3. zawody cz.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Narrator*

Marinette nie spała całą noc. Przybierała różne pozycje do snu, ale żadna jej nie odpowiadała. W końcu położyła się na plecach i jęknęła bezradnie. Ciągle nie mogła uwierzyć, że miłość jej życia, jest jednocześnie jej partnerem w walce ze złem. Około godziny drugiej, wyszła na swój balkon. Tikki spała na jej poduszce i nawet nie poczuła braku swojej podopiecznej. Granatowłosa dziewczyna oparła swoje dłonie o barierkę. Zimny wiatr lekko muskał jej skórę. Mimo to nie czuła zimna, a miała na sobie tylko krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach. Wpatrzona w księżyc próbowała zapomnieć o wydarzeniach ubiegłego wieczoru. "Może lepiej by było nie wiedzieć?" Pomyślała przenosząc swój wzrok na kawałek domu Adriena. Tak bardzo chciałby z nim porozmawiać, o ich tajemnicy, ale nie mogła. Przecież nie powie mu w żywe oczy, że jest Biedronką. Poza tym, on pokochał dzielną i wojowniczą superbohaterkę, a nie nieśmiałą i niezdarną uczennicę.

Kilka domów dalej, w wielkiej willi, sławny model leżał na łóżku wpatrując się w sufit. Próbował zasnąć już od ładnych paru godzin. Kręcił się z jednego boku na drugi. Nie wiedział jednak, czy to przez Marinette, czy przez jego ojca. Prawda była taka, że Gabriel Agreste ostatnio zniknął za drzwiami swojego biura i tyle go widziano. Przestał schodzić na posiłki oraz jeździć na pokazy mody. Mało tego, zakazał Nathalie wchodzić do swojego gabinetu oraz przychodzić do pracy w soboty i niedziele. W tym domu zaczęło się dziać coś złego, a Adrien zdawał sobie z tego sprawę. Problem był w tym, że nie wiedział co może się zdarzyć.

Zrezygnowany usiadł na łóżku. Jego kwami spało sobie wygodnie na biurku, pośród resztek camemberta. "Temu to dobrze". Zaśmiał się w myślach. Wstał i wolnym krokiem podszedł do okna. Oparł czoło o zimną powierzchnię szyby. Westchnął cicho i spojrzał na księżyc. Był wyjątkowo piękny, ponieważ dzisiaj przypadała pełnia. Wpatrzony w nocne niebo, zaczął myśleć o ciemnowłosej. "Może ona nie śpi i również patrzy w niebo?" Pomyślał, a kąciki jego ust lekko uniosły się. Wiedział, że musi z nią porozmawiać, ale starał się to odkładać. Były ku temu dwa powody. 1. sam musiał się oswoić z myślą, że zna jej największy sekret. 2. ona nie miała pojęcia, że jest Czarnym Kotem.

Tak oto dwoje nastolatków pogrążyło się w myślach. Ona patrzyła na księżyc, bo bała się odtrącenia. On patrzył w niebo, bo bał się jej reakcji, na to, kim jest. Nawet sobie sprawy nie zdawali, że im szybciej porozmawiają, tym szybciej będą razem. Niestety los bywa okrutny. Oboje już, tej nocy, nie zasnęli.

Około szóstej Marinette zaczęła zbierać się do szkoły. Uczesała sobie wysokiego kucyka, a po bokach zostawiła pojedyncze kosmyki włosów. Ubrała kremową bluzkę z rękawami 3/4. Do tego krótkie, miętowe spodenki, zielona chusta na szyję i białe baleriny. By ukryć zmęczenie zrobiła lekki makijaż. Zeszła po cichu na śniadanie. Jej rodzice byli już w piekarni, więc dziewczyna zjadła śniadanie sama. Po posiłku wzięła kilka ciasteczek dla Tikki i wróciła do sypialni. Jakie było zdziwienie jej kwami, gdy zobaczyła gotową dziewczynę o szóstej trzydzieści. Gdy zerknęła w jej oczy, od razu wiedziała, że dziewczyna nie spała całą noc. Próbowała wypytać się jej, co się stało, ale wszystkie próby były daremne.

Podczas drogi do szkoły, Marinette postanowiła sobie, że będzie unikać Adriena jak tylko się da. Gdy przekroczyła próg szkoły dopadła ją Alya.

- Cześć Mari! - przywitała ją z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Hej Alya, co słychać? - spytała z udawaną radością w głosie. Na szczęście jej przyjaciółka tego nie zauważyła.

- Nie uwierzysz czego się dowiedziałam! - krzyknęła uradowana z nutką ekscytacji w głosie. - W naszej szkole odbędą się zawody sportowe między klasowe! Zakończeniem ich będzie dyskoteka w hotelu "Le Grand Paris", oraz nocleg tam!

- To... świetnie - Marinette uśmiechnęła się ciepło.

W tym samym czasie, pod szkołę przyjechała czarna limuzyna. Mari, widząc ją, złapała rękę Aly i pociągnęła w stronę klasy. Nie była gotowa, do spotkania z młodym modelem. Alya obdarzyła ją zdziwionym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała.

Adrien wyszedł z limuzyny i udał się w stronę szkoły. Wzrokiem próbował znaleźć Nina, ale nigdzie go nie było. Do klasy wszedł równo z dzwonkiem. Nikt na niego nie zwrócił uwagi, co go zdziwiło. Zawsze jak wchodził do klasy, czuł na sobie czyiś wzrok. Teraz go nie było. Usiadł w ławce i ukradkiem spojrzał do tyłu. Marinette pisała coś w zeszycie. Nagle do klasy weszła nauczycielka.

- Uwaga, mam ogłoszenie - zaczęła miłym głosem. - za trzy dni odbędą się między klasowe zawody sportowe - Kimowi i Alix zaświeciły się oczy. - będzie tam pięć konkurencji. Biegi, skoki na skakance, skoki w dal, "bitwa na kroki" oraz turniej siatkówki. Po nich odbędzie się dyskoteka, na której trzeba przyjść z partnerem lub partnerką - Chloe szepnęła coś do Sabriny i puściła oczko do Adriena. On natomiast posłał jej takie spojrzenie, że mogło by ją zabić. - oczywiście poczęstunek też będzie. Na koniec dostaniecie pokoje, w których spędzicie noc. Na tej lekcji mamy się podzielić do konkurencji.

Uczniowie zaczęli głośno dyskutować. Nie było osoby, która siedziałaby cicho. Milen, Ivan oraz Nathaniel i Max dyskutowali między sobą, która konkurencja jest najlepsza. Kim i Alix zakładali się między sobą, kto będzie w czym lepszy. Rose oraz Juleka wymyślały z kim mogły by pójść na dyskotekę. Chloe chwaliła się czymś Sabrinie. Marinette i Adrien przysłuchiwali się Alyi zerkając na sobie od czasu do czasu. Po dziesięciu minutach wychowawczyni, znów zabrała głos.

- Zapomniałam dodać. Wasz kolega, Nino, zajmuje się muzyką, dlatego nie bierze udziału w żadnej konkurencji. No, a teraz przydzielimy was do poszczególnych zawodów. Do biegów potrzebuje dwóch uczestników.

- My! - krzyknęli jednocześnie Alix i Kim.

- Dobrze. Wasza dwójka ma iść na bieżnię i trenować do końca lekcji

- I'm sexy and I know it! - krzyknęła Alix i wybiegła z klasy.

- Everybody, mada faka, Kim już biega na bosaka! -chłopak zaczął gonić Alix.

- Eh...Dobrze, kto chcę do skoków na skakance? Chloe, może ty?

- Yyy... nie? Jeszcze sobie paznokcie złamie. Sabrina pójdzie za mnie. - Sabrina miała zaprotestować, ale Chloe zgromiła ją wzrokiem.

- Oh, ja też chcę! - krzyknęła radośnie Rose i wstała z miejsca.

- Dziewczynki, idźcie do schowka po skakanki. Znajdźcie sobie miejsce do ćwiczeń - kolejne dwie osoby wyszły z sali.- Ok. Teraz "bitwa na kroki".

- Co to jest? - spytała nieśmiało Marinette podnosząc prawą rękę.

- Taniec. - odparła krótko nauczycielka.

- Nawet nie próbuj, Marinette. Prędzej potkniesz się o własne nogi niż coś zatańczysz. - zaśmiała się Chloe.

- Wcale nie i tak, zgłaszam się! - powiedziała pewnie wstając i krzyżując ręce na piersi.

- Ja też! - Adrien sam nie wierzył, że to powiedział, ale nie dawał po sobie tego poznać. Mari posłała mu zdziwione spojrzenie, ale zaraz potem odwróciła wzrok.

- Ok. Alya ty będziesz reprezentować klasę w skokach w dal, dobrze? - Alya w odpowiedzi kiwnęła głową. - Dobrze, w takim razie reszta będzie grać w siatkówkę - Chloe zaczęła protestować, ale nikt jej nie słuchał. - Marinette i Adrien. Po dzwonku idźcie do domów i wymyślcie układ - dodała i wyszła z klasy.

Alya, Milen, Ivan, Nathaniel, Max, Chloe oraz Juleka udali się do sali gimnastycznej razem z nauczycielką. W klasie zostali jedynie Adrien i Mari. Oboje siedzieli w swoich ławkach. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, dziewczyna wyleciała z klasy niczym torpeda. Chłopak westchnął głośno i chwycił swoją torbę.

Zapowiada się ciekawy weekend.

***

Ta dam!

Oto kolejny rozdział. Trochę nudny, więc dla poprawy humoru opowiem wam przygodę, która ostatnio mi się przytrafiła.

"Zaginiony Mikołaj i pietruszka"

Siedzę w gabinecie rodziców, bo tam jest najlepszy net. Gdy miałam odpalić youtube'a usłyszałam wrzask mamy.

- Magda poszukaj pietruszki.

- Jakiej pietruszki? - pytam ze zdziwieniem.

- Maciek poszedł do sklepu z Mikołajem. Kupili marchewki i pietruszkę, ale ją zgubili. Więc idź i szukaj Mikołaja.

- Mikołaja czy pietruszki?

- Pietruszki, a Mikołaja przy okazji.

No to wyłączam telefon. Biorę młodego i idziemy. Jeszcze matka krzyknęła "macie nie wracać bez nich". Dochodzimy do parkingu sklepowego, a tam pietruszka rozjechana.

- O nie! Co my powiemy mamie? - pyta płaczliwym głosem Maciek.

- Że pietruchę przejechali.

Wchodzimy do sklepu, a młody się drze "Mikołaj, gdzie jesteś!" Okazuje się, że go nie ma. Wychodzimy, a Maciek zaczął beczeć. Przybijam sobie facepalma i idę dalej. Nagle słyszę głos Mikołaja.

- Mikołaj, gdzie ty jesteś?!

- Tu -słyszę i wpadam w furię.

- Gnoju, jak Ci zaraz nogi z dupy powyrywam to zobaczysz!!!

Robię z buta wjeżdżam i wchodzę do domu. Matka pyta.

- Gdzie masz pietruszkę i Mikołaja?

- Mikołaja przejechano, a pietruszka chowa się w komórce - odpowiadam i idę spać.

No, to na tyle. Mam nadzieję, że się przynajmniej uśmiechnąłeś/ęłaś. Do napisania 😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro