Epilog 2/2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Cole POV

" Każda historia musi mieć zakończenie, dobre, złe, smutne, radosne, to nieważne, zakończenie musi być. Historia Jasona Blossoma również się zakończyła, sprawa została wyjaśniona i kolejny rozdział w księdze życia został zamknięty. Mrok pochłonął wiele osób, lista ich imion nie ma końca. Każdy mrok jest jednak inny. Ten, który zabił Jasona jest starszy niż jakikolwiek człowiek, lub inna istota. Został zrodzony nim powstało wszystko inne. Różnie go interpretują, katolicy mówią, że powstał przy grzechu pierworodnym, mitologia grecka, że uwolniony został z puszki Pandory. Nie wiem jak było, ale znam jego imię.

 Jasona Blossoma nie zabił Archie Andrews. Zabiła go nienawiść i zazdrość, którą każdy z nas w sobie ma. To ona posłużyła się człowiekiem, którego jedyną winą była słabość, ale nie winię go za to. Nie winię go za zabójstwa, nie winię go za trzy ołowiane kule, które wpakował w moją pierś.

 Winię świat. Społeczeństwo, które milczało, ludzi, którzy postanowili nie reagować. Byli jak zboże, które bezwiednie kołysze się na wietrze, podatne na każdy podmuch, obojętne, z której strony wiatr wieje.

 Dlaczego nie potrafimy cieszyć się błękitem nieba, szumem rzeki, czy zapachem świeżej, leśnej ściółki? Sami wchodzimy w mrok, nie czując, że z każdym krokiem się w nim zatracamy. Podążamy za rzeczami, które nie mają najmniejszej wartości, ufając, że znajdujemy skarby, podczas gdy je omijamy.

  Pycha nie bez przyczyny jest grzechem głównym w każdej niemal religii. To ona sprawia, że robimy rzeczy, których potem żałujemy. Zabiera życia, odbiera miłość... w imię czego? Chwilowej satysfakcji, większej wypłaty, ładniejszego partnera czy nowszego samochodu?

 To wszystko odpłynie w odwiecznej rzece czasu, zostawiając nam tylko to co przeżyliśmy. Czy Jason Blossom uśmiechał się podczas śmierci? Szczerze wątpię, bo w ostatniej chwili zrozumiał, że tak naprawdę nie przeżył niczego.

 Żyjmy tak, by uśmiechnąć się do śmierci, gdy ta po nas przyjdzie. Złapmy ją za rękę i zaprośmy na piwo."

 Siedziałem w samochodzie, spakowany i gotowy, by ruszyć i nie odwracać się za siebie. Całe ciało bolało mnie przy każdym oddechu, ale nigdy nie byłem szczęśliwszy, wszystko poszło po mojej myśli.

 Obserwowałem jak blondynka, której pół roku temu nienawidziłem, zmierza wolnym krokiem w moją stronę, ciągnąc po oblodzonym chodniku walizkę. Wysiadłem, by otworzyć jej bagażnik, w którym znajdowała się już moja torba i dwa plecaki.

 Betty tylko na mnie patrzyła, chłonąc każdy cal mojego ciała, starając się napatrzeć na całe życie. Życie, które mieliśmy przed sobą. Neony baru u Popa lśniły w tle, czerwieniąc polatujący z rzadka śnieg, który topił się w naszych włosach.

 Betty stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek, jakby tylko zaznaczając delikatnie swoją obecność. Nigdy nie pragnąłem pocałować jej tak bardzo jak teraz, po niemal dwumiesięcznej przerwie, która była dla nas obu najcięższym możliwym okresem, ale nie było czasu.

 Czekałem dziesięć lat, poczekam jeszcze kilka godzin.

- Nie spieszyłeś się, Jug - uśmiechnęła się, siadając na fotelu pasażera -  Prawie zdążyłam zapomnieć jak ładnie wyglądasz. Zmieniłeś się.

 Parsknąłem śmiechem. Oczywiście, wyglądałem inaczej, ale z racji tego, że przeżyłem dwa postrzelenia z pistoletu, to trochę bledsza skóra i wystające żebra nie były zbyt wielką ceną, w zamian za szczęście. Prawdę mówiąc, nie wiem jak przeżyłem. Może Bóg postanowił wynagrodzić mi lata katorgi? W każdym razie, lekarzom udało się usunąć kule, a potem przeprowadzić rehabilitację. Wreszcie mogłem w pełni cieszyć się życiem, świadomy tego, że Archiego dopadła kara, a Kevin, który odkupił swoje winy, dostał tylko wyrok w zawieszeniu.

- Nie Jughead - poprawiłem ją, wyciągając w jej stronę dowód osobisty - Od dziś, zgodnie z fałszywym dowodem, nazywam się Cole Sprouse. Przyzwyczaj się, Lily.

- Lili Reinhart - blondynka przeczytała dokument - Postarałeś się.

- Sweet Pea się postarał - odparłem, przekręcając kluczyk w stacyjce - Jedziemy? Nie chcę spędzić w tym mieście ani sekundy dłużej. W Toledo czeka na nas nowe życie.

 Betty spojrzała przez okno, a ja niemal widziałem jak przez jej umysł przebiega całe życie, które spędziła w tym miasteczku. Rozumiałem ją, mnie też było się pożegnać. Ale powiedzieliśmy już "A", udaliśmy, że Jughead Jones zginął, więc teraz trzeba powiedzieć też "B". Wszyscy nam pomogli jak tylko umieli. Mój tata przekonał mamę, by zorganizowała nam mieszkanie, Cheryl zadbała o samochód, a Sweet Pea, Toni i Fangs o podrobione dowody. Mogliśmy zacząć od nowa. Razem.

- Jedź.

 Uśmiechnąłem się i ruszyłem. Jechaliśmy w ciszy, zostawiając za sobą całe dotychczasowe życie, przyjaciół, rodzinę, bóle i radości, które tam przeżyliśmy. Zostawialiśmy za sobą miasteczko Riverdale, które spało spokojnie, odkąd złapano mordercę. Życzyłem mu spokoju. Nie miałem pewności, czy ostatnie wydarzenia wywarły jakiś wpływ na mieszkańców, mogłem tylko mieć nadzieję, że młode pokolenie będzie bogatsze o błędy starszego.

 Betty, wróć, Lily, położyła mi dłoń na kolanie i spojrzała w oczy.

- Kocham Cię, Cole - szepnęła.

- Ja Ciebie też,Lily - uśmiechnąłem się - Wszystko będzie dobrze. Musi być.

 Po jej policzku spłynęła łza, która ostatecznie zamknęła etap Riverdale. Każdy z nas jest autorem swojej własnej biografii i tylko od nas zależy jak ją napiszemy. Moja była tragedią, z lekką nutą komedii i szczyptą dramatu. Zajęło mi dużo czasu, by zrozumieć, że za chmurami znajduje się słońce, to, że go nie widzimy to nic. Ono tam jest i kiedyś zaświeci, rozpędzając szarość i smutek, a pozostawiając radość i ciepło.

 Od nas zależy jaką książkę napiszemy. Jeśli jednak chcecie porady, to proszę bardzo.

 Napiszcie bajkę, ona, w przeciwieństwie do życia, zawsze dobrze się kończy.

 Pokolorujcie swoje życie błękitem nieba, zielenią drzew, czerwienią róż i żółcią słoneczników, nie pozwólcie, by wkradła się w nie czerń. Bo możecie zmarnować to, co już nigdy do was nie wróci. Bądźcie wierni sobie.

 I kochajcie. Kochajcie, bo miarą człowieka jest miłość.









__________
__________

Heeeej!

No to ostatni rozdział, którego miało nie być, ale musiałam go napisać, gdy ze sobą zerwali... a więc to mój ostatni ukłon w ich stronę.

Ktoś spodziewał się takiego obrotu spraw? XD

No dobrze, a więc to koniec, oficjalnie zakończyłam to opowiadanie. Pozwólcie, że wszystko podsumuję w osobnym rozdziale, który pojawi się w przyszłym tygodniu. Tam dowiecie się  co dalej.

No nic, dziękuję wam za ten czas, było świetnie! 

Do usłyszenia, prędzej czy później!

PolishRiddler.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro