Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

13 lat wcześniej...

- Alyss podaj!- krzyknął mały pięcioletni chłopiec.

- Poczekaj Will , bo piłka wpadła tam o !- odkrzyknęła dziewczynka pędząc po małą, skurzaną piłkę.

- No to ci pomogę!- powiedział Will i ruszył za przyjaciółką.

Weszli jedną z mniejszych i ciemniejszych uliczek Redmont i zaczęli się rozglądać za piłką.

- Willu...ja się boję.- powiedziała dziewczynka do chłopca.

No i rzeczywiście miała powody by się bać.

Wędrowali najbardziej odludnioną uliczką , gdzie panował półmrok , a przecież był dzień i były tam same opuszczone domy. 

Nikt przy zdrowych zmysłach tam nie wchodził.

Chodziły nawet pogłoski, że w tamtej okolicy straszy.

Lecz chłopiec wyprostował się dumnie i powiedział :

- Nie bój się! Ja ciebie obronię! Ja się niczego nie boję i nikogo ! Chodźmy już po tą piłkę! O! Tam jest !

Po tych słowach wziął Alyss za rękę i pobiegł we wskazanym kierunku.

Piłka leżała przy starej drewnianej skrzyni.

Will po  nią sięgnął i podał ją Alyss.

- No to co? Wracamy do zamku?- spytał się przyjaciółki.

- Tak.- odpowiedziała Alyss i się do niego uśmiechnęła.

Will także odwzajemnił się uśmiechem, ale zaraz zszedł mu on z twarzy i ciarki go przeszły po plecach, gdy usłyszał za swoimi plecami szorstki głos :

- Ty dziewczynko możesz wracać na zamek, ale ten chłopiec idzie z nami.

Will jak na komendę odwrócił się, aby za chwile stanąć twarzą w twarz z mężczyzną w czarnym płaszczu i kapturem naciągniętym na głowę tak, że jego cień zasłaniał mu twarz.

Za mężczyzną byli jeszcze dwaj inni, którzy byli podobnie do niego ubrani.

Chłopiec postanowił pokazać, że się ich wcale nie boi, więc wyprostował się, zadarł głowę do góry patrząc przeciwnikowi tam, gdzie powinny znajdywać się jego oczy i powiedział :

- Czego od nas chcecie?

Mężczyzna zaśmiał się cicho i odpowiedział :

-  No proszę jaki dzielny. To nawet bardzo dobrze. Potrzebujemy takich osób. No cóż dzieciaku. My od was nic nie chcemy. Chcemy tylko ciebie.

- A czemu ?- spytał się Will z mocno bijącym sercem ze strachu.

Nastała nagła cisza zanim mężczyzna odpowiedział :

- Obserwujemy cię już od kilku dni. Jesteś dzielnym chłopcem jak na swój wiek, a na dodatek świetnie się wspinasz i umiesz szybko biegać... Potrzebujemy takich ludzi. Ty się akurat nadajesz. Potrzebujemy cię do naszego...tajnego planu.

- Na pewno wam nie pomogę!- krzyknął chłopiec, chwycił za rękę Alyss, pociągnął ją za sobą i zaczął biec.

Nikt ich nie gonił, ale oni i tak uciekali.

Will usłyszał jeszcze z oddali głos :

- Możesz sobie uciekać, ale my i tak cię dopadniemy. Jak nie dziś, to i później. Nam się nie wywiniesz.

Dzieci uciekły szybko do zamku, gdzie nikomu nic nie mówiąc co w tym dniu zaszło, schowały się do swoich pokoi.

I tak z upływem dni, miesięcy, a nawet lat zapomnieli o tajemniczych postaciach.

Ale postacie w czarnych płaszczach nie zapomniały o Willu...

C.D.N.

Eh no dobra nie było dzisiaj tej świetnej akcji co zaplanowałam, bo wymyśłiłam coś znacznie lepszego, co będzie dla was wyjaśnieniem skąd się wzięły te tajemnicze osoby w czarnych płaszczach.

No cóż, akcja będzie dopiero za tydzień.

Do zobaczenia!

willtreateyandhalt




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro