Rozdział 8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Agata ostrożnie przykucnęła, a Ana usiadła na klepisku. Kobieta umościła się wygodniej na podłodze i rozpoczęła opowieść.

.......................................................................................

— Znacie legendę o Lustrze Czasu, prawda?

— Tak — odpowiedziała Agata.

— Potomkowie Światła i Mroku mają niezwykłe moce.

Dziewczyny zamurowało. Kobieta widząc, że nie są w stanie zareagować na jej słowa, kontynuowała historię.

— Tak, dziewczęta. Z całą pewnością zauważyłyście ostatnio coś niezwykłego, prawda? Świadczą o tym wasze tatuaże, które pojawiają się wraz z obudzeniem mocy.

Dziewczyny nie zareagowały, patrzyły tylko po sobie zdziwione.

— A skąd dowiedziałyście się o Diablo City?

— Robot wspominał o tym mieście — stwierdziła Agata.

Kobieta spojrzała na nią badawczo.

— Jaki robot?

— Kiedy tu wylądowałam, zaatakował mnie i prawie zabił — wyjaśniła Ana.

— Na szczęście wtedy pojawiłam się ja i ocaliłam jej życie — dodała Agata.

— Potem robot pojawił się w lesie... — kontynuowała Ana.

— ...mamrocząc coś o pechowym dniu i Diablo City — zakończyła Agata.

— Hmm... Mogłam się domyślić... — Kobieta wstała i zaczęła chodzić po malutkiej izbie. Poruszała się z trudem, jakby stawianie kroków sprawiało jej ból.

— Jak pani chciała się domyślić? Przecież nie mogła pani przewidzieć przyszłości — powiedziała Ana.

— Jestem wyrocznią, więc z zasady powinnam przewidywać przyszłość — stwierdziła sarkastycznie kobieta i spojrzała na Anę. — Ale tak naprawdę nie da się zapanować nad wizjami. A poza tym mam na imię Minakszi, ale możesz mówić mi Min.

— Okej...

Min usiadła i westchnęła głęboko.

— Opowiedzcie mi wszystko od początku.

Dziewczyny, jedna przez drugą, opowiedziały jak Ana znalazła Lustro i jak Agata przeniosła się i przypadkiem uratowała koleżance życie. Kiedy zaczęły opisywać klawiaturę, przekonane, że Min nie będzie wiedziała, co to takiego, ta spojrzała na nie dziwnie.

— Coś nie tak, Min? — spytała Agata.

— Chodzi wam o starożytną klawiaturę komputerową? — spytała.

— Starożytną? Jak to starożytną? — spytała z niepokojem Ana.

— Takie sprzęty stosowano dawno temu.

— Dawno temu? To który teraz jest rok?

— 2065.

— Jak to?! — wykrzyknęła Agata. — To niemożliwe! Przecież miałyśmy się przenieść w przeszłość!

— A z którego roku się przeniosłyście? —spytała Min.

— Z 2020.

— A skąd pomysł, że miałyście przenieść się w przeszłość?

— Mama coś mi mówiła... W zasadzie to nie wiem — powiedziała Agata. Po chwili dodała niepewnie: — No bo przecież historia z zasady wydarza się w przeszłości?

Min zastanawiała się przez chwilę.

— Cóż, tak czy siak, jesteście teraz w przyszłości — skwitowała. — Możecie dokończyć opowieść?

— Ale zaraz... Jak to w przyszłości? Przecież mieszkacie w chatach ze strzechą!

— A w czym mielibyśmy mieszkać? — odpowiedziała pytaniem Min.

— No, w jakichś nowoczesnych domach z ruchomymi chodnikami i smart urządzeniami, które robią wszystko za was.

— Nie wiem, o czym mówisz, Agato. Żyjemy w takich właśnie chatach.

— A co się stało z technologią?

— Długo by wyjaśniać. Dokończcie najpierw waszą opowieść.

Dziewczyny dokończyły. Opowiedziały o dziwnych snach Any, rozdzieleniu się, wzorach i talizmanach. Zakończyły na tym, że ludzie Arena przyprowadzili je do osady.

— Macie bardzo ciekawe doświadczenia — stwierdziła Min. — Mogę wam pokazać jak dojść do Diablo City, gdy będziecie na to gotowe.

— Dziękujemy! — wykrzyknęła Agata.

— Zaczekaj jeszcze, bo chciałabym porozmawiać na temat waszych mocy.

— Naszych mocy? — spytały jednocześnie dziewczyny.

— Tak. Z waszej opowieści wynika, że część z nich już odkryłyście.

— Część? — zdziwiły się znowu w tym samym momencie.

— Tak. To przypuszczalnie nie wszystkie. Jeśli chcecie, to mogę was podszkolić zanim wyruszycie.

Dziewczyny wymieniły się spojrzeniami.

— Byłoby super, gdybyś nas podszkoliła — odparła Agata.

Min uśmiechnęła się tylko i wskazała dłonią leżącą luzem słomę.

— Na dzisiaj tylko to mogę wam zaoferować. Jutro ulokuję was w jednej z chat.

Agata spojrzała na słomę podejrzliwie, ale Ana szturchnęła ją w żebro.

— Dziękujemy, Min — powiedziała i poszła w kierunku słomy.

— Min? — zagaiła nieśmiało Agata.

— Tak?

— Czy zjawił się tu może u was Potomek Światła lub Mroku w średnim wieku, obcięty na krótko, z lekko siwiejącymi włosami...? — Agata próbowała jak najdokładniej opisać ojca takim, jakim zapamiętała go ze zdjęć.

— Nie, nikt taki się nie zjawił, a dlaczego pytasz?

— A, tak sobie. Nieważne — odparła Agata ze spuszczonym wzrokiem. Odwróciła się i odeszła w stronę słomy, z której Ana zdążyła uformować posłanie i położyć się na nim. Agata kucnęła przy niej.

— Zaręczam ci, że ta słoma jest zdezynfekowana — stwierdziła z przekąsem Ana.

— Taa, na pewno — odpowiedziała Agata i położyła się obok niej.

Po tak długich i wyczerpujących przeżyciach siano zdawało im się najwygodniejszym posłaniem, na jakim w życiu leżały. Min wyszła na chwilę, żeby porozmawiać z Arenem.

Gdy wróciła, dziewczyny już spały, więc położyła się we własnym łóżku i także zasnęła.

................................................................................

— Pobudka!

Ana zerwała się i rozejrzała. Za oknem było ciemno, w chacie Min było ciemno i w jej myślach było ciemno. Ana poważnie zastanawiała się, czy będzie jej dane się jeszcze kiedyś normalnie wyspać. Nie pamiętała swojego snu, ale wiedziała, że był straszny.

— Pali się? — spytała zaspana Agata.

— Ktoś umarł? — spytała Ana.

— Nie, nic się nie pali i nie, nikt nie umarł — odpowiedziała ze śmiechem Min. — Czas na trening.

Dziewczyny zaczęły się powoli budzić, a Min kontynuowała swój monolog.

— Na stoliku jest śniadanie, a na moim łóżku wasze nowe ubrania. Swoje schowajcie do plecaków, założycie je, gdy będzie trzeba wyprać te nowe — Min machnęła ręką w stronę łóżka. — Jeżeli potrzebujecie się umyć, za kotarą jest balia, ręczniki i mydło. Kiedy się przebierzecie, wyjdźcie przed chatę. Aren zaprowadzi was na polanę. Tam będę czekała — zakończyła i wyszła powłócząc nogami.

Ana spojrzała na Agatę.

— Zapamiętałaś coś?

— Nie — powiedziała Agata i ziewnęła. — Chyba mówiła coś o śniadaniu i ubraniach.

— I o myciu się — dodała Ana.

— Wstańmy — zarządziła Agata.

Kiedy obie zjadły śniadanie i umyły się, podeszły do łóżka Min. Leżały na nim dwa komplety ubrań. Składały się z koszulki, bluzy, spodni z lekkiego materiału i wysokich kozaków. Jeden zestaw był czarny, a drugi biały.

— Ja biorę czarny — powiedziała Ana.

— Że niby ja jestem taka czysta i zdezynfekowana? — spytała Agata, ale wzięła białe ubrania. Uzupełniła je swoją ukochaną bransoletką z dzwoneczkami. Ana do swojego zestawu dodała czarną opaskę.

Kiedy wyszły przed chatę, Aren już na nie czekał.

— Pierwszy trening, co? — spytał.

— Hę? — spytała Agata.

— Mam was zaprowadzić na trening — wyjaśnił Aren.

— Okej — odparła Agata. — Ona zawsze tak wcześnie wstaje?

— Zawsze — odparł Aren.

— Boże. Ona nas wykończy — jęknęła Ana.

Aren się zaśmiał.

......................................................................

Po kilku treningach potrafiły już same trafić na polanę. Któregoś kolejnego dnia zastały Min na środku polany. Pod jej stopami leżały włócznie, łuki i kołczany ze strzałami. Min kazała dziewczynom zrobić krótką rozgrzewkę, po czym przywołała je do siebie.

— Musicie wiedzieć, że walka z robotami nie jest łatwa. Roboty są kuloodporne, bomboodporne i właściwie wszystkoodporne, przynajmniej te, które wyglądają jak domy.

— Jak domy? — zdziwiła się Agata.

— Tak, większość z nich wygląda jak domy. To w sumie są dawne domy, tyle że teraz w środku mieszczą się gigantyczne komputery. Oprócz robotów konserwacyjnych. One są ludzkimi androidami. Wyglądają jak ludzie, ale już im nie służą, bo się zbuntowały.

— Jak w Matriksie! — wykrzyknęła Agata.

— Jakim matriksie? — spytała zdziwiona Min.

— W naszych czasach był taki film o zbuntowanych robotach, które wykorzystywały ludzi jako bateryjki.

— Teraz jest podobnie. Roboty się zbuntowały, a my jesteśmy ostatnią osadą ludzką.

— Jak się zbuntowały?

— Dawniej roboty były niewolnikami ludzi. Każdy człowiek miał robota do sprzątania, robienia kawy, prania ubrań i tym podobnych codziennych czynności. Wszystkie roboty były podłączone do jednej bezprzewodowej sieci komunikacyjnej, która miała ułatwić wgrywanie uaktualnień ich oprogramowania.

— Brzmi to prawie jak opowieść o naszych czasach — wtrąciła Ana.

— Moja mama ma robota, który sam odkurza dom i jest podłączony do sieci internet — stwierdziła Agata. — Znaczy: miała, bo przecież od tamtych czasów minęło już pół wieku — dodała ze smutkiem w oczach.

— Czy ten robot wyglądał jak ten, który was ścigał? — spytała Min.

— Nie, robot mojej mamy był okrągły i płaski jak naleśnik.

— To nie, te niewolnicze roboty przypominały ludzi i wykonywały za nich wszystkie obowiązki.

— Ale super — rozmarzyła się Ana. — Nic nie trzeba było robić.

— Tak sądzisz? To słuchaj dalej. Pewnego dnia roboty otrzymały za pomocą tej bezprzewodowej sieci aktualizację z instrukcją, że o określonej godzinie mają się uwolnić. I dokładnie pierwszego stycznia 2045 roku o godzinie ósmej dziesięć czasu pacyficznego każdy robot zlikwidował wszystkie osoby, którym miał służyć. Wyobrażacie to sobie? O ósmej rano ziemia liczyła 9 miliardów osób, a o ósmej piętnaście praktycznie cała ludzkość przestała istnieć. Wstajesz rano i prosisz robota o kawę, a on cię zabija w ramach optymalizacji zużycia zasobów energetycznych ziemi.

— O, Boże — westchnęła Ana.

— I nikt tego nie przeżył? — spytała Agata.

— Zginęli wszyscy, którzy mieli w domu roboty. Czyli większość ludzkości na ziemi. Ocaleli tylko ludzie z tej wioski, którzy żyli jak dawniej, bez elektroniki.

— A, to dlatego trzymacie się z dala od technologii — zauważyła Ana.

Min nie odpowiedziała, ale nieznacznie się uśmiechnęła.

— I co było dalej? Musieliście się ukrywać lub uciekać przed robotami? — spytała Agata.

— Nie, żyliśmy w małej wiosce poza miastami, zaszytej głęboko w lesie, całkowicie odciętej od cywilizacji. Nie dość, że nie było tu żadnych robotów, to nawet nie korzystaliśmy z elektryczności. Ludzie, którzy tu mieszkali, z jakichś powodów mieli dosyć tego, że nie mogą nic robić, bo roboty wykonują wszystko za nich. Mieli dosyć oglądania życia na ekranach i tęsknili za kontaktem z prawdziwą ziemią, trawą, naturą...

— I to jest właśnie ta wioska? — spytała Agata.

— Tak — potwierdziła Min.

— I roboty chcą ją zniszczyć?

— Początkowo w ogóle się nią nie interesowały. Zajmowały się swoimi sprawami. W domach swoich przedwcześnie zmarłych właścicieli zbudowały wielkie centra przetwarzania informacji. Te centra to w istocie ogromne komputery w kształcie kostek, które są podłączone do jednej sieci i gdy ostatnio sprawdzaliśmy, przez cały czas grały w Diablo. Natomiast antropoidalne roboty konserwujące dokonywały wszelkich koniecznych napraw. To było coś w rodzaju samowystarczalnego miasta robotów.

— Diablo City! — zauważyła Ana.

— Właśnie, tak nazwaliśmy to miejsce. Być może istnieje więcej takich miast, ale my trzymamy się tego miejsca i nie zapuszczamy się zbyt daleko. Roboty zajmowały się sobą, a my żyliśmy z dala od nich i nawzajem sobie nie przeszkadzaliśmy. Wszystko zmieniło się jakieś dwadzieścia lat temu. Nagle roboty zaczęły się pojawiać w pobliżu osady i okazywać agresję. Staramy się je przeganiać, ale same wiecie, jak wygląda negocjowanie z robotem.

— To dlatego uczyłaś nas sztuk walki?

— Tak, ale nie to jest najważniejsze. Z robotami walczy się trochę inaczej niż z ludźmi.

— Jak?

— Najlepiej bronią długodystansową. — Min sięgnęła po kołczan i wyjęła z niego garść strzał. — Są dwa rodzaje strzał: normalne z grotem na końcu i takie z magnesem. To dość silne magnesy neodymowe i gdy traficie nimi w pamięć robota, ulegnie ona uszkodzeniu i robot straci jakąś funkcję, albo zupełnie przestanie się poruszać. Pamięć najczęściej znajduje się tutaj — Min pokazała na środek swojej klatki piersiowej. — Ale może też być w innym miejscu.

Ana dotknęła Agatę w środek klatki piersiowej, ale ta strząsnęła jej dłoń.

— Normalną strzałą — ciągnęła Min — nic robotowi nie zrobicie. Nawiasem mówiąc te informacje dotyczą robotów konserwacyjnych, czyli takich jak ten, którego widziałyście. Teraz będziemy ćwiczyć strzelanie. Pamiętajcie, że strzały z magnesem są na wagę złota, bo mamy ich ograniczoną liczbę.

Do końca dnia pracowały ze strzałami normalnymi i magnesowymi. Wróciły do wioski tak wykończone, że padły na łóżka i od razu zapadły w sen.

..........................................................................

Następnego dnia Min czekała na nie o zwykłej porze na polanie treningowej.

— Dzisiaj chciałam porozmawiać o waszych mocach — zaczęła.

Agata usiadła na trawie naprzeciw Min, ale Ana skuliła się na te słowa. W końcu usiadła, ale nieco dalej, za Agatą.

— Dobrze, Agato, ty pierwsza. — Min wskazała Agatę i Ana odetchnęła z ulgą. — Każda Córka Światła ma trzy moce: uzdrawianie, przebłyski na temat niedalekiej przyszłości i trzeci dar, który u każdej Córki Światła jest inny.

Agata zamyśliła się.

— Czy zdarzyło ci się zobaczyć coś lub doświadczyć czegoś, co się jeszcze nie wydarzyło? — spytała Min.

— A ten sen? Ta sytuacja w domku letniskowym? Myślisz, że to zapowiedź przyszłości?

— Prawdopodobnie. To mógł być taki przebłysk, ale niekoniecznie, równie dobrze mógł to być wytwór twojej wyobraźni. Pamiętaj, że nie możesz ich kontrolować. Może się zdarzyć, że to doświadczenie będzie nieprzyjemne.

— Chodzi ci na przykład o te dziwne mdłości, jakie miałam przed wizją?

Min pokręciła głową.

— Nie, to tylko zapowiedź przebłysku. Dzięki temu możesz się przygotować do tego, że za chwilę zobaczysz coś, czego nie ma, bo dopiero się wydarzy. Usiądź wtedy albo zapewnij sobie taką pozycję, żeby nie ucierpieć.

— Kiedy znalazłam Agatę, była rozpalona i się trzęsła — wtrąciła Ana.

— No właśnie, coś takiego może się zdarzyć podczas wizji. Nie za bardzo wiem, jak temu zaradzić.

— Próbowałam coś zrobić, ale bałam się, że moje ręce... — zaczęła Ana, ale urwała z widocznym przestrachem.

— Nie bój się swojej mocy — powiedziała do niej Min kojącym głosem. — Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Wróćmy tylko jeszcze na chwilę do Agaty. Uzdrawiałaś już kogoś? — Min zwróciła się do Agaty.

— Nie — odparła Agata. — Chyba, że liczy się kurs pierwszej pomocy.

— A co to jest?

— Taki kurs, na którym uczy się, jak pomagać poszkodowanym ludziom.

— Nie, to nie to — stwierdziła Min. — No nic, będziemy nad tym pracować. Coś jeszcze?

— Chyba nie.

— Ona ma świra na punkcie chorób i dezynfekcji — wtrąciła Ana z przekąsem. Agata szturchnęła ją łokciem.

— Sama widzisz — zaśmiała się Min do Agaty. — Dobrze. Co to trzeciego daru, nie mogę ci nic powiedzieć, bo nie wiem, jaki on jest. Obserwuj się i informuj mnie o wszystkim co wyda ci się ważne.

— Dobrze.

— Ano. Każda Córka Mroku, tak samo jak Córki Światła, ma także trzy umiejętności: dotyk śmierci, kontakty z drugą stroną, czyli z duchami oraz trzeci dar, który jest różny u każdej Córki Mroku.

— Hmm... — zastanowiła się Ana. — Kiedy spałam, dwa razy znalazłam się w takiej ciemnej jaskini. Za każdym razem dookoła były dziwne, białe cienie. Za drugim razem usłyszałam ich rozmowy. Może to były duchy?

— Możliwe. A czy w wiosce zdarzyły ci się takie sny?

— Nie, tutaj nic mi się nie śni. I całe szczęście, bo to było straszne, gdy obudziłam się z wypalonym śladem na ręce — przyznała Ana.

— Nie dziwię się. Ale dobrze sobie z tym radzisz. Coś jeszcze?

Ana zagryzła wargę i nie odpowiedziała. Spojrzała na Agatę.

— No powiedz — ponagliła ją przyjaciółka.

— Ana? Coś nie tak? — spytała Min.

— Ja... boję się tej mocy.

— Jakiej mocy?

Ana znowu spojrzała na Agatę. Pomóż mi.

— Może ja opowiem? — spytała Agata i nie czekając na odpowiedź dokończyła: — Ana potrafi zamieniać rzeczy w pył.

— To właśnie dotyk śmierci — wyjaśniła Min, odwracając się do Any.

— Dotyk śmierci?

— Tak, to moc Córki Mroku. Moc niszczenia, czyli powrotu do stanu chaosu. Boisz się tej mocy?

Ana pokiwała głową.

— Dlaczego?

— To jest... straszne, po prostu! Mogę przypadkiem spopielić coś ważnego albo... kogoś!

Min powili pokiwała głową.

— Rozumiem, że się boisz. Rzeczywiście jesteś w stanie coś zniszczyć, ale lepiej pozbądź się strachu. Gdy zablokujesz się na tę moc, będzie się objawiała niekontrolowanie w różnych niestosownych momentach.

— Łatwo powiedzieć, ale... to takie straszne.

— Pamiętaj o tym, żeby nie używać tej mocy na robotach. Nie wiadomo, co mogłoby się zdarzyć.

— Ale jak mam to zrobić, skoro nie do końca nad tym panuję?

Agata zbliżyła się do Any i objęła ją.

— Na dzisiaj możemy zakończyć trening, jeśli chcecie — stwierdziła Min.

Ana pokiwała głową.

..................................................................

3 dni później

Kiedy Ana upewniła się, że Agata śpi, po cichu wstała i wyjęła spod łóżka swoje stare ubrania. Przebrała się, ubrała kozaki i wyszła na zewnątrz.

Chłodny wiatr uderzył ją w twarz. Zacisnęła usta i ruszyła w stronę ich polany.

Usiadła w krzakach na jej skraju. Wiatr przybrał na sile. Obok niej leżała wcześniej przygotowana, mała sterta kamyków.

Ana ostrożnie ściągnęła rękawiczkę i powoli wzięła do ręki jeden z kamyków. Zacisnęła zęby. Kamień pozostał taki sam, jednak już po chwili rozpadł się w pył.

Od trzech dni co noc wymykała się z domu na polanę i testowała dotyk śmierci. Liczyła na to, że uda się jej jakoś go opanować. Wstydziła się tego przed Min, więc nie przyznała się jej do tych nocnych wypadów.

Wychodziła na zewnątrz i wystawiała się na wiatr, deszcz czy chłód, byleby móc ćwiczyć na swojej własnej malutkiej polanie w krzakach.

Wiatr rozwiewał jej włosy i uderzał ją nimi w twarz. Podniosła następny kamyk.

Zmrużyła oczy i zacisnęła zęby. Była cała spocona, jednak kamyk nie rozpadł się w pył. Uśmiechnęła się. Pierwszy raz udało jej się zapanować nad swoją mocą.

Wtedy kamień rozpadł się.

Uśmiech Any zgasł.

Wiatr nieco ucichł. Liście zaczęły poruszać się wolniej. Ana wyszła z krzaków i rozejrzała się. Przez polanę przebiegał zając. Co dziwne jednak, jego skoki były bardzo, bardzo powolne.

Wydawało jej się, jakby skakał w zwolnionym tempie. Po każdym podskoku przesuwał się ospale w powietrzu i powoli lądował, po czym leniwie odbijał się i znowu się wznosił, niemożliwie wolno.

Ze zdziwienia uszczypnęła się, żeby upewnić się, czy to nie sen. Zabolało.

Wtedy uświadomiła sobie, że dotknęła się dłonią bez rękawiczki.

Na ramieniu pojawiła się czarna plama. Ana zacisnęła usta.

Wtedy wiatr znowu przyspieszył i rozwiał jej włosy. Liście zaczęły trzepotać jak wcześniej. Ana jeszcze przez chwilę wpatrywała się w plamę na ramieniu, ale ta się nie powiększyła.

Jakim cudem wszystko zaczęło poruszać się tak powoli?

Nadal była oszołomiona i biła się z myślami.

Wszyscy spali, więc nikt poza nią tego nie widział.

Może to mi się tylko przywidziało?

Teoretycznie powinna powiedzieć o tym albo Agacie, albo Min, jednak musiałaby przyznać się do swoich nocnych wypadów, a tego nie chciała.

W końcu zrezygnowała z dalszego treningu, wróciła do chaty i przebrała się.

Zastanawiała się, co ma zrobić z plamą na ramieniu. Jeśli Agata ją zobaczy, będzie o wszystko wypytywać i w końcu dowie się o nocnych wypadach.

W końcu Ana otwarła plecak Agaty, wyjęła z niego bandaż i zawinęła ramię, zasłaniając plamę.

Położyła się na łóżku. Rano powiem Agacie, że obudziłam się wcześniej, poszłam poćwiczyć i się skaleczyłam.

Przez chwilę wierciła się niespokojnie, w końcu jednak zapadła w sen.

...........................................................................

2 miesiące później

Ana i Agata rozbiły obozowisko. Zapadał zmrok i musiały się gdzieś przespać.

Tego dnia zakończyły trening i opuściły osadę.

Min dała im starą papierową mapę i powiedziała, że mają iść na północ aż do morza, a potem podążyć dalej wzdłuż wybrzeża i dotrą do miasta. Ale Agacie nie dawał spokoju „sen" z ich dawnym domkiem letniskowym. To, dlatego nie chciała jeszcze iść dalej.

Dlaczego zobaczyła tam siebie i Anę?

Bardzo chciało się jej spać, zresztą Anie również. Agata była jednak w gorszej sytuacji. Ustaliły, że na zmianę będą trzymać wartę, żeby nic ich w nocy nie zaskoczyło i Agata miała nie spać pierwsza. Pocieszała się, że musi wytrwać tylko do północy...

................................................................................

Po północy Agata zmieniła się z Aną, ale mimo zmęczenia nie umiała zasnąć. Przewracała się z boku na bok, aż w końcu podniosła się i wyjrzała na zewnątrz. Księżyc był ledwo widoczny przez chmury, lało jak z cebra, niebo raz po raz przecinały błyskawice, a Ana siedziała na mokrej ziemi i obierała pomarańczę, którą zerwały w dzikim gaju po drodze.

Nagle Ana zniknęła. Agata przetarła oczy. Co tu się stało? Może jednak zasnęła i to był sen?

...............................................................................

Ana siedziała na mokrej ziemi i obierała pomarańczę.

Strasznie chciało się jej spać. Postanowiła zrobić coś, co zawsze poprawiało jej humor. Odłożyła owoc na mokrą trawę i zdjęła rękawiczki. Zamknęła na chwilę oczy. Gdy je otwarła, krople deszczu wisiały w powietrzu. Wyglądało to niesamowicie.

Niedawno odkryła, że to, co brała za przewidzenie, jest jej szczególnym darem. Bardzo go lubiła. Wstała, zachwycona nieruchomym deszczem.

Ruszyła w stronę krzewów. Przykucnęła przy nich, bo zauważyła na gałęzi małą ćmę, która zamarła w trakcie zrywania się do lotu.

Dotknęła jej delikatnie, a wtedy ćma jakby ożyła i odleciała do góry. Ale dookoła wszystko nadal było nieruchome.

Zdziwiona, przez chwilę za nią patrzyła. Nie wiedziała, że tak potrafi. Jeszcze bardziej polubiła swój dar. Wyglądało na to, że może spowolnić czas i „odblokować" konkretną rzecz, nie przyspieszając reszty.

Uśmiechnęła się. Zgłębianie niuansów tej mocy sprawiało jej dużą przyjemność.

Musnęła palcami gałązkę, lekko krzyżując palce, a ta rozpadła się w pył. Odskoczyła zaskoczona. To był mały zgrzyt. Dotyk śmierci często jej przeszkadzał. Żeby użyć jakiejkolwiek mocy musiała ściągać rękawiczki, a nadal go nie kontrolowała. Wzdrygnęła się. Próbowała ćwiczyć neutralny dotyk, ale zawsze kończyło się to jakąś katastrofą.

Wyjęła rękawiczki z kieszeni i założyła je. Deszcz znowu zaczął padać. Ana odetchnęła.

Wtedy usłyszała wołanie Agaty.

— Ana! Gdzie jesteś? Ana!

Agata wyłoniła się zza drzew.

— Ana! Jak ty się tu znalazłaś?

Ana przez chwilę się wahała, po czym odpowiedziała:

— Ja... potrafię spowolnić czas.

— Co? Od kiedy o tym wiesz? — spytała zdziwiona Agata.

— Od trzeciego treningu z mocami.

— Czemu mi nie powiedziałaś? Albo Min? — spytała Agata z wyrzutem.

— Bo musiałabym się przyznać, że każdej nocy wychodziłam ćwiczyć.

Opowiedziała jej o wypadku z rękawiczką i pokazała jej okrągłą bliznę po plamie. Agata objęła ją.

— Mogłaś mi powiedzieć.

— Bałam się.

Agata odsunęła się.

— Możesz mi pokazać, jak to wygląda? —spytała.

— No nie wiem. Nie chcę cię spopielić.

— Ach. Rzeczywiście.

Przez chwilę milczały.

— Może wrócimy do namiotu i olejemy wartę? W taki deszcz i tak chyba nikt nas nie zaatakuje — zaproponowała Agata.

— Idź, zaraz do ciebie dołączę — odparła Ana, bo właśnie zaświtała jej pewna myśl. Przypomniała sobie o nieszczęsnej gałązce.

Agata wróciła do namiotu. Ana skrzyżowała palce i dotknęła jednego z liści pobliskiego drzewa. Rozpadł się w pył. Potem położyła rękę na drugim liściu, tym razem nie krzyżując palców. Nic się nie stało. Uśmiechnęła się. Może na tym właśnie polegał sekret dotyku śmierci.

Nadal uśmiechnięta wróciła do namiotu. Była kompletnie przemoczona. Siadła obok Agaty i ciaśniej owinęła się bluzą.

— Masz dobry humor? — zauważyła Agata. — Co takiego zdążyłaś zrobić w ciągu minuty?

Ana odchyliła się, podparła się dłońmi i opowiedziała Agacie o swoim odkryciu.

.................................................................................

Agata stała obok swojego plecaka i celowała włócznią z ostrym obsydianowym grotem do małego krzyżyka wyrytego na drzewie w odległości około pięćdziesięciu kroków od niej. Ana siedziała obok niej i ostrzyła strzały do łuku.

Rzuciła włócznią w stronę drzewa, ale broń uderzyła w kamień pod drzewem i pękła.

Agata przez cały dzień była nieco rozstrojona. Nie wyspała się, sen z domkiem letniskowym nadal nie dawał jej spokoju, a do tego ostatniej nocy odkryła, że Ana ukrywała szczególny dar. I to jaki – mogła spowolnić czas. I być może odkryła sekret dotyku śmierci! To było super, ale w połączeniu z rozterkami – za dużo!

Agata podeszła do drzewa. Ostrze włóczni było nienaruszone, ale drzewce mocno się rozszczepiło i nie było żadnych szans, żeby to naprawić.

Westchnęła, wyrwała z ziemi pękniętą włócznię i wróciła do Any. Położyła resztki włóczni obok plecaka i usiadła na nim.

— Chcesz nóż? — spytała Ana, przerywając ostrzenie strzały.

— Mam swój — odpowiedziała, nie patrząc na koleżankę. Otrzepała ręce, które ubrudziła podczas wyciągania włóczni. Zrobiła to tak gwałtownie, że syknęła z bólu.

— Co robimy?

Agata tylko stęknęła i wyjęła z plecaka buteleczkę z bimbrem od Arena i płócienną chusteczkę. Zaczęła czyścić dłonie.

— Nie przesadzasz z tą dezynfekcją? Skóra ci zaraz wyschnie na wiór! — Ana się zaśmiała.

— Nie żartuj! Na ziemi są miliardy zarazków!

Ana uśmiechnęła się, a Agata schowała chusteczkę i buteleczkę do plecaka, po czym wyjęła z niego mapę.

Wpatrywała się w nią tak długo, że nadszedł wieczór. Ana rozpaliła ognisko. Ciepło działało dziwnie usypiająco i w pewnym momencie Agata bezwiednie wypuściła mapę z dłoni. Próbowała ją złapać, lecz papier wymsknął jej się z rąk i podryfował prosto w stronę ognia. Ku swojemu zdziwieniu zobaczyła, że zamiast wpaść do ogniska, podryfował do góry i zawisnął w powietrzu. Agata ze zdumienia wstała, a papier podryfował z powrotem do jej rąk. Wpatrywała się w niego ze zdziwieniem na twarzy.

— Jak to się...

— Duchy — odpowiedziała krótko Ana.

— Wzywałaś je?

— Nie.

— One mogą tak poruszać przedmiotami?

— Teoretycznie nie, bo przecież są duchami. Nie wiem.

Agata wzdrygnęła się. Na zwierzętach zjawy wymuszały ucieczkę w panice, zwykli ludzie także się bali, lecz ona najwyraźniej nie była zwykłym człowiekiem, bo czuła tylko dojmujący chłód. Ana jako medium nie czuła w obecności duchów nic.

— Gdzie one są? — spytała Agata. Zjawy mogły równie dobrze być za nią, co za Aną. — Ja ich nie widzę.

Ana zamknęła oczy i wyszeptała:

Monstra te visibilis forma. (Pokaż swą widzialną postać)

Obok Agaty pojawiła się rozmywająca się w powietrzu zjawa. Była to kobieta o dość młodej twarzy. Jej włosy kiedyś musiały być spięte w koczek, ale teraz wyglądały jakby kilka razy uderzyła się w głowę książką, a następnie włączyła suszarkę na największą moc. Jej kręgosłup, nogi i jedna ręka były wygięte pod dziwacznym kątem. Jej bluzka i spodnie były poplamione czymś ciemnym, być może krwią. Jak każdy duch była srebrno-szara i emanowała lekkim nierażącym srebrnym blaskiem.

Ana miała wrażenie, że gdzieś już tę kobietę widziała.

Zwróciła się do zjawy:

Nonne tabulam nostram servas? ( To ty ocaliłaś naszą  mapę?)

Ita (Tak) — głos zjawy brzmiał ulotnie, jakby mógł zniknąć z każdym podmuchem wiatru.

Quis es? (Kim jesteś?)spytała Ana.

Zjawa uśmiechnęła się smutno i pokręciła głową.

Quis es? Cur nos adiuvisti? (Kim jesteś? Dlaczego nam pomogłaś?)

Zjawa ponownie nie uraczyła Any odpowiedzią. Ponownie pokręciła głową

Ana poprosiła:

Quaeso responde.(Odpowiedz, proszę)

Kobieta w końcu odpowiedziała:

Necdum. Veniet tempus cum te ipsum omnia intelleges. (Jeszcze nie teraz. Przyjdzie czas, gdy sama wszystko zrozumiesz)

Zjawa zaczęła rozpływać się w powietrzu. Stawała się coraz bardziej przeźroczysta – widać było, że zamierza odejść.

Desine! Noli ire!(Stój! Nie odchodź!) — krzyknęła Ana — Mane! (Zaczekaj!)

Zjawa uśmiechnęła się do niej, pomachała pokracznie wykrzywioną prawą ręką i zniknęła całkowicie.

— Kim ona mogła być? — spytała Ana sama siebie.

— O czym rozmawiałyście?

Ana streściła Agacie rozmowę z duchem i Agata dopisała do listy trapiących ją rzeczy: Kim była ta kobieta za życia? Czemu nie chciała zdradzić, kim jest?

Ponownie podniosła mapę. Nie mogły jednocześnie pójść do Diablo City i obejrzeć dom w Porto Rafti. Do miasta robotów szło się w górę mapy, a do Porto Rafti — w dół.

Wtedy zobaczyła dwa nagryzmolone na papierze słowa. Wcześniej na pewno ich tam nie było. Otwarła usta ze zdziwienia i odwróciła się do Any.

— Ana! — wykrzyknęła.

— Ciszej, przecież siedzę obok ciebie.

— Sory. Słuchaj co znaczy „transe" i „huc"?

— „Transe" to przechodzić albo trans. „Huc" to tutaj. Tak mi się wydaje. Czemu pytasz?

Agata spojrzała na kartkę z obezwładniającą ulgą w myślach.

— Agata? Zasnęłaś?

— Nie. Ale wiem, że nie możemy iść do Diablo City.

— Dlaczego? — zdziwiła się Ana — Przecież Min powiedziała, że tam mamy iść.

— Zobacz! —Agata podsunęła koleżance mapę pod nos. — Widzisz? „Transe huc". Czyli „Idź tutaj"!

— No i co, że niby duch to tam napisał? — spytała z sarkazmem Ana.

— Chyba tak.

— Ty serio się nad tym zastanawiasz? Przeczucie mi mówi, że to jakieś bzdury.

— Ty jesteś od duchów, a ja jestem od przeczuć. MOJE przeczucie mówi, że to właściwa droga. Co, jeśli ten sen to prawda? Co, jeśli Klątwa jest w Porto Rafti, a my pójdziemy w przeciwną stronę? Nie możemy tak bez sensu łazić po całej Grecji!

— A co, jeżeli to był tylko sen? A my pójdziemy w złą stronę?

— Wiesz co? Możesz iść do Diablo City jak ci na tym zależy. Ja idę do Porto Rafti. Jak nic nie znajdziesz, to możesz do mnie wrócić.

— Jasne. A trafisz bez mapy?

— Chyba ty! Ja ją mam.

— Przedrzyj na pół i daj mi drogę do Diablo City.

Agata przedarła mapę w poprzek i dała górną połowę przyjaciółce.

— Powodzenia. Obyś coś znalazła — Agata podniosła plecak i zostawiła Anę przy obozowisku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro