XIX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alexander stał gdzieś przed domem, drżąc ze wszystkich emocji, jakie właśnie go ogarniały. Były to nie tylko złość, smutek i żal, ale też coś więcej... Znowu nakrył Nathana z dziewczyną. Co prawda tym razem nie doszło do niczego poważniejszego, jeśli można to tak ująć, ale już sam fakt, że to znowu była kobieta... Blondyn przecież już miał ograniczone zaufanie do chłopaka przez to, a ten i tak powtórzył swój błąd...

Tymczasem właśnie wybiegł Nathan, ale nim zdołał dobiec do Alexandra, złapał go Noah chcący powstrzymać bruneta przez durnym tłumaczeniem się. Najchętniej to co najmniej uderzyłby go w twarz, ale nie miał zamiaru tracić panowania na takiego idiotę. A nie był z kamienia i dobrze widział jak Alex teraz cierpi...

Rawson zerknął w stronę dwójki, a wtedy poczuł się jeszcze gorzej. Jednak zebrał się w sobie i zacisnął zęby, po czym podszedł bliżej. Już miał coś powiedzieć, kiedy Noah usłyszał, że ktoś do niego dzwoni. Przytrzymując bruneta jedną ręką, chwycił drugą po telefon i odebrał. Rozmowa trwała krótko, ale zdecydowanie zdenerwowała rudowłosego aż Nathan i Alexander się zaniepokoili.

- Muszę iść, Alex - rzekł rudowłosy - Moja mama zaczęła rodzić...
- Jasne, idź - ten odpowiedział od razu.
- Dasz sobię radę z tym idiotą? - aż rzucił brunetowi pogardliwe spojrzenie.
- Ta...
- Cholera... - syknął - Austin został w środku...
- Zgarniemy go - westchnął - Idź już.

Noah jeszcze upewnił się, że z Alexandrem wszystko w porządku, po czym faktycznie pobiegł przed siebie. Wtedy blondyn przerzucił wzrok na drugiego chłopaka, który klasycznie zaczął lustrować ukochanego ze skruchą w oczach, a to tylko potęgowało żal w niższym. Cała sytuacja była potwornie bolesna, a jemu brakowało słów, przez co trwali w niezręcznej ciszy... Na szczęście lub nieszczęście do nich obydwu jednocześnie ktoś zadzwonił, na co zaskoczeni oderwali, zapominając na chwilę o swoim kryzysie.

- ,,Musisz szybko przyjść do domu, Nathan", ,,Do domu, Alexander" - usłyszeli obydwaj.
- Jesteśmy razem - westchnął Rawson, a wtedy jego ojciec się rozłączył.
- Wracajcie do domu - rzekła matka Nathana - Austin jest z wami?
- Ta... - odpowiedział Lee.
- Nie zapomnij go przyprowadzić ze sobą.
- Dobra... - po czym się rozłączył.

Dwójka spojrzała na siebie pytająco.

- Wiesz o co chodzi? - spytał Nathan.
- Skąd mam wiedzieć? - warknął Alex, po czym ruszył przed siebie.

Przez te krótką wędrówkę para nie odezwała się do siebie ani słowem, a zresztą ważniejszy był Austin. Przez chwilę szukali, ale wreszcie zauważyli go, chociaż nie był sam. Niepewny brunet stał obok czarnowłosego piłkarza, który posyłał mu delikatny uśmiech i prowadził z nim jakże przyjemną rozmowę. Ale gdy Nathan tylko dostrzegł Caspiana ze swoim kuzynem, aż w nim zawrzało i pośpiesznie podszedł do młodszego, a wtedy rzekł stanowczo:

- Idziemy, Austin - przy czym posłał piłkarzowi nieufne spojrzenie.
- Och, dobrze... - śniadoskóry pokiwał głową, po czym pożegnął się ze starszym kolegą i poszedł w stronę równie zdziwionego Alexandra.

Co Caspian robił z Austinem... O czym oni mogli w ogóle rozmawiać... Chociaż Nathan i Alex trwali teraz w stanie wojny, to tak samo zastanawiali się, dlaczego Fuller postanowił zacząć znajomość akurat z tym małym, niewinnym Austinem...

Kiedy cała trójka w końcu dotarła do domu, Nathan i Alexander zostali zaproszeni do salonu, a Austin poszedł do siebie, bo sprawa jego nie dotyczyła.

Chłopcy usiedli naprzeciwko swoich rodziców. Ci nie wyglądali na szczęśliwych z podróży poślubnej, z której właśnie wrócili. Pan Rawson ledwie powstrzymywał wybuch złości, Alex widział to. Znał przecież swojego ojca, ten zwykle trzymał poziom nieważne co by się działo, tylko w wyjątkowych sytuacjach był tak rozemocjonowany, a nawet to próbował ukryć.

Z kolei Nathan poznał po swojej mamie, że ta też próbuje jakoś nad sobą zapanować, chociaż coś musiało ją wyjątkowo przejmować...

- O co chodzi? - w końcu Alexander zaczął, nie mogąc wytrzymać napięcia między dwójką.
- Jestem w ciąży... - rzekła niepewnie Alice, spoglądając w bok.
- Co... - Nathan i Alex otworzyli szerzej oczy, a po nich przeszła cała fala ciarek zażenowania, które ukryli za zszokowanymi twarzami.

Teraz dopiero ich związek został wystawiony na próbę. Już samo to, że ich rodzice byli razem, tworząc tym przyszywaną rodzinę, było dziwne, ale to jeszcze dało się znieść na upartego, ale ciąża... Teraz będą mieli wspólne rodzeństwo, które będzie miało dwóch braci, którzy ze sobą... Nie, to było za dużo. Ale to nie była jedyna nowina, jaka miała ich życie przewrócić do góry nogami. Kobieta kontynuowała:

- Tylko, że to nie jest nasze dziecko...
- Co? - Nathan zmarszczył brwi zdezorientowany - Jak to nie wasze... To znaczy, że...
- Zostałeś zdradzony... - dokończył  Alexander, spoglądając na ojca.
- Tak... - mężczyzna odpowiedział nieprzyjemnie.
- Z kim?! - zawołał Lee.
- Z twoim ojcem, Nathan...
- Co?! - aż wstał.
- Za długo to trwa - w końcu przemówił pan Rawson wyraźnie podirytowany - Rozwodzimy się. Alex, pakuj się. Wracamy do starego domu - po czym wstał i poszedł gdzieś, a Alice za nim.

Nathan i Alex zostali sami, ale obydwaj jednakowo skołowani. Z jednej strony ich związek był teraz tak normalny jak nigdy, ale z drugiej... Rozwód prawie nigdy nie jest niczym przyjemnym, zwłaszcza że to ojciec Alexandra został zdradzony. On nie lubił przegrywać, nawet jeśli to nie bezpośrednio on przegrał... A zresztą on także ucierpiał i to ze strony przedstawiciela tej samej rodziny. Rozłożył się beznadziejnie na stole i próbował zebrać to wszystko w całość. Za to Nathan nie wiedział w ogóle co myśleć o tym wszystkim, ale przypomniał sobie o sytuacji na imprezie, a wtedy skupił się na niej. Usiadł z powrotem, zwróciwszy się w stronę ukochanego. Niepewnie chwycił jego dłoń w swoje obydwie, a wtedy rzekł delikatnie:

- Alex...
- Nie wkurwiaj mnie, dobrze? - warknął, zabierając swoją rękę - To, że starzy się rozchodzą, to nie znaczy, że zapomniałem, zdrajco...
- Nie zdradziłem cię... - westchnął.
- Ale mogłeś! - wrzasnął, podnosząc się - Znowu!
- Alex... - zmarszczył brwi - Nie wracaj do tego...
- Co? Już zapomniałeś jak się śliniłeś z siostrą Noah?!
- Ciszej, bo usłyszą...
- W dupie to mam! - uderzył ręką w stół, ponownie się rozkładając - To ty ciągle do tego wracasz...
- Co... Ja do niczego nie...
- Ciągle podobają ci się kobiety... - rzekł ze zrezygnowaniem.
- Alex, nie rozumiesz... To nie tak...
- Masz rację! Nie rozumiem i nie chcę rozumieć!
- Nigdy nie dotykałeś dziewczyny... Nie wiesz jak to jest...
- Nie wystarczam ci tylko dlatego, że jestem facetem?! Na chuj ze mną jesteś w takim razie?!
- Alex, w ogóle nie o to chodzi!
- I co takiego niby ma w sobie dziewczyna, czego ja nie mam?
- No wiesz... - zaśmiał się głupio, nie mogąc się powstrzymać.
- Ty świnio! - z całej siły uderzył chłopaka w ramię aż ten syknął z bólu.
- Przecież to prawda!
- Och, to muszę koniecznie sprawdzić... - rzekł cynicznie.
- Co? - zaśmiał się.
- Gówno - warknął.
- Skarbie...
- Poderwę jakąś laskę i sprawdzę czy faktycznie jest to warte zdrady...
- Więc teraz ty chcesz mnie zdradzać?
- Nie... Kto powiedział, że będziemy dalej razem?
- Nie zerwiemy - stwierdził stanowczo. - Mowy nie ma.
- To mam faktycznie cię zdradzić?
- Nie zrobisz tego... - zaśmiał się, kręcąc głową pobłażliwie.
- Chcesz się założyć?
- Po prostu nie dasz rady...

Wtedy ambitny Rawson przybrał dumny wyraz twarzy oraz wyciągnął dłoń w stronę śniadoskórego, na co ten zareagował wyraźnym zaskoczeniem:

- Mówiłeś, że już nie chce ci się ze mną zakładać...
- Jakoś nabrałem ochoty - posłał mu zadziorny uśmiech.
- Alex... - zaśmiał się - Jesteś gejem. Nie podobają ci się laski. Zapomniałeś?
- To nie znaczy, że nie jestem w stanie żadnej zdobyć. Uwierz mi, są takie, które mi ulegną.
- Jesteś szalony... - pokręcił głową z uśmiechem, łapiąc dłoń drugiego.
***

Rodzina już w szpitalu, w poczekalni, kiedy dotarł tam również Noah. Chłopak od razu dostrzegł swoją siostrę, do której natychmiast podbiegł i ją przytulił.

- Noah... - rudowłosa wtuliła się delikatnie w brata.
- Jak tam? Jak mama?
- Jest dzielna... - uśmiechnęła się lekko.
- A ty jak się trzymasz, Gloria?
- Nie przejmuj się mną, Noah... Ze mną wszystko w porządku.
- Jak mam się nie przejmować? Przecież jesteś moją małą siostrzyczką! - i zaczął ją łaskotać.
- Noah! - śmiała się.
- Żenada... - westchnął inny, rudowłosy chłopak, przewracając oczami. Był ubrany w luźną bluzę i przylegające do nóg spodnie, a wszystko w ciemnym kolorze.
- Ach, Nathaniel... - piłkarz uśmiechnął się krzywo - Prawie cię nie zauważyłem...
- Po co tu wszyscy siedzimy? Nie powinno tu być tylko tego jej faceta?
- Mama chciała, żebyśmy byli wszyscy... - wyjaśnił Noah, w miarę spokojnie. Dodał nieprzyjemnie - A tego pajaca nie ma jak na złość... On w ogóle wie?
- Tata dzwonił do niego, ale może jeszcze se gdzieś wypoczywa w innym kraju...
- Jak zwykle zachowuje się poważnie...  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro