Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wstając Louis dostrzegł trzy rzeczy. Po pierwsze, nie był w swoim mieszkaniu. Po drugie, głowa mu pulsowała. A po trzecie musiał siku. Jak, teraz.

Starł resztki snu ze swoich oczu i otworzył je powoli, aby się rozejrzeć. Od razu wiedział gdzie jest i co jest powodem bólu jego głowy. Był u Harry'ego. Mieli wczoraj męską noc i musiał wypić zbyt wiele piw. Oczywiście.

Był środek nocy i nawet jeśli jedynie księżyc oświetlał pokój to mógł zobaczyć zarys mebli. Ustał na stopach, chwiejąc się lekko nim poszedł do łazienki, by opróżnić swój pęcherz. Rozejrzał się po szafkach w poszukiwaniu środków przeciwbólowych, a następnie przełknął je za pomocą wody z kranu. Rozpluskał trochę wody na twarzy i wyszedł z łazienki.

Tak szybko jak wszedł do salonu rozejrzał się za swoim telefonem. Był ściśnięty między poduszkami na kanapie. Sprawdził czas i zdał sobie sprawę z tego, że jest koło drugiej. W takim razie wcale nie spał długo.

Rozejrzał się jeszcze raz, tym razem, zwracając większą uwagę na pokój. Wyglądało na tak samo czyste jak wtedy, gdy do niego wszedł. Nie było śladu po pudełkach od pizzy albo butelek po piwie.

Kiedy spojrzał przez okno, zauważył postać opierającą się o barierkę. Harry. Stał tyłem do Louisa, więc nie wiedział, że ten już wstał.

Odkąd Louis nie był już zmęczony, zdecydował się podejść do bruneta. Rozchylił drzwi i przecisnął się przez nie. Jeśli Harry usłyszał ruch to nie dał tego po sobie poznać. Louis wziął wdech chłodnego, letniego powietrza i zrobił powolny wydech. Stanął obok Harry'ego, będąc lustrzanym odbiciem jego pozy.

Stali tak w ciszy, patrząc na widoki przed sobą. Londyn nocą był piękniejszy niż w ciągu dnia. Było cicho, jak w bańce, gdzie czas się zatrzymał i nic nie miało znaczenia. Jedynym indykatorem płynącego czasu był Big Ben, który Louis mógł zobaczyć w oddali.

Louis spojrzał z zainteresowaniem na Harry'ego, zastanawiając się co robi tu sam o tej godzinie. - Dlaczego nie śpisz? - Zapytał Louis, przełamując ciszę.

Harry patrzył się w dystans, zamykając na chwilę swoje oczy, kiedy zawiał delikatny wietrzyk. - Jet lag - odpowiedział miękko, nie patrząc na Louisa. Uniósł swoją wagę z jednej stopy na drugą.

Louis skinął głową, nie bardzo zważając na to czy Harry to widział. Brunet nie wydawał się mieć nic przeciwko temu, że Louis przerwał jego spokojną noc, ale oceniając po jego krótkich odpowiedziach, nie miał ochoty na rozmowę.

Louis chciał go zapytać o tak wiele rzeczy. Chciał wiedzieć jak Harry się czuł po spotkaniu ze swoim byłym mężem. Zastanawiał się również jak poszło jego spotkanie z managementem i o czym było, ale nie zadał żadnego z tych pytań. Głównie dlatego, ponieważ jego ból głowy nie ustąpił i również dlatego, bo doceniał ciszę. To nie była niekomfortowa cisza. Wręcz przeciwnie, była dobra.

Stali tak przez jakiś czas aż Harry w końcu zapytał. - Pamiętasz lato '09? - Louis najpierw pomyślał, że mógł sobie wyobrazić te słowa.

- Oczywiście, że tak. - Louis uśmiechnął się delikatnie na to wspomnienie. - To był pierwszy raz, kiedy nasza piątka pojechała na kemping. Twoja mama prawie cię nie puściła. - Kąciki jego ust powędrowały do góry. - Musiałem jej tysiąc razy obiecać, że się tobą zaopiekuję - zachichotał.

- Tak - wymamrotał Harry.

- Co z tym? - Zapytał zaciekawiony Louis. Miał pomysł o czym Harry myślał, ale nie był pewien dokąd ta rozmowa prowadzi.

- Myślałem o nocy, którą spędziliśmy przy ognisku. Rozmawialiśmy o przyszłości i o tym czy po tylu latach wciąż będziemy kumplami. - Harry zatrzymał się, nim dodał. - Nigdy nie sądziłem, że cię odzyskam. Was wszystkich. - Jego głos był szorstki od emocji, które przejęły nad nim górę.

Louis nic nie powiedział. Po prostu stał tam, przyglądając się profilowi Harry'emu, temu jak słodka zmarszczka pojawiła się między jego oczami. Byli młodzi i pełni nadziei na to, że wszystko pozostanie takie samo, ale prawda była taka, że nikt nie wiedział do czego to wszystko prowadzi.

- Często myślałem o tej nocy, kiedy byłem chory. A potem myślałem o tym jak nasza dwójka została dłużej, kiedy reszta poszła do swoich namiotów. Siedzieliśmy tam przytuleni pod tym samym kocem, patrząc na gwiazdy rozświetlające niebo.

Louis wiedział do czego to prowadzi. Wracał do tej nocy kiedy tylko nie mógł spać. Wszystko wtedy było łatwiejsze. A kiedy Louis myślał, że nie mogło być lepiej, po tej nocy było tysiąc razy lepiej. Do czasu...

- Pamiętam ten nagły stres. - Harry uśmiechnął się. - Dłonie mi się pociły, kiedy walczyłem z samym sobą. - Zamknął powoli swoje oczy. - Byłem taki przerażony wizją utraty ciebie, jeśli zrobię jakiś ruch, ale w tym samym czasie, pocałowanie ciebie było jedyną rzeczą, o jakiej mogłem myśleć.

Louis dobrze pamiętał tą noc. Udawał niewzruszonego, ale tak naprawdę czuł to samo co Harry. Byli przyjaciółmi odkąd byli dziećmi, ale on i Harry zawsze mieli specjalną więź, która różniła się od tej, którą miał z resztą chłopaków.

Było coś czego początkowo nie mógł nazwać, ale potem to w niego uderzyło. Kochał go, ale nie jak brata, nie tak jak resztę chłopaków. Był w nim zakochany. I to go przerażało, ponieważ to był pierwszy raz, kiedy czuł coś takiego. Dochodził do tego również fakt, że Harry był od niego młodszy. To dlatego nic nie zrobił. Aż do czasu ogniska.

- Ale potem spojrzałeś na mnie i twoja twarz się rozświetliła najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałem. I nie mogłem myśleć jasno, więc zrobiłem to co chciałem i pocałowałem cię - kontynuował Harry.

- Muszę przyznać, że to nie był najlepszy pierwszy pocałunek jakikolwiek miałem - zachichotał Louis.

- Był okropny - zgodził się Harry. Spojrzał w dół na barierkę i próbował walczyć z uśmiechem, który tworzył się na jego twarzy.

- Ale cieszę się, że mnie pocałowałeś. Nie sądzę, że zdobyłbym się na to.

Harry w końcu spojrzał na Louis i zieleń spotkała niebieski. Oczy Harry'ego były pełne żalu, ale Louis mógł dostrzec w nich również czułość. Odwrócił się całym ciałem do szatyna i oparł na łokciu. - Tak? - Uśmiechnął się, marszcząc nos.

- Tak. - Louis skinął głową.

Patrzyli na siebie bez mrugania. Louis czuł to samo co wtedy lata temu przy ognisku. Tak bardzo chciał pocałować Harry'ego, ale nie wiedział czy powinien to zrobić. Najprawdopodobniej to był naprawdę zły pomysł, ale w jego umyśle wydawał się być prawidłowy.

Jednak potem przypomniał sobie, że minęło zaledwie kilka dni odkąd on i Harry wydostali się ze swoich związków. Zgarnął całą swoją siłę i się odsunął, skupiając swój wzrok na ulicy pod nimi. Nie ufał sobie, będąc tak blisko Harry'ego. Nie mógł myśleć jasno.

Usłyszał jak brunet wzdycha i bierze łyka ze swojej szklanki. Louis mógł powiedzieć, że był rozczarowany, ale szatyn nie zamierzał zmniejszać swojej ochrony. Nie, kiedy w końcu zaczęli rozmawiać po tylu latach. Louis musiał zrobić to powoli. Czymkolwiek 'to' miało być.

- Myślę, że będę wracał. Robi się trochę zimno. - Louis mógł usłyszeć ból i rezygnację w głosie Harry'ego. Spojrzał na niego, gdy ten zrobił już kilka kroków w stronę drzwi. - Możesz spać w sypialni dla gości. - Odwrócił się i zniknął w wnętrzu mieszkania.

Louis czuł łzy w swoich oczach. Nienawidził ranić Harry'ego. A właśnie to zrobił. Ponownie. Jednak musiał myśleć także o sobie. Tym razem musiał być pewny. Ponieważ nie będzie w stanie ponownie stracić Harry'ego. Pierwszy raz prawie go zabił.

Jedna, pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Wytarł swój policzek tyłem swojej dłoni i wziął kilka uspokajających oddechów. Nie pozwoli sobie na płacz. Spędził zbyt wiele nocy, płacząc nad czymś czego już nie było. Był zmęczony płaczem.

Kiedy się uspokoił, wszedł do mieszkania, pozostawiając za sobą chłodne powietrze. Nie włączył światła, chciał pozostać w cieniu.

Poszedł na górę i wszedł do pierwszej sypialni po prawej. Był przekonany, że była to sypialnia dla gości, kiedy delikatnie otworzył drzwi i nikogo nie było w środku. Zamknął drzwi i położył się głową w dół na dużym łóżku stojącym obok drzwi.

Zasnął tak szybko jak zakopał się pod ciepłą pościelą.

~*~

Następne dwa tygodnie minęły podobnie. W ciągu tygodnia Louis budził się, szedł do pracy, potem wracał do mieszkania Zayn i spędzał wieczór, oglądając Netflixa. Podczas weekendu oglądał rzeczy przez cały dzień, odkąd nie musiał nigdzie iść.

Mógł dostrzec zmartwione spojrzenia Zayna i Liama. Próbowali przekonać go, aby z nimi wychodzili, ale on odmawiał. Musiał sobie poradzić z rozstaniem w taki sposób, który wie, że da mu najwięcej satysfakcji, czyli dużo użalania się nad sobą, lodów i telewizji.

Louis nie miał pojęcia na czym stał z Harrym. Dzień po ich 'męskim wieczorze' unikali się, a trzy dni później Harry wyleciał na Jamajkę, by nagrywać swój nowy album, więc nie mieli czasu, aby porozmawiać i oczyścić atmosferę. Harry nawet im nie powiedział, kiedy zamierza wrócić.

W środowy wieczór, kiedy Louis leżał przed telewizorem w salonie Zayna, usłyszał otwieranie drzwi i trzy pary stóp weszły do domu. Szybko zobaczył trójkę swoich przyjaciół w korytarzu. Wrócili z jednego z męskich wieczorów, w którym Louisowi nie chciało się brać udziału.

- Lou, słuchaj - stwierdził podekscytowany Zayn, kiedy usiadł obok Louisa na kanapie. - Możesz wziąć dwa tygodnie wolnego od tego poniedziałku? - Liam i Niall stanęli za kanapą i patrzyli wyczekująco na Louisa.

- Nie mam obecnie bieżących spraw, więc to nie powinno być problemem - odpowiedział Louis. - Dlaczego potrzebuję dwóch tygodni wolnego? - Uniósł swoją brew i spojrzał na podekscytowane uśmiechy swoich przyjaciół.

- My - krzyknął Niall, kiedy wskazał na ich czwórkę. - Jedziemy na wakacje!

- Co? - Louis był zmieszany. Te wakacje miały być dość szybko. Nie spodziewał się tego.

- Tak, kolego - potwierdził Liam. - Harry zadzwonił do nas, kiedy byliśmy w pubie i zaprosił nas na Jamajkę. Powiedział, że przez długi czas nie będzie w stanie wrócić do Londynu, a nie chce nas ponownie stracić.

- I powiedział, że pokryje wszystkie koszty, więc nie musimy się niczym martwić. - Niall wykonał pewien taniec zwycięstwa albo coś na podobę tego.

Louis poczuł jak jego serce ominęło uderzenie. Harry zaprosił ich, aby spędzili razem z nim czas. To musiała być troska, prawda? Zastanawiał się Louis. I pojadą na dwutygodniowe wakacje. Nie mógł sobie przypomnieć ostatniego razu, kiedy był za granicą ze swoimi przyjaciółmi.

- Co powiesz? - Zayn przerwał jego przemyślenia. - Wchodzisz w to? - Ich trójka spojrzała wyczekująco na niego. Louis zastanawiał się czy pojechaliby bez niego, gdyby się nie zgodził. Prawdopodobnie nie, ale czy chciał sprawdzać tą teorię? Raczej nie.

- Sądzę - powiedział Louis, a mały uśmiech pojawił się na jego twarzy.

Liam i Niall skoczyli na Louisa, przyciągając go do uścisku. - Złaźcie ze mnie. Nie mogę oddychać! - Louis zaśmiał się i próbował wydostać z uścisku przyjaciół. Podobała mu się myśl o spędzeniu dwóch tygodni ze swoimi przyjaciółmi. Cieszył się także, że w końcu zobaczy ponownie Harry'ego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro