XXXIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Oh, Tatusiu - Jęknęłam, gdy podsunął mi trzeci kawałek pizzy.

- Jedz i nie marudź - Powiedział, po czym wcisnął mi go do rąk - Przy mnie. No, dalej.

Kiedy chwycił oburącz joystick, westchnęłam i wzięłam kęs pizzy. Siedzieliśmy razem na kanapie; Dan oparty wygodnie, ja między jego nogami, wsparta plecami o jego tors. Obydwoje byliśmy owinięci ogromnym kocem bo od rana pogoda pozostawiała wiele do życzenia. A nakłaniał mnie do jedzenia przez to, że nie zjadłam dzisiaj nic na obiad, było mi po prostu niedobrze. Najwidoczniej przestraszył się nawrotu, więc zamówił trzy pudełka pizzy.

Była godzina czwarta po południu, jutro Jullietta wraca ze szpitala. Z jednej strony cieszyłam się, z drugiej wiedząc już że nic jej nie grozi, było mi przykro. Bo jest młodsza i pewnie odbierze chociażby część uwagi, którą aktualnie Danno poświęcał tylko mi. A jeśli chodzi o dzielenie się Dan'em, naprawdę skąpa ze mnie suka.

- Nie mogę już, boli mnie brzuch.

- Widzisz? Skurczył ci się żołądek.

- To niemożliwe.

- A jednak.

Zawiesiłam wzrok na ekranie telewizora. Danny odkopał rano Tekkena, zatem za moją namową nie szukaliśmy lepszej gry. A jak to on kiedyś mawiał, o klasyki trzeba dbać.

- Jak zjesz, weźmiesz drugi joystick i zagrasz ze mną.

- Ugh.

Spojrzałam na kawałek, w którego byłam połowie. Nagle wydał mi się przeraźliwie wielki i niemożliwy do zjedzenia. Ale spoglądając na dwa pozostałe pudełka które zjemy razem, po prostu zrobiło mi się ciemno przed oczami. A Dan wspomniał wcześniej jeszcze o spaghetti.

Wepchnęłm w siebie jeszcze parę kęsów i postarałam się zignorować uczucie przepełnienia, które towarzyszyło mi przy każdym ruchu. Przełknęłam to co miałam w ustach i wzięłam następny gryz. Przysięgam, od tej pory nienawidzę pizzy.

- Już? Dobra, zagramy i dokończysz.

Z ulgą odłożyłam pizzę na pudełko i sięgnęłam do joysticka na stoliku. Danno ustawił grę na dwóch graczy. Wybrałam sobie Lee Chaolana.

- Wzięłaś go, bo jest blondynem. I to gorącym blondynem - Skomentował.

- Nie, wcale nie.

- Mhm - Dan przesunął na Asukę - Niech będzie.

Asuka to moim zdaniem jedna z tych ładniejszych postaci. Miała duże piersi i długie nogi, ale jeszcze nie osiągnęłam tego stopnia zazdrości co Danno, żeby o postać z gry się obrażać. Kiedy przeszliśmy do walki a ja zorientowałam się, że Dan daje mi popalić, sięgnęłam dłonią za siebie i przesunęłam nią po jego męskości. Wykorzystując moment w którym nieco rozproszyłam jego uwagę, dokończyłam rundę. Wygrałam.

- Tak się bawimy? Poczekaj.

Przy drugiej rozgrywce w sumie szło mi nawet dobrze, dopóki nie poczułam jego dłoni w czułym miejscu. Danny przejął moją taktykę. Mieliśmy remis jak na razie, ale została walka finalna.

- Może mały zakład? Jak wygram, do końca dnia chodzisz po domu w samej bieliźnie.

Zastygłam.

- Więc... - Zaczęłam, zamyślając się na chwilę - Jeśli ja wygram, nie będę musiała dokańczać tej pizzy.

Dan przez chwilę się nie odezwał, ale ostatecznie z ciężkim sercem przystał na moją propozycję. Nie doceniłam jego umiejętności, bo pokonał mnie na perfect.

- Pozwól, że ja cię rozbiorę - Powiedział i, boże, jestem pewna, że się uśmiechnął.

Denne wyłączył grę i kazał mi wstać. Kiedy spełniłam jego polecenie, on wsunął dłonie pod flanelową koszulę. Wzdrygnęłam się na myśl, jaki mój brzuch musi być obrzydliwy po tej pizzy. Nie zawracając sobie głowy z rozpięciem koszuli, postanowił zdjąć mi ją jak koszulkę. Ale zatrzymał się przy żebrach i spojrzał na mnie z uśmiechem, jednak jego oczy pozostawały zimne jak lód.

- Masz na sobie biustonosz, malutka?

- Ano...

Zasępił się przez chwilę, po czym oczy znów zabłyszczały mu zaś mężczyzna przybrał minę jakby go oświeciło.

- A chcesz go stracić?

Uhmm... Mniejsza z ubraniami, nie chcę stracić ciebie. 

- T-tatusiu ja muszę... Muszę do łazienki - Powiedziałam czując, jak jedzenie podeszło mi do gardła na samą myśl co by było, gdybym go straciła.

- Wszystko okay? Pobladłaś. Jeśli chcesz zwymiotować, pójdę z tobą i potrzymam ci włosy.

Żebyś tylko wiedział, że nie zwymiotuję przez tak zwany przypadek. Kolejna myśl która mi stanęła przed oczami to to, jak kiedyś się objadałam. Jak mama pewnego wieczoru przy kolacji, gdy wcinałam ryż, skomentowała, że jem za dużo. Za każdym razem gdy jadłam nadprogramowo, wymiotowałam wtedy wszystko. Potem anoreksja. Jakby anoreksja, nie do końca. A potem Daniel Murillo, który mnie z tego wyciągnął, pozwalając mi na chwilę zapomnieć o zaburzeniach odżywiania. Aż do teraz. Wszystko wróciło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

- N-nie. Ja zaraz wracam.

Posłał mi podejrzliwe spojrzenie. Położyłam swoje zimne ręce na gorących nadgarstkach Dan'a i zsunęłam ze swojej talii jego dłonie.

- Jejku Maju, jesteś lodowata. Wszystko gra?

Powoli, starając się nie wzbudzać podejrzeń poszłam do toalety na górze, aby przypadkiem niczego nie usłyszał. Nie odpowiedziałam na pytanie, bo moje usta już wypełniły się częściowo kwasem. Nie było go dużo, tyle co śliny, ale gdy poczułam ten obrzydliwy smak na języku, pomyślałam, że zaraz nie wytrzymam.

Zamknęłam za sobą drzwi i runęłam przed toaletą. Oparłam jedną dłoń na muszli, zaś drugą zaczęłam wpychać do ust. Odruchu wymiotnego nie było i mimo to, że bardzo chciałam zwymiotować, za nic nie mogłam. Do dwóch palców, wskazującego i środkowego, dopchnęłam serdeczny. Widząc, że nic się nie dzieje, wstałam i podeszłam do umywalki. Puściłam wodę i wlałam jej trochę na dłoń. Napiłam się jej, wzięłam drugi haust i opłukałam usta. Wróciwszy na swoje wcześniejsze miejsce, na klęczkach przed toaletą, było mi trochę łatwiej. Zaczęłam znowu wpychać palce, ale właśnie wtedy Denne zapukał do drzwi. Akurat wtedy gdy odruch wymiotny wezbrał we mnie i był całkiem głośny.

Drzwi otworzyły się zanim zdążyłam wstać. Mężczyzna zatrzymał się w połowie kroku i popatrzył na mnie. Jeśli właśnie próbował być obojętny, nie udało mu się to. Rzadko mi się zdarzało dostrzec w jego oczach jakiekolwiek uczucia, zawsze były zimne, lecz teraz wezbrało w nich coś innego. Nie jestem pewna co, ale jestem za to pewna, że zadowoleniem to nie było.

- Jeju Maja... - Powiedział cicho tak, jakby jego głos miał się złamać. Ton Daniela brzmiał trochę jak zmęczony, bezsilny mężczyzna blisko czterdziestki. Bo nim właśnie był.

Znów wszystko podeszło mi do gardła, na myśl, że będzie zły i na mnie zaraz nakrzyczy. Stłumiłam to. Widział moją wilgotną dłoń i widział też pewnie czerwony ślad na kostce. 

- Wstań. Proszę.

Zrobiłam to o co prosił, nieco zdziwiona, że on zna w ogóle takie słowo jak "Proszę". Zawsze było bardziej władczo, "Musisz", "Masz".

- Podejdź do mnie. Nie uderzę cię, nie jestem swoim ojcem. 

Zastygłam w miejscu, patrząc na niego. Pierwszy raz od dawna wyglądał na swój wiek, gdy na jego twarz wstąpił strach, smutek i zwątpienie. Dan wyglądał jakby był ciężko chory i to w sumie mnie przeraziło. Jego słowa, że nie jest taki jak swój ojciec również nieco mną wstrząsnęły. Patrzyłam na niego z odległości czterech metrów które nas dzieliły. Danny był bity, gnębiony i poniżany całe dzieciństwo przez ojca. Przez matkę, wujka i ciocię. Przez całe społeczeństwo, z wyjątkiem jego siostry, Fredo i jego żony. Nikt się nim nie interesował, zupełnie nikt się nie...

Nim się obejrzałam, Męskie ramiona owinęły mnie, obdarowując mnie mocnym, pewnym uściskiem. Dan gładził mnie lekko dłonią po plecach, szepcząc coś do ucha, jednak nie byłam w stanie się na tym skupić. 

- Maja przestań płakać, błagam skarbie. Kocham cię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro