Epizod 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Łapię roletę w dwa palce i szybkim, sprawnym ruchem odchylam ją od ramy okna.

______________________________

Od razu spoglądam na szybę, widoczna jest na niej ciemna krew, prawie czarna. Spoglądam powoli na parapet po drugiej stronie okna i wzdycham z ulgą. To tylko głupi kruk.

Moja ręka ląduje na klamce, przekręcam ją i ciągnę delikatnie do siebie. Okno uchyla się bezszelestnie, odmykam je całe do końca i zostawiam otwarte na oścież. Wychylam się troszkę poza ramę z zamiarem zrzucenia intruza z mojego parapetu. Jednakże, gdy spoglądam na ptaka, dostrzegam przy nim małą, jasną karteczkę. Przygryzam automatycznie policzek starając się zachować spokój. Sięgam dłonią powoli, lecz w miarę pewnie w stronę ptaka. Dwoma palcami łapię karteczkę, zrzucam szybko intruza i od razu zabieram dłoń do siebie. Wzdrygam się i odsuwam od okna. Zamykam je i wypuszczam z ulgą powietrze.

Nie jestem pewna czy chcę wiedzieć, co pisze na liściku. Szczerze mówiąc, to nawet nie muszę się zastanawiać nad tym, od kogo jest notka. To oczywiste, że od tego chorego pojeba.

Cofam się o kilka kroków, moje łydki dotykają metalu łóżka, na które po chwili siadam. Moje plecy delikatnie opadają do ściany, opierają się o nią, tak samo jak tył mojej głowy. Palcami otwieram delikatnie karteczkę, która wcześniej złożona była na kilka części i zatrzymuję ją w lewej ręce. Prawą dłonią sięgam po telefon, włączam go i przekierowuję tak, aby światło odbiło się na papier. Od razu w oczy rzucają mi się litery napisane niechlujnie czarnym piórem. 

oznaczeni ○ -------- trzy miesiące

zabici × -------- brak czasu

wybrani │-------- wieczność

Oznaczenia, które są na zdjęciu. Nie do końca rozumiem o co chodzi. Ja? Wybrana? Do czego? A poza tym, o co do cholery chodzi z wiecznością? Mam być jakąś wybraną ofiarą losu do prześladowania? Chyba podziękuję takiej roli. Ja naprawdę nie chcę.

Blokuję przyciskiem telefon i odkładam go razem z karteczką na poduszkę tuż obok mnie. Przymykam powoli oczy i biorę kilka głębokich wdechów i... w tym momencie coś do mnie dociera. Skoro osoby oznaczone kółkiem, prawdopodobnie zostaną zamordowane, a w dodatku jest duża szansa, że tylko ja o tym wiem, to powinnam coś zrobić.

Cholera jasna. Nie będę dzwonić do ludzi w środku nocy.

Nagle schodzę z łóżka i od razu staję na równe nogi. Zaczesuję palcami swoje włosy do tyłu i zapalam dłonią lampkę. Wychodzę z pokoju idąc do kuchni, będąc w niej zabieram z blatu całą zawartość paczki, która w ostatnim czasie do mnie dotarła. Ze wszystkim wracam do swojego pokoju, każdą rzecz rozkładam na łóżku i podchodzę do jednej ze ścian, na której wisi tablica magnetyczna. Odpinam z niej różne kartki, plan wykładów, rozkład autobusów i zdjęcie z moją zmarłą mamą. Muszę kupić w końcu ramkę. Wszystkie rzeczy odkładam na półkę niedaleko, magnesy podtrzymujące wcześniej zawartość tablicy, przyczepiam do niej. Tuż po tym przybliżam się do łóżka, biorę zdjęcie klasowe oraz karteczkę, którą dostarczył mi dzisiaj kruk. Najpierw na tablicy ląduje fotografia, następnie do jej dolnego lewego rogu przyczepiam notkę. Mrużę oczy cofając się o kilka kroków, odwracam się i z łóżka zabieram karteczkę, którą dostałam w paczce. Wzdycham ponownie czytając jej zawartość.

Gdybyś prawdę odkryć chciała,

to byś wczoraj zapytała.

Nie robisz nic w kierunku prawdy

ani nawet kłamstwa.

Warto się rozejrzeć

do ciemnych kątów również,

bo jutro może być za późno.

Zrób coś zanim Twój brat zdąży umrzeć.

Odchrząkuję i znów przybliżam się do tablicy, przyczepiam do niej karteczkę. Znalazła się ona kilka centymetrów dalej od zdjęcia i notki. Z półki znajdującej się tuż obok tablicy zabieram czarnego markera. Zapisuję nim kilka fraz w jednej kolumnie: dom Alana, wypadek - potrącenie rowerzystki, przed drzwiami mojego mieszkania, plaża, przed imprezą pod blokiem, po imprezie niedaleko sklepu, przychodnia, głuchy telefon i dzwonienie domofonem, po wizycie ojca pod blokiem.

Po zapisaniu wszystkich miejsc, gdzie widziałam tego faceta, odkładam marker i biorę do ręki telefon. Wchodzę na wiadomość, którą ten wariat mi zostawił i robię screenshota. Przez Bluetooth łączę urządzenie z drukarką i już po chwili maszyna drukuje to co chciałam. Odkładam telefon i biorę kartkę ze screenshotem. Wolną dłonią biorę nożyczki i wycinam niechlujnie najważniejszą część zdjęcia. Odkładam ostre narzędzie i przypinam resztę papieru do tablicy. Biorę czerwony i czarny marker, tym pierwszym zapisuję słowo PACZKA. Ciemniejszym pisakiem piszę co było w pakunku: pistolet Beretta 92F - zastrzelono nim Alana, zdjęcie mojej klasy maturalnej i karteczka. Przy ostatniej rzeczy daję strzałkę prowadzącą do owej notki. Odsuwam się powoli od tablicy, dokładnie lustruję ją wzrokiem.

Odkładam powoli czarny marker i przygryzając wargę, delikatnie przyciskam czerwony pisak do białej powierzchni. Już po chwili na samym środku u góry tablicy pojawia się pytanie: Kim jesteś?

Wzdycham cicho odsuwając rękę od powierzchni. Zamykam mazaki i odkładam je, cofam się i siadam na łóżko, a moje oczy nie spuszczają wzroku z tablicy.

-Kim jesteś, hm? - pytam sama siebie wciąż wpatrując się w moje dzieło.

Dzidzia tuż po chwili podchodzi do mnie i kładzie się tuż obok moich stóp. Wcześniej leżała gdzieś w salonie, widziałam ją jak brałam rzeczy. Chyba będę zmuszona zadzwonić do kogoś, aby zajął się tą psinką, bo ja sama zbyt boję się o zdrowie swoje i jej. Co jeśli ten psychol coś jej zrobi? Chyba oszaleje wtedy.

Mój wzrok z psa przenosi się na pokój, rozglądam się trochę po nim i trafiam na małą kupkę rzeczy, które ściągnęłam z tablicy. Z łatwością sięgnę do niej ręką i tak również robię. Moja dłoń ląduje na zdjęciu moim i mamy. Przyglądam się fotografii i uśmiecham się mimowolnie. Zdjęcie zrobione zostało w parku rozrywki, ja trzymałam watę cukrową, a moja mama mnie przytulała. Miałam wtedy osiem lat i było pięknie.

Mama zmarła w wyniku morderstwa w afekcie. Tata już wtedy był policjantem i wydaje mi się, że miał wtedy dwuletnie doświadczenie w tej branży. Ojciec był na jednej z akcji, młody chłopak był narkomanem, ale ktoś zabrał mu wszystkie narkotyki i został bez niczego. Facet wpadł przez to w szał, nożem kuchennym zabijał każdego kogo spotkał, a później przeszukiwał. Mój ojciec i jego znajomy musieli znaleźć tego chłopaka i go powstrzymać. Lecz gdy już znali jego położenie i się tam wybrali, facet widząc policję wpadł w jeszcze większy szał. Złapał za szyję pierwszą z boku dziewczynkę, miała może z dwanaście lat i zaczął grozić, że jeśli gliniarze nie odejdą, to poderżnie dziecku gardło. Jedynym sposobem na odciągnięcie narkomana było zabicie go, takie wyjście widziała prokuratura, partner mojego ojca i praktycznie każdy, kto znał całą sytuację. Znajomy taty postrzelił faceta w nogę, lecz on jedyne co to zajęczał z bólu i przycisnął mocniej nóż do gardła dziewczynki. Mój ojciec śmiertelnie postrzelił tego chłopaka. Jakiś czas później dziewczyna tego narkomana zemściła się na moim ojcu, zabijając jego żonę, czyli moją mamę. Miałam dziesięć lat kiedy to się stało. Mama zmarła drugiego września, dziewczyna wbiła mojej matce nóż prosto w serce, a później po prostu uciekła. Aktualnie siedzi w więzieniu i z tego co mi wiadomo, kilka razy próbowała popełnić samobójstwo, aby "być na zawsze ze swoim ukochanym". Psychiczna idiotka.

Wzdycham ocierając łzę z policzka. Mimo, że teraz mam dwadzieścia trzy lata i minęło już prawie trzynaście, to wciąż boli mnie jej śmierć.

Odkładam powoli zdjęcie na pościel obok mnie, przecieram twarz dłońmi i biorę kilka wdechów. Podczas mojej próby uspokojenia się, po całym mieszkaniu rozlega się donośne pukanie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro