XVIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I tak przez całe wakacje związek Noah z Austinem rozwijał się coraz intensywniej, a dwójka z każdym dniem zbliżała się do siebie coraz bardziej. Letni klimat z pewnością ułatwiał im to, napędzając ich uczucia do siebie nawzajem. Z kolei Nathan z Alexem wciąż próbowali zbudować swoją relację na nowo, przyzwyczajając się do nowych ról. W końcu jeszcze nie tak dawno temu pałali do siebie nienawiścią, a teraz musieli wymieniać się miłością. Nie musieli, ale chcieli, przynajmniej Nathan chciał... Mu zresztą o wiele łatwiej przyszło zrozumienie swoich uczuć względem dawnego wroga, za to Alexander nadal się wahał... Duma nie pozwalała mu zaufać Lee do końca, bo ten nie dość, że wcześniej z nim tak walczył, to w dodatku kwestia orientacji Nathana wciąż budziła w nim jakieś wątpliwości... Ale zdawało się, że piłkarzowi nie w głowie były jakieś miłości, kiedy tuż obok niego jego mały kuzyn rozwijał w sobie romantyczność akurat przy tym rudym idiocie o imieniu Noah. On stale miał problem z akceptacją chłopaka i gdyby nie Alexander, to mogłoby to się skończyć niezbyt przyjemnie, szczególnie dla niewinnego serduszka Austina...

Pierwsze dni szkoły często bywają najgorsze w całym roku szkolnym, którym nie rzadko towarzyszy depresja powakacyjna. Taka właśnie ogarniała jednego z napastników, a konkretniej samego Nathana. Chłopak od samego rana narzekał, a nawet miał zamiar nie przychodzić, co wyjątkowo mocno irytowało Alexandra, jak zresztą całe zachowanie jego chłopaka. A jednak blondyn starał się zwyczajnie nie zwracać uwagi na tego, bo wybuchać również nie zamierzał... W końcu trzymał się postanowienia, że zacznie panować nad emocjami, choć przy Nathanie nie wyglądało to na zbyt łatwe, szczególnie że Latynos także miał dosyć wybuchowy charakter... A jednak każdy z nich zachowywał się nieco inaczej...

Alexander właśnie grzebał w swojej szafce, prawdopodobnie układał coś, a w tym samym czasie jego ramię obciążał śniadoskóry, dobrze mu znany chłopak, w końcu z nim chodził.

- Alex... - marudził Lee blisko ucha niższego - Może urwiemy się z kilku lekcji, co?
- Zapomnij - stwierdził stanowczo. - To że jesteśmy razem, to nie znaczy, że nagle będziemy razem łamać zasady...
- W poprzednim roku jakoś nie miałeś nic przeciwko... - posłał mu figlarny uśmiech.
- W tamtym roku... - westchnął.
- W tamtym roku dużo się zdarzyło... - westchnął, spoglądając w bok.
- Fakt...
- Chyba nie będziesz chciał dalej ze mną rywalizować, co? Alex... - niemal wymruczał delikatnym głosem.
- Z tobą? - w końcu odwrócił się do niego, zamykając za sobą szafkę. Widząc dziecięce spojrzenie bruneta aż zaśmiał się i ułożył dłonie na jego barkach, przy czym znów westchnął - Nie chce mi się, Nathan...

Lee odwzajemnił uśmiech, po czym objął niższego i przyciągnął do siebie, a ten nie opierał się. Lubił dotyk chłopaka i coraz bardziej się do niego przyzwyczajał. Bądź co bądź Nathan nieco zmienił mu życie, bo Alexander odpuścił i zajął się czymś zupełnie innym niż bycie "najlepszym uczniem". Właściwie to wciąż uczył się jak dotychczas, ale przestało mu zależeć na perfekcji samej w sobie. Może i miał jeszcze jakieś odruchy, ale teraz skupiał się na swoim chłopaku i na ciągłym budowaniu ich związku, na którym mu zależało. W sumie Nathan mógł być pierwszym chłopakiem, którego zaczął traktować poważnie i do którego mógłby poczuć coś więcej niż zwykłe zainteresowanie...

Dwójka przytulała się w najlepsze, ale w trakcie Rawson dostrzegł przez ramię Latynosa przechadzającą się równie słodką parę, na co automatycznie ja jego twarz wskoczyło rozbawienie. Noah szedł dumnie, a tuż obok siebie miał niewinnego Austina, którego dłoń z gracją obejmował swoją dłonią, przy czym co jakiś czas posyłał mu jakże uroczy uśmiech, a niższy odwzajemniał. Nagle para zmieniła kierunek prosto w stronę Nathana i Alexa, przez co ten drugi parsknął śmiechem.

- Co ci? - spytał zdezorientowany Lee.
- Nic, nic... - śmiał się - Zaraz zobaczysz...

Nathan niepewnie odsunął się od ukochanego, po czym odwrócił się w stronę korytarza, a wtedy dostrzegł przed sobą swoją ulubioną parę, aż spadł mu entuzjazm do minimum. Jednak Alexander szturchnął go dla przypomnienia o byciu miłym.

- Nathan... - zaczął Austin niepewnie - Dzisiaj jest jakaś impreza i chciałbym na nią pójść...
- Nie ma mowy - Lee stwierdził od razu.
- Dlaczego?! - zawołał z przejęciem.
- To nie są miejsca dla ciebie... Nigdy nie lubiłeś takich rzeczy, Austin!
- Chcę zobaczyć!
- Co, pewnie ten idiota cię namawia?! - tutaj skierował wzrok na Noah.
- Jaki ty jesteś głupi... - rudowłosy z zuchwałością zaśmiał się, kręcąc głową pobłażliwie - Sam mu już to odradzałem...
- Ja chcę iść! - upierał się młodszy.
- Jeśli chce iść, niech idzie - westchnął nagle Alexander. Johnson i Lee spojrzeli na niego zdziwieni. - No co?
- Alex... - zaczął wyższy piłkarz - Austin się tam nie odnajdzie...
- Przecież z nim będziesz, prawda?
- No tak, ale...
- No to proste. Austin idzie. Tyle.

Zaraz po tym ruszył przed siebie, a Nathan i Noah aż obejrzeli się za nim w jeszcze większym skołowaniu. Z kolei Austin już się cieszył jak dziecko, że Alexander znowu go uratował.

Po ostatniej lekcji Martinez szybko wybiegł z klasy w kierunku hali sportowej, gdzie trwało jeszcze jakieś spotkanie w związku z treningami w tym roku szkolnym. Lecz kiedy zaczął się zbliżać do wejścia, nagle uderzył w coś, a raczej w kogoś, tym samym niefortunnie upadł. Zdezorientowany, natychmiast uniósł wzrok na przeszkodę, a wtedy dostrzegł przed sobą chłopaka o jasnej aurze niemal anioła przy jednoczesnych, mocnych rysach, które idealnie komponowały się z jego czarnymi włosami, sięgającymi mu gdzieś do żuchwy, a może trochę niżej. Ten odruchowo wyciągnął dłoń w stronę mniejszego, mówiąc spokojnym tonem:

- Przepraszam...
- Ja... - odruchowo chwycił dłoń wyższego i wstał pośpiesznie. Jednak zbyt szybko, bo od razu wszystko zaczęło się kręcić wokół niego, a on zasłabł.
- Hej, co jest? - brunet przytrzymał Latynosa.
- Nic takiego... - odpowiedział skołowany, łapiąc się za skroń - Tylko trochę zakręciło mi się w głowie...
- Nie powinieneś tak pędzić. To niebezpieczne...
- Tak, przepraszam... - spuścił głowę w dół zmieszany.
- Spokojnie... - zaśmiał się delikatnie - Po prostu następnym razem uważaj. Ale czekaj, dzisiaj nie mamy żadnego meczu...
- Wiem... Idę do kogoś...
- Rozumiem... - chwilę się zastanawiał, spoglądając na chłopaka, po czym przyznał - Dobra, to idź i uważaj na siebie, maluchu - odruchowo przyłożył dłoń do głowy młodszego i poklepał go, po czym odszedł.

Austin aż obejrzał się za brunetem, próbując zebrać myśli. Właściwie kojarzył tego chłopaka z treningów Noah i Nathana, ale nie znał go tak dokładnie. Zresztą ten podczas rozgrywek wyglądał na bardziej nerwowego i problematycznego, a teraz wydawał się niesamowicie opanowany. Z kolei jego dotyk był dość delikatny, ale w pewien sposób czuły... Ostatecznie Latynos poszedł już nieco wolniej prosto do swojego chłopaka i kuzyna.

Parę godzin później, kiedy zbliżał się wieczór, ulicą już przechadzali się Noah z Austinem. Brunet był wyraźnie podekscytowany, że pierwszy raz pójdzie na jakąś imprezę. Wcześniej nie miał takiej możliwości, a zwłaszcza ze swoim chłopakiem. Z kolei rudowłosy spoglądał przed siebie, ale w środku był mocno niechętny i nieprzekonany do tego pomysłu. Miał przeczucie, że zdarzy się coś złego, czego wszyscy będą żałować...

- Austin... - rzekł wyższy z jakąś ciężkością - Może jednak pójdziemy gdzieś indziej, co?
- Noah! - posłał mu smutne spojrzenie.
- Wiem, że bardzo chcesz... - westchnął - Ale to naprawdę nic niezwykłego. Nie będziesz się czuć dobrze w takim miejscu...
- Chcę spróbować!
- Ech...

Model pokręcił głową ze zrezygnowaniem, a przy tym chwycił mocniej dłoń niższego chłopaka, jakby chciał go ochronić przed wszelkim złem tego świata. Mimo to skierował w stronę domu kolegi, u którego miała się odbywać impreza.

Tymczasem z innej strony szedł Alexander i Nathan, a raczej blondyn ciągnął Latynosa za sobą. Lee wyraźnie nie chciał wychodzić z domu, a co dopiero iść w miejsce, gdzie dzisiaj szła cała szkoła.

- Błagam, Alex! Nie chcę! - marudził piłkarz.
- Nie zachowuj się jak dziecko... - wzdychał zielonooki - To tylko impreza...
- Ty nic nie rozumiesz! Tam będzie Caspian!
- No i co z tego? - przewrócił oczami - Zresztą on nie lubi takich rzeczy, po co miałby przyjść...
- Bo jest przyjacielem typa, który robi tę imprezę! Słyszałem jak gadali o tym!
- No to będzie, i co z tego?
- A jak zacznie się do ciebie dobierać?!
- Co? - nagle zatrzymał się, spoglądając uważnie na chłopaka, po czym wybuchnął śmiechem - Czemu miałby to robić?
- Bo to on! - wrzasnął urażony reakcją niższego - Już coś was łączyło! A jak się upije to mu odwali i zacznie coś robić!
- Daj spokój, Nathan... - przewrócił oczami - Nie mam pięciu lat. Jak przesadzi to mu to dam do zrozumienia.
- Więc chesz w ogóle z nim gadać?!
- Boże, nie... Idioto - chwycił go za dłoń - Jeśli zacznie do mnie podbijać, wtedy mu podziękuję.
- Nie podbije, bo - zacisnął palce na jego dłoni - cały czas będziemy razem!
- Do kibla też ze mną pójdziesz? - warknął.
- Tak.
- Jesteś taki głupi... - pokręcił głową.

Przez resztę drogi uparty Lee wciąż próbował przekonać chłopaka do zrezygnowania z pomysłu, ale Alexander zawsze wygrywał, teraz nie było inaczej.
***

Zabawa powoli się rozwijała w rytm neutralnej muzyki, chociaż miejsca pozostawało coraz mniej przez ciągle przychodzących ludzi, którzy również chcieli świętować koniec wakacji. Co prawda te już się skończyły, ale każdy chciał jeszcze poczuć ich odrobinę. Nie brakowało niczego, czego potrzeba w trakcie trwania takich wydarzeń, z czego każdy chętnie korzystał. Prawie każdy, wszak Noah był zbyt skupiony na Austinie, żeby cokolwiek jeść czy pić. Ciągle myślał o swoich odczuciach, a te atakowały go coraz silniej. Był niemal pewny, że coś się wydarzy, ale już nie wiedział czy będzie to coś dobrego, czy złego... Przez to trudno było mu towarzyszyć młodszemu, który faktycznie nieśmiało podchodził do wszystkiego tutaj... Zgodnie z przewidywaniami Noah, Martinez czuł się nieswojo, a z każdą chwilą coraz bardziej...

W pewnym momencie rudowłosy model poczuł dość zdecydowane szturchnięcie go w ramię, ale po chwili zauważył niespokojnego Alexandra, z którym wymienił spojrzenia.

- Przepraszam, Noah..! - zawołał nerwowo, jakby z bezsilnością w głosie, tak też marszczył twarz.
- Co jest? - spytał bezpośrednio. Przecież widział, że coś jest nie tak.
- Zgubiłem Nathana... - westchnął, przetrzymując grzywkę dłonią i rozglądając się na wszystkie strony - Ten idiota postanowił się nachlać, bo stwierdził, że nie zniesie tego na trzeźwo...
- Czego? - aż zaśmiał się.
- Boi się, że Caspian będzie do mnie podbijać... - przewrócił oczami.
- Co? Czemu?
- Kiedyś z nim kręciłem, nieważne... - rzekł na szybko. - Ale teraz nie mogę znaleźć tego debila... Nawet nie wiem kiedy się rozdzieliliśmy...
- Pomóc ci szukać?
- Nie no, nie będziesz przecież ciągać Austina... - odruchowo przyjrzał się niskiemu Latynosowi - Zresztą chyba mu się tu nie podoba...
- Poszukajcie Nathana... - nagle odezwał się sam Martinez - Poczekam tu.
- Na pewno? - Noah zwrócił się do młodszego z troską.
- Mhm... - pokiwał głową.

Wtedy Alexander i Noah zgodnie rozdzielili się, będąc w stałym kontakcie. Nie, żeby Johnsonowi jakkolwiek zależało, ale lubił samego blondyna i go szanował, dlatego pomoc mu traktował jak coś oczywistego. Zresztą wciąż pamiętał jak Nathan już raz zdradził chłopaka z samą Glorią. W głębi duszy rudowłosy bał się, że ten będzie zdolny zrobić znowu coś takiego, a to skrzywdziłoby Alexa... Ale błądząc w myślach, nagle natknął się na otwarty pokój, z którego dochodził głośny i wdzięczny głos dziewczyny, co podsunęło mu niepokojącą myśl... Aż przygryzł wargę, próbując zapanować nad nerwami, kiedy się tam zbliżał, ale w tej samej chwili dostrzegł obok siebie wściekłego Alexandra, który warknął:

- Zabiję tego gnoja...

Kiedy dwójka zbliżyła się do progu, Alexander przeżył szok, który go sparaliżował, jakby w jego głowie zapanował kompletny chaos. Z kolei w Noah uderzyła wściekłość jeszcze większa od tej blondyna, pod wpływem której skrzywił się i zacisnął mocno pięść. Zaraz po tym zdecydowanym krokiem wmaszerował do pokoju, gdzie aktualnie stał pijany Nathan i bezwstydnie flirtował z wielce rozbawioną, długowłosą brunetką. Latynos był tak odurzony, że dopiero gdy poczuł na ramieniu silną dłoń swojego kolegi z drużyny, to zauważył jego obecność. Rudowłosy zacisnął agresywnie materiał na niższym, po czym pociągnął go za sobą, mówiąc groźnie:

- Idziemy.

Zdezorientowany Nathan nie opierał się i posłusznie szedł za Noah aż do łazienki, gdzie ten ustawił go przy umywalce. Chwycił pierwszy lepszy kubek i napełnił go zimną wodą, a następnie oblał Latynosa prosto w twarz. Brunet aż drgnął i skrzywił się, po czym otworzył szerzej oczy oraz usta, pochylając się nad umywalką. Kiedy woda skapywała mu z grzywki, Noah wrzasnął:

- Czy ciebie pojebało?!
- Ale co... - wydyszał jeszcze w szoku po ataku wodą.
- Jak cię tak ciągnie do lasek, po chuj jesteś z Alexem?!
- Nie ciągnie...
- Nie?! - wyśmiał go kpiąco - To czemu go wiecznie zdradzasz z nimi?!
- Nie zdradzam... Co... - skrzywił się w zastanowieniu, a przy tym dostrzegł stojącego gdzieś obok Alexandra ze skrzyżowanymi rękoma, który sam wyglądał na wyjątkowo zagubionego, choć w oczach miał wyraźny żal.

Nagle blondyn zmarszczył twarz, po czym wybiegł stamtąd, a brunet chciał ruszyć za nim, lecz Noah go złapał.

- Zostaw mnie! - warknął Nathan, po czym sprawnie się wyrwał i również pobiegł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro