Kropla dwudziesta-dziewiąta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Przeciągnęłam się, wchodząc do sklepu w towarzystwie Naoki'ego, który tak naprawdę sam nie wie po co przyszedł. Rozejrzałam się sceptycznie po małym sklepiku i ruszyłam za przyjacielem. 

-Obetniesz mnie dzisiaj? -Spojrzałam na przyjaciela, który potrząsnął głowa, ukazując tym bujność swojej fryzury- Pierdolca dostanę z tymi kudłami. 

Spojrzałam na niego ze znudzeniem i pokiwałam przecząco głowa. 

-Mam już plany. -Podniosłam czekoladowe ciastka oblane różanką polewą- Jutro możesz wpaść, a teraz patrz na to. 

Podałam mu trzymaną słodkość. Jestem pewna, że nigdy wcześniej tego nie jedliśmy, a wygląda przekozacko. 

-Aż mnie zaciekawiłaś! -Oddał mi opakowanie i sięgnął po drugie- No to lecim dalej. 

-Mam nadzieję, że będą smaczne. 

Mruknęłam, wyrównując z nim krok. Przeleciałam wzrokiem po pobliskich regałach, szukając czegoś smacznego. 

-No proszę, cóż to wróciło na półki. -Chłopak złapał w dłonie kilka paczek bułek z nadzieniem cytrynowym. Kiedyś jedliśmy je nałogowo, a później zniknęły z półek- Też chcesz?

-Dwie. -Odpowiedziałam, wystawiając dłoń, by zabrać opakowania- Dzięki. 

Ruszyliśmy przed siebie, cisza trwała zaledwie kilka sekund, ale wolałabym ją przerwać. 

-Ja pierdole. -Spojrzałam na chłopaka, unosząc jedną brew- Zawsze dziesięć minut w plecy! -Wskazał na swój zegarek, by udowodnić mi, że mówi prawdę- Znowu się spóźnimy...

Westchnęłam z żalem, moją pierwszą lekcją jest matematyka, więc nie będzie zbyt przyjemnie, jeśli dotrę po Aizawie. 

-Pośpieszmy się. 

Chłopak żwawym krokiem ruszył w stronę upatrzonego produktu, którego tożsamości jeszcze nie poznałam, a ja energicznie podążyłam za nim. Jak na ironie szybko musiałam się zatrzymać, gdy wyrósł przede mną jakiś nieostrożny człowiek, który miał w głębokim poważaniu to czy przypadkiem kogoś nie staranuje, gdy wyskoczy tak niespodziewanie. Przewróciłam oczami, chcąc wyminąć osobnika. Nawet nie niego nie spojrzę, bo moje ciśnienie wtedy zdecydowanie podskoczy, a ja zacznę udzielać mu reprymendy. Lepiej żyć w słodkiej niewiedzy i jak najszybciej się oddalić. Tak właśnie miałam zrobić, zanim ktoś złapał mój łokieć, ciągnąc mnie do tyłu. Spojrzałam w dwubarwne tęczówki, a ciche warknięcie mimowolnie opuściło moje usta. Doskonale... Do pełnego spierdolenia brakowało tylko jego... 

-Możemy pogadać? 

Co proszę!? Teraz chce pogadać!? Po tym jak ostatnio za moje ludzkie odruchy, sprzedał mi kopa!? Najchętniej pieprznęłabym mu teraz w ten głupi pysk i patrzyła jak zalewa się falami krwi. Jego zakrwawiona morda jest tym czego potrzebuję. Dupek. 

-Nie.

Odparłam spokojnie, odchodząc od niego jak najszybciej, zanim naprawdę zacznę realizować swoje pragnienie. Gdzie jest Naoki, gdy jest potrzebny! 

-Poczekaj! -Przewróciłam oczami, gdy znowu zaczął do mnie mówić, Będzie lepiej jeśli skupię się na zakupach- Rozumiem, że jesteś zła, ale postaw się w mojej sytuacji. -Weź się jebnij w ten beret i przestań naruszać moją przestrzeń osobista palancie- Naprawdę myślałem, że to jakiś kiepski sposób na to, byśmy się pogodzili. Zrobiłaś awanturę, więc myślałem, że czujesz się głupio z tym, jak idiotyczny był twój powód! -Pierdolnę mu, przysięgam, że zaraz ręka mi się omsknie i zupełnie przypadkiem uderzę jego głową o zamrażalkę- Gdybym wiedział, na pewno bym przyszedł ci pomóc.

Zacisnęłam palce na butelce malinowej pepsi i spojrzałam na niego, starając się utrzymać obojętną minę, za nic w świecie nie chce mu pokazać jak bardzo zirytowana jestem. Nie ma na sobie mundurku... Znowu wagaruję. Pff! Dla mnie lepiej! Nie będę musiała go oglądać przez cały dzień, gdy już pokażę mu jak bardzo mam go dość! 

-Spoko. 

Minęłam go, kierując się w stronę kasy. Naoki! Gdzie polazłeś!? Muszę jak najszybciej stąd wyjść... A później w coś mocno przywalić, bardzo, bardzo mocno przywalić... 

-Słuchaj... -Jego mina była zakłopotana, wygląda na to, że teraz myśli, że wszystko między nami okej i możemy olać wszystkie zgrzyty. Nie możemy- Słyszałem, że otworzyli nowy klub niedaleko mojego domu. Wybierasz się? 

Żałosny osobnik... Tak cholernie nie chce z nim rozmawiać. Czasami naprawdę brakuję mi jego obecności, w końcu spędziliśmy ze sobą trochę czasu, ale jak tylko go widzę, chce mu zetrzeć ten słodki uśmiech.  

-Nie.

Odparłam, wykładając produkty na ladę. Rozejrzałam się po sklepie, szukając przyjaciele. Najwidoczniej, wyszedł przed sklep... 

-Pojutrze w Paradise gra kilka fajnych artystów, idę z znajomymi. -Akurat o tym słyszałam od Kiyotaki, zresztą sama miałam zamiar się na to wybrać, ale teraz muszę zastanowić się nad tym drugi raz- Chcesz dołączyć? -Pokiwałam przecząco głową, wystawiając telefon w stronę ekspedientki. Wrzuciłam wszystkie kupione rzeczy do torby, ruszając w stronę wyjścia. Wypuściłam powietrzę, gdy znowu mnie złapał- To może... 

-Todoroki. -Przerwałam mu, gdy zaczął coraz bardziej się mnie denerwować- Nigdzie z tobą nie idę. 

Mieszaniec z początku nie zareagował, ale zaledwie kilka sekund później wyglądał na rozgniewanego. 

-Jasne, czaję. -Schował ręce do kieszeni swoich jeansów, przewracając oczami- Długo będziesz jeszcze się boczyła?

Jak on mnie denerwuję... Moje ciśnienie osiągnęło właśnie apogeum.  

-Czego ty kurwa oczekujesz? 

Warknęłam, zaciskając dłoń na ramiączku torby. Dupek. Skończony dupek! Wydrapie mu kiedyś oczy... Shoto wzruszył ramionami, mijając mnie i wychodząc przed budynek. Czyli ostatecznie nie ma mi nic do powiedzenia? Zresztą niech się pierdoli. Nie jest mi dupek do szczęścia potrzebny! 

***

-Kira. -Wzdrygnęłam się nieznacznie, gdy Kiyotaka niespodziewanie dotknął moich ramiona- Przestraszyłem cię? 

Od razu kiwnęłam przecząco głową, stając przodem do niego. Miał na sobie trochę zakurzone, czarne Nike, ciemne jeansy z dziurami na kolanach i biały T-shirt. Przez jego ramie była przewieszona czarna bomberka. Wyglądał dobrze... Naprawdę nie rozumiem dlaczego ktoś tak dobrze wychowany, z świetną prezencją i posiadający wystarczająco pieniędzy, zadaje się z bandą Todorokiego. 

-Zaskoczyłeś mnie. -Chłopak zaśmiał się cicho, wystawiając w moją stronę ramię, bym mogła się na nim wesprzeć, co chętnie uczyniłam, jeszcze zanim ruszyliśmy w tajemnicze miejsce. Zapytał czy możemy gdzieś wyskoczyć, a ja się zgodziłam, ale dalej nie powiedział mi gdzie idziemy, dał mi tylko adres miejsca, w którym się spotkaliśmy- Gdzie idziemy? 

Czarnowłosy spojrzał na mnie, posyłając przy tym jeden z swoich pięknych uśmiechów. Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech, poprawiając pasmo niesfornych włosów, które wylądowały na moim czole.

-Tajemnica, ale myślę, że polubisz to miejsce. -Prychnęłam rozbawiona, jest tego tak pewny... Ale dobrze. Zobaczymy czy ma rację- Jak było w szkole? 

Wzruszyłam ramionami, przelatując wzrokiem po mijanych budynkach. Chyba nigdy nie byłam w tej okolicy... 

-Bez rewelacji. Nic ciekawego się nie działo. 

Chłopak kiwnął głową, zerkając na mnie niepewnie. 

-Słuchaj... Nie widziałaś się może z Shoto? -Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego gniewnie, jestem pewna, że powiedziałam mu, że już ze sobą nie rozmawiamy i nie chce o nim rozmawiać- Wiem, że nie chcesz o nim słyszeć, ale... -Podrapał się po karku, wzdychając ciężko- Ostatnio dziwnie się zachowuje, a dogadanie się z nim to dramat. Przez ostatnie dni nie mam z nim w ogóle kontaktu, a wy chodzicie do jednej klasy, więc może...

-Nie było go w szkole. -Przerwałam mu, ale widząc jego minę po prostu nie mogłam tego olać- Wpadłam na niego w sklepie... -Mruknęłam, odwracając głowę w przeciwnym kierunku, by nie widział jak bardzo rozwścieczona jestem- Nie rozmawialiśmy o niczym znaczącym... 

Chłopak westchnął z żalem, ale po chwili zaśmiał się cicho. 

-Wagary są w jego stylu... -Uśmiech szybko zszedł z jego twarzy- Martwię się o niego. Nie miał życia usłanego różami... -Przecież wiem- Przepraszam. Zapewne nie chcesz o tym słuchać. 

Ma racje... Naprawdę nie chce słuchać o chłopaku, który z jednej strony wkurza mnie niemiłosiernie, a z drugiej czuję, że wszystko robi się szare bez niego. Wzięłam głębszy wdech, łapiąc jego dłoń. 

-Jeśli się o niego martwisz... Możesz zadzwonić ode mnie, powinien odebrać.

Zaproponowałam. To głupie. Przecież nie mam pewności, że odbierze. Wzięłam głębszy wdech, dlaczego wszystko musi kręcić się dookoła Todorokiego?

-Nie, nie! Później do niego wpadnę, na razie skupmy się na tym, by było zabawnie. 

Uśmiechnęłam się pod nosem i kiwnęłam głową.

-Brzmi jak plan. 

Oboje zaśmialiśmy się cicho, wygląda na to, że ten wieczór będzie bardzo udany...

***

Spojrzałam na swój dzwoniący telefon i przewróciłam oczami. Jestem trochę podpita i czuję nieprzyjemne ciśnienie w czaszce, a ten buc dzwoni do mnie w środku nocy? W ogóle dlaczego Todoroki do mnie dzwoni? Powinien być obrażony czy coś... Połączenie zostało przerwane, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Mam to gdzieś. Jednak telefon dzwonił jeszcze kilka razy, a ja postanowiłam odebrać, by później pójść spać.  

-Jesteś suką. -Warknął na wstępie, ale przez zmęczenie potrzebowałam chwili, by zrozumieć o czym mówi- Jebaną kurwa suką! -No chyba nie bardzo szmaciarzu. Wzięłam głęboki oddech, podgryzając wnętrze policzków, by chodź odrobinę rozładować napięcie- Nic kurwa nie powiesz!? 

-Jesteś narąbany, a ja nie mam pojęcia o czym bredzisz. 

Powiedziałam, sięgając po papierosy. Osiemnaście w paczce, mam nadzieję, że starczy. Zrzuciłam kołdrę, ruszając w stronę balkonu.

-Szlajasz się z moim przyjacielem kurwa! -Przewróciłam oczami, odpalając papierosa- Powinnaś być ze mną! Nie z nim!

Co za facet... Sam to spieprzył. Może nie w stu procentach, ale miał w tym ogromny udział, a teraz robi mi wyrzuty, bo za nim nie płaczę? Pojeb. 

-Ostatnio widziałam cię z inną laską. -Powiedziałam, zamykając oczy, gdy powiał mocniejszy wiatr- Oczekiwałeś, że będę się nad sobą użalać, gdy ty będziesz zabawiał się z przypadkowymi pannami? Może jeszcze miałabym rzucić się w twoje ramiona, ze łzami w oczach, gdy próbowałeś namówić mnie na jakiekolwiek wyjście z tobą? -Zaciągnęłam się dymem, robiąc tym samym krótką przerwę- Bardzo zabawne. Śmiechłam.

Słyszałam jego nieregularny oddech, jest wściekły... Zdecydowanie skończy się na dłuższej dyskusji. 

-Czego innego po mnie oczekiwałaś!? 

-Niczego. -Odwarknęłam, zanim się rozkręcił- Już niczego od ciebie nie oczekuję. Spierdoliło się i kurwa trudno. Bywa. Było miło, ale się skończyło. Chociaż w naszym przypadku jeszcze nic się nie zaczęło, więc spływa to po mnie jak woda po kaczce. Więc przestań do mnie wydzwaniać, drzeć na mnie mordę i wpierdalać się z butami w moje życie, bo nie jest ono kurwa twoją sprawą! 

Rozłączyłam się, wracając do łóżka. Skontrolowałam jeszcze stan paczki. Osiem... Nawet nie wiem jak do tego doszło, ale wypaliłam dziesięć papierosów. Moje płuca są porządnie katowane, przez tego gbura. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro