Rozdział ósmy
Po opuszczeniu klatki, wybrałam numer kasjera, a przy okazji syna właściciela pobliskiego sklepu.
-Co tam aniołku?
-Gabriel przestań się tak do mnie zwracać... Spędzasz za dużo czasu z Patrycją.
-Bredzisz... Angela równa się angel, a oznacza to anioł!
-Ech... Jedziemy po energole.
-180 sztuk, czyli płacisz 180 złotych, ale zapewne weźmiesz jeszcze gotowe dania więc 250.
-Jak ty dobrze mnie znasz... Chyba za często u was kupuję.
***
Po zakupie kilku produktów, pojechałyśmy do Gabriela.
-Wiesz co, zajdę do tamtego sklepu, więc na mnie poczekaj.
Nie czekając na moją odpowiedź, rzuciła mi kluczyki i powolnym krokiem przeszła ulicą, kilku kierowców zatrąbiło na nią, ale Patrycja pokazała im tylko środkowego palca i bez oporów czy skrępowania weszła do sklepu, poszłam w jej ślady, zwracając się w stronę sklepu.
~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro