Rozdział 34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bartka zamurowało.
- ...C-co? - Wydusił tylko.
- To, co słyszałeś. - Mruknął obojętnie Czarny. - Nie będę marnował sobie życia. - Dodał cicho.
- NIE! - Zaprotestował Bartek. - Przeznaczenie tak nie działa! - Dodał ostro. - Nie będziemy nikogo zabijać. - Postanowił. Ciemne oczy w momencie zapłonęły ze złości.
- Więc jak ty chcesz sobie z tym poradzić?! - Zapytał wściekły.
- Po prostu to zaakceptujemy. - Powiedział łagodnie. Aru zaczął się śmiać.
- I co? Tyle? - Zapytał rozbawiony. - Żadnego konkretnego planu?
- Nie. - Odparł spokojnie starszy.
- Myślałem, że jesteś lepszy. - Warknął młodszy i odwrócił się do niego plecami.  W jego głosie wyraźnie brzmiało obrzydzenie. Bartek poczuł kolejne ostrze, które zagłębiało się powoli w jego ciele. Zachciało mu się płakać. - I co ryczysz? - Warknął młodszy, coraz bardziej wściekły. - Zastępca przywódcy watahy, a płacze bo dostał kosza. - Syknął. - Żałosne. - Dodał, po czym wstał, zgarnął klucz, otworzył drzwi i wyszedł.
Bartek wrócił na łóżko, zwinął się w kłębek i rozpłakał się jak dziecko.

Kilka chwil później drzwi otworzyły się i ktoś wszedł do środka. Bartek poczuł dłoń na ciele. 
- O-on mnie-e nie-e chce-e, rozu-umiesz? - Zapłakał, a Kuba podniósł go i mocno do siebie przytulił.
- Najpierw się uspokój, potem mi wszystko opowiesz, okej? - Szepnął. 
- O-ke-ej. - Wyjęczała beta. 

- Dobra, to teraz od początku. - Zarządził przywódca, w dalszym ciągu przytulając drugiego.
- Aru mnie nie chce... - Szepnął cicho nadal wilgotnym głosem.
- Jak to cię nie chce? - Kuba był naprawdę zdziwiony. - Przecież jesteście Przeznaczonymi. On dosłownie nie może cię nie chcieć. - Bartek zapłakał na te słowa.
- I to właśnie jest problem! - Zawył cicho.
Kuba westchnął cicho, wzmacniając uścisk. Jego przyjaciel był kompletnie rozbity. Dawno nie widział go w takim stanie.

Po kolejnych kilkudziesięciu minutach uspokajania było już na tyle dobrze, że mogli normalnie porozmawiać.
- Powiedziałem mu o tym, że jesteśmy sobie Przeznaczeni i że go kocham. - Zaczął nagle, przerywając ciszę ciągnącą się od przeszło pół godziny. - Na początku nie wiedział, co powiedzieć... Potem zaczął płakać. - Kuba zmarszczył brwi. - Potem zapytał, ile chcę... Chciał mnie przekupić, żebym znalazł sobie kogoś innego albo udawał, że nic między nami nie ma.
- Przecież nie da się tak zrobić... - Wtrącił Kuba.
- Mówiłem mu to... Zacząłem go uspokajać, że nic nie musimy udawać. Zadbam, żeby niczego mu nie brakowało, żeby nikt nie podniósł na niego ręki, żeby było mu ze mną dobrze i powiedziałem, że go kocham... A ten odparł, że nie chce, żebym go kochał. Mówił, że nie chce być moim Przeznaczonym... - Granatowe oczy bety znowu się zaszkliły. - Potem zapytał, czy jeśli jedno z nas zginie, to dalej będziemy Przeznaczonymi. - Kuba pobladł. - Powiedziałem mu, że tak. Przeznaczeni nigdy nie będą szczęśliwi osobno. A ten wymruczał, że i tak nie jest szczęśliwy, więc co to za różnica. - Beta uśmiechnęła się smutno. - Potem powiedział, że musimy iść. Zapytałem gdzie, na co ten odparł, ,,Wygląda na to, że ty nie dasz rady żyć beze mnie. Trzeba zabić jednego z nas, żeby drugie mogło żyć w spokoju. Ja dam sobie radę, ale wygląda na to, że ty nie bardzo. Trzeba się ciebie jakoś pozbyć, zanim jeszcze da się odkręcić cały ten cyrk."... To tak cholernie zabolało... - Zapłakał po raz kolejny. - Powiedziałem, że Przeznaczenie tak nie działa i nie będziemy nikogo zabijać. Zapytał, jaki ja mam plan, na co odpowiedziałem, że po prostu to zaakceptujemy, a ten zaczął się śmiać. Spytał ,,I co? Tyle? Żadnego konkretnego planu?", a gdy potwierdziłem powiedział, że myślał, że jestem lepszy. - Kuba zacisnął szczęki. - Zapytał ,,I co ryczysz?", a potem dodał ,,Zastępca przywódcy watahy, a płacze bo dostał kosza." i syknął, że to żałosne. - Odetchnął drżąco, a potem mocniej wtulił się w przyjaciela. - On ma rację... To jest żałosne... - Mruknął cicho.   
Kuba siedział bez słowa, zszokowany. I oczywiście wściekły. Na początku był pewien, że po prostu potrzeba czasu. Chłopak musi się oswoić z myślą, że znalazł swoją drugą połówkę... Ale teraz... 

- Pogadam z nim. - Mruknął po chwili ciszy. - Albo poproszę Leona, żeby to zrobił... - Dodał po zastanowieniu. Bartek nie odpowiedział. Przywódca wyciągnął się lekko i zobaczył, że jego przyjaciel zasnął wtulony w niego, zapewne zmęczony kilkugodzinnym płaczem. Westchnął i ostrożnie go podniósł, po czym przeniósł go do jego łóżka. Był pewien, że zapach panujący w pokoju Czarnego będzie tylko pogarszał sprawę. 
Położył przyjaciela, po czym szczelnie go przykrył, zaciągnął zasłony i zgasił światło, po czym opuścił pomieszczenie.
Dopiero wtedy jego oczy zalśniły czerwienią, a ten wreszcie mógł uwolnić całą tą wściekłość. 

Znalazł Czarnego przed domem, który ćwiczył razem z resztą watahy. Podszedł do niego i nie czekając na nic złapał go mocno za ramię, po czym zaczął ciągnąć.
- Nie odzywaj się, bo za siebie nie ręczę. - Warknął. 
- Ej, my tu ćwiczymy! - Zaprotestował Leon, z którym akurat walczył Czarny. - Co on takiego zrobił, że jesteś taki wściekły? - Spytał, teraz już lekko zmartwiony. Rzadko widział partnera w takim stanie. 
- Potem ci powiem. - Warknął i pociągnął za sobą młodszego chłopaka. 

Po krótkim namyśle zaciągnął go do swojej sypialni, bo miała wyciszone ściany, więc mógł po nim krzyczeć bez obaw.
Posadził go na łóżku i oparł się o ścianę za sobą.
- CO TY KURWA ODPIERDALASZ?! - Ryknął. Był pewien, że było go słychać aż na zewnątrz, ale miał to gdzieś. Bartek cierpiał, a on jako jego przyjaciel musiał mu pomóc. Nawet, jeśli to oznaczałoby związanie chłopaka. 
- Co znowu zrobiłem nie tak? - Westchnął chłopak. Alfa zaryczał wściekły i rzucił się na chłopaka, przygniatając go do łóżka. Uniósł pięść, jednak opanował się. Odepchnął się od materaca i ponownie oparł o ścianę. 
- Co powiedziałeś Bartkowi? - Warknął wściekły. Granatowe oczy zapłonęły gniewem.
- Prawdę. - Warknął. 
- Masz w ogóle pojęcie, jak działa Przeznaczenie? - Syknął przez zęby. Z trudem panował nad sobą.
- Mam. - Warknął. 
- To może się ze mną podzielisz, co? - Syknął znowu. - Bo wydaje mi się, że kompletnie nie rozumiesz, o co w tym chodzi. - Dodał wściekły.

***

Oj, drama... 

Co myślicie?
Kto ma rację:

Bartek

czy

Czarny?       

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro