13.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- W końcu wróciłaś, nawet nie wiesz jaki się tu bałagan bez Ciebie zrobił – przytulił mnie Jackson, gdy tylko weszłam do agencji po długim urlopie.

- Tak się wita ludzi? Ani cześć, ani pocałuj mnie w dupę, ani jak Ci się odpoczywało, tylko od razu o obowiązkach – zaśmiałam się.

- Przepraszam, po prostu jesteś niezastąpiona – złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.

Ten urlop naprawdę dużo mi dał. Miałam czas na przemyślenie wszystkiego. Ruszyłam z wszystkim do przodu. Nie mogę się zatrzymywać w miejscu, nic tym nie zmienię, a ruszając do przodu mogę wiele spraw załatwić i naprawić. Naprawdę czułam się potrzebna, naprawdę wiedziałam, że ktoś mnie potrzebuje.

Weszliśmy z Jacksonem do mojego gabinetu, w którym siedział już Jooheon. Na mój widok od razu rzucił mi się na szyję.

- Nawet nie wiesz jak tęskniłem za tym pyszczkiem, mogłabyś czasami się odezwać do starych znajomych – uśmiechnął się odgarniając mi włosy z twarzy.

- Musiałam odpocząć, ale już obiecuję wszystko nadrobić – uderzyłam go lekko w ramię i usiadłam na swoim fotelu – Co tutaj robisz?

- Musisz ocenić naszą wspólną piosenkę, bo niedługo ją wydajemy i potrzebowaliśmy tylko Twojej opinii – zaklaskał uradowany Jackson.

Brakowało mi tego idioty, naprawdę brakowało.

Jackson podszedł do swojego laptopa i puścił mi ich nową piosenkę. Wsłuchałam się uważnie w melodię i tekst, bo chciałam im przekazać jak najbardziej obiektywną opinię. To było naprawdę dobre. Byłam zachwycona tekstem, który napisali. Śpiewali o walce z samym z sobą, mogłam nawet przez chwilę poczuć jakby śpiewali o każdym z nas. Walka z samym z sobą jest cięższa niż walka z tłumem.

- Jest idealna – stwierdziłam gdy się skończyło – naprawdę dobrze Wam to wyszło, myślałam, że będę musiała się starać o to by ją wypromować, ale ona sama się wypromuje i poszybuje wysoko.

- Kto nam zesłał takiego anioła? – zaśmiał się Jooheon patrząc na Jacksona.

- Nie wiem, ale mu dziękuję – podniósł ręce do góry – mam zaraz mały wywiad, więc lecę, zdzwonimy się później Jooheon – machnął ręką i wybiegł z gabinetu.

- Jak zwykle nie ogarnięty, nic się nie zmieniło – powiedziałam pod nosem przeglądając jego harmonogram.

- Odpoczęłaś trochę? – odezwał się Jooheon przysuwając się z krzesłem bliżej biurka.

- Tak, dziękuję.

- Dominika, spójrz na mnie – podniosłam wzrok w stronę chłopaka – Nie chcę byś czuła się przy nas niezręcznie, bo wszystko wyszło na wyjaw, a mam wrażenie, że tak właśnie się czujesz.

- Po prostu nie wiem jeszcze jak to wszystko pogodzić – uśmiechnęłam się delikatnie.

- Uratowałaś nasz zespół, uratowałaś chłopaka, który sprawił Ci tyle przykrości, nie obchodzi mnie Twoja przeszłość, obchodzi mnie tu i teraz, a teraz wiem, że naprawiłaś wszystko co się rozpadało – złapał mnie za dłoń – chyba wszyscy nie wyobrażamy sobie już życia bez Ciebie, nawet Wonho.

- Ale ja nigdzie się nie wybieram, po prostu potrzebowałam trochę czasu by o tym wszystkim pomyśleć – założyłam kosmyk włosów za ucho – ja też nie wyobrażam sobie życia bez takich idiotów jak Wy – zaśmiałam się.

- I to mi się podoba – również się zaśmiał – przyjdź do nas dzisiaj, proszę – wstał i skierował się do drzwi wyjściowych.

- Zobaczę Jooheon, mam wiele do nadrobienia tutaj.

- Wonho o to prosił – zatrzymał się na chwilę – naprawdę chce to naprawić.

- Wiem Jooheon, wpadnę.

- To do zobaczenia – uśmiechnął się wychodząc i zamykając za sobą drzwi.

Zajęłam się swoimi sprawami. Ale nie mogłam przestać myśleć o słowach, które powiedział mi Jooheon. Wonho o to prosił – przypomniałam sobie. Naprawdę się zmienił, a ja nie mogłam się do tego wciąż przyzwyczaić. Był dla mnie obcą osobą, ale czułam z nim jakąś więź, która narodziła się po naszej szczerej rozmowie. Tak czy siak, musiałam się do niego zbliżyć. Musiałam mieć pewność, że nikt go nie skrzywdzi. Musiałam wykonać swoją misję, naprawdę podchodziłam do tego bardzo poważnie. Chciałam w jakimś stopniu odkupić swoje winy z wcześniejszych lat.

Dzień w pracy dobiegał końca, naprawdę ciężko się dzisiaj napracowałam, by naprawić wszystko to co zostało zepsute i zaniedbane podczas mojej nieobecności. Na szczęście wszystko wróciło do normy i udało mi się pozałatwiać dużo potrzebnych kontraktów do promocji dla Jacksona. Złapałam za swoje rzeczy i wyszłam z agencji. Pod nią stał samochód. Doskonale znałam już ten samochód. Po chwili wyszedł z niego Wonho z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- Nie musiałeś przyjeżdżać, pojechałabym taksówką – uśmiechnęłam się podchodząc do niego.

- Musiałem być pewny, że do nas dojedziesz – otworzył mi drzwi i pomógł mi wsiąść do środka.

Podróż minęła nam szybko i po chwili byliśmy pod dormem Monsta. Weszliśmy do środka i wszyscy chłopacy z Monsta zwyczajnie się na mnie rzucili jak na mięso. Nie mogli się ode mnie odkleić.

- Zostawcie ją już – podniósł głos Wonho widząc, że praktycznie dusze się od ich uścisku.

- Nawet nie wiesz jak tęskniliśmy – krzyczał Minhyuk.

Patrzyłam na nich i zastanawiałam się, jak mogłam ich zaniedbywać, mimo swoich problemów. Oni naprawdę są za mną, i naprawdę traktują mnie jak siostrę. Pomimo wszystkiego co się stało nadal traktowali mnie tak samo, nie mieli wobec mnie żadnych zahamowań, które mogły być tym spowodowane. Uśmiechnęłam się w duchu patrząc jak bardzo są szczęśliwi na mój widok.

Usiedliśmy w salonie, a Wonho i Kihyun pobiegli do kuchni przygotować jakieś przekąski.

- Opowiadajcie jak tam Wasza promocja? Widziałam dużo pozytywnych artykułów na Wasz temat – zaczęłam.

- Gdyby nie Ty, to by tak nie było, naprawdę to jaką zrobiłaś robotę gdy z nami pracowałaś oddziałuje do tej pory na naszą karierę – uśmiechnął się Shownu.

- A jak Twoje relacje w Wonho? – wyjechał Minhyuk.

Chciałam im powiedzieć, że naprawdę coś się zmieniło, ale wtedy do salonu weszli Wonho i Kihyun niosąc gorący ramen. Byłam po całym dniu naprawdę głodna, więc od razu się poczęstowałam.

- Dobre! – krzyknęłam wcinając.

- Wonho robił, specjalnie na Twoje przyjście, bo dla nas to nigdy tak nie gotuje – zaśmiał się Hyungwon.

Spojrzałam w stronę Wonho przytakując głową, że jestem wdzięczna. Pierwszy raz chyba się zmieszał moim gestem. Czyżby się zawstydził? Śmiać mi się chciało z jego wyrazu twarzy, ale musiałam się ogarnąć, więc tylko się uśmiechnęłam wracając po chwili do dalszego jedzenia.

Resztę wieczoru spędziliśmy przy jakiejś koreańskiej dramie. Każdy praktycznie leżał na sobie, bo nie dość że ich salon jest miniaturowych rozmiarów, to kanapa też nie należała do największych. Na moich nogach miałam opierające się głowy Kihyuna, Minhyuka i Jooheona.

- Ja będę się powoli zbierać, już późno – powiedziałam patrząc na godzinę w telefonie – podnosić się – popchnęłam całą trójkę z moich nóg i wstałam z kanapy.

- Odprowadzę...- zaczął Kihyun.

- Ja Cię odprowadzę – ale nie dokończył bo przerwał mu Wonho.

- Naprawdę nie trzeba, trafię sama, chcę jechać autobusem – uśmiechnęłam się do ich dwójki.

- Nie wygłupiaj się, Seul o tej porze nie jest bezpieczny, przynajmniej odprowadzę Cię do przystanku – odpowiedział stanowczo Wonho i zaczął się ubierać razem ze mną.

Wyszliśmy z dormu i ruszyliśmy w stronę przystanku. Stanęliśmy czekając na najbliższy autobus zmierzający w stronę mojego domu. Nie odzywaliśmy się do siebie słowem. Nie było niezręcznie, ale ani ja ani on nie wiedzieliśmy o czym powinniśmy porozmawiać.

- Dziękuję za dzisiejszy obiad – zaczęłam by powiedzieć cokolwiek.

- Nie ma za co, mam nadzieję że Ci smakował – uśmiechnął się.

Na przystanek zajechał szybko autobus, ale nie mój. Poczułam jak Wonho łapię mnie w pasie i odpycha mnie trochę dalej zakrywając mnie całą swoim ciałem. Poczułam parę kropli na twarzy. Podniosłam wzrok na niego. Był cały mokry. Autobus wjechał z taką prędkością na przystanek nie zważając na ogromną kałużę, która praktycznie cała znalazła się na Wonho. Gdyby nie on to ja byłabym nią cała pokryta. Byliśmy teraz naprawdę blisko, czułam na twarzy krople które spływały po jego mokrych włosach. Jego oddech był przyśpieszony, a jego uścisk wokół mojej talii mocniejszy.

- Dziękuję – powiedziałam odsuwając się od niego, bo czułam się speszona taką bliskością.

- Nie ma za co – uśmiechnął się ocierając resztki wody z twarzy.

Czekałam z niecierpliwością na swój autobus. Teraz naprawdę zrobiło się niezręcznie. Było mi głupio, że musiał chronić mnie przed zwykłą kałużą, a teraz stoi tutaj cały przemoczony, a na zewnątrz naprawdę nie było za ciepło.

- Wracaj do dormu, będziesz chory, a potem Wasz manager mnie zabije – powiedziałam delikatnie się uśmiechając.

- Poczekam, nie martw się o mnie.

- Idź do domu – powiedziałam stanowczo przeszywając go najgroźniejszym wzrokiem jaki potrafiłam zrobić.

Przytaknął głową, przytulił mnie na pożegnanie i odszedł machając do mnie ręką. Chwilę później przyjechał mój autobus i ruszyłam do domu.

Usiadłam na łóżku i przypominałam sobie każdy urywek zdarzenia z kałużą, to było naprawdę urocze z jego strony. Pamiętałam każdy jego najdelikatniejszy dotyk.

- Ty idiotko, ogarnij się – trzasnęłam sobie ręką w twarz – po prostu nie chciał byś wracała autobusem jak łajza, a Ty od razu sobie za dużo wyobrażasz.

Wykąpałam się, przebrałam w piżamę i zasnęłam.





****

RIP Jonghyun, byłeś legendą, jesteś i będziesz.

https://youtu.be/BDb02isPFc0

Hyeya już nie będzie taka sama.

Shawols! Monbebe r with u!

소고했어요 종현아

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro