XXII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwójka wyszła razem ze szkoły, a stamtąd prosto do jakiegoś baru, gdzie postanowili napić się czegoś mocniejszego. Z początku obydwaj wyglądali, jakby bardzo chcieli zapijać jakieś smutki, ale o wiele za szybko ochłonęli, przynajmniej z pozoru.

Właśnie siedzieli naprzeciwko siebie i co jakiś czas faktycznie się czegoś napili, chociaż częściej wybierali lżejszy napój lub przekąskę. Ogólnie nie wyglądali, jakby chcieli się upić, jedynie rozluźnić... Dziwnym trafem czuli się przy sobie swobodnie na tyle, że nie groziła im niezręczna cisza, kiedy każdy z nich zbierał myśli. Alexander spoglądał gdzieś w bok z pewnym żalem i opierając głowę na ręce, za to Noah nie wyrażał za wiele, spoglądając w martwą przestrzeń przed sobą.

- Czy ty masz brata? - nagle spytał blondyn, chcąc skupić się na czymś innym niż problemy.
- No mam... - westchnął, spoglądając łagodnie na chłopaka i dodał sarkastycznie - Wyjątkowo uroczy człowiek...
- Uczepił się mnie... - stwierdził z niechęcią.
- Co? - zaśmiał się - Skąd wiesz, że to mój brat?
- To widać. Ma takie same oczy... Chociaż z zachowania zupełnie róźni... W każdym razie, cały czas do mnie podbija...
- Nathan jeszcze nie zrobił ci dramy o to?
- Nathan... - warknął, marszcząc brwi. Aż musiał się napić.
- Och... Więc coś było...
- Ten idiota chwilowo zapomniał, na czym polega związek...
- Znowu cię... - zmrużył powieki gniewnie.
- Nie, nie! Nie w ten sposób...
- To... W jaki? - zdziwił się.

Alexander potrzebował chwili, żeby to ułożyć w głowie, a rudowłosy nie nalegał. Cierpliwie siedział i czekał, choć sam miał w głowie mieszane odczucia i myśli. Jeszcze czuł w kieszeni wibracje, co oznaczało, że dobijali się do niego, a przede wszystkim Austin... No właśnie. To przecież przez niego teraz tu siedział i nie wiedział co ze sobą zrobić, a przez to najprymitywniej w świecie próbował zagłuszyć ból alkoholem.

- Szczerze... - zaczął blondyn, a z każdym słowem emocje brały nad nim górę - Kiedy go złapaliśmy z tamtą dziewczyną... Potem rozmawialiśmy i jakoś tak wyszło, że... Wciągnąłem się z nim w zakład...
- Jaki znowu zakład?
- Bo stwierdził, że nie zrozumiem jak to jest z dziewczyną... Więc postanowiłem to sprawdzić...
- Alex... - pokręcił głową, wzdychając.
- Wiem, że to głupie, dobra?! - warknął z grymasem na twarzy. - Ale jak się pewnie domyślasz, nie znalazłem żadnej dziewczyny... Ale nie chciałem przyznawać się Nathanowi do tego... Dlatego po prostu sobie jakąś wymyśliłem, żeby się nie czepiał... Ale wcale mi nie uwierzył... Tylko, że zaczął się ze mnie nabijać... Strasznie mnie to... Boli... - aż sam się zdziwił, że to powiedział.
- Mówiłem ci już, że to jakiś frajer...
- Wiem... - stwierdził ze zmartwieniem.
- Ale nie rozumiem jak ty mogłeś się dać tak w to wciągnąć... I dlaczego nie powiesz mu prawdy?
- Nie mogę, Noah! W życiu się nie przyznam!
- To głupie...
- Ty nie rozumiesz! Jak on się dowie...
- To się dowie prawdy? Alex, proszę cię...
- Tobie bym powiedział... - przyznał niepewnie - Ale jemu... Nie znasz go tak jak ja...
- Alex - nagle zmienił ton na poważniejszy, tak też spoglądając na chłopaka - To jest twój chłopak. Jeśli nie możesz mu ufać, nie powinien być nim.
- Wiem, ale... - skrzywił się, spoglądając w bok - Nieważne. Nie powinienem w ogóle z tobą o tym gadać...

Za chwilę niewiele myśląc wstał, po czym niemal wybiegł z baru, na co zaskoczony Noah od razu zostawił pieniądze na stole i poleciał za chłopakiem, przy okazji zabierając jego plecak.

Dogonił go stosunkowo szybko, kiedy ten maszerował ze spuszczoną głową, a na twarzy miał wyraźny grymas. W końcu było mu wyjątkowo głupio przez całą tę sytuację. Przecież on rozmawiał ze swoim byłym chłopakiem o tym obecnym, a przy tym wszystkim wciąż odczuwał tęsknotę za zwyczajną czułością, której Nathan nie chciał mu dawać... Nie, że nie chciał, ale zakład był zakładem, przez co siłą rzeczy oddalili się od siebie... A może to było nawet gorsze niż zerwanie, choćby chwilowe... Bo teraz Alexander miał świadomość, że jest z kimś i miał prawo oczekiwać zaangażowania, które zresztą Lee chętnie by okazał, ale Rawson musiałby się przyznać, że nie jest w stanie znaleźć dziewczyny, a przy tym zrozumieć, jak to jest... A to nie wchodziło w grę.

Nagle zauważył parę metrów dalej idącego w ich stronę brata Noah, a ten był ostatnim chłopakiem, z którym miał teraz ochotę prowadzić jakiekolwiek rozmowy. Dlatego też lekkomyślnie chwycił starszego Johnsona za rękę i pociągnął go w najbliższą przestrzeń między budynkami, pomimo szczerego zdziwienia wyższego chłopaka. Spojrzał pytająco na blondyna, a ten potrzebował chwili, aby złapać oddech, po czym rzekł na lekkim wydechu:

- Widziałem twojego brata...
- Nathaniela... - dodał - I co z tego?
- Nie mam ochoty z nim się teraz męczyć...
- Rozumiem, może masz rację... - mówiąc, zorientował się, że trzyma rzeczy chłopaka. Od razu wystawił je w jego stronę - W ogóle... Zapomniałeś...
- Ach, no tak... Dzięki... - przyjął plecak i zarzucił na ramię.

Teraz zrobiło się dziwnie, kiedy dwójka przestała rozmawiać, bo nie mieli już o czym, a raczej nie chcieli gadać... Noah ciągle miał przed oczami widok Austina w objęciach Caspiana, za to przez Alexandra przechodziło głębokie pragnienie najłatwiejszej na świecie czułości, aż krzywił się ze spojrzeniem skierowanym w bok... Tak bardzo potrzebował, aby ktoś się nim wreszcie zainteresował... Nagle zerknął na rudowłosego chłopaka przed sobą, a pod wpływem impulsu złapał go i wtulił się mocno. Zdezorientowany model aż drgnął, rozkładając szeroko ramiona, ale zaraz odruchowo umieścił je na plecach niższego oraz na jego potylicy. Alexander sam teraz zdawał się być rozemocjonowany, bo z każdą sekundą drżał coraz bardziej, ściskając ubranie wyższego mocno. A po dłuższej chwili oderwał się powoli i spojrzał na chłopaka z zamiarem przeproszenia go, ale zupełnie nieoczekiwanie sparaliżowało go spojrzenie piłkarza... Z kolei Noah wewnętrznie panikował, dostrzegając na lekko rumianej, zapewne z emocji i ciśnienia, twarzy blondyna lśniące od zbierających się łez, nieznacznie zaczerwienione oczy... Do tego zadyszany chłopak musiał ciężko oddychać, kiedy poruszał niespokojnie torsem... Ale wyglądał wtedy tak bezbronnie i delikatnie, że im dłużej rudowłosy mu się przyglądał, tym mocniej uderzał w niego gorący impuls zrodzony gdzieś od serca i coraz niżej, a on krzywił się w akcie buntu przed tym...

Nagle Noah chwycił rozpalony policzek Alexandra, wpijając się w jego rozchylone wargi, a przy tym popchnął go na murek. Dwójka natychmiast przylgnęła do siebie, pogłębiając namiętny pocałunek, podczas którego po policzkach Rawsona spłynęły gorące łzy, a ten zdecydowanie umieścił dłoń na karku wyższego, żeby zaraz i tak wpełznąć nią we włosy Johnsona. Zresztą obydwaj aktywnie błądzili dłońmi po swoich ciałach przed ubrania, częstując się coraz to odważniejszymi ruchami wewnątrz ust. A kiedy piłkarz opuścił wargi blondyna i dorwał się do jego szyi, Alexander gwałtownie odchylił głowę do tyłu z opuszczonymi powiekami, przy czym przygryzał wargę. Jedną ręką przyciągnął chłopaka jeszcze bliżej za kark, a drugą uciskał jego ramię.

- Och, Noah... - wystękiwał mimowolnie Alex na wydechu - Nie... Nie możemy...
- Nie powinniśmy... - wysapał rudowłosy, kontynuując.
- Może... Pójdziemy w przeciwnych kierunkach, zapominając o tym..?
- Mhm... - powoli, z trudem oderwał się od chłopaka, pocierając wargi o siebie.

Onieśmielony Alexander przez dłuższą chwilę jeszcze przyglądał się wyższemu, po czym zebrał się w sobie i ruszył przed siebie zdecydowanym krokiem...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro