'nightmare'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To nie Regulus cierpiał

Frank schował twarz w swe dłonie. Zgiął nogi, siadając na łóżku. Jego oddech był przyśpieszony, a twarz umierającego ojca była tuż przed nim, przed oczami, tak blisko, a jednocześnie niedaleko w przeszłości.

Minęło pięć minut, kiedy próbował się uspokoić, lecz wszystko szło na nic. Kątem oka spojrzał na śpiącego chłopaka zwróconego w jego stronę. Pochylił się i musnął delikatnie usta czarnowłosego, który już automatycznie odwzajemnił to, pomimo tego, że wciąż spał.

Kocham cię ponad wszystko, błagam, nie zostawiaj mnie.

Oczy Longbottoma błyszczały łzami, podczas panującego mroku. Ze wstydem odwrócił głowę i niepewnie wstał z łóżka, zabierając ulubiony koc z fotela w kącie pokoju. Stojąc tyłem do kochanka, oplótł się materiałem, ocierając swą dłonią łzy, których końca widać nie było. Potrzebował ukojenia, potrzebował spokoju, potrzebował...

— Frank?

Jego.

— Dlaczego wstałe-eś? — ziewnął Regulus głośno. — Jest czwarta nad ranem. — poinformował go sennie.

— Nie chce mi się spać — skłamał gładko.

— Mógłbyś się odwrócić, jak do mnie mówisz?

— Wygodnie mi tak.

— Ty stoisz w miejscu — westchnął Black. — Frank? — spytał ponownie, gdy nie dostał odzewu. — Frank.

Pofatygował się i podszedł powolnie do chłopaka. Jedną dłonią chwycił jego ramię, a drugą policzek po drugiej stronie, aby zwrócić twarz brązowookiego w swoją stronę.

— Oh, Frank...

— Regulusie... — wyszeptał, przytulając czarnowłosego. — Nie mogę tak dłużej, to mnie wyniszcza.

— Wiem — przyciągnął go mocno do siebie. — Dlatego masz mnie, pamiętasz?

— Pamiętam — wciągnął nosem, kładąc czoło na ramieniu chłopaka.

— Właśnie nie wydaje mi się — mruknął Black, odchylając jego głowę.

Spojrzał wprost w brązowe zapłakane tęczówki, z których jedynie można było wyczytać cierpienie oraz chaos, jaki panował w środku szatyna.

— Czego potrzebujesz?

Dobre pytanie. Czego potrzebował Frank Longbottom?

— Przyjaciół? Wiesz, że w każdej chwili mogę zadzwonić do Remusa tym dziwnym urządzeniem — rzekł szarooki. — Jeśli potrzebujesz się śmiać, to Syriusz z Jamesem za niedługo się tutaj zjawią. Jeśli potrzebujesz jakieś rzeczy, kupię ci. Jeśli potrzebujesz mądrych porad, to Alice i Lily są niedaleko. Czego potrzebujesz, słońce?

— Ciebie.

— Co? — zdziwił się czarnowłosy.

Dlaczego po tylu spędzonych wspólnie latach on wciąż potrzebował jego? Osobę, którą ma pod ręką, zawsze i wszędzie. Dlaczego jego?

— Ciebie, Reg, od zawsze ciebie potrzebuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro