13 rosie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czekałam na Scarlett na lotnisku już godzinę. W tym czasie słuchałam rapu na Spotify i pisałam z Blasem. Nasza konwersacja dotyczyła dzisiejszej imprezy, na którą wybierają się chyba wszyscy. 

Gdy kłóciłam się z chłopakiem co ubrać ( ten oczywiście stawiał na coś krótkiego i obcisłego ) nagle ktoś mocno przytulił mnie od tyłu. Poznałam ten słodki zapach perfum. Kątem oka widziałam różową kurtkę, więc byłam już pewna kto to. 

-Scarlett! - Krzyknęłam głośniej niż zamierzałam i pospiesznie odwróciłam się do dziewczyny. Objęłam ją mocno, jednak po chwili oderwałam się od niej i zlustrowałam wzrokiem. - Woooow.... - wymruczałam, a ta zrobiła teatralny obrót a zaraz po tym ukłon. 

Trochę się zmieniła. Jest wiadomo wyższa, szczuplejsza, ma kobiecą figurę i makijaż. Ma też septuma. Uśmiechnęłam się szeroko i rzekłam: 

- Jesteś śliczna.

Przyjaciółka zarumieniła się i parsknęła śmiechem.

-Haha, lepiej popatrz na siebie. Nie dziwie się, że ten cały Ben poleciał na ciebie pierwszego dnia...

- Blase. - Zaśmiałam się. - Nazywa się Blase, nie Ben. 

Dziewczyna zaśmiała się jeszcze głośniej.

- O Jezu, przepraszam. - Złapała za walizki ( jedną dużą i jedną małą ) i kazała mi zadzwonić po taksówkę. Zrobiłam jak kazała, więc wyszłyśmy przed lotnisko, zaczynając plotkować. 

***

- No mów, która lepsza? - Nalegała Scarlett, odwracając się do mnie i przykładając do siebie na przemian dwie stylizacje.

Pierwsza była bardziej w jej stylu - granatowe a'la dżinsy z czarnym paskiem, krótka różowa koszulka z jakimś kolorowym wzrokiem na środku. Do tego wzięłaby jakiekolwiek adidasy i byłoby po sprawie.
Natomiast druga, czarna sukienka, bardziej wzywająca zbyt do niej nie pasowała. Scarlett jest kobieca nawet w kombinezonie i kaloszach - po prostu wyrywa wszystkich, nie starając się o to.

- Idziesz tam poderwać jakiegoś przystojniaka czy odpocząć po podróży? - zapytałam podejrzliwie.

Dziewczyna zaśmiała się, spuszczajac głowę w dół. Odwiesila sukienkę do szafy, a wygodny komplet rzuciła na łóżko obok mnie.

- Dobra, Rosie. Pokazuj co ty masz.

Westchnęłam, wstając.

- Od godziny kłóce się z Blasem o strój. Chce, bym ubrała coś, wiesz - wtedy spojrzałam na nią, a ta uśmiechnęła się - Ale ja jestem bardziej skłonna do czegoś luźnego.  - Dokończyłam, zaglądając do szafy.

- A co planujesz? 

Odwróciłam się do niej ponownie i rzuciłam poważne spojrzenie.

- Na pewno nie to, o czym myślisz.

Scarlett od razu wybuchła donośnym śmiechem.

***

Wysiadłyśmy z samochodu kolegi, który zaproponował nam podwózkę, gdy byłyśmy już całkiem niedaleko celu, tłumacząc, że kojarzy mnie ze szkoły. Uznałyśmy więc, że nie może być niebezpieczny i zapakowałyśmy się do auta. 

- Dzięki...- Zaczęłam, orientując się, że nie znam jego imienia.

- Igi - dokończył za mnie. 

Dom Amandy był ogromny. Beżowo - biały, z kilkoma balkonami, piętrem i równie dużym ogrodem. Ze środka dało się usłyszeć głośną muzykę i krzyczących ludzi. Rozejrzałam się wkoło, bo stało dość sporo osób. Odnalazłam wzrokiem Violet,rozmawiającą z jakimiś chłopakami ( nie było tam Mike'a ), zawołałam ją, a ta szybko do nas przybiegła. Przytuliła mnie i wyciągnęła rękę do Scarlett. Gdy zapoznawały się, posyłałam gorące uśmiechy wszystkim na nas patrzącym. Zawiesiłam wzrok na dwóch wysokich szatynach, opierających się o ścianę, obok drzwi wejściowych. Zeskanowałam ich wzrokiem i przygryzłam wargę. Oni, widząc to wymienili spojrzenia, jednak ja wróciłam myślami do dziewczyn. 

- Wchodzimy? Póki jeszcze mają coś ciekawego - zaproponowała Vi.

Kiwnęłyśmy obydwie głowami, ruszając w stronę domu. 

- Czekaj! - Złapałam ją za ramię, powodując, że stanęła ze mną twarzą w twarz. - Jak nazywają się ci tam? - Spojrzałam w ich stronę. 

Dziewczyna dyskretnie się odwróciła, na szczęście wtedy, gdy chłopcy nie patrzyli. Spojrzała na mnie z uśmiechem, po czym powiedziała:

- Ten stojący do nas bokiem to James, a ten drugi to Luke. Chodzą do innej szkoły i grają w baseball.

Scarlett lekko uszczypnęła mnie w dłoń, rzucając mi groźne spojrzenie.

- No co? - Zaśmiałam się i ruszyłam do przodu, ciągnąc je za sobą. 

- Cześć, Rosie. - Usłyszałam z lewej. Podniosłam głowę i zauważyłam brunetów. Byli mniej więcej tego samego wzrostu, podobnie zbudowani, a kolor włosów to mieli praktycznie ten sam. Podczas, gdy James przyglądał się uważnie moim ciuchom, Luke szeroko się uśmiechał, patrząc mi w oczy. 

- Hej, James - powiedziałam najpierw, chcąc przypomnieć mu, że twarz mam troszkę wyżej. - Hej, Luke. 

Nawet nie zastanawiałam się, skąd znali moje imię. To chyba tu normalne. 

W środku był tłum. Szczerze mówiąc, ledwo dało się przejść między sobą, ale Violet zaprowadziła nas do kuchni, gdzie dało się oddychać. Zaserwowała nam drinki, kołysząc się w rytm muzyki. 

- No to Scarlett, - zaczęła - na ile zostajesz? 

- Chyba na stałe. - Rzekła. - Moja mama przyleci za jakiś miesiąc, na razie mieszkam u babci.

- Będziesz w naszej szkole?

- Mhm - potwierdziła, biorąc łyk.

Nagle ktoś owinął rękę wokół mojej talii i przysunął mnie do siebie. Wzrok dziewczyn od razu powędrował o kilka centymetrów w górę. Poznałam ten zapach, więc zaśmiałam się lekko i spojrzałam do góry.

- Hej, kochanie. - Rzuciłam, a ten oblizał usta i spojrzał na moje. 

- Widzę, że nie dałaś się namówić - powiedział niezadowolony, wskazując palcem mój strój. '

W ostateczności ubrałam czarne dżinsy, granatową, obcisłą bluzkę z dużym dekoltem włożyłam do środka, a włosy jedynie wyprostowałam.

- Coś nie tak? - Zapytałam, krzyżując ręce na piersi, tym samym uwydatniając biust. 

Uśmiechnął się.

- Wyglądasz cudownie - odrzekł, przyciągając mnie do siebie kolejny raz.'

- To je...- Starałam się przedstawić chłopaka, jednak ten zaczął całować mój policzek i szyję, przez co nie dałam rady. - To jest Blase. 

Chłopak zignorował to, Scarlett przewróciła oczami i wzięła sprawy w swoje ręce.

- Jestem Scarlett - podała mu dłoń. 

Blase przestał na moment, spoglądając na dziewczynę z pogardą. Wymruczał ciche Blase i uścisnął jej dłoń z powrotem. 

Wymieniłam spojrzenia z Violet - obydwie wiedziałyśmy, że nie wypadło to zbyt dobrze. 

- Chodźmy do reszty - rzuciłam, ciągnąc za sobą Blase'a.

Miałam nadzieję, że Scarlett nie przejmowała się zbytnio chłopakiem. Może powinnam ją wcześniej przestrzec, że jest lekko olewający i ignorancki.

Zaczęłyśmy tańczyć, a Blase zostawił nas, tłumacząc, że rozejrzy się za Benem, bo pewnie gdzieś siedzi sam. Byłam święcie przekonana, że Ben nie potrzebuje w niczym jego pomocy, ale pozwoliłam mu pójść.

- Nie podoba mi się - krzyknęła Scarlett i odprowadziła go wzrokiem.

Zaśmiałam się wraz z Violet.

- On taki jest. Jeszcze się polubicie. 

***

Po godzinie tańca stwierdziłyśmy, że czas odpocząć, Głowa bolała mnie, jak nigdy dotąd.  Wybrałyśmy się we trójkę do najbardziej wypasionej łazienki na pierwszym piętrze, by się odświeżyć, a później zaczęłyśmy szukać chłopaków. W między czasie Amanda podbiegła do nas, życzyła dobrej zabawy i wydaje mi się, że wspomniała coś,  o późniejszym dołączeniu do nas, ale te pięć drinków, kilka piw i siedem szotów, które wypiłam dawały o sobie znać, więc nie byłam do końca pewna, o czym do nas mówiła. 

Podczas tańców wymieniliśmy razem z Blasem kilka spojrzeń, ale ten głównie skupiał się na moich biodrach. Widząc to, Scarlett często miała ochotę dać mu w twarz, jednak ja wtedy zabierałam ją z dala od niego - na drugą część parkietu, a ona powtarzała coś w stylu "on serio jest płytki". Śmiałam się za każdym razem, a Vi chyba razem ze mną. 

Wróciłyśmy na parter i szukałyśmy wzrokiem znajomych. Pokazałam palcem na salon, więc sprawdziłyśmy tam. 

- O wow. - Westchnęła Violet po mojej prawej, gdy postawiłyśmy pierwsze kroki w pomieszczeniu. 

Przed nami stała wielka, skórzana kanapa. Na tyle wielka, że zmieściło się na niej siedmiu chłopców. 

Pierwszy po lewej siedział jakiś typ, którego nie znałam. Nie najwyższy, blond lub brunet, nie byłam pewna, miał założony kaptur. Obok niego Nise, zaraz po nim James, Luke, Blase, Ben i Mike. 

Pokój był fioletowy i ciemny. Nie było duszno, jednak nie było okien. W rogu znajdował się stolik z różnego rodzaju trunkami i przekąskami. Na ścianie znajdował się duży telewizor, na którym odtwarzały się teledyski do poszczególnych piosenek. 

Gdy wstąpiłyśmy do pokoju, wszystkie oczy zwrócone był na nas. Uśmiechnęłam się szybko i popatrzyłam na Violet, a później na Scarlett. 

- Widzisz tam, Scarlett - mruknęłam - jakiegoś fajnego?

Spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami, a ja parsknęłam śmiechem.

- Może hmmm - zlustrowałam wszystkich wzrokiem raz jeszcze - Matt? - zaproponowałam, śmiejąc się.

- Chyba starczy ci tych drinków, pieprzysz. - Odpowiedziała ze śmiechem. 

- Będziecie tak sterczeć? Czy zamierzacie tu przyjść? - Odezwał się któryś z nich.

No cóż, nie było już dla nas miejsca...

- Właśnie, Violet. - Spojrzałyśmy wszystkie na Mike'a, który pokazywał na swoje kolana.

Czarnowłosa zaczęła się śmiać, rzuciła głośne "wyjebane mam" i wyszła. 

Mike rozejrzał się dookoła, jakby liczył na komentarz " no biegnij za nią" od jakiegoś kolegi, jednak w ostateczności sam to zrobił. Reszta zaczęła się śmiać i mruczeć coś pod nosem, a ja pociągnęłam Scarlett za rękę, z krótkim "chodź ".

Dziewczyna zajęła miejsce Mike'a, a ja postawiłam na kolana mojego chłopaka. Zaraz obok niego siedział Luke, wymieniliśmy spojrzenia. Puścił mi oczko, przez co chyba lekko się zarumieniłam, ale na szczęście Blase tego nie zobaczył. Objęłam go za szyję, a ten pocałował mnie, kładąc dłonie po obu stronach moich bioder. Szepnął mi do ucha coś do ucha, - zgadywałam, że coś sprośnego - więc z reguły zachichotałam. 

Po chwili wbiegła do pokoju Violet, opadając na skraj sofy, tuż obok Scarlett. Ta od razu przysunęła się bliżej Blase'a, przez co oderwał się ode mnie i spojrzał na nią. 

- No co tak patrzysz? - Spytała opryskliwie. 

Ten przewrócił oczami i obrócił się do mnie.

- Wywracaj nimi dalej, może znajdziesz tam mózg.

Na ten komentarz wybuchłam śmiechem, a Blase oburzony spojrzał na mnie.

- Wybacz, skarbie - rzekłam - punkt dla Scarlett. 

Uśmiechnęła się i już chciała coś powiedzieć, gdy zjawił się z powrotem Mike.

Kiedy wychwycił wzrokiem Vi, uśmiechnął się i ruszył w jej stronę. 

- Chcecie coś do picia? - Zapytał Matt, wstając, po to by zwolnić miejsce blondynowi.  

 Każdy przesunął się o kilka centymetrów, mimo to, gdyby wysoki chciał usiąść, musiałby nieźle przytulić się do Violet. Ale zrobił to. Nic nie opisze wyrazu twarzy naszej koleżanki. Wyglądała na okropnie zniesmaczoną, ale nie miałam jak jej pomóc. Mike wpatrywał się w nią, a ta trzymała głowę cały czas zwróconą w drugą stronę. 

- Violet? - Usłyszałam cichy głos Mike'a.

- Czego chcesz, kretynie? - odpowiedziała zirytowana.

- Ej, co tak agresywnie... - w tamtym momencie oblizał usta - Idziemy na górę?

- Hah, w twoich snach - mówiąc to, dźwignęła się z kanapy, jednak blondyn położył dłoń na jej udzie, przez co upadła z powrotem. 

- Wiesz, co jeszcze zdarzyło się w moich snach? 

- Wiesz, gdzie to mam? - Zadała retoryczne pytanie, z udawanym uśmieszkiem. 

Chłopak jednak nie wyczuł ironii, a Vi widząc to wstała i wyszła z fioletowego pomieszczenia. Spojrzałyśmy po sobie ze Scarlett. Kiwnęłam głową, a ta ruszyła za dziewczyną. Chciałam wstać, jednak Blase przeniósł duże dłonie na moje pośladki i przyciągnął mnie do siebie.

- A ty gdzie? - Spytał ze zmarszczonymi brwiami.

- Wrócę niedługo. - Ucałowałam go lekko i wysunęłam się z jego uścisku. 

Pobiegłam przez pokój, kierując się do łazienki. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro