2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*posłuchajcie sami*

Rozdział dedykowany L0kacz_69.

Jako nastolatka, każda dziewczyna zaczyna mieć swój własny styl. Każda zachowuje się tak albo inaczej.

  Ja, choć ubierałam się mrocznie, wcale taka nie byłam. W środku, głęboko w sercu, czułam, że wolę biel od czerni, a błękit od czerwieni.      Niestety, musiałam uchodzić za wredną, ignorancką, zgorzkniałą, ubustwiającą rock lalunię. Nie mówię, że rock jest zły... Po prostu nie przepadam za nim. Zdecydowanie wolę jazz i klasykę.

  Kiedy byłam w szkole, musiałam udawać, że niczym się nie interesuję. Coś komuś się stało - przechodzę obok. Ktoś mnie o coś pyta - udaję że nie słyszę. Nauczyciel coś mówi - nie ważne... Nagram i odsłucham w domu. Tak było zawsze. Podstawówka przeszła mi w samotności. Nikt się do mnie nie odzywał i ja nie odzywałam się do nikogo. Tylko odpowiadałam na pytania nauczycieli, bo nie chciałam, żeby mnie wyrzucili, za takie zachowanie.

  Z każdym dniem coraz bardziej rozsypywałam się od środka. Było mi coraz trudniej panować nad mocą. Za każdym razem gdy coś mi się przytrafiało, czy to słabsza ocena, czy to chamski komentarz jakiegoś nowego, czułam się tak, jakbym miała wybuchnąć. W takich momentach najczęściej szłam do toalety i zamykałam się w kabinie - płakałam.

  Pewnego dnia moje załamanie zauważył jakiś chłopak. Podszedł nieśmiało i spytał czy coś się stało.

- Hej, wszystko dobrze? Coś się stało?

Nie. Wszystko ok - powiedziałam szorstko, lecz pod koniec głos mi się załamał.

- Widzę przecież, że coś się dzieje. Możesz mi powiedzieć - nalegał chłopak - jestem Lucyfer, Lucyfer Devil, a ty?

- Angel, Angel Anderson. Swoją drogą, albo jesteś tak odważny, głupi albo po prostu nowy w szkole, skoro do mnie podchodzisz - zauważyłam.

- To ostatnie. Do której klasy chodzisz? Ja do drugiej D, a ty?

- Ja też. Miło mi cię poznać Lucyfer - uśmiechnęłam się prawie niezauważalnie.

- Mnie ciebie również Angel, ale proszę, mów mi Lucek. Lucyfer to tak jakoś wyniośle...

- Okej, ale ty mów mi Ani.

- Jasne, cze...- przerwał mu dzwonek.

- No nie... Chemia w sali numer dwadzieścia - jęknęłam.

- Nie martw się. Ja lubię chemię - próbował mnie pocieszyć.

- Ale nie taką jak tu - zamyślił się chwilę.

- Dobra, lepiej chodźmy, bo nauczyciel będzie się denerwował  - zaproponował Lucek - prowadź!

- Tędy, tu jest skrót - zawołałam i pobiegłam w stronę klasy.

- Czekaj na mnie! Ja jeszcze nie znam tej szkoły! - krzyknął i już biegł tuż za mną.

Wiem, jestem Polsatem.
Nie znienawidźcie mnie.
Dziękuję za wejścia i głosy.
Ostrzegam, że rozdziały będą pojawiać się w zależności od tego, czy wena raczy mnie odwiedzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro