♣ Solid Silva x Reader - Blizna ♣

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Dla: HanaKozume 

Wydaje mi się, że Solid w uczuciach byłby trochę podobny do Noelle i też w pewien sposób tsundere. Jeżeli to mylne wrażenie, a on wyszedł mi przez to OCC, to przepraszam:(


Z Solidem najlepiej dogadywałaś się w okresie wczesnego dzieciństwa. Byłaś od niego rok młodsza i pochodziłaś z mniej znaczącej rodziny szlacheckiej, podlizującej się rodowi Silva. Potrafiłaś ignorować jego wywyższanie się, a nawet czasami niewinnie mu dokuczałaś, co nie do końca lubił, ale nie umiał długo się na Ciebie gniewać. Problem pojawił się, kiedy chłopak zaczął zamieniać wszystkie swoje frustracje na agresję, którą wylewał na swoją młodszą siostrę i innych ludzi. Omijało Cię to do chwili, aż stanęłaś po stronie Noelle, nie mogąc dłużej patrzeć na to, jak brat niszczy wszystkie jej zabawki lub publicznie upokarza.

 - Solid, jesteś najgorszy na świecie! -Odważyłaś się na te słowa, mając siedem lat, dlatego ta obelga nie brzmiała jakoś poważnie. Wypowiedziałaś to, zabierając mu nożyczki, z jakimi miał zamiar wejść do pokoju dziewczyny, żeby obciąć jej włosy, w ramach upustu za swoją poranną kłótnię. Na początku wyglądał na zaskoczonego, lecz bardzo szybko zmrużył swoje niebieskie oczy i podjął próbę odzyskania ich, szarpiąc Cię za ramię.

- Śmieszne, że mówi to ktoś taki jak Ty. - Wypowiedział z pogardą, próbując wyrwać Ci ostry przedmiot, jednak wcale nie zamierzałaś odpuścić. 

Zawzięcie odpychałaś jego ręce, zaciskając pięści najmocniej, jak umiałaś, żeby uniemożliwić mu dokonanie złego czynu. Silvę sfrustrowało to na tyle, że gdy w końcu złapał je za uszy, pociągnął za nie bez wahania, używając do tego całej swojej siły. Metalowa końcówka przejechała Ci po wnętrzu dłoni, pozostawiając po sobie puste przecięcie, z którego po chwili polała się krew. Z Twoich oczu od razu popłynęły łzy i nie wiedząc, co masz zrobić, przyłożyłaś pięść do klatki piersiowej, plamiąc swoją jasną sukienkę intensywną czerwienią. Solid wyglądał na zaskoczonego, tym co zrobił i patrzył na Ciebie z przerażeniem, chcąc po chwili zaoferować Ci pomoc, ale zrobiłaś krok do tyłu, wpadając plecami na ścianę korytarza zamku. 

- Nienawidzę Cię! - Wyszlochałaś z wyrzutem, a następnie pobiegłaś w kierunku schodów, zostawiając zdruzgotanego chłopaka samego.

Nikomu nie powiedziałaś, co się stało. Z początku ze strachu ukrywałaś ranę, przez co wdało Ci się zakażenie i nawet po interwencji magii, miałaś mieć bliznę do końca życia. Z winowajcą przestałaś się zadawać, aż do piętnastego roku życia, gdy wstąpiłaś do oddziału Srebrnych Orłów. Od początku obdarowywaliście siebie wyzwiskami, chociaż Silva często ignorował Twoje obelgi, co stawiało Cię na wyjątkowej pozycji. Z czasem zauważyłaś również, że unika jakichkolwiek starć  z Tobą, zupełnie jakby bał się znowu Cię skrzywdzić. Nie mówiłaś tego głośno, a nawet zamierzałaś z tego korzystać, czekając, aż sam pewnego dnia to przyzna. W końcu już dawno schowałaś swoją urazę za tamten dzień.

- Jesteś z siebie zadowolony? Wiadomo było, kto wygra. - Kpiłaś z niego, od momentu jego powrotu z egzaminu na stanowisko Rycerza Korony. Nie słyszałaś za wiele, oprócz tego, że przegrał z Noelle i nie zamierzałaś mu tego zapomnieć. Mężczyzna nie odpowiadał na Twoje słowa, przewracając jedynie oczami.

-  Solid...  Solid... - Zwracałaś się do niego natarczywie, co zaczynało powoli wyprowadzać go z równowagi. Siedział razem z siostrą przy stole w bibliotece kwatery, chcąc uciec przed wzrokiem swojego starszego brata. Ty natomiast stałaś pochylona tuż nad nim, wywołując na jego czole coraz to nowsze zmarszczki złości.

- Nebro, czy mi się wydaje, czy ktoś coś do mnie mówi? - Spytał w końcu poirytowanym tonem głosu, wypuszczając z płuc dużą dawkę powietrza. Ta przegrana była dla niego najbardziej upokarzającą rzeczą w życiu i miał ochotę rozerwać Cię na strzępy.

- To tylko wiatr. - Różowe tęczówki kobiety przeniosły się na Ciebie z pełną dozą nienawiści, na co zareagowałaś jeszcze większym uśmiechem. Położyłaś dłonie na ramionach Solida, pochylając się nad nim jeszcze bardziej.

- Jak to jest, kiedy mag wody płonie ze wstydu? - Wyszeptałaś mu do ucha, na co prawie od razu się podniósł, odpychając Cię.

- Do mnie mówisz?! To życiowa porażka zupełnie jak Ty! - Zaczął się w końcu na Ciebie wydzierać, co nie zrobiło na Tobie większego wrażenia. - Ciesz się, że masz zaszczyt być w naszym oddziale. Jak tak ją lubisz, to przenieś się do Byków.

- Byli wyżej w tegorocznym rankingu niż drużyna waszej ukochanej rodziny. Nie widziałabym w tym problemu. - Odpowiedziałaś mu z zadowoloną miną, co trochę go przygasiło. Zdał sobie również sprawę z tego, że stoi z Tobą twarzą twarz, dlatego starał się niezauważalnie odsunąć do tyłu.

- Solid! - Jego siostra krzyknęła niespodziewanie, przez co podskoczył. - Pokaż jej, że nie należy pyskować rodowi Silva! - Dodała ze złością, wypychając brata z powrotem w Twoją stronę.

- W końcu musiało do tego dojść. - Przytaknęłaś z waleczną miną, podwijając rękawy i przechodząc na drugi koniec biblioteki.

- A proszę bardzo, pożałujesz tego, co powiedziałaś! - Nebra złapała się za biodra, biorąc to niesamowicie poważnie. Przez to wszystko białowłosy chłopak całkowicie nie wiedział, co powinien zrobić. Z jednej strony nie zamierzał stawiać się siostrze, a z drugiej wcale nie chciał z Tobą walczyć. Wyglądał na całkowicie spanikowanego i patrzył na Twoją skupioną twarz, kiedy wyciągałaś swój grimoire.

- Solid! - Ponagliła go siostra, przez co ponownie zadrżał.

- Zmiażdżę Cię... - Sięgnął po swoją księgę, starając się przybrać groźną minę. - N-nie miej pretensji, jak coś Ci się stanie! - Odkrzyknął po chwili, ale jakoś nie miałaś wrażenia, że będzie walczył z całych sił.

Tak też się działo. Silva głównie odbijał Twoje ataki, pozwalając, aby Twoja magia przewracała kolejne półki na książki. Używał zaklęć ofensywnych, tylko po okrzykach siostry, a i tak w większość wcale nie wkładał dużo wysiłku. Chociaż dobrze udawał, to przejrzałaś go od początku, chcąc dać mu nauczkę, żeby w końcu wziął się w garść. Nie chciałaś dostawać od niego fory, a nawet czułaś się przez to zlekceważona. Zaczęłaś używać coraz to potężniejszych czarów, przebijając się przez wodną barierę osiemnastolatka, przez co również Nebra przyłączyła się do walki. Kiedy drzwi do biblioteki otworzyły się z głośnym zgrzytem, spojrzałaś na nią i zgodnie, bez żadnych słów stanęłyście koło siebie, zasłaniając zbitego Solida, siedzącego na ziemi.

- Co wy tu robicie? - Kapitan oddziału zmierzył was chłodnym spojrzeniem, przez które zaczęłyście bać się o swoje życia.

- Aaa, taki zwykły przyjacielski sparing. - Odpowiedziałaś wesoło, zdając sobie sprawę, w jakim chaosie jest teraz pomieszczenie i ile czasu zajmie wam sprzątanie.

- Dokładnie, intensywnie ćwiczymy po ostatnich atakach terrorystów. - Zgodziła się z Tobą Nebra, obejmując Cię przyjacielsko ramieniem.

- Zero agresji, jak widzę, że przegrywają, to im odpuszczam. - Uśmiechnęłaś się pogodnie, na co białowłosa zmarszczyła brwi.

- Kto niby przegrywa?!

- Nebra, mam dla Ciebie misję. - Nozel głośno westchnął, na co jego siostra podeszła do niego z entuzjazmem, ucieszona faktem, że nie będzie musiała tu sprzątać. W stronę Twoją i Solida powędrowało stanowcze spojrzenie. - A wy skończcie te dziecięce wygłupy, bo pokażę wam, co to prawdziwy trening.  - Dodał najstarszy Silva, widząc w końcu, w jakim stanie znajduje się jego brat.

- Tak jest! - Nie zamierzałaś kłócić się z poleceniem i posłusznie wzięłaś się za zbieranie książek w ekspresowym tempie.

Kapitan spojrzał jeszcze raz na chłopaka, zastanawiając się, czy powinien zrobić coś z problemem, jaki go męczy, ale ostatecznie wycofał się z biblioteki. Rzadko interweniował w sprawach swojego rodzeństwa i starał się okazywać jak najmniej uczuć. Tym razem nasuwała mu się na myśl kwestia, jaką mały brat wypowiedział do niego brat, kiedy Cię poznał.

- Braciszku Nozel, [Imię] musi zostać moją żoną.

Patrzył się wtedy na niego tak niewinnie, a zarazem stanowczo, przez co sam nie wiedział, co ma zrobić. Z drugiej strony dalej miał nadzieję, że kiedyś mu przejdzie, nawet jeśli wcale się na to nie zanosiło. Ostatecznie uznał, że nie powinien interweniować w takich mało ważnych sprawach, a jego brat powinien się otrząsnąć.

- Skopałam Ci tyłek! Tylko wcale nie walczyłeś za dobrze. - Podałaś dłoń zdruzgotanemu chłopakowi z triumfalną miną, co całkowicie zignorował, wstając o własnych siłach.

- Moja magia była niesamowita jak zawsze, po prostu się rozkręcałem. - Odburknął Ci zarozumiale z całkowitym brakiem pewności w tym, co mówi, tak jakby te słowa nic dla niego nie znaczyły, a stanowiły jedynie wyuczony mechanizm obronny.

- Nawet w walce wręcz bym Cię położyła. - Chciałaś poprawić mu humor docinkami, dzięki którym zawsze uśmiechał się egoistycznie, ale nie tym razem. 

- Jesteś kobietą. - Zaprotestował, odwracając się do Ciebie plecami, stawiając swoją magią przewrócone regały.

- Nie proś mnie, żebym nazwała to, kim jesteś. To byłoby niecenzuralne. - Zaśmiałaś się lekko z kolejnymi książkami w ręku, klepiąc go po ramieniu, na co pułki ponownie runęły. 

- Może masz rację. - Powiedział z rezygnacją i chociaż nie wiedziałaś jego twarzy, to doskonale zdawałaś sobie sprawę, jaką ma na niej minę.

- Solid, Ty tak poważnie? - Od razu spoważniałaś, czując się trochę winna za pogorszenie stanu 'przyjaciela'. - Po prostu ostatnio sobie odpuściłeś z ćwiczeniami. - Chciałaś dodać mu otuchy, szczerze mu wyjaśniając, dlaczego dzisiaj przegrał, ale odepchnął Twoją rękę, kiedy próbowałaś złapać go za ramię.

- Od kiedy próbujesz mnie pocieszać? Daruj sobie. - Posłał Ci mordercze spojrzenie, po czym skierował się w kierunku drzwi. - Powiem służbie, żeby to posprzątała. - Dodał chłodno, mijając po drodze Nozela, któremu nawet nie odważył się spojrzeć w oczy.

Stanęłaś jak wryta, żałując swojej postawy. Z drugiej strony nie mogłaś nic poradzić, że Solid reaguje tak na wszystkie porażki, chcąc najchętniej kogoś poniżyć lub zrobić krzywdę. W stosunku do Ciebie postanowił nigdy więcej tego nie robić, dlatego było mu tak ciężko, kiedy nie miał nikogo innego. Bez dosadnego powiedzenia komuś, że jest od niego lepszy z wywołaniem u niego łez, nie potrafił czuć się ze sobą dobrze. 

- [Nazwisko], zajmij się nim. - Podskoczyłaś na dźwięk stanowczego głosu Kapitana, który postanowił wrócić się jednak do biblioteki. - To rozkaz. - Dopowiedział w progu, po czym pospiesznie poszedł dalej, nie wiedząc, dlaczego pomimo wszystko postanowił się wtrącić.

Nie myśląc długo, postanowiłaś wykonać polecenie, odkładając stos książek na ziemię i kierując się w stronę pokoju Solida, ale nie weszłaś od razu. Chodząc w kółko po korytarzu, planowałaś, jak powinnaś się zachować, żeby było dobrze. Wystarczająco już mu dokopałaś, lecz płaszcząc się przed nim, też nic nie zmienisz. Słysząc Twoje kroki, chłopak z poirytowaną miną otworzył drzwi, prawie Cię nimi uderzając, przez co jego serce zamarło z przerażenia. Kiedy zauważył, że jesteś cała i zdrowa, odetchnął z ulgą, patrząc na Ciebie z pretensją. Spojrzałaś ze zmartwieniem na jego zmęczoną twarz, na której odbiły się czerwone pręgi. 

- Wyglądasz, jakbyś płakał w poduszkę. - Zaśmiałaś się niezręcznie, drapiąc się po karku. To stwierdzenie okazało się prawdą, dlatego na twarzy Silvy pojawił się lekki rumieniec, a Ty weszłaś do wystawnie ozdobionego pokoju, rozglądając się dookoła. Byłaś tu tylko dwa razy, aby zrobić mu dowcip i nigdy nie miałaś okazji przebywać w nim dłużej niż minutę bądź dwie.

- Mogłabyś sobie gdzieś pójść? - Warknął pod nosem, czując niepokój związany z Twoją obecnością, chcąc równocześnie, żebyś została.

- Odmawiam. - Usiadłaś ciężko na łóżku, patrząc na niego wesołym wzrokiem. - Będę tu, dopóki się nie uspokoisz lub na mnie wyżyjesz. - Uśmiechnęłaś się psotnie, jednak białowłosy nie wyczuł podtekstu.

- Więcej tego nie zrobię. - Podszedł do Ciebie z poważną miną, wskazując na Twoją dłoń, na którą również spojrzałaś. Blizna nie była już tak widoczna, przeciwnie do tej na sercu Solida. Znając arogancką stronę osobowości niebieskookiego, nie mogłaś uwierzyć, że naprawdę wciąż to rozpamiętuje. 

- Och, przestań zachowywać się, jakbyś nie wiedział, o co mi chodzi.  - Złapałaś nadgarstki księcia, mocno ciągnąc je do siebie ze śmiechem, na co zareagował z przerażeniem, rumieniąc się. Położyłaś się, przytulając was do siebie.

- C-co Ty robisz? - Spytał całkowicie spłoszony, chcąc się wyrwać, na co nie mogłaś mu pozwolić.

- Jeżeli mnie poprosisz, to będę przy Tobie w każdy gorszy dzień i nigdy Cię nie opuszczę. Czy wtedy skończysz się tak złościć? - Wypowiedziałaś wolno, monotonnym tonem głosu, niwecząc próby wydostania się z Twojego odcisku silnym splotem.

- A-a komu niby byłby potrzebny ktoś taki jak Ty? - W końcu się poddał, spoglądając w bok z całkowicie czerwoną twarzą. Przewróciłaś oczami, przewracając go na plecy, aby móc na nim usiąść. Złapałaś za wysunięty podbródek, zmuszając Solida, żeby na Ciebie spojrzał. Kiedy to się stało, spanikował jeszcze bardziej, robiąc bezradną minę. - No dobra, dobra, tylko nikomu o tym nie mów! - Pomimo zmieszanej miny, w środku topił się z radości i nie wierzył, co właśnie sugerujesz. Po incydencie z nożyczkami myślał, że już nigdy nie dasz mu szansy.

- Powiesz ładnie Kocham Cię? - Spytałaś zwycięsko, na co jedynie otworzył usta, rezygnując po chwili z powiedzenia czegokolwiek. - Jesteś taaaki uparty~! - Pochyliłaś się niżej, na co zamknął oczy z piskiem i znowu zaczął się wiercić. 

- Może i Cię kocham! - Krzyknął bezsilnie, na co szeroko się uśmiechnęłaś.

- To może i ja Ciebie. - Zeszłaś z niego, siadając obok. Ciebie też zawstydziła ta sytuacja, dlatego nie wiedziałaś, co powinnaś zrobić. Po chwili ciszy chłopak dalej leżał w miejscu, a Ty zaczęłaś rozglądać się nerwowo.

- [Imię]? - Spytał po chwili poważnym tonem głosu.

- Tak? - Przeniosłaś spłoszony wzrok na ścianę, nerwowo zakładając nogę na nogę.

- Dlaczego przestałaś?


Next: Raia x Reader lub Magna x Reader

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro