[07] Przyjaciel i kac morderca
Kilka dni po moim spotkaniu z Zaynem, Liam zadzwonił do mnie, że idziemy razem na piwo.
Naszykowany pojechałem do baru i znalazłem w nim mojego przyjaciela.
- Cześć - przywitałem się siadając tuż obok - Co oblewamy?
- Koniec tygodnia - zaśmiał się przesuwając w moim kierunku kufel z piwem - Po prostu dawno się nie widzieliśmy. A ja muszę się odstresować po tym głupim tygodniu - wymamrotał upijając spory łyk piwa.
- Coś się stało? - zmarszczyłem brwi.
- Piątek trzynastego, burdel w firmie, pokłóciłem się z Zaynem i do tego miałem stłuczkę - mruknął, a ja wpatrywałem się w niego z szeroko otwartymi oczami.
- Jak można mieć takiego pecha? - spytałem przekrzywiając głowę - Czekaj, co? Pokłóciłeś się z Zaynem? O co?
- Ciągle gdzieś wychodzi. Bez słowa. Zapomina o spotkaniach.. I to jego cholerne spóźnianie się, mam tego serdecznie dość. Czy ten chłopak nie ma zegarka?
- Taki chyba jego urok. Nieprzewidywalność, to jego chłopięce i nieodpowiedzialne zachowanie - powiedziałem obracając na blacie kufel z piwem, wpatrując się w nie. Uśmiechnąłem się pod nosem - To jest po prostu Zayn - zerknąłem na swojego przyjaciela, który wpatrywał się we mnie jak w szaleńca.
- Znasz go pieprzone dwa tygodnie i twierdzisz, że go znasz? Jesteś zabawny Nialler. Znam Malika trochę dłużej.
- Długo już siedzisz w tym barze? Myślę, że trochę już zacząłeś przesadzać - mruknąłem trochę urażony i wyjąłem mu z rąk półpełny kufel z piwem.
- Nie przesadzam - warknął, na co westchnąłem cicho.
- Wracamy do domu, albo cię ogłuszę i zaciągnę do mieszkania. Twój wybór. I wiesz, że jestem w stanie spełnić groźbę, pamiętasz swoją dziewiętnastkę?
Następnego ranka obudziłem się na kanapie w mieszkaniu Liama. Zamrugałem zdziwiony i dopiero po dłuższej chwili zdałem sobie sprawę, że obudził mnie dzwonek do drzwi. Jęknąłem cicho i zszedłem z kanapy. Przetarłem oczy idąc do drzwi, gdy w końcu doszedłem do nich, przeczesałem palcami włosy i złapałem za klamkę.
Za drzwiami stał Zayn z kwiatami w dłońmi. Uniosłem brwi i mimowolnie uśmiechnąłem się lekko.
- Cześć - przywitał mnie z miłym uśmiechem - Liam..?
- Śpi. Ma kaca morderce więc zaczekaj aż sam się obudzi - powiedziałem zdejmując z wieszaka kurtkę - Zrób mu kawy. Na śniadanie zabierz go do kawiarni dwie przecznice dalej. Po czymś takim powinien przestać zachowywać się jak kobieta podczas okresu. Powodzenia - chciałem wyjść ale złapał mnie za nadgarstek.
Spojrzałem na niego wyczekująco. Zayn rozchylił wargi, ale westchnął i potrząsnął głową z uśmiechem.
- Dzięki - mruknął tylko wchodząc do mieszkania.
- Nie ma za co - uśmiechnąłem się smutno. Kiedy ja będę miał takiego Zayna, który po kłótni przychodzi przepraszać mnie z kwiatami?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro