2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

„Ludzie, którzy spotykają się przypadkowego dnia w przypadkowym miejscu, mają za sobą jakąś swoją historię, która potem wydaje się wskazywać na to, że musieli się spotkać."
~Charlotte Link „Gra cieni"

Przez ostatnie dni wakacji nie znalazłem czasu na przedstawienie mojego kuzyna przyjaciołom, którzy również byli zabiegani. Potrafiłem zrozumieć zapracowanie Azro, ale ciężko było mi uwierzyć, że Aris rzeczywiście robił cokolwiek. Jednak, po tak długim czasie spędzonym w towarzystwie arystokracji, mógłbym spodziewać się wszystkiego. Szczególnie po nim.

Szedłem z Timothym przez dziedziniec naszej szkoły kierując się w stronę dormitoriów chłopięcych, gdy zostałem prawie przewrócony, a moje włosy miały bliski kontakt ze znajomą mi pięścią. Krzyknąłem z zaskoczenia i upuściłem walizkę, po czym odrzuciłem napastnika.

- Też się cieszę, że cię widzę! - zaśmiał się mój czarnowłosy przyjaciel.

- Ledwo przyjechałem, a ty już mnie atakujesz? - oburzyłem się i zacząłem jakkolwiek poprawiać moje wiecznie rozburzone włosy.

- Nie mów, że się nie spodziewałeś - powiedział dumnie. - O! Tam jest Azro! - zawołał i rzucił się w stronę chłopaka o ciemniejszej karnacji.

- Umm... kto to był? - zapytał mnie kuzyn stojący obok.

- Mój współlokator Aris, a tamten to Azro - kiwnąłem głową w stronę chłopaka. - Też z nami mieszka.

Chłopak patrzył na moich zbliżających się przyjaciół.

- Joel, zabierz go ode mnie - poskarżył się. - To twoja maskotka.

- Od kiedy maskotka? - prychnąłem. - Bardziej pasożyt.

- Tak! Żeruje na was i waszych pracach - przyznał szarooki po czym szybko zmienił temat zainteresowany nieznajomą osobą. - A któż to? Czyżby twój kuzyn?

- Wyglądacie trochę jak bracia - zauważył drugi chłopak.

- Nie, nie, jesteśmy kuzynami - szybko zaprzeczył po czym podał im rękę. - Jestem Timothy.

- Miło nam cię poznać, Timothy, oraz niezmiernie nas cieszy iż będziemy mogli cię zdeprawować - uśmiechnął się Aris.

- Barls, ogarnij się, dobrze? - chciałem go uspokajać.

- Chodź, pokażę ci wszystko! - złapał pod go ramię, nie zwracając na mnie uwagi, i ruszył z nim zaczynając opowiadać o szkole. Szybko wtopili się w tłum.

- Nigdy go nie uspokoisz - westchnął Azro i ruszył w stronę pokoi.

Wziąłem swój wcześniej upuszczony bagaż chcąc ruszyć za przyjacielem, ale wpadła na mnie idąca tyłem brunetka.

- Ohh... przepraszam - odwróciła się w moją stronę przepraszając, jednak jej usta na mój widok ułożyły się w gigantyczne o. - Joel? Joel Watson? - zapytała niedowierzając.

- Przepraszam, znamy się? - zapytałem równie zdziwiony.

- Umm... muszę już iść! - szybko odwróciła się na pięcie i zniknęła w tłumie ludzi.

Patrzyłem za nią chwilę, ale ostatecznie postanowiłem machnąć na to ręką. Czasem zdarzało się, że ktoś całkowicie obcy mnie rozpoznawał, albo ja byłem tą obcą osobą.

Ruszyłem za moimi przyjaciółmi do wspólnego pokoju, w którym już rozgościł się Aris. Nie mam pojęcia kiedy przyjechał, ale wydawało się, że kilka dni wcześniej. Nie było to jednak dziwne, odkąd się znamy, co nie trwa zasadniczo długo, znajdowałem go w dziwnych miejscach. Był dla nas człowiekiem zagadką.

- Od kiedy tu jesteś? - zapytał Azro.

- Od przedwczoraj - odpowiedział mu szybko.

- Czemu tak szybko? - zaciekawił się mój kuzyn.

- Napewno nie po to, żeby się uczyć - prychnął.

- Nurkiem spawającym to ja nie będę - zaśmiał się mój przyjaciel uśmiechając cię złośliwie do chłopaka. - A poza tym, nie o to tu teraz chodzi!

- Więc o co chodzi? - dopytywał się Timothy, który został szybko objęty jakby prezentowano najnowszy wynalazek.

- Otóż, mój nowy przyjacielu, chodzi o łamanie zasad i burzenie dotychczasowych koncepcji życia - zaczął mu tłumaczyć zafascynowany swoją ideologią. - O to przecież chodzi w ewolucji! Nie możemy zatrzymywać się zbyt długo przy prostym założeniu, gdyż rozleniwimy się zbytnio i poddamy ówczesnemu systemowi!

- Chuchnij - zażartowałem, na co chłopak prychnął.

- Kiedyś docenicie mój geniusz! Jak nie dziś to jutro!

- A jak nie jutro to za trzydzieści lat - wywrócił oczami mój drugi współlokator.

- Jest to... ciekawe. Piszesz jakąś pracę naukową? - Timothy, który najwyraźniej nie zrozumiał żartu, zaciekawił się wywodem Arisa.

- Patrzcie! Jedyny, który mnie popiera! - zakrzyknął zadowolony chłopak na co wszyscy trzej prychnęliśmy śmiechem.

- Mhm, czyli po prostu chcecie się ze mnie ponabijać - mój kuzyn jeszcze bardziej posmutniał.

- To miało cię rozweselić - uśmiechnąłem się do niego słabo. - Poza tym, ostrzegałem cię i nie mów, że nie.

- Ostrzegałeś? Przed nami? - prychnął czarnowłosy.

- Przed wami i innymi tutaj - dostał szybko w odpowiedzi. - Joel wszystko mi wytłumaczył, ale chyba pominął parę rzeczy, żeby się ze mnie ponabijać - posłał mi karcące spojrzenie.

- Najwyraźniej musisz ponownie poznać swojego kuzyna - zażartował Azro. - Zgaduję, że jeszcze wiele ci nie powiedział.

Uśmiechnęliśmy się we trójkę szeroko. Miałem już trochę za uszami, o czym wiedzieli tylko moi przyjaciele oraz pewnie nie cała kadra nauczycielska. Nie marnowaliśmy w szkole czasu na głupoty, jak nam się wtedy wydawało. Z wiekiem przychodzi jednak pewna refleksja i nie mam zamiaru przyznawać się do naszych wszystkich szkolnych żartów. Wciąż jednak zastanawia mnie jak skończyliśmy szkołę. O, nie, przepraszam za spoilery!

Ostatecznie oprowadziliśmy Timothy'ego po najważniejszych częściach szkoły i odprowadziliśmy do dormitoriów. Jego nowi współlokatorzy byli raczej małomówni, a ich ulubionym zajęciem było czytanie książek. Wiedziałem więc, że będzie mógł spokojnie skupić się na nauce i nie będzie pakował się w większe problemy.

Spotkaliśmy się z nim jeszcze na kolacji. Dosiadł się do naszego drewnianego stolika i słuchał uważnie kolejnej opowiastki Arisa, które Azro szybko zamieniał w żart. Ciężko było stwierdzić, które z tych historyjek były tak naprawdę prawdziwe, a które okazywały się jedynie wytworem jego wyobraźni. Zawsze jednak staraliśmy się trzymać do nich z pewnym dystansem.

Wszystko tego wieczora wydawało się całkowicie normalne poza drobnym szczegółem. Po stołówce kręciła się ta sama brązowowłosa dziewczyna, która wpadła na mnie tego samego dnia i rozpoznała mnie.

- Kto to jest? - przerwałem chłopakom konwersacje kiwając głową w stronę, wynikało by, nowej uczennicy.

Aris przerwał opowiadanie i spojrzał w stronę zdezorientowanej dziewczyny.

- Nie mam pojęcia, nigdy jej nie widziałem - odpowiedział po chwili zdziwiony.

- Ty nie znasz ładnej dziewczyny? - prychnął hindus.

- Nigdy jej nie widziałem - powtórzył czarnowłosy. - Może jest z daleka.

- Dziwne, bo ona zna mnie - odparłem.

Kątem oka zobaczyłem zmarszczone brwi mojego kuzyna i zanim zdążyłem się zapytać się czy ją zna, on już stał na równych nogach i kierował się w jej stronę. Obserwowaliśmy ich wyczekująco jak rozmawiają, a po chwili zaczęli iść w naszą stronę. Timothy usiadł na swoim miejscu, a ona obok niego. Na początku zmierzyła nas wszystkich wzrokiem, żeby po chwili przyglądnąć się każdemu spod przymrużonych oczu. Na jej twarzy nagle zagościł z początku przyjazny uśmiech, który zmienił się w lekko złowrogi. Złożyła ręce jak do modlitwy, postukała się kilka razy w usta, by wreszcie wystawić do nas rękę z przyjaznym uśmiechem.

- Jestem Ana - przywitała się pełna energii.

- Umm... - zacząłem niepewnie. - To jest Timothy, Aris i Azro - przedstawiłem przyjaciół po kolei. - A ja jestem Joel, ale to już chyba wiesz...

- Więc... skąd znasz Joela? - bez zbędnych ogródek zapytał wprost blady chłopak.

Dziewczyna spoważniała i popatrzyła na nas jakbyśmy zabili jej rodzinę, ale wydawała się jednocześnie śmiać.

- Miło było, będę spadać - rzuciła nam i zaczęła wstawać, ale Timothy zatrzymał ją pociągnięciem ręki.

- Dopiero usiadłaś - odparł. - Czemu nie chcesz odpowiedzieć na proste pytanie?

Zaśmiała się nerwowo.

- Co jeśli odpowiem na nie nie odpowiadając całkowicie szczerze, gdyż nie do końca mogę odpowiedzieć na to pytanie inaczej niż tak albo nie - odpowiedziała mu przedłużając całe zdanie. - Dlatego pomidor - dodała krótko.

- To co powiedziałaś... całkowicie nie ma sensu... - pokręcił głową Azro.

- Heh, ma się ten talent do rzucania głupimi zdaniami jak z rękawa.

- Może jednak trochę ma sensu? - uniósł brew Aris. - Zależy skąd pochodzisz.

- Żeby uniknąć dalszych pytań, postanawiam się stąd ulotnić - ponownie zaczęła się podnosić.

- Dlaczego nie dotrzymasz nam towarzystwa? - zapytał kuzyn. - Wyglądasz na trochę zagubioną.

- Mogę pomóc ci się odnaleźć! - szybko zaoferował nasz grupowy casanova.

- Nie wiem, czy jestem w twoim typie - uśmiechnęła się do chłopaka, jakby próbowała mu coś przekazać, a on tylko zmrużył oczy przyglądając się jej.

- W jego typie akurat jest każda - prychnął ciemnoskóry.

- Fandom twierdzi jednoznacznie - zaśmiała się.

- Kto twierdzi jednoznacznie? - zmarszczyłem brwi.

- Emm... No nie ważne kto, ważne, że ja tak mówię, a ja się nigdy nie mylę - szybko odpowiedziała na moje pytanie wymijająco. - Zacznijcie się przyzwyczajać do mojej nieomylności, bo będziecie się pewnie z nią teraz często spotykać.

- Skąd pomysł, że mamy zamiar się do ciebie przyzwyczajać. Siedzisz z nami tylko ten jeden raz - powiedziałem na co ona tylko prychnęła krótko i zaśmiała się.

- Oh, Joel, Joel, Joel... Zabawa się dopiero zaczyna, nie kończy. Daj jej czas na rozkręcenie się - dziewczyna wstała i rzuciła nam spojrzenie z góry. - Na razie was zostawię w spokoju, ale nie zdziwcie się kiedy do was wrócę - popatrzyła mi w oczy, aż mnie ciarki przeszły, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła.

Popatrzyliśmy po sobie zdezorientowani. Pierwszy otrząsnął się Azro.

- W każdym bądź razie jutro zaczynamy geografią. Przygotowaliście się na powtórzenie całego roku?

- Oczywiście! Ja zawsze jestem przygotowany - klasnął w dłonie Aris.

- Bycie przygotowanym na kolejną naganną ocenę nie jest przygotowaniem - spojrzał na niego z wyrzutem.

Chłopak na to puścił mi oczko, a ja pokręciłem tylko głową z niedowierzaniem.

- Już cię ostrzegałem, Timmy. Sami dziwacy i idioci. Przed tym się nie schowasz.

- Postaram się jakoś to przetrwać - uśmiechnął się do mnie lekko, ale wydawał się zamyślony.

Zauważyłem, że coś trzyma w jednej ręce pod stołem. Nie widziałem co, postanowiłem też o to nie pytać. Przeżywał już i tak dużo stresu, a pewnie nie było to nic istotnego. Za bardzo się o niego martwiłem. Teraz to wiedzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro