17/12/19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Trzask.

Ciemność.

Krzyk.

Odgłosy syren.

Ciepła ciecz spływa po karku.

Do zapachu wiśni i alkoholu dołącza woń krwi, jej obrzydliwa konsystencja i temperatura.

Wszystko gdzieś za mgłą, kompletnie niewidoczną, ale wyczuwalną.

Zdaje się, że mijają kolejne minuty, podczas których nie może się ruszyć, wydobyć z siebie dźwięku, choć słyszy wszystko około, słyszy szum, widzi nicość, a czuje pustkę, niewyobrażalny ból i strach.

***

Taehyung kompletnie nie rozumie siebie.

Każdy kolejny dzień, który mija, jest tylko coraz szczęśliwszy. W jakiś sposób pełniejszy, świeższy, aromatyczny jak parzona przez niego kawa.

Ani trochę nie nuży go towarzystwo odwiedzającego go w pracy niemalże codziennie niewidomego, ani jego opowieści.

Robi się coraz chłodniej, ale w oczach Taehyunga, coraz przyjemniej. To, jak kolejne, pojawiające się z każdym dniem nowe, świąteczne światełka zdobiące ulice miasta odbijają się w jego głębokich oczach przepełnionych radością jest czymś, na co Jungkook zdecydowanie chciałby spojrzeć. Gdy każdego dnia opuszczają kawiarnię, po skończonych godzinach pracy baristy a Taehyung dostrzega każdą nowość, najdrobniejszy szczegół - począwszy od wiszącego nad drzwiami pluszowego renifera, skończywszy na jedej lampce, która przestała świecić - w otaczających ich sklepowych futrynach. Jego ekscytacja wywołuje na twarzy młodszego uśmiech za każdym razem.

Odkąd wymienili się numerami, kontaktują się znacznie częściej, a każdy wieczór spędzony na spacerze to czas relaksu, zasickania ich silnej, choć tak nowej i niezobowiązującej więzi. Podczas spacerów Taehyung odprowadza nowego przyjaciela do domu, kłamiąc, że jego mieszkanie i tak znajduje się niedaleko. Tak naprawdę, musi się cofać do kawiarni, a z tamtąd przemierzać kolejne kilometry w zuepłnie przeciwnym kierunku. Nie żałuje, i nie sądzi, że kiedykolwiek będzie.

Z każdym dniem dowiaduje się czegoś nowego, nawet o to nie pytając. Dostrzega w Jungkooku kolejne cechy, które zdają się na niego jakimś sposobem przepływać. Melancholijne myśli coraz częściej go nawiedzają i skłaniają do refleksji nad tematami, o których normalny, rostrzepany Taehyung, jakiego wszyscy znają w życiu by dobrowolnie nie pomyślał.

Staje się czuły na piękno otaczającego go świata, gdy Jungkook je opisuje, często poetycko, otwierając się coraz bardziej.

Nabywa zwyczaj obserwowania jego warg gdy mówi i wysuwa wnioski. Gdy coś kłopocze Jungkooka, ten zawsze przygryza je od środka, a oblizuje wtedy, gdy ma coś ważnego do powiedzenia. Taehyung któregoś razu zauważa też nowy gest, jakim jest poruszanie językiem przy policzkach i delikatne ich wypychanie, choć nie wie jeszcze co to znaczy. Uważa te tiki za niezwykle urocze i mógłby obserwować ich detale godzinami.

Mimo wyjątkowo niskiej temperatury, nawet jak na połowę grudnia, obaj nie zwracają uwagi na przechodzące ich ciała dreszcze. Idą na tyle blisko siebie, że materiały rękawów ich kurtek ocierają się o siebie z każdym krokiem. Potrafią teraz każdego wieczoru rozmawiać coraz to więcej, choć przedewszystkim to Taehyung gada jak najęty, a brunet przytakuje i co jakiś czas wplata do konwersacji drobne refleksje lub dygresje, zwykle prowadzące do kolejnego tematu.

Jeon czuje się nieswojo, gdy coś zdaje się otwierać w jego wnętrzu, ale wciąż sprawia wrażenie obserwatora. Myśli że jest beznamiętny i pusty, więc dziwią go ściskające serce uczucia. Ma ochotę ułożyć w głowie kolejny wiersz i poświęcić go niskiemu tonowi głosu Taehyunga. Chce wspomnieć o głębokich oczach których nigdy nie widział i nie zobaczy, ale wyobraża je sobie każdego dnia. Pragnie opisać wargi spomiędzy których wydostają się wraz z dwutlenkiem węgla kolejne słowa. Zastanawia się, czy są pełne i równe, oraz czy ich kolor różni się znacznie od odcienia jego skóry, stanowiącego dla niego najbardziej wyszukaną tajemnicę.

W którymś momencie nie wytrzymuje i trąca mały palec prawej ręki Taehyunga swoim. Wzdryga się gdy dostaje odpowiedź w postaci złączenia ich małych palców, zainicjowanym bez słowa przez starszego. Po kilkunastu sekundach zaciska nieznacznie swój palec na tym drugim i czuje jak bijące od skrawka skóry, którego dotyka ciepło rozchodzi się po jego ciele. Czuje spełnienie części z jego najskrytszych marzeń, tych niewypowiedzianych. Czuje się z tym obrzydliwie spełniony.

Taehyung po kilku kolejnych minutach spaceru rozłącza ich palce, a młodszy natychmiast zabiera rękę i odchrząkuje, by kontynuować przerwaną wypowiedź. Po trzydziestu sekundach znowu przerywa, gdy jego dłoń zostaje złapana przez tę większą, należącą do Taehyunga. Nie kończy tego co mówił. Chce skupić wszystkie nerwy swojego ciała na trzymanym fragmencie ciała. Przez ułamek sekundy czuje, że ma Taehyunga dla siebie.

Uczucie wzmaga się, gdy Taehyung nieznacznie porusza dłonią i unosi swój mały palec, by umieścić go między drżącym palcem wskazującym a środkowym bruneta. Nie może zebrać w sobie odwagi, by przepleść ze sobą wszystkie palce, choć czuje ogromne pragnienie, które przypływa nagle, z momentem gdy patrzy na beznamiętną twarz. Wraźnie się rumieni, i mimo świadomości, że Jungkook tego nie widzi, ukrywa część twarzy w puchatym szaliku. Czuje, że za ciemnymi okularami skrywa się teraz cała ekspresja Jungkooka. Delikatnie zaciska dłoń na tej mniejszej i obserwuje te zwykłe, a tak dziwacznie intymne fragmenty ich ciał, w tym momencie złączone. Wzajemnie czują przypływ energii drugiego, a w niej niezrozumiały żal.

- Taehyung... - młodszy zwraca powoli głowę w kierunku miodowowłosego i pozostawia swoje wargi drżące, rozchylone. Sam nie wie czemu - może przyjdziesz dziś do mnie?

***

Może nie jest to powszechnie wiadome, ale Kim Taehyung jest gejem. Odkrywa to w wieku czternastu lat, w okresie, w którym chłopcy z jego klasy chowają po kątach magazyny dla dorosłych i z ekscytacją rozmawiają o widzianych w ostatnim czasie filmach, również oznaczonych odpowiednim ograniczeniem wiekowym. Taehyung w tym czasie tylko się przysłuchuje, i twierdzi, że to raczej ohydne i wcale nie wywołuje u niego podniecenia, jakie zdaje się przepełniać jego rówieśników. Z początku sam nie zauważa sposobu w jaki patrzy na innych przedstawicieli płci męskiej. Na to, jak w szatni przed zajęciami wychowania fizycznego jego wzrok pada na smukłe, niedojrzałe ciała, a jego własne zdaje się być dziwnie pobudzone. Na to, jak uśmiech farbowanego blondyna z jego klasy rozpromienia mu każdy dzień.

***

Jungkook, jak zawsze, powtarza swoją wyuczoną rutynę.
Odkłada laskę w róg korytarza, zdejmuje płaszcz, zaraz po odwiązaniu otulającego smukłą szyję szala. Zdejmuje sznurowane półbuty, i o mało nie zdejmuje zasłaniających oczy okularów. Nie zapomina o obecności starszego, wręcz przeciwnie. Czuje się nią przytoczony, w dziwny, pozytywny sposób. Przez jego obecność kładzie palce na czarnych okularach, a dłonie drżą, gdy uświadamia sobie jak swobodnie czuje się przy starszym, który cały ten czas mu się przygląda. Taehyung dostrzega zawahanie i czuje się nieswojo, chwilowo przerażony perspektywą zobaczenia martwych oczu młodszego, które na szczęście lub nieszczęście, nie następuje.

- Zapomniałbym, mam coś dla Ciebie... - przerywa przerażającą go ciszę i wręcza mu pudełko niewielkich gabarytów - czekoladki z likierem wiśniowym - wyjaśnia od razu, choć Jungkook domyśla się zawartości pudełka od momentu w którym bierze je do smukłej dłoni, czuje i słyszy jak coś przewraca się w jego wnętrzu.

Wbrew pozorom, bawi go to. Nie ma nic gorszego niż te pierdolone, wiśniowe czekoladki przypominające mu jego ostatni dzień szczęśliwego dzieciństwa.

- Rozgość się - Jungkook dosłownie wkłada pudełko z powrotem to dłoni zdezorientowanego Taehyunga, ale jak zwykle zamyka emocje w sercu i wskazuje na otwarte, prowadzące do salonu drzwi, a sam szybko udaje się do oprawionego drewnem aneksu kuchennego. Otwiera szafkę i prawą ręką wymacać metalową puszkę z mieloną kawą. Zatrzymuje na niej dłoń, gdy dochodzi do wniosku że ten napój towarzyszy starszemu każdego dnia jego życia.
Miodowowłosy uśmiecha się sam do siebie, myśląc jak uroczo młodszy wygląda, z rozchylonymi ustami, których nawet nie kontrolował i sciągnietymi brwiami, jak gdyby właśnie rozmyślał nad jakimś zadaniem z matematyki, z którą on sam nigdy sobie nie radził. Widzi zawahanie w jego ruchach, i ma ochotę pobiec do niego, pomóc mu. Odkłada swój drobny prezent na stół i zastanawia się, czy byłoby grzecznie z jego strony, gdyby otworzył bombonierkę.

- Chcę spróbować twojej kawy, postaraj się! - chichot starszego rozbrzmiewa w uszach Jungkooka, oddala się, gdy Taehyung zmierza do salonu i wedle wskazówki lokatora, zajmuje większą z dwóch sof i wyciąga na niej nogi. Już czuje się oswojony z nowym miejscem i zapala stojącą w rogu lampę, a ta świeci mocniej, niż sobie wyobrażał. Sprawia, że cień koronkowego abażuru rozchodzi się po całym, dostatecznie przestronnym pomieszczeniu. Rozgląda się po pokoju, ogarnia wzrokiem brzoskwiniowe ściany, w pewnym momencie przechodzące w czerwień, tworząc piękny gradient na pustej, smutnej przestrzeni. Zwraca uwagę na zszarzałe koronkowe firanki, zasłaniające okno tylko do połowy, tak, że sztuczne promienie ulicznej lampy wpadają do pokoju, kontrastując z bladym światłem lampy.
Oczekuje powrotu młodszego z kuchni, od czasu do czasu unosi głowę by spojrzeć na niego i upewnić się, że sobie radzi. Widzi, że idzie mu naprawdę dobrze, poręcznie posługuje się przyborami i porusza się po kuchni swobodnie, wyraźnie zna ją na pamięć.
- Spędzam w kuchni naprawdę dużo czasu - mówi z delikatnym uśmiechem, jak gdyby czytał Taehyungowi w myślach, gdy sypie do filiżanek po dwóch łyżeczkach mielonej kawy - znam ją na pamięć.
Taehyung uśmiecha się sam do siebie, a jego serce zdaje się zatrzymać gdy kolejne zdanie dobiega jego uszu:
- Chcesz wiedzieć więcej o moim wypadku?

***

"Mamo?" - głos dziecka drży - "Mamo, nadal jest ciemno."

"Skarbie, mamy tutaj nie ma."

***

Kończąc filiżankę zwyczajnej, czarnej kawy, Taehyung wbija w niego wzrok i mógłby przysiądz, że w którymś momencie łza pociekła po jego zaróżowionym policzku.
Kawa zaczyna smakować goryczą. Jakby z każdym kolejnym słowem Jungkooka, była do niej dodawana kropla gorzkiego, gęstego oleju, osiadającego na zaciśniętym gardle.
Ostatecznie, zbiera się w sobie by odstawić na chwilę filiżankę, czuje, że wszystkie mięśnie jego ciała, z wyszczególnieniem serca są dziwnie spięte. Aż do teraz myślał, że jest dostatecznie doświadczony w życiu. Już wie, że nie wie nic. Kojarzy nawet związany z tym cytat Sokratesa, o którym to wspomniał w losowym momencie którejś ze swoich opowieści młodszy.
Gorycz nie odpuszcza, osiada na delikatnych, nawilżonych wargach, które teraz zdają się Taehyungowi drżeć, gdy próbuje zebrać jakiekolwiek logiczne słowa odzewu na wyznanie Jungkooka.
Czuje, jakby jego radosna, prosta osobowość została na chwilę wymazana, zastąpiona czernią głębszej od koloru kawy o kwaśnym posmaku.
- To...
- Nie musisz nic mówić, chyba nie powinienem był Cię stawiać w takiej sytuacji - młodszy przerywa momenalnie, jakby automatycznie - przepraszam.
- Nie, Jungkook, to... - nie potrafi powiedzieć więcej. Spogląda na leżące na stole otwarte pudełko nietkniętych czekoladek, które podarował mu wcześniej tego wieczoru i przybija sobie piątkę z czołem, wydając z siebie jęk niedowierzania we własną głupotę. Jak zwykle, musiał coś spieprzyć - ja przepraszam, wezmę te głupie czekoladki - mówi, gdy jest w stanie wydobyć z gardła kolejne dźwięki, w tym czasie rozmasowując widocznie czerwony odcisk na części twarzy.

Jungkook chichocze, uznaje za cholernie uroczy fakt, że z tego wszystkiego Taehyung najbardziej przejął się tą drobną bombonierką, łączącą dwie znielubione przez niego rzeczy. Znienawidzone. Fakt faktem, nie znosi tego zapachu, ma od niego odruchy wymiotne, które musi powstrzymywać, zapewne nie przełknąłby żadnej z czekoladek, choć ogromnie docenia gest. W końcu, chyba żaden znajomy nigdy nic mu nie podarował.
Odstawia pustą filiżankę i przysuwa się odrobinę bliżej, by klepnąć Taehyunga w smukłe ramię. Jak na ironię, to on musi być teraz tym, który pociesza. Nie ma nic przeciwko temu i pozwala swojej ręce spocząć na ramieniu starszego, jednym palcem badając strukturę bawełnianego swetra który ma na sobie.
- Nie przejmuj się taką głupotą, możesz je zjeść - posyła mu słodki, choć wyraźnie wymuszony uśmiech.
- Mam coś jeszcze. I mam nadzieję, że do tego się przekonasz. - starszy natychmiast wstaje, gdy ogarniająca go panika, wywołana taką głupotą sprawia, że ma zawroty głowy.

Po chwili wraca ze swoją torbą i delikatnym rumieńcem oblewającym jego twarz. Ma wrażenie, że jego prezent jest zbyt intymny. Jego dłoń cofa się minimalnie w momencie, gdy wręcza zdezorientowanemu młodszemu butelkę wina o aroniowym aromacie, które Taehyung uwielbia. Może nie pija takich trunków często, ale jeśli już, stawia właśnie na ten konkretny alkohol.

- Wino aroniowe. Może być? - pyta niepewnie gdy młodszy obmacuje butelkę.

W odpowiedzi dostaje kolejny uroczy uśmiech, tak bardzo urocze w oczach Taehyunga kiwnięcie głową.

- Dla Ciebie spróbuję się przełamać.

Serce Taehyunga łomocze, jakby chciało wyskoczyć mu z piersi.

Dla Ciebie.

Może to głupie, przypadkowe słowa, które bierze do siebie za poważnie, które zabrzmiały dla niego nie tak jak powinny. Stara się odrzucać jakiekolwiek myśli na temat Jungkooka jako kogoś więcej niż przyjaciela. Koniec końców, nie mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek romantyczne uczucia. Nie.

---(a/n)---

Chyba moja wena i dusza wróciły, chwała feriom!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro