XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alexander właśnie zamknął szafkę, po czym skierował wzrok w stronę sali, gdzie mieli mieć pierwszą lekcję. Tego dnia jego humor był neutralny, a na twarzy widniała mu ni to pogoda, ni obojętność. Chłopak z rzadkim opanowaniem ruszył w stronę klasy, gdy nagle wyczuł ten charakterystyczny zapach perfum. Jednak tym razem kompletnie go to nie przejęło, po prostu stanął. Następnie spojrzał przez ramię, a wtedy zauważył rudowłosego chłopaka. Jednak tym razem przeżył szok na widok, którego się nie spodziewał. Chłopak szedł prosto i przed siebie, jakby nie istnieli ludzie dookoła. Dopiero, gdy Noah przeszedł obok niższego, rzucił mu krótkie spojrzenie prosto w oczy. Wyrażało pustkę, a jednocześnie w tych zielonych tęczówkach pływała nieujarzmiona siła. W tej chwili Alex poczuł się mały, jakby coś go przerosło. Może to niewłaściwe słowo, lecz blondyn już nie był tym samym pewnym siebie i zadziornym chłopakiem. Poczuł na policzkach ciepłe wypieki, za to jego dłonie oraz, jakby zamarzły. Sam on czuł w sobie coś specyficznego, co łączyło się z jego oddechem. To uczucie przejęło kontrolę nad ruchem klatki piersiowej chłopaka, jakby Rawson czemuś uległ. Tylko czemu... 

Wkrótce Alexander dotarł do sali, gdzie miały być lekcje. Onieśmielony uczuciem usiadł tam, gdzie zawsze, czyli w ostatniej ławce przy ścianie. Nie miał pojęcia, co myśleć o tym wszystkim. Gorzej zrobiło się, gdy obok niego usiadł prowokator samego tego uczucia. Jego ruchy były mocne i pewne, co tylko pogłębiało poczucie bycia małym u Alexandra. Tym razem Noah wyglądał wyjątkowo mężnie i władczo, a przy tym luźno. Jakby rudowłosy był w pełni świadomy swojej męskości oraz uroku. Jego aura tego dnia wyjątkowo mocno unosiła się w powietrzu, jednak to Alex najmocniej ją wyczuwał. W końcu Johnson był najbliżej niego. Blondyn przez chwilę lustrował chłopaka, próbując zauważyć w nim jakąś zmianę. Nagle jego oczy utkwiły w jednym miejscu, na dolnej wardze rudowłosego. Miał tam wyraźną ranę, choć nie tak wielką. Mimo to Rawson był zainteresowany: 

- Co ci się stało? - spytał nie tak pewnie. 
- Hm? - chłopak spojrzał na blondyna szybko. Jego ruch był zdecydowany, a jednocześnie łagodny - Co masz na myśli? 
- Ja... Ym... - zaczął się peszyć - Masz ranę na wardze... 
- A, to! - uśmiechnął się pokornie - To nic takiego. Wypadek na treningu... - podrapał się po potylicy z niewinnym wyrazem twarzy.
- Em... Ym... - przez chwilę szukał słów na dole, po czym spojrzał na rudowłosego - Boli? 
- Hm... - na moment spojrzał gdzieś w górę w geście zastanowienia - Może trochę... Ale jeśli mnie pocałujesz, to na pewno przestanie. 

Blondyn zmarszczył brwi w irytacji, po czym przewrócił oczami. Mimo to wciąż nie potrafił okiełznać tego dziwnego uczucia, które, im bliżej Noah, tym mocniejsze... 

Tymczasem do klasy wparowała bestia, która zwykle nie wychodziła poza boisko. Nathan już na wstępie popchnął drzwi ze swoją arogancką energią. Do tego jego twarz bez kszty oporu wyrażała pogardę na wszystko z wyjątkiem jego samego. Brunet pewnym krokiem poszedł do swojej ławki, po czym usiadł. Przez jego zachowanie również przemawiała władczość pomieszana z temperamentem samca alfa. W jego przypadku egocentryzm dosiągnął zenitu, gdyż jego kompletnie nic nie obchodziło. Nawet nie zerknął na Noah i Alexa, który aktualnie mocno przykuwał uwagę na znane oblicze Lee. Blondyn patrzył, jakby miał nadzieję na nowy konflikt. W końcu Nathan był w swojej skórze i nie zrobił jeszcze nic, co miał w zwyczaju jako zakochany. Wręcz przeciwnie. Brązowooki siedział bokiem z nogą na drugim krześle, do tego podpierał głowę na ręce. Za to drugą opierał na oparciu krzesła. Sam jego buntowniczy wzrok sięgał daleko, co tylko dodawało mu tajemniczości. 

W końcu Nathan zupełnie przypadkiem spojrzał w stronę blondyna, gorzej, że prosto w jego oczy. Alex momentalnie otworzył szerzej oczy, a jego twarz zalała się rumieńcem. Cała sekundowa uwaga bruneta zszokowała go na tyle, że przeżył prawie zawał. To dlatego, że jego serce zaczęło szybciej bić ze stresu, ale czy tylko przez to... Przez resztę lekcji Alex myślał tylko o tym, aby Nathan spojrzał jeszcze raz. Tylko jeden raz. Zielonooki czuł niedosyt, nic nie zdążył przeczytać w oczach Lee... 

Na następnej lekcji Nathan został zupełnie zakryty przez resztę, co dało Noah pole do popisu. Właściwie to po prostu Alex nie miał wyjścia i zwracał uwagę jedynie na rudowłosego. Sam model głupi nie był i już zdążył zauważyć, co jego rywal próbuje zrobić... Nie miał zamiaru odpuszczać, w końcu ten chytry lis już zaczął grać na serio. Postanowił też kompletnie zmienić taktykę, przynajmniej na chwilę. Musiał sprytnie udobruchać blondyna, aby ten kompletnie dał się złapać. I Noah szybko znalazł odpowiednią sytuację na pewien chwyt. Alexander akurat zrobił jakieś zadanie, będąc w parze z samym rudowłosym. Johnson zauważył, że niższemu sprawiło to radość, ale w jego oczach utknął jakiś nieznany smutek mimo delikatnego uśmiechu na twarzy. Wtedy właśnie Noah ułożył dłoń na głowie Alexa, po czym zaczął go głaskać niczym małe dziecko. Przy czym uśmiechał się czule: 

- Brawo, Alex! Wiedziałem, że szybko to zrobisz! 
- Co? - zdziwiony blondyn spojrzał na chłopaka - Co ty robisz? 
- Chwalę cię. Nie czujesz się dzięki temu lepiej? - jego głos był taki opiekuńczy i oddany. 
- Nie - rzekł sucho, odtrącając rękę wyższego i spojrzał w bok. 

Alexander musiał szybko się wywinąć z tej sytuacji. Tak naprawdę potrzebował być pochwał, to między innymi dla tego też był najlepszym uczniem. Głównie na początku kariery szkolnej chciał zasłużyć na uznanie u ojca, a może i nawet matki. Alexowi bardzo brakowało opieki i zainteresowania, teraz już ogólnie. Noah szybko to zauważył w sprzecznej reakcji chłopaka i miał zamiar wykorzystać to jako swoją kartę przetargową. Za chwilę mocno przytulił blondyna, znów zaczynając głaskać go po głowie: 

- Alex - wyszeptał czule do jego ucha - Jestem z ciebie dumny i nie będę tego ukrywał - uśmiechnął się chytrze, lecz blondyn tego nie zauważył. 

Rawson otworzył szerzej oczy. Dopiero co zdążył pozbyć się wypieków przez Nathana, a teraz wywołał je Noah. Niepewnie odwzajemnił uścisk, nie bardzo wiedząc, co ma zrobić...

Nagle nauczyciel zauważył zachowanie uczniów i od razu zareagował. Nagle cała klasa, łącznie z Nathanem, spojrzała na uścisk uczniów. Noah z pewnym siebie uśmiechem odsunął się od zdezorientowanego Alexa, po czym spojrzał pytająco na pedagoga. Tymczasem brunet złożył dłoń w pięść, zaciskając zęby. Z trudem przyszło mu przełknięcie faktu, iż Noah nie ma zamiaru odpuścić. Za chwilę uśmiechnął się zadziornie, a w jego oczach zaistniał ogień. Rudowłosy skutecznie budził potwora, który był w stanie zabić, żeby osiągnąć cel. 

Na jednej z przerw Nathan skorzystał z okazji, że Alex był sam bez Noah gdzieś w pobliżu. Dodatkowo blondyn akurat grzebał w szafce, co stworzyło pewien pomysł w głowie bruneta. Szybko podbiegł do blondyna i niby, że niechcący strącił coś z szafki chłopaka. Zagrał zaskoczoną minę: 

- Oh, przepraszam! - rzucił się do podnoszenia.

Plan zadziałał, ponieważ Alex równie gwałtownie postanowił podnieść zrzuconą rzecz. Wtedy blondyn dotknął zawsze ciepłej i ciut większej dłoni piłkarza, co wywołało w nim mieszane uczucia. Odruchowo spojrzał na twarz rywala, lecz ten zrobił to samo. Wtedy Alexander ujrzał wzrok, o który błagał kilka lekcji wcześniej. Zobaczył rozpaloną ambicję połączoną z młodzieńczym pożądaniem, które było w stanie wywołać pożar. Nathan sam nie miał pojęcia, co dalej. Utknął w zielonych tęczówkach anioła, nie zwracając uwagi na jego kolejną tego dnia rumianą reakcję na twarzy. Sama śniada skóra bruneta też nie została obojętna, chociaż u niego nie było to tak widoczne. Bardziej jego ciało nabrało temperatury, a serce zaczęło bić szybciej. Podobnie wtedy, kiedy przez przypadek spojrzał na chłopaka kilka lekcji wcześniej... Nagle Alexander dostał przebudzenia mocy i popchnął wyższego na tyle, żeby sam mógł szybko włożyć rzecz do szafki, zamknąć drzwiczki i uciec. 

Rawson uświadomił sobie, że jego uczucia tego dnia zostają poddawane testom. Jak nie Noah, to Nathan... Obydwaj oni onieśmielali zwykle zadziornego chłopaka. Dzisiaj po tym Alexandrze nie było śladu, a dwóch jego adoratorów już o to zadbało. Zarówno rudowłosy, jak i latynos, roznosili swoje ciężkie aury i charyzmy po całej szkole. Zupełnie, jakby jeden próbował pokonać drugiego na dominację. Z tym, że im chodziło tylko o to, żeby pewien blondyn wybrał akurat tego jedynego. Każdy z nich uważał, że to właśnie on zdobędzie serce najlepszego ucznia w szkole. 

Alexander zaczął się poruszać z ostrożnością po szkole, nawet w klasie nie czuł się bezpiecznie. Cały czas był narażony na amory jednego z dzisiejszych gwiazd, które wykorzystywały całe swoje światło na zaimponowanie jednemu chłopakowi. W ławce Alexandra na zmianę siadał Noah i Nathan, kwestią było, który szybciej zajmie miejsce obok. Już nie stosowali swoich chamskich podrywów, teraz byli idealnymi chłopakami na 100%. Przez te same znaki zodiaku ich zachowania były podobne, a tym samym podobnie reagował sam adorowany. Mimo swojej rosnącej irytacji on ulegał, choć kończyło się tylko na ciągłym rumieńcu i speszeniu wraz z onieśmieleniem. Dla Alexa dwie tak potężne osobowości były za silne, aby mógł je od siebie odpychać. Nawet, jeśli obydwaj adoratorzy zaczęli się już gubić i ich starania wychodziły coraz to idiotyczniej. Choć im oczywiście wydawało się, że są mistrzami uwodzenia i panami świata. Zaczęli nawet sobie dogryzać, czego kompletnie nie zauważał Alexander. Dla niego Noah i Nathan wyglądali zbyt dobrze, aby mógł wstawić się za którymś. Obydwaj byli otoczeni, jakby białą mgłą idealności... Aż Alexandrowi zaczęło się kręcić w głowie. Powoli tracił kontakt z rzeczywistością, obraz się zamazywał, a głosy były coraz to niewyraźne... Zemdlał. 

Na szczęście za parę minut leżący u pielęgniarki blondyn niepewnie otworzył oczy, od razu łapiąc się za czoło. Za chwilę przejechał dłonią po twarzy, próbując okiełznać sytuację.

- Co.. się stało..? - spytał delikatnym i ciut zachrypniętym głosem.
- Nareszcie! - zawołał Nathan, zbliżając się do miejsca, gdzie leżał Alex.

Równie szybko podszedł Noah. Blondyn przez chwilę patrzył na dwójkę ze zdezorientowaniem, po czym gwałtownie wstał do siadu: 

- Odczepcie się ode mnie! - wrzasnął nerwowo z nutą lęku. 
- Co..? - spytał zaskoczony Nathan. 
- Boję się! - desperacko dodał.
- Słyszałeś?! Idź stąd! - brunet szturchnął rudowłosego w ramię.
- On mówił o tobie - odpowiedział oschle Noah, czule głaszcząc blondyna po głowie. 
- Obydwaj wynoście się! - zaczął nerwowo ruszać rękoma. 

Chłopcy patrzyli zaskoczeni na Alexandra, ale pielęgniarka rzeczywiście pogoniła ich. Dwójka, owszem wyszła, ale nie obyli się bez delikatnych przepychanek i gniewnych spojrzeń. 

Po lekcjach wciąż osłabiony Alexander wyszedł z gabinetu pielęgniarki, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Noah i Nathan tak na niego naciskali, tak się starali, że blondyn tego nie wytrzymał. Mimo to... Wciąż myślał o jednym i drugim... Nagle podszedł do niego Noah, a wtedy Alex odskoczył od niego. Rudowłosy uśmiechnął się delikatnie: 

- Nie, nie.. Nie bój się. Nathana nie ma już w szkole.
- Co? Co się stało? 
- Zwolnił się, bo musiał coś załatwić. 
- To czego chcesz tym razem? 
- Pomóc - zaśmiał się nieśmiale - Boję się, że możesz znowu zasłabnąć. Lepiej będzie, jeśli ktoś cię odprowadzi do domu...
- Nie musisz się martwić - uśmiechnął się cynicznie. 
- Nalegam - użył swojego troskliwego tonu - Naprawdę zależy mi, żebyś bezpiecznie trafił do domu. 

Noah wyglądał teraz tak mężnie, a przy tym czule i łagodnie. Jego twarz wyrażała najszczerszą troskę, a on sam miał postawę gotową przyjąć lubego w ramiona. Aktualnie przed blondynem stał chłopiec wykazujący bardzo dojrzałą postawę, co samo w sobie było urocze, nie mówiąc o piegach i samej urodzie rudowłosego. 

Alexander znowu uległ urokowi jednego z adoratorów. Z wypiekami na twarzy i speszony kiwnął głową na tak. Musiał tylko poczekać, aż Noah skończy trening.

Za to Alex podczas treningu nie mógł się powtrzymać i zaczął obserwować Noah. Cały czas miał na uwagę ten łagodny wzrok, a jednocześnie oddanie piłce. Wprawdzie chłopak tylko stał na bramce, ale jego skupienie dosięgało perfekcji. Obraniał praktycznie każdą bramkę. Blondyn miał w głowie bałagan i nie potrafił go ułożyć. Jednak w pewnym momencie już lekko zmęczony Noah spojrzał na Alexandra tak jak patrzył na piłkę w czasie meczu. Był to wzrok, w którym tańczyła pasja z oddaniem i z pełnym skupieniem. Do tego dochodziło naturalne łagodne i czułe spojrzenie rudowłosego. 

To totalnie oślepiło rozsądek Alexandra. Jego serce zaczęło bić bardzo szybko, jego dłonie znów były zimne i czuł wszystko, co czuł dzisiaj rano. Jednocześnie po jego lekko rozgrzanym ciele przechodziły przyjemne dreszcze. Chcąc nie chcąc blondynowi znowu wypieki ozdobiły twarz. Zauroczony spojrzał na Noah, a ten już nie był tym samym chłopakiem. Alex widział teraz totalnie przystojnego modela o dobrym sercu. Nie potrafił się oprzeć uczuciu, które powoli atakowało jego ciało, a szczególnie serce... 

Po treningu zgodnie z umową Noah odprowadził Alexandra do domu. Blondyn przez całą drogę był cicho, ale Noah też nie nalegał na rozmowę. W końcu sam mówił, że zależy mu tylko na bezpiecznym powrocie chłopaka do domu. Jeszcze zanim się pożegnali, stanęli na przeciwko siebie. 

- Dziękuję, że mogłem zrobić coś dobrego - uśmiechnął się niewinnie wyższy chłopak, gładząc ramię Alexa.
- Ja dziękuję za opiekę - niepewnie odpowiedział, czując aż za dobrze dotyk rudowłosego.
- Będę się tobą opiekował, ile trzeba - objął ramiona chłopaka, po czym wtulił go w siebie. Lecz wtedy wyczuł, że Alex jest ciepły. Spytał troskliwie - Czy ty nie masz gorączki? 
- Co?! - gwałtownie od niego odskoczył, czując jeszcze większe zawstydzenie - Nie mam gorączki! Dziękuję za wszystko, pa! - szybko uciekł do klatki. 

Chciał uniknąć kompromitujących rozmów, gdzie znów ulega... I tak już miał dużo wrażeń na dzisiaj. A sam Noah... Działał na niego... Inaczej niż po prostu irytujący kolega. Jednak zupełnie nie spodziewał się, że Noah zdąży zatrzymać drzwi butem. Rudowłosy pewnie chwycił klamkę, po czym wszedł do środka. Na jego szczęście Alexander postanowił iść schodami. Wyższy chłopak zdążył go dogonić na któryś z kolei schodach.

Chwycił blondyna za nadgarstek, po czym ściągnął go na piętro. Następnie przyparł niższego do najbliższej ściany, tak samo jego nadgarstek. Teraz spojrzał Rawsonowi w oczy inaczej niż zwykle, sam poczuł niepewność. Jednak nie większą niż wciąż zawstydzony Alex, który otworzył szerzej oczy. Nie to, że nie miał siły odsunąć wyższego, on był sparaliżowany sytuacją. Jeszcze chwilę temu chciał uciekać od chłopaka powodującego to dziwne uczucie... Za to teraz Noah już zupełnie inaczej patrzył na Alexandra. Blondyn zauważył, że rudowłosy sam zaczyna się czerwienić... I właśnie wtedy ciepłe usta modela wylądowały na drżących wargach niższego chłopaka. Jednak Rawson odruchowo zaczął odwzajemniać pocałunek, ulegając. Samoczynnie ułożył dłoń na ciepłym karku Noah, przyciągając go bliżej siebie. Tymczasem wyższy położył swoją dłoń na rozpalonym już policzku blondyna. Bardzo szybko zwykłe muskanie przerodziło się w namiętny francuski pocałunek. W końcu Johnson puścił nadgarstek Alexa, ale wtedy ten przylgnął drugą ręką do pleców modela. Za to Noah rękoma spoczął na boku i biodrze niższego. 

Po dłuższej chwili oderwali się od siebie, a następnie spojrzeli sobie głęboko w oczy, próbując złapać powietrze. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro