Rozdział 48: O nie...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

D...

Darron...?

Byłam jak sparaliżowana.

Praktycznie bez kontroli nad własnymi ruchami podeszłam do niego.

Uklęknęłam obok i bardzo powoli wyciągnęłam dłoń w jego stronę. Chciałam wierzyć że to tylko zły sen...

Niestety... Jego skóra była lodowata, a spojrzenie nieobecne. On...

...on był martwy. Od kilku godzin.

- Nie... D... Darron... - byłam w szoku.

My... rozmawialiśmy ze sobą... Mówił że będzie uważać... A on... on...

W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Poczułam, jak Oliwia kładzie mi dłoń na ramieniu.

- Przykro mi... Nie chciałam, byś to widziała, ale...

- ŻADNEGO ALE!!! - nagle usłyszałam ten głos za sobą. - PUHUHUHU!!! CO ZA EMOCJE!!!

. . .

- Heh... Hehehe... Ciekawiło mnie, jak zareagujesz... Jest dokładnie tak jak sobie wyobrażałem...! Cudownie...! Perfekcyjnie...!!!

Ty... TY...

W tym momencie kompletnie straciłam nad sobą kontrolę. Zanim się zorientowałam, wstałam, odwróciłam się i uderzyłam Dosa w twarz. Aż złapał się za prawy policzek, w który trafiłam.

- JESTEŚ CHORY! CHORY!!! JAK MOGŁEŚ DO TEGO DOPROWADZIĆ?!? - wrzasnęłam. W tamtej chwili już praktycznie nie panowałam nad sobą. Nie obchodziły mnie konsekwencje ani jego słowa... Nie obchodziło mnie nic.

- . . .

- CO?!? Teraz nagle nie mówisz nic o swojej ukochanej rozpaczy?!? No dalej, powiedz coś!!!

- ...Justine - powiedział lodowato. - Zasada 7: "Wszelkie akty przemocy wobec dyrektora i wicedyrektora oraz łamanie wszelkich zasad są karane śmiercią". Nie mam innego- !!!

Nagle odwrócił się w bok. Widziałam, że jego oko mruga czerwonym światłem, jakby coś się wydarzyło...

- Jak to...? ...rozumiem. Ty tu rządzisz.

- . . .

- Masz szczęście - spojrzał na mnie psychicznie. - Mastermind zadecydował że będziesz żyć. Gdyby nie on, leżałabyś koło niego... Choć z drugiej strony... Rozumiem jego decyzję. Tracić takie cenne źródło rozpaczy... To byłaby wielka... WIELKA... strata... Hahahaha... Niech ona cię ogarnie... Aż nie mogę się doczekać! - krzyknął i wyszedł z łazienki, śmiejąc się histerycznie.

Stałam w tamtym miejscu, patrząc ślepo przed siebie. Wcale nie docierało do mnie to, co miało miejsce...

- Elyssa...

- . . . - milczałam.

- El... - Oliwia chwyciła mnie za rękę. - Chodź...

Niemal automatycznie ruszyłam za dziewczyną. Nie rejestrowałam niczego co działo się w trakcie...

Wokół była tylko rozpacz.

*

Minęło kilka minut. Potem kilkanaście. Potem prawie cała godzina.

Siedziałam na krześle, trzymając w rękach szklankę wody. Po drugiej stronie siedziała Oliwia, obserwując mnie uważnie.

- . . . - milczałam. Nie chciałam wcale się odzywać. Nie było sensu.

Drzwi się otworzyły. Do pokoju weszła Nemesis. Rozejrzała się, po czym podeszła do nas.

- Dos dał wszystkim Pliki Monokumy i zostawił dwa dla was... Reszta zaczęła dochodzenie - powiedziała.

- Rozumiem... Dzięki - Oliwia wzięła od niej jeden.

Ja również chwyciłam tablet, w sumie sama nie wiem dlaczego, i otworzyła znajdujący się tam plik.

Ofiarą jest Darron Caten, Superlicealny #/*{&%^$.

Jego ciało zostało odkryte w męskiej toalecie na parterze.

Przypuszczalny czas śmierci to około 0:15.

Przyczyną śmierci było zatrucie. W organizmie wykryto niezwykle duże stężenie trucizny, która spowodowała blokadę układu oddechowego i uduszenie.

Zatrucie...? Darron... Nie mów mi, że...

- Zaraz... Dlaczego jego talent jest zglitchowany? - zapytała Oliwia. - Zawsze były to 3 znaki zapytania.

- To skomplikowane do wytłumaczenia - odpowiedziała. - Ale ma to związek z wczorajszym dniem.

- Wczorajszym... dniem? - uniosłam wzrok.

- Mówiąc w dużym uproszczeniu: Darron siedział przy tobie kilka godzin, po czym zmieniła go Oliwia - zaczęła tłumaczyć. - Było to około 18:00. Wtedy wszyscy uczniowie, którzy nie byli w pokojach przyszli do jadalni coś zjeść i porozmawiać. Była tam większość z nas: ja, Darron, Itled, TT, Nico oraz Delta. Siedzieliśmy tam przez kilka godzin, rozmawiając ze sobą.

- Rozumiem... I co dalej? - Oliwia przechyliła głowę w bok.

- W pewnym momencie Darron upadł na ziemię, gdyż jego ból głowy stał się znacznie mocniejszy niż wcześniej. Po chwili mu przeszło... ale powiedział nam coś bardzo ważnego. Przypomniał sobie kilka rzeczy... Między innymi swój talent.

- Huh?!?

- Powiedział nam że zanim trafił tutaj, brał kiedyś udział w podobnej grze. Również było ich 16... I również byli wszyscy licealistami z całego świata. Podobnie jak my byli zmuszeni do zabijania siebie nawzajem.

- ...co? - spytałam. - Jak...?

- Tego nie wie nawet on. Nie pamięta kto zginął w tym czasie... Nie pamięta nawet nazwisk innych ludzi... Pamięta tylko że udało mu się zakończyć to wszystko. Dowiedział się, kto był mistrzem gry, i pokonał go, zyskując tym samym tytuł Superlicealnej Nadziei.

- ŻE CO?!? - obie krzyknęłyśmy, po czym Oliwia dodała:

- ...Nadziei?!?

- Tak. Superlicealna Nadzieja - przeciwieństwo Superlicealnej Rozpaczy, jedyna siła która jest w stanie ją pokonać. Darron pokonał ostatnią Rozpacz, ale... tym razem nie miał tyle szczęścia.

Byłam zaskoczona. Darron... już wcześniej był w takiej grze? I wygrał ją?

- Zaraz... Myślisz że... że osoba, która odebrała mu życie... mogła z tego powodu go zabić? - spytałam.

- Trudno powiedzieć, choć wątpię w to - Nemesis pokręciła głową. - Wiem jednak jedno. Osoba, która mu to zrobiła, odebrała nam szansę na zakończenie tej gry, celowo czy nie.

- W takim razie... - wstałam. - Musimy zrobić to sami.

- Elyssa? - Oliwia była wyraźnie zaskoczona.

- On nie chciałby, żebyśmy się poddali... I nie chciałby, byśmy pogrążyli się w rozpaczy. Nie będzie łatwo, ale... zróbmy to. Odkryjmy kto odebrał Darronowi życie i znajdźmy sposób, by zakończyć to wszystko. Dla niego... Dla nas... I dla wszystkich innych. Co wy na to? - spojrzałam na nie.

Oliwia i Nemesis popatrzyły na siebie, po czym skierowały wzrok na mnie.

- Tak jest! - krzyknęła dziewczyna.

- Masz moje pełne wsparcie - powiedziała spokojnie Nemesis. - To jaki mamy plan?

- W pierwszej kolejności... zobaczmy, czy reszta się czegoś dowiedziała. Później zadecydujemy, co dalej.

Informacja o spotkaniu w jadalni dodana do Amunicji!

Informacja o wspomnieniach Darrona dodana do Amunicji!

- To ruszajmy! - Oliwia z rozmachem otworzyła drzwi. - Czas się przyłożyć! Dochodzenie czas zacząć!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro