XIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W otwartej sali jeszcze przed lekcjami już gromadzili się uczniowie jednej z drugich klas, choć wcale nie było ich wielu. Mimo wszystko ostatnia ławka przy ścianie dawno została zajęta przez dwójkę klasowych łobuzów, przynajmniej w opinii grona pedagogicznego. Nathan przeglądał coś w telefonie, ale to nie przeszkadzało mu w jednoczesnym trzymaniu dłoni blondyna obok, który leżał na ławce górną częścią ciała. Chłopak aktualnie umierał mentalnie i prawie fizycznie z osłabienia, gdy ból głowy dawał o sobie mocno znać...

- Jak tam, skarbie? - spytał brunet, nie odrywając nawet oczu od ekranu.
- Dlaczego mi pozwoliłeś pić..? - wybełkotał, schowany we własnym ramieniu - Przecież wiesz, że nie lubię...
- Chciałeś... - zaśmiał się.
- Mogłeś mnie zabrać na strzelnicę albo gdzieś indziej, gdzie mógłbym się wyżyć...
- Zapamiętam na przyszłość, moja słaba główko.
- Nie mam słabej głowy! - warknął, gwałtownie podnosząc się. Zaraz jednak zmrużył oczy i opadł z powrotem, cierpiąc w większym bólu, aż zastękał - Kurwa mać...
- Może chcesz iść do pielęgniarki po kompres, co?
- W życiu do niej nie pójdę po tym jak przez was tam ostatnio wylądowałem...
- Co? - zaśmiał się - Czemu? Poza tym to przez tego rudego debila...
- Nathan... - westchnął.
- No coo?
- Ciężko mi było wytłumaczyć, dlaczego zemdlałem... Ona jest przekonana, że jestem na coś chory...
- Chory z miłości do mnie - przyznał dumnie.
- Ty debilu... - zaśmiał się, kręcąc głową, po czym podniósł powoli ciało, a następnie wtulił się w chłopaka.

Brunet objął niższego czule, choć delikatnie, a przy tym przysunął nos blisko włosów chłopaka, w ten sposób mogąc ponapawać się ich zapachem.

Tymczasem do klasy właśnie wchodził drugi król męskości w tej klasie, a mowa dokładnie o Noah. Ten z neutralną dla siebie miną szedł po klasie jak zwykle urażony wyborem swojej siostry, gdy nagle zauważył kątem oka zakochaną parę na końcu sali. Zdezorientowany, aż spojrzał w tamtą stronę, a wtedy wyraźnie oburzony podszedł tam ciężkim, choć zwinnym krokiem. Zaraz uderzył ręką w ławkę i od razu rzekł z pogardą:

- Myślałem, że masz dobry gust, Alex...
- Dobrze, że chociaż ty masz lepszy niż ja, Noah - blondyn odpowiedział mu spokojnie, odrywając się powoli od śniadoskórego.
- Ten frajer cię zdradził, a ty mu wybaczyłeś, jakby nic? - zmarszczył brwi.
- Martwisz się o mnie? - posłał mu wymowny uśmiech - Chyba masz inne sprawy, o których powinieneś bardziej myśleć...
- O co ci chodzi? - spytał rudowłosy podejrzliwym tonem, tak też patrzył na byłego.
- Cóż... - westchnął beztrosko - Czy Austin wie już co do niego czujesz?
- Co?! - wrzasnął, marszcząc twarz w gniewie i spojrzał na bruneta - Powiedziałeś mu?!
- Co? Nie! - zawołał zaskoczony Nathan - Nie wiem skąd on wie...
- Skąd wiem co? - nagle spytał Alex.
- Czyli nie wie... - Noah zaczął się zastanawiać.
- Ale czego? - zaśmiał się.
- Niczego - stwierdził stanowczo - Czemu o to w ogóle pytasz?
- Ciągle się przy nim kręcisz, a on chodzi cały czas taki szczęśliwy... Z kolei Nathan jest wkurwiony, gdy tylko Austin wspomni o tobie...
- Co o mnie mówi? - uśmiechnął się z ciekawości.
- Nie interesuj się! - nagle wtrącił sprowokowany Lee, zakrywając usta rozbawionego Alexandra dłonią - Zaraz lekcja, lepiej idź zajmij sobie miejsce...
- Pogadamy później, Alex - Noah posłał blondynowi wymowne spojrzenie.
- Mhm, mhm... - niższy pokiwał głową z aprobatą.

Gdy rudowłosy odszedł odpowiednio daleko, wtedy dopiero Nathan puścił Alexandra, który za nic nie miał zamiaru przestać się śmiać ze swojego chłopaka, a szczególnie z jego miny i wzroku pełnego wyrzutu.

- Już ci lepiej, tak? - brunet spytał, jakby oschle.
- Tak!
- Już zapomniałeś, że boli cię głowa i że masz kaca?
- Nie, ale trochę się rozbudziłem dzięki tobie, skarbie! - w przerwie między śmiechem, posłał starszemu krótkiego całusa prosto w policzek.

Nathan jednak przesunął dłonią po policzku, jakby zdejmował dotyk chłopaka, po czym udał, że coś rzuca na podłogę i dodatkowo jeszcze to zdeptał butem, a przy tym wciąż patrzył obrażony na Rawsona. Ten z uwagą oglądał jakże uroczą scenkę ukochanego, po czym wybuchnął jeszcze większym śmiechem. Nie uspokoiło go nawet to, gdy naburmuszony brunet go szturchnął.

Gdzieś po drugiej stronie, przy oknie siedział Noah i kątem oka spoglądał na parę, ale jedynie w charakterze tła dla własnych myśli. Bo może on naprawdę nie powinien czekać, może nie powinien trzymać Austina w niepewności i od razu powiedzieć... Z drugiej strony Austin mógł przecież jeszcze nie przeżyć dokładnie swojego szoku, a ma tak słabą samoocenę, że ciężko mu przyjąć do wiadomości, że ktoś pokroju modela mógłby być nim zainteresowany... Co prawda dla Noah brunet był naprawdę cudowny w całej swojej osobie, a z każdym dniem był go coraz bardziej ciekawy... Z każdą chwilą w ciągu dnia, gdy coraz intensywniej o nim myślał, miał ochotę schować Latynosa w swoich ramionach i chronić przed całym światem, który nigdy nie chciał zaakceptować tego małego skarba. On już akceptował, nawet chciał pokochać, a najlepiej to by go adoptował, gdyby mógł... Nawet, gdyby Nathan miałby nigdy się nie zgodzić na ich związek, Johnson zrobiłby wszystko, żeby chociaż w tej jednej kwestii Austin wcale nie słuchał swojego brata. Ale rudowłosy w ogóle nie wiedział czy to jest na pewno to i czy powinien tak delikatnemu, wrażliwemu chłopakowi od razu wyznawać coś tak mocnego w słowach... Nigdy wcześniej o tym tak nie myślał, potrafił wymawiać te dwa słowa bez zastanowienia i bez szczerości. Może dlatego, że po prostu nie rozumiał znaczeń tych słów, ale teraz czuł, że Austin może go nauczyć tego...

A, gdy on był pogrążony we własnych myślach, stale był obserwowany przez zabójczy wzrok Nathana, który doskonale wiedział, że Noah jest rozkojarzony i zamyślony na punkcie Austina, a był w tym tak bezczelny, że doskonale udawał, że uważa na lekcji. Właśnie dlatego to Lee zastanawiał się już, czy nie powiedzieć Alexowi sekretu Noah, chociaż po dłuższym namyśleniu pojął, że ten przez to byłby jeszcze bardziej rozbawiony i dokuczałby bardziej, bo widocznie taki miał dzisiaj humor...

Lekcja minęła szybko, a potem następna, a na każdej Alexander był wciąż tak samo rozbawiony jak wcześniej. Zachowywał się dziwnie, bo na zmianę dogryzał albo swojemu byłemu albo obecnemu chłopakowi, a bawił się przy tym doskonale. Szczególnie, że wiedział gdzie trafić, aby brunet i rudowłosy poczuli się słabi i bezbronni, a do tego byli speszeni...

Na kolejnej już przerwie w końcu Nathan wziął Alexandra na spacer po korytarzu, a przy okazji na rozmowę, bo to zaczynało być denerwujące...

- Alex... - zaczął niepewnie brunet, przygnieciony humorem chłopaka.
- Hm? - spytał zupełnie neutralnie.
- Czy mógłbyś już przestać się ze mnie śmiać?
- Przecież się z ciebie nie śmieję, słoneczko - posłał mu ciepły uśmiech - Po prostu mam dobry humor.
- I nie będziesz już nic mówił o... Wiesz o czym...?
- O Noah i Austinie? - uniósł złośliwie kąciki ust.
- Tak... - warknął, tłumiąc w sobie irytację.
- Przecież to taka słodka para - zaśmiał się - Mam nadzieję, że wezmą ślub i będą mieli dzieci - zaraz po tym wybuchnął śmiechem.
- Jesteś potworem!
- Och tak, strasznym potworem... Uważaj, zaraz zjem ci serce... Czekaj, ty sam mi je dasz...
- Prosisz się, Rawson... - syknął, gdy już drgała mu powieka.
- Po nazwisku? - spytał uśmiechnięty z udawanym zdumieniem - Zrobiłem coś złego, tatusiu? Dasz mi karę?
- Dobra, mam dość...

Zaraz po tym złapał chłopaka mocno za nadgarstek, prawie wbijając mu paznokcie w skórę, a następnie pociągnął za sobą, w nieznanym kierunku. Alexander oczywście nic sobie z tego nie robił, choć szczerze poziom adrenaliny mu lekko podskoczył, a wręcz przeżył dreszcze podniecenia. Gdzieś w głowie przypomniał sobie ten słodki smak rywalizacji i walki, gdy dawniej byli wrogami, a na to aż drgnął... Czasem mu tego cholernie brakowało i męczyły go nudna zgoda i pokój między nimi.

Minęła chwila, a wciąż rozbawiony Alexander został wrzucony do ciemnego pomieszczenia, którego uciążliwy zapach natychmiast mu się skojarzył ze schowkiem na szczotki. Ledwie zdążył poczuć za plecami twardą ścianę, gdy zniknęło jedyne źródło światła, a na sobie zauważył znaczący ciężar, skutecznie blokujący go.

- Nathanek się wkurzył? - blondyn ułożył wargi w niepoważny uśmiech, a przy tym wyśmiewał bruneta jak wcześniej.
- Bardzo się wkurzył... - sam uniół ostro kąciki ust, z których wychodził szybszy oddech.
- I co teraz mi zrobisz, panie Lee? - spojrzał mu w oczy wyjątkowo bezczelnie, co było ledwo widać przez wszechobecną ciemność.
- Wolisz nie wiedzieć, mój drogi... - wyszeptał, sprawnie unosząc jego nadgarstki w górę i przyciskając je do ściany.
- Och... - aż westchnął z onieśmielenia zmieszanego z mimowolnym pobudzeniem, gdy jego ciało drgnęło, a on i tak wciąż trzymał usta w uśmiechu, choć przygryzł wargę - Zrobisz mi coś złego?
- Tak złego, że aż stracisz głos... - wyznając, już schodził ciężkimi, drażniącymi wargami po żuchwie chłopaka prosto na jego szyję, którą powoli zaczynał pieścić.
- Ah, Nathan... - powtórzył westchnienie z satysfakcją, odchylając głowę do tyłu i mrużąc powieki, napinając całe ciało - Będziemy mieli problemy, jeśli jęknę choćby raz...
- Uwielbiasz mieć problemy, skarbie... - wydyszał, przyciskając swoje podniecone ciało co ciała niższego - Sam jesteś jednym, wielkim problemem...
- Tak źle o mnie myślisz? - posłał mu śmiech na wydechu, zaczynając się ocierać.
- Tak, bo przez ciebie przestaję myśleć racjonalnie... Doprowadzasz mnie do szaleństwa, Alex... - warknął, a w przerwie zastękał twardo - Wiesz, że mam do ciebie słabość, a ty to bezczelnie wykorzystałeś dzisiaj...
- Lubisz to.
- Nie cierpię tego... - przyznał z mimowolnym, zadziornym uśmiechem - Więc zaraz zobaczymy kto tu się będzie z kogo śmiał...
- Chyba czegoś nie zrozumiałem... - przygryzł wargę, czując znaczące impulsy podczas aktywnej pracy ciałem.
- Doprowadzę cię do takiego stanu, że nie będziesz mógł się opanować i zaczniesz się drzeć, a przez to będzie ryzyko, że nas przyłapią i wtedy będzie ci głupio, skarbie...
- Najpierw musiałbyś się nauczyć jak doprowadzić mnie do takiego stanu... - odpysknął mu, wcale nie tracąc swojego rozbawienia.
- Co ci dzisiaj odbiło, Alex? - spojrzał mu w głęboko w oczy, aż szeptał, prawie, że w wargi blondyna.
- Nic, jestem taki jak zawsze...
- Jesteś cholernie wredny... - po czym wpił się w wargi chłopaka.

Nathan puścił nadgarstki Alexandra, żeby móc ułożyć je gdzieś pod jego ciepłą żuchwą, a w tym czasie Rawson wolnymi rękoma powędrował pod białą koszulkę śniadoskórego. Uśmiechnął się triumfalnie podczas pocałunku, gdy poczuł jak brunet ulegle spina mięśnie brzucha i okolice pod wpływem jego dotyku, a im niżej przesuwał opuszkami palców, tym silniej reagowało ciało Lee. Piłkarz ekscytował się szybko, jakby po sekundzie miał być już gotowy, ale, gdy Alex przesunął dłoń prosto na krocze chłopaka, okazało się, że ten faktycznie... Jest gotowy. Blondyn niewiele myśląc skupił się bardziej rękoma, aby rozpiąć spodnie bruneta, po czym wsunął jedną dłoń pod spód już bielizny, bo drugą zajmował się własnym paskiem, a potem rozporkiem.

W tym czasie Nathan skutecznie pogłębiał pocałunek, ale w końcu zsunął wargi niżej po ciepłej skórze kochanka, docierając znów do jego szyi, którą obdarzał jeszcze bardziej wyszukanymi pocałunkami, za to rękoma przesunął po całym blondynie, żeby zaraz wpełznąć nimi pod ubranie. Biorąc łapczywie w usta skórę ukochanego raz po raz i zasysając się na niej, jednocześnie w rękach zaciskał boki chłopaka, idąc tym rytmem w kierunku brzucha lub wyżej...

Alex dyszał coraz szybciej i niekiedy zastękał, poruszając się równie zachłannie, będąc skutecznie pobudzanym przez piłkarza. Nathan brał wszystko co chciał, o wiele więcej niż Alexander w ogóle chciał mu dawać, ale w tym momencie chłopak nie sprzeciwiał się, dobrze znając ten rodzaj zabawy... Aż nie zdążył zauważyć, gdy jego spodnie opadły na ziemię, a usta śniadoskórego przeszły pod jego koszulkę, którą zaraz ten jednak podwinął. I z każdą sekundą, w której jego język coraz mocniej naciskał na skórę kochanka, wtedy Rawson napinał pobudzone ciało bardziej, a przy tym niekontrolowanie zdarzyło mu się zastękać cicho. Szczególnie, gdy Lee zahaczył o jego nabrzmiałe sutki...

- Kurwa, Nathan! - wrzasnął nagle blondyn - Szybko! Chcę mi się ruchać już!
- Alex... - aż spojrzał na niego zdumiony, choć z uśmiechem.
- Proszę, Nathan... Muszę teraz... Już... Szybko...
- Jesteś niemożliwy... - zaśmiał się, ale faktycznie odsunął się i zaczął szukać po kieszeniach saszetki z lubrykantem - Zachowujesz się, jakbyśmy nie robili tego z rok...
- Mam ci to tłumaczyć? - spojrzał na niego z wyrzutem, dysząc ciężko - Podniecasz mnie i tyle...
- I tyle?
- Wiesz o co chodzi! Błagam cię...

Nathan pokręcił głową, ale zaczął otwierać saszetkę, a w tym czasie Alexander pośpiesznie ściągnął z bioder również bokserki, które razem ze spodniami zawisły na jednej nodze. Na tej, którą uniósł, aby brunet miał lepszy dostęp...

Nathan zbliżył się do chłopaka i spojrzał mu głęboko w oczy, gdy właśnie wymieniali ciężkie oddechy, aż nagle Alex drgnął, mrużąc oczy. Szybko złapał się ramion wyższego, który zwinnie poruszał już ręką bez specjalnej delikatności. Skutecznie rozciągał dobrze znane sobie rejony, a przy okazji sprawiał tym przyjemność blondynowi... Ten nieznacznie odchylał głowę do tyłu, czując napływ rumieńców pod powiekami, ale te jedynie dopełniały jego rozkosz, zwłaszcza, gdy dwa palce w nim nieco zmieniły tempo na intensywniejsze, aż zastękał przeciągle...

W pełni zaangażowany Nathan z dokładnością badał podnieconą twarz ukochanego, chcąc z niej wyczytać wszystko, co czuł teraz Alexander, a to rozpalało zmysły Latynosa. Widząc jak Rawsonowi dobrze, zapragnął być jego częścią i częścią jego rozkoszy... Fazowo zaczął uspokajać rytm w zielonookim, aż wyszedł z niego, a wtedy ten dyszał z dziwną frustracją w głosie. Lee aż przygryzł wargę, słysząc, że ten go woła bez słów, on naprawdę tego chciał... Teraz, natychmiast. Nawet zaczął ściągać z wyższego ubranie z dołu, a następnie zabrał się za koszulkę, której usunięcie Nathan mu udostępnił. Od razu zauważył, że napalony Alex po przyciągnięciu piłkarza do siebie, jeszcze w miarę możliwości zaczął wędrować po jego rozpalonym ciele drżącymi dłońmi.

- Podoba ci się, co? - przyznał brunet na wydechu, podtrzymując nogę chłopaka pod kolanem, ręką.
- Bardzo mi się podoba - wydyszał, opuszczając powieki do połowy - Ty mi się podobasz...
- Oczywiście, że ci się podobam - przysunął usta do ucha chłopaka, a wtedy dodał zmysłowym tonem - W końcu twój chłopak to najlepszy napastnik w całej szkole.
- Taki dobry z ciebie napastnik, ale wciąż nie zaliczyłeś bramki, która tylko na to czeka... - ledwo wystękał, czując, że ten go jeszcze drażni gdzieś przy kroczu.
-Zaliczyłem... - w tym momencie zdecydowanie wbił się w chłopaka, na co obydwaj zmarszczyli twarze oraz drgnęli, wydając z siebie jednoczesne westchnienie. Nathan poruszał się stabilnie kontynuując - Zaliczyłem tyle razy, a wciąż chcę trafiać tylko w nią.
- A ona chce, żebyś tylko ty w nią trafiał.

Zaraz po tym Nathan przesunął dłoń po całym tyle Alexandra w kierunku góry, aż złapał go za włosy i nieco pociągnął, a ostatecznie wciągnął go w namiętny pocałunek. Blondyn z uległością wchodził w rytm, jaki nadawał brunet ich stosunkowi, czując się bezpiecznie przy nim i ufając mu, ale przede wszystkim tak po prostu było mu dobrze. Ale znudzony Nathan był żądny przygód, więc niespodziewanie wykonał odważny, choć pewny ruch, w efekcie którego Alex przerwał pocałunek swoim przeciągłym jękiem w trakcie gwałtownego odchylenia głowy, gdy wbił paznokcie w barki śniadoskórego.

- Nathan... - zastękał słabo - Trafiłeś... Tam...
- Mówiłeś, że... - sam dyszał łamiącym głosem - Ciężko trafić...
- Ale ty trafiłeś... Nathan, proszę... Jeszcze...

Zdezorientowany chłopak wykonał posłusznie ruch, samemu odczuwając coraz głębsze doznania, w efekcie czego Alex znów wydał z siebie uroczy odgłos rozkoszy, w którym zakochał się Nathan... Teraz zaczął dążyć do tego, aby każde kolejne pchnięcie zadawało tyle samo przyjemności jego kochankowi, co poprzednie, chociaż jego ciało sukcesywnie traciło kontrolę i poddawało się rozkoszy...

- Nathan... - stękał blondyn - Ja... Ah... Kocham cię...

Brunet miał ochotę odpowiedzieć chłopakowi, ale jego własne odgłosy nie dawały mu takiej możliwości. Zresztą dwójka poruszała się już bez żadnego rytmu, dziko pędzili bez złudzenia, że jeszcze panują nad sobą... Zatracając się, nagle doszli w podobnym czasie, spinając ciała oraz wydając z siebie ostatnie jęki. A ich koniec miał tak małą różnicę, że nie wiadomo, który pierwszy go przeżył...
***
Alexander wyszedł pierwszy z sekretnego pomieszczenia, mając na sobie białą koszulkę swojego chłopaka, a włosy nieco potargane i lekko wilgotne, za to w duchu nadzieję, że nikt nie zauważy...

Przeszedł tak kawałek, lustrując każdego na wszelki wypadek, aż poczuł zderzenie z ciałem. Zdezorientowany spojrzał przed siebie, a wtedy dostrzegł umięśnioną sylwetkę rudowłosego chłopaka. Zaskoczony Noah równie szybko przybrał wymowny wyraz twarzy, widząc stan niższego, na co ten zmarszczył brwi i natychmiast zaczął się poprawiać. Rudowłosy chwilę to obserwował, aż uśmiechnął się pobłażliwie i rzekł spokojnie:

- I tak widać.
- Co niby widać? - warknął blondyn.
- Masz na sobie ubranie Nathana.
- Co? - złapał za koszulkę i zaśmiał się nerwowo - Nieee, co ty... To moja.
- Nie było was przez całą lekcję...
- Kurwa... - syknął, patrząc w bok.
- Fajnie było?
- Nie! - wrzasnął, po czym zawahał się - To znaczy... - zmarszczył brwi - Noah!
- Nie martw się... Nie obchodzi mnie to. Nie mówię już nawet o tych malinkach... Tylko na przyszłość pamiętaj, że... - ułożył mu dłoń na ramieniu i zbliżył się do jego ucha, a wtedy wyszeptał - Zawsze po robieniu tego masz ogromne, czerwone rumieńce na policzkach.

Zaraz po tym, jakby nic odszedł z niewinną miną, za to Alexander poczuł się jeszcze bardziej zawstydzony niż, gdy został przyłapany. Nie miał pojęcia co ze sobą teraz zrobić, gdy akurat jego były uświadomił mu coś takiego... Aż rozejrzał się dookoła, żeby zbadać teren, a wtedy dostrzegł, że ten rudy idiota wcale nie odszedł daleko, tylko stoi i się gapi z tym swoim lisim uśmiechem. Blondyn na to poczuł przypływ złości i aż zmarszczył brwi, po czym pobiegł w kierunku chłopaka.

- O co ci chodzi?! - wrzasnął, podbiegając do Noah i próbując go walnąć, ale ten go zatrzymał.
- Spokój, spokój, bo się zmęczysz, kruszynko - mówił ze śmiechem.
- Coś ty powiedział?!
- Nic, nic... - zawołał - Ale serio, uspokój się. Bo znowu będziesz miał te wielkie - specjalnie to akcentował - czerwone rumieńce.
- Przestań!
- Nie mogę... To jest zbyt zabawne...

Alexander jeszcze chwilę próbował dorwać Noah, ale próby były nieskuteczne, więc w końcu ten faktycznie się uspokoił, posyłając rudowłosemu naburmuszoną minę.

- Te urocze, dziewicze rumieńce wcale nie są aż tak widoczne, wiesz?
- Nie są dziewicze! - wrzasnął.
- Tak, tak, wiem... - przewrócił oczami - W każdym razie... Co mówił o mnie Austin?
- Czemu chcesz wiedzieć? - nagle to on uśmiechnął się przebiegle - Zakochałeś się czy co?
- Nie... - spojrzał w bok nerwowym ruchem - Po prostu jestem ciekawy.
- Ta, ciekawy... Traktujesz go inaczej niż mnie traktowałeś.
- A ty wciąż jesteś tak samo delikatny przy mnie jak wtedy, gdy cię podrywałem - zaśmiał się z przewagą - Przy Nathanie zachowujesz się inaczej...
- Nieprawda... - stwierdził niepewnie - Po prostu...
- No? Po prostu co?
- Nie denerwuj mnie!
- Dobra, dobra... - posłał mu śmiech - To powiesz mi czy nie?
- W sumie to nie wiem... - westchnął - Nathan mi nie chce nic mówić. Musisz sam spytać albo jego, albo Austina...
- Przecież Austin mi nie powie tego, co powiedział swojemu bratu...
- Więc... - aż sam zareagował mimowolnym śmiechem - Idź do Nathana.
- Ten idiota tym bardziej mi nie powie... - burknął z niezadowoleniem.
- Więc umrzesz w niewiedzy - wzruszył ramionami.
- Spytasz go dla mnie? - nagle rzekł.
- Co? - spojrzał na niego, marszcząc brwi ze zdziwienia.
- No spytaj go dla mnie. No proszę, Alex...
- Nie chcę - prychnął.
- No weź... To dla mnie ważne.
- Po co ci to?
- Lubię go... - wyznał nieśmiało, patrząc w podłogę.
- Tylko lubisz? - aż uśmiechnął się.
- No... - syknął z irytaji - Może trochę bardziej lubię...
- Więc się zakochałeś...
- Nie!
- Dobra, spytam go.
- Naprawdę? - spojrzał na niego z nadzieją.
- Tak. I powiem, że Noah chce wiedzieć czy on odwzajemnia jego uczucia...
- Alex!

Blondyn posłał wyższemu prowokujące spojrzenie, uśmiechnął się perfidnie, po czym ruszył, czym rozjuszył zawstydzonego chłopaka, jaki był zmuszony gonić Rawsona. Przecież nie pozwoliłby, żeby ten mały dzikus zdradził tajemnicę, która w gruncie rzeczy była trochę oczywista, ale sam zainteresowany niczego nie potwierdził, więc to wciąż tajemnica.

Alexander zdążył przebiec kawałek, gdy akurat dostrzegł w oddali Austina w towarzystwie swojego starszego brata, na co blondyn aż uśmiechnął się triumfalnie. Czym prędzej skierował krok w stronę dwójki, a z tyłu wciąż gonił go Noah, więc musiał się śpieszyć...

- Austin! - nagle zawołał Alex, uśmiechając się.

Zdezorientowany niski brunet spojrzał na chłopaka swojego brata, który właśnie biegł prosto w ich stronę, zupełnie nie rozumiejąc, co ten mógłby chcieć. Nathan sam był zaskoczony...

- Austin! - blondyn dotarł z uśmiechem.
- Coś się stało..? - spytał niepewnie brunet.
- Tak! Nie uwierzysz! Bo... - nagle został zablokowany przez dłoń rudowłosego.
- Noah? - zaskoczony spojrzał na starszego.
- Hejka - zaśmiał się niewinnie Johnson.
- Co tu się... - wtrącił Nathan, ale zaraz spojrzał znacząco na swojego chłopaka - Powiedział ci?

Rozbawiony Alexander pokiwał głową, ale Noah na to się oburzył i zaprotestował:

- Nic nie powiedziałem!
- Czego..? - spytał Austin.
- Nicze... - nagle zaciął się, nie chcąc krzyczeć na najmłodszego. Szybko uspokoił się, zdejmując dłoń z ust blondyna. Zamiast tego rzekł spokojnie - Austin... Możemy pogadać? Sami, bez tej dwójki?
- My... - zaczął powoli, ale starszy Latynos mu przerwał.
- Nie! - wrzasnął - Austin i ja idziemy do domu! Właśnie teraz!
- Co? - spytał zdziwiony Alex - Nic mi nie mówiłeś...
- Bo to nagłe! Mamy sprawę rodzinną, a ty - spojrzał pogardliwie na rudowłosego - do niej nie należysz, więc spieprzaj!

Zaraz po tym objął niższego ramieniem i szybko go zabrał od dwójki, która tylko spojrzała po sobie zdezorientowana.

- Serio nic ci nie powiedział? - spytał Noah.
- Serio... - Alex zaczął się zastanawiać - Mam wrażenie, że ta sprawa rodzinna to jakiś kit, który sobie wymyślił na poczekaniu...
- Aż tak bardzo mu przeszkadza, że Austin mnie lubi..? - westchnął.
- Więc... - uśmiechnął się wymownie.
- Ty się już lepiej ucisz...
- A jak nie to co?
- Pomogę ci.
- Jak?
- Nie chcesz wiedzieć.
- Chcę.
- Jak mnie będziesz dalej wkurzał to się w końcu dowiesz - stwierdził, po czym odszedł w swoją stronę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro