[5]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1 kwietnia, 1976 r. / 12:20

— Wybrani... — mruknął Frank. — Chodzi mu o wygłosowanych. — olśniło go.

— Wybrani wciąż są wśród was, ale to sensu nie ma. — westchnął James. — No chyba, że są pokryci czarem znikania, nietykalności oraz bezruchu, wtedy to by miało sens.

— To głupio brzmi. — stwierdziła Lily. — Bez obrazy, Potter, ale... w sumie z obrazą, ale to nie ma sensu.

— Ała? — odparł James, marszcząc brwi. — A co jeśli oni obserwują nas i zwyczajnie się śmieją?

— Zapewne tak jest. — mruknęła Dorcas. — Co raz mam większe wrażenie, że kłamca jest wśród nas.

— Dlaczego? — zaciekawił się Lupin.

— Jest zbyt spokojnie.

— To też racja. — zgodziła się z nią Lily. — Ale co ta osoba miałaby zrobić? Krzyczeć? Kłócić się? Zmyślać?

— Jedyne osoby, które krzyczały to te wygłosowane. — wyszeptała Marlene. — Jest spokój, wilkołak czuje się bezpiecznie, dopiero kiedy zostaniemy tylko my, to wszystko się rozpocznie.

— Rozpocznie co? — dopytał Remus.

— Wyjdą sekrety, kłamstwa. Dowiemy się może o naszych prawdziwych osobowościach, które będą dążyły do wszystkiego, byleby nie zostać wygłosowane.

— Wolę już przed wami mówić jakieś sekrety niż zdrajcami. — rzekł w końcu Syriusz. — Pośród przyjaciół łatwiej.

Łatwiej co, Syriuszu? — prychnął Remus. — Kłamać? Wyjawiać sekrety? Boję się tego wyznania od sześciu lat, a ty mówisz, że pośród nas wszystko będzie lepsze. Muszę ciebie zawieść. Podczas pierwszej rundy obłożyłeś mnie najlepszym alibi, otoczyłeś mnie swą przyjaźnią i kosztować będzie ciebie to przegraną, o ile wygram. Tylko na samym końcu musiałby się znaleźć ktoś, kto uwierzyłby w moje słowa. Nie mogę wylądować z Jamesem oraz Syriuszem, wtedy wygłosują mnie, ponieważ ta dwójka wie na swój temat cholernie dużo, a ja wciąż bywam tajemniczy. James może dotrzeć do końca, ale bez Syriusza, wtedy mnie posłucha, nieważne jaką głupotę powiem.

— Jesteśmy rodziną. — poprawił go James, przyciągając szatyna do siebie. — Nie miej takiej przygnębionej miny, Remusie. Żaden wilkołak nam nie straszny. — spojrzał na przyjaciela ze zrozumieniem. — Akceptujemy wszystkich. Lily. — zwrócił się do niej. — Jeżeli to ty, o ile jest na to jakakolwiek szansa, możemy zaadaptować dziecko, jeśli boisz się, że to przejdzie dalej.

— Nie będę miała z tobą dziecka, Potter.

— Kwestia czasu.

— Brzmi jak gwa‐ — dłoń Alice zasłoniła usta chłopaka.

— Nie mówimy takich słów, kochanie.

— Yhy.

— Z miłości między nami zaadoptujemy dziecko. Lily mnie pokocha, ożenimy się rok po zakończeniu szkoły. Będzie cudnie.

— Potter, nie. — westchnęła rudowłosa.

— James tak. — oczy Okularnika rozbłysły.

***

— Jest nas więcej, wiecie i czym to świadczy. — mruknął Black. — Nieważne co powiecie to i tak my zadecydujemy. Nie próbujcie się rządzić, bo jako pierwsi wylecicie. — spojrzał znacząco na Pettigrewa. — Teraz, kiedy emocje opadły, pan gwiazda wypadł z naszego teleturnieju przed chwilą. Prewettowie. — ci unieśli głowę. — Wytłumaczcie mi jedno, dlaczego chcieliście tak bardzo wywalić Regulusa? Petera jeszcze rozumiem, bo posiadał pewne motywy, ale wy...

— My również poniekąd z powodu Petera, ale młody sam do nas podskakiwał z resztą swoich kolegów. Dodatkowo lubili rzucać w nas czarem, przypadkowe oczywiście, zaklęcia, z którymi musieliśmy się kierować do Lily czy Remusa, bo pielęgniarka zgłosiłaby to do McSztywnej, a my dzielne chłopaki, nie kablujemy.

— Dlaczego się nie broniliście? — zapytał James.

— Kto mówił, że nie? — prychnął Fabian. — Robiliśmy to, dosyć często. Wychodziło nam, aczkolwiek jest ich sześciu a nas dwójka, mało wyrównane szanse niestety.

— Ej, dwa razy ich pokonaliśmy. — wtrącił Gideon.

— Dwa razy z dwudziestu. — upomniał go starszy.

— Kierowała wami złość, chcieliście się zwyczajnie odegrać. — mruknęła Lily, zwracając tym samym na siebie uwagę wszystkich. — Mieliście gdzieś konsekwencje, liczyło się to, by rachunki zostały odegrane. Nie obchodziło was nic, prócz tego, by wyrzucić brata Syriusza.

— Podłe. — skomentował gładko Lupin. — Ale James i Syriusz też nie są niewiniątkami, mamy przykład z wygłosowanie Severusa, oni wręcz krzyczeli jego nazwisko, by tylko go wyrzucić.

— Wyzwał Evans szlamą, mamy dobry powód. — wytłumaczył Black.

— Trzy minuty do głosowania. — powiadomił Frank, a reszta mimowolnie spięła się.

— Potrafię się sobą zająć, Syriusz. — odparł rudowłosa. — Poza tym, nie jestem sama. — spojrzała znacząco na przyjaciółki.

— Czy potrafisz to na nie wiem. — prychnął Black. — Przepłakałaś tyle nocy, wyzywałaś go od najgorszych, nie mogłaś na niego spojrzeć. Czy to twoim zdaniem jest, zajęcie się sobą?

— Syriusz, uspokój się. — do akcji wkroczył James, gdy jego zdaniem zaczynało być to bardziej agresywne.

— Przynajmniej ja potrafię mówić o swoich problemach, Black. — sarknęła rudowłosa. — Nie mam żadnych tajemnic przed przyjaciółmi.

— Sugerujesz, że jestem wilkołakiem? — wstał z krzesła, aczkolwiek jakaś siła znów sprawiła, że usiadł.

— Nie to, idioto. — warknęła. — Powinieneś powiedzieć swoich przyjaciołom, że dziewczęta ciebie nie interesują.

Nastała cisza.

Lily nagle zrozumiała co zrobiła. Zakryła dłonią swe usta, przepraszając głośno, jej oczy naszły łzami, gdy czarnowłosy wpatrywał się w nią z rozchylonymi ustami.

— Przepraszam, przepraszam, przepraszam... — powtarzała.

— Syriusz... — zaczął James, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela, który sprawnie ją strącił.

— Nie odzywaj się. — mruknął szarooki do kręconowłosego. — Jak mogłaś? — zwrócił się do rudowłosej. — To jedyna tajemnica, jaką kiedykolwiek tobie wyjawiłem, a ty... — wziął głęboki oddech. — Teraz, Evans, wiesz dlaczego z nikim nie chcę się czymkolwiek dzielić.

— O kurwa, teraz załapałem. — wypalił nagle Gideon, śmiejąc się głośno. — Jesteś gejem.

— Jakiś problem? — spytał szarooki.

— Problem? — parsknął ponownie. — Witaj w klubie. — uśmiechnął się głupio. — No co? — spojrzał na zdziwione dziewczyny. — Bez obrazy, nie da się być heteroseksualny w świecie pięknych mężczyzn. Po drugie, nie, nie kocham się w żadnym z was.

— Black pedałem, nie do wiary, w którą stronę ten świat zmierza...

Wszyscy odwrócili głowę w stronę osoby, która wypowiedziała te słowa.

Gryfoni spojrzeli po sobie jednoznacznie wiedząc co robić.

Lucjusz Malfoy nie był Wilkołakiem

_____________

kolejny rozdział — [ 12.11.2020  o 14:00 ]

co złego to czasem nasza opinia

devilish-btch

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro