Rozdział 75: OSTATECZNA EGZEKUCJA

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy tylko przycisk został wciśnięty, atmosfera całkowicie się zmieniła. Światła zgasły, zostawiając tylko oświetlenie padające idealnie na Autorkę jak światło reflektora. Dziewczyna stała przed nami, z zamkniętymi oczami i zadowoleniem na twarzy, a z niewidocznych głośników zaczęła lecieć muzyka (choć jak teraz się nad tym zastanawiam, tak jak podczas każdej egzekucji... nie wiem czemu nigdy nie zwróciłam na to uwagi). Wtedy Dos podszedł do niej i zawiązał jej oczy jakimś kawałkiem materiału, uniemożliwiając jej widzenie.

Wtedy on i Monokuma zaprowadzili ją na podest, na którym znajdowały się ich fotele. Nasz, były już, dyrektor zepchnął kopniakiem jeden z nich i pomógł Autorce usiąść na tym, który pozostał. Platforma zaczęła się wznosić, a pod nią i na niej zgromadziły się Monokumy - cała armia robotów-niedźwiedzi, wszystkie kopie Monokumy które musiały czekać w pogotowiu. I wtedy właśnie... na monitorze ukazał się tytuł ostatniej egzekucji.

POŻEGNANIE OD FANDOMU

EGZEKUCJA TESSY AUTHOR, SUPERLICEALNEJ MISTRZYNI GRY

Nagle ze ścian wysunęły się pistolety, jakaś ciężka broń maszynowa, i wycelowały w ich stronę. Nie było ich dziesięć ani sto... To były tysiące broni, skierowanych centralnie na nich i na armię robotów. Momentalnie zaczęły strzelać w ich stronę; miliony pocisków leciały przez powietrze, niszcząc wszystko na swojej drodze. Co jednak było zaskakujące, choć kopie Monokumy ulegały niemal natychmiastowej destrukcji, pociski zdawały się kompletnie omijać główną trójkę - tylko jeden z nich utworzył ranę na twarzy Dosa, choć była ona tak płytka że równie dobrze można było nazwać ją zadrapaniem.

Nagle coś w środku podpowiedziało mi, by spojrzeć w górę. Gdy to zrobiłam, miałam wrażenie że na największym z ekranów na suficie coś błysnęło szarym światłem... Choć mogła być to tylko moja wyobraźnia. Zresztą przestałam o tym myśleć, bo nagle zauważyłam coś innego: na początku niewielki ruch, a potem monitor oderwał się i zaczął spadać w dół. Autorka chyba to usłyszała, bo uniosła głowę, jakby chciała spojrzeć w górę...

...i w tym momencie ekran spadł na nich, miażdżąc ich kompletnie. Nie pozostało po nich absolutnie nic poza ręką Autorki, wystającą spod monitora, i powoli powiększającą się kałużą różowo-czarnej krwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro