W pogoni za siostrą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Najlepszego, drogi przyjacielu (przez wzgląd na fabułę od razu widać, o kogo chodzi), życzę Ci ciężarówki weny, i żeby Cię tramwaj nie przejechał (bo to zawsze dobre życzenia)! ♥

Dzień rozpoczyna się całkiem zwyczajnie. Ot, budzą cię wrzaski rodzeństwa, do złudzenia przypominające okrzyki wydawane przez szympansy. Może coś jednak jest w tej całej „teorii ewolucji"...

Wpierw do środka wtarabania się pies, co w trybie natychmiastowym doprowadza cię do białej pasji. Jakim, na laskę Gandalfa, cudem to piekielne stworzenie dostało się do piwnicy, pozostanie zagadką do końca twojego żywota. Ku twojemu niezadowoleniu zaraz za psem władowuje się jedna z twoich młodszych sióstr. Warczysz niemrawo, by natychmiast zabrała swoje cztery litery z pomieszczenia (choć przyznać trzeba, że ów warknięcie było nieco mniej grzeczne, niż zostało to tu napisane, przy czym „nieco" jest tutaj sporym eufemizmem). Ten mały potwór nigdy nie posiadał i posiadać nie będzie żadnych skrupułów do gnębienia twojej i tak wymęczonej do granic możliwości osoby.

Siostrunia zaczyna domagać się naleśników, a czyni to z takim zapamiętaniem, że zaczynasz obawiać się o bębenki uszne.

– Wiesz co, pod łóżkiem chyba jest czekolada – mamroczesz wreszcie, byleby zająć czymś dzieciaka na choćby minutę. Po tylu latach nauczyłeś się szanować każdą sekundę czasu, w którym rodzeństwo zajmuje się czymś innym niż wydawaniem z siebie irytujących dźwięków.

Słyszysz pojedynczy pisk siostry, po czym wszystko cichnie. Nawet pies kuli się w nogach twojego łóżka, co sprawia, że ogarnia cię niepokój, ponieważ zwykle ten cokolwiek jednogłowy cerber ma tyle energii co średniej wielkości przedszkole. Zaglądasz pod materac, a twym oczom ukazuje się nieprawdopodobna ilość kurzu... i nic poza tym. Siostra zniknęła. Zniknęła nagle, niespodziewanie i bez ostrzeżenia. Teoretycznie powinieneś na powrót położyć się spać (w końcu źródło hałasu opuściło twój pokój), ale masz potworne przeczucie, że coś tu jest nie tak. Być może zignorowałbyś je, gdyby nie niewygodny fakt, iż nie pozwala ci ono spać, choćbyś nie wiem, jak się starał. Na domiar złego chyba domyślasz się, dlaczego jej nie ma.

Powstrzymując atak gwałtownego kaszlu, odgarniasz najgrubszą warstwę kurzu spod łóżka, twym oczom zaś ukazuje się obwieszony pajęczynami, wąski i mroczny tunel. Zaraz, czy to nie jest przypadkiem...?

Królicza Nora.

KRÓLICZA NORA.

Niespodziewane wycieczki do Krainy Czarów da się jeszcze znieść (gwoli ścisłości, z ledwością), ale szukanie tam małej dziewczynki wykracza poza ludzkie pojęcie. Nie masz jednak wyjścia. Bądź co bądź, to wkurzająca młodsza siostra, ale to twoja wkurzająca młodsza siostra. Wzdychasz ciężko, najciężej, jak potrafisz, a następnie, po krótkim usiłowaniu przygotowania się do wskoczenia do Króliczej Nory z własnej woli, zatykasz nos, zamykasz oczy i zaczynasz spadać w dół. Bardzo, bardzo długo.

W połowie fragmentu usianego garnkami, patelniami i innym sprzętem kuchennym, którego przeznaczenia nie jesteś w stanie nawet przypuścić, zaczynasz żałować, że nie zabrałeś niczego do jedzenia. Chociaż, prawdę mówiąc, bardziej przydałby się notes i długopis, albo nawet ołówek. Skoro już wybierasz się do Krainy Czarów, równie dobrze możesz zrobić notatki z wyjazdu. Być może przydałyby się do jakiejś ekscytującej, ciekawej i nade wszystko dziwacznej sceny w jednej z twoich książek. Naturalnie nie pomyślałeś o tym, zanim w piżamie, bez śniadania wskoczyłeś do świata, z którego nigdy do końca nie wiadomo, czy się powróci. Masz ogromną nadzieję, że tym razem drzwi znajdą się szybko i bez problemu, a wraz z nimi twoja siostra.

Jeszcze nie wiesz, jak głębokie czeka cię rozczarowanie.

Właśnie zaczynasz się zastanawiać, gdzie dzisiaj wylądujesz, gdy na końcu tunelu pojawia się niemrawe światełko. Właściwie jest to miniaturowy kwadracik, lecz powiększa się z każdą chwilą. Ba, powiększa się znacznie, i to szybko. Zaczynasz bać się twardego lądowania. Marszczysz brwi. Kwadrat? Na kartach nie ma takiego symbolu. Kier, karo, pik... czy teraz nie powinieneś trafić do trefla?

Ach, zaraz. Anomalia. Siostrunia, naturalnie. W jej obecności wszystko mogło się pomieszać.

Gdy już niemal dosięgasz końca Króliczej Nory, wszystko przekręca się w prawą stronę. Wpadasz do wielkiej, mosiężnej szafy (kogo interesuje, że szafy nie są wykonywane z mosiądzu?) i, obijając się boleśnie o jej wnętrze, posuwasz się dalej, niż jest to logicznie przewidziane. Parskasz cicho, karcąc w myślach samego siebie. Zapomnij o logice, człowieku. To Kraina Czarów. Tu nic nie jest logiczne. Przestań myśleć.

– Tak, bo to pomoże przestać zauważać absurdy. Wystarczy tylko chcieć przestać myśleć. Zabawny jesteś. – Słyszysz tuż za plecami. Z trudem obracasz się w kierunku, z którego dochodzi ten niski, spokojny pomruk. – No co, nie przywitasz się?

– Kocie, miło cię widzieć – odpowiadasz z najmniejszą ironią, na jaką tylko cię stać. – Widziałeś może moją siostrę?

– Czarnowłosa, niska, piegowata?

– I z chustką na głowie – przytakujesz, pewien, że lada moment skończy się ten cyrk, wrócisz do siebie i odeśpisz ten cokolwiek szalony poranek.

– Tak, możliwe, że ją widziałem gdzieś pomiędzy Herbaciarnią a Sklepem z Kapeluszami.

– Wspaniale! Możesz wskazać mi do niej drogę? – pytasz, osłaniając głowę przed uderzaniem raz po raz w mosiężną ścianę. Średnio ci to wychodzi, rzecz jasna, bo czy kiedykolwiek ktoś miał okazję poćwiczyć spadanie w niekończące się dno szafy?

– Naturalnie. Rąbniesz w drzwi do herbaciarni za jakieś piętnaście sekund. Muszę cię jednak ostrzec. Kapelusznik przeprowadza tam... remont. – Kot uśmiecha się swym zwyczajowym uśmiechem, po czym rozpływa się w powietrzu.

„Piętnaście sekund" według kociej rachuby okazuje się być niemal godziną. Cóż, i tak zawsze miałeś przeczucie, że matematyka nie jest najmocniejszą stroną kotów. Nieważne, ile razy usiłujesz wytłumaczyć im, że zjadły trzy porcje swojego zwyczajowego posiłku, zawsze domagają się więcej. Zawsze. Zresztą podobnie jak pies, ale pies przecież w ogóle nie ma rozumu. Po chwili zastanowienia dochodzisz do wniosku, że koty jednak są dobre z matematyki. One są po prostu zbyt leniwe, by coś policzyć.

Po tej nieszczęsnej godzinie spadania okazuje się, iż kot nie przesadził ani odrobinę z określeniem „rąbnięcie w drzwi". Masz wrażenie, jakby uszło z ciebie całe powietrze. Otrząsnąwszy się z otępienia, pojmujesz, że wylądowałeś w jednej wielkiej stercie gruzu. I to nie byle jakiego gruzu, lecz dokładnie tego samego gruzu, który przez kilkoma dniami wywoziłeś ze swojego ogródka. Jesteś tego absolutnie pewien. Ten sam gruz. Nawet zawieruszyła się pomiędzy nim jedna z twoich ulubionych, niedawno zaginionych skarpetek.

Tylko... jak? Dlaczego?

Z jękiem stajesz na nogi, które wprawdzie nie są połamane, ale miękkie niczym najdelikatniejsze naleśniki. No masz, żołądek podsunął mózgowi idealne wręcz porównanie, acz spowodowało to niekontrolowany atak burczenia. Mimowolnie zaczynasz rozglądać się za jakimś śniadaniem – w herbaciarni powinny być jakieś bułki.

Nie ma bułek.

Nic nie ma.

Gruz jest.

Tylko że ten gruz pachnie naprawdę apetycznie. Wzruszasz ramionami, pewien, że to jeden z tych czarokrainowych absurdów, a następnie wgryzasz się w kawałek skały. Smakuje jak... jak skała. Uderzasz się w czoło; jak w ogóle śmiałeś dopuścić do siebie myśl o tym, że zrozumiałeś zasady rządzące tym miejscem? Tu nic nie jest logiczne. Nawet jeśli wydaje się logicznie nielogiczne, wciąż jest NIELOGICZNE.

Wołasz siostrę aż czterokrotnie (o cztery więcej, niż wołałbyś w domu), zanim w końcu czubek jej głowy wyłania się na drugim końcu olbrzymiego gruzowego labiryntu.

– Złap mnie! – chichocze z pełnymi ustami.

– Ejże, nie mamy czasu, młoda – protestujesz, chociaż wiesz, że nie przyniesie to żadnego efektu. Znając młodą, znudzi się nieprędko pomiataniem tobą po kątach. Dopóki jest możliwość, nie przepuści dobrej zabawy. Szczególnie, że musisz gonić ją w piżamie. W misie. Tej, którą zakładasz jedynie w ostateczności. Oczywiście, stało się to akurat dzisiaj.

Przedzierasz się przez kolejne pokłady gruzu, dysząc ze zmęczenia. Siostra, rzecz jasna, promienieje ze szczęścia i ani myśli zwolnić.

Za zakrętem wpadasz na osobę o rudowłosej strzesze zamiast włosów, naturalnie przyozdobionej fikuśnym cylindrem.

– Kapeluszniku! – wykrzykujesz, mimowolnie ożywiony. Niecodziennie ma się okazję rozmowy z tą legendarną postacią.

– Do ojca proszę tamtędy... – odpowiada głos o wiele wyższy, niż się spodziewałeś. Ach, oczywiście, to jego córka! Wygląda zupełnie inaczej niż ubłocona, mokra dziewczyna, którą miał okazję uratować, całkiem zresztą niedawno. Śliczny uśmiech rozświetla jej twarz. – Cześć, miło cię widzieć! Dziękuję za... za tamten wieczór. – Nie możesz się nie uśmiechnąć. Nie dość, że cię pamięta, to jeszcze ci dziękuje.

– No wiesz, to nic takiego. – Udawanie wyluzowanego człowieka jeszcze nigdy, przenigdy nie szło ci tak opornie. Wolałbyś już wcielić się w rolę pseudo-wojownika ninja na obozie dla zuchów. Tam przynajmniej nie ma ładnych dziewczyn. – Szukam mojej młodszej siostry.

– Z pewnością poszła do sklepu z kapeluszami. Promocja oznacza darmowe słodycze dla klientów – wzrusza ramionami okrytymi delikatnymi rękawami uroczej pastelowej sukienki. – Chodź, zaprowadzę cię. Musimy tylko wejść do tamtej szafy i...

– Żadnej szafy! – krzyczysz natychmiast, nim zdążysz pomyśleć.

– Spokojnie, to całkowicie bezpieczny skrót. Żadnych ukrytych Króliczych Nor, obiecuję – parska perlistym śmiechem, odgarnia Kosmyk rudych niczym dojrzała dynia loków za ucho i ciągnie cię za rękaw od piżamy w stronę szafy. Masz ochotę osiągnąć ten ponoć niemożliwy stan samozapłonu, żeby odgonić falę największego wstydu, jaki kiedykolwiek cię ogarnął. Głupia piżama. Głupia Królicza Nora. Głupi pies.

Chociaż pies w sumie niczym nie zawinił.

To nic. I tak jest głupi.

Twoja siostra rzeczywiście zajmuje się zajadaniem w najlepsze naleśników z bitą śmietaną.

– Wiesz, braciszku? – zaczyna przymilnie. – Dzięki za to fajne śniadanie. Kiedy miałeś czas, żeby przygotować ten labirynt z gruzu? I tę herbaciarnię? Rany, to są najlepsze urodziny w moim życiu!

– Ehm... tak – odburkujesz niepewnie, przy okazji przypominając sobie, że dzisiaj są urodziny tego dzieciaka. Rychło w czas. Prezent odhaczony. – Jeśli się najadłaś, musimy wracać.

– No wiesz... najpierw musisz mnie złapać! – piszczy zachwycona, poderwawszy się z miejsca. Ucieka w pierwszy lepszy korytarz. A więc jednak, myślisz zrezygnowany, nie będzie łatwo. Nie zaczyna się zdania od „a więc". A kogo to właściwie obchodzi? Dobra, skup się, kwitujesz, pukając się w czoło, co ściąga na ciebie pytające spojrzenie córki Kapelusznika. Wzruszywszy ramionami, łapiesz naleśnika i wcinasz go w biegu za siostrą. Dziewczyna podąża za tobą, przy okazji oprowadzając cię po sklepie z kapeluszami. Opuszczasz go wyposażony w pierwszorzędnej jakości czapkę z daszkiem.

– W ludzkim świecie nie rzuca się tak bardzo w oczy. Jedynym gadżetem jest to – oznajmia dziewczyna, odginając daszek do góry. Otwiera się, ukazując niewielki, pikselowy ekran.

– Czy to...

– Najlepsza gra retro, jaka tylko istnieje – odpowiada. – W porządku. Złapmy twoją siostrę. Miło, że zabrałeś ją tu na urodziny. Pewnie myśli, że to jakiś park rozrywki. Spójrz, tam jest! – wykrzykuje nagle, pokazując palcem na zamykające się drzwi lodówki.

– Czy to też jeden z tych niegroźnych skrótów? – pytasz z nadzieją w głosie.

– Ehm... nie do końca. To akurat Królicza Nora.

Jęk sam wyrywa ci się wprost z trzewi.

***

Szukacie jej dosłownie wszędzie. Przejrzeliście przynajmniej siedem odnóg Nory. Kolejno znajdowały się tam: las pełen drzew poustawianych z kart (gdzie kichnięciem zrujnowałeś przynajmniej jego połowę), wesołe miasteczko z jadalnym sprzętem (przejażdżka diabelskim młynem z utwardzonej bitej śmietany była całkiem przyjemna), książką (nigdy więcej nie masz zamiaru powtórnie przez przypadek wejść do kiepskiego romansidła pomieszanego z fantastyką; nigdy, przenigdy), domkiem dla lalek dla smoków (owszem, bawiły się tobą smoki, co wcale nie przypadło do gustu ani tobie, ani twoim osmalonym brwiom), wnętrzem piórnika najgorszego ucznia w Polsce (w życiu nie widziałeś tylu ściąg), Dworem Królowej Kier (omal nie straciłeś głowy) oraz miejscem zdecydowanie najdziwniejszym – pokojem twoich sióstr (bałagan tam panujący zapamiętasz do końca życia).

– Mam dość – mówisz w końcu, siadając na krześle w herbaciarni. Duszkiem wychylasz filiżankę uspokajającej herbatki, która nie pomaga ani trochę twoim zszarganym nerwom. – Nigdzie jej nie ma.

– Ależ wy się kochacie – wzdycha nagle córka Kapelusznika, co powoduje u ciebie niemałe zaskoczenie.

– Dlaczego tak myślisz? – pytasz oszołomiony.

– Martwisz się o nią, a ona przecież również nie próżnuje. Pięknie ci się odwdzięcza.

– Jak to?

– Kazała mi cię zająć na trochę, podczas gdy sama upiekła ci ciasteczka. Z drobną pomocą Kota, to prawda, ale mimo wszystko są pyszne. Tylko uwaga na kocią sierść – chichocze.

– Niespodzianka! – Zza lady wyskakuje twoja siostra, uczesana w kucyki i odziana w najbardziej kolorową bluzkę, jaką w życiu widziałeś. Wygląda całkiem ładnie. – Piekłam ciastka z gadającym kotem!

– To akurat jedna z najmniej dziwnych rzeczy, jakie mogły ci się tu przytrafić – mruczysz pod nosem, wgryzając się w ciastko. Sierści na szczęście tam nie ma (albo i jest, ale smakuje kompletnie inaczej – nigdy nic nie wiadomo). – Podobały ci się urodziny?

– Pewnie! Jesteś najlepszy. – Przytulas od wiecznie piorącego cię w domu rodzeństwa jest równie zaskakujący, co... miły. Klepiesz małą po głowie, na co reaguje pełnym pretensji spojrzeniem, po czym łaskawie zezwala na powrót do normalności.

Odnalezienie kota nie stanowi specjalnie wielkiego problemu. Musicie jedynie przejść się wzdłuż rzędu ciepłych pieców w herbaciarni (ulubione miejsce drzemki kotów, jakby ktoś miał wątpliwości). Kot, wielce niezadowolony i gburowaty, końcem ogona wskazuje drzwi pod jednym ze stolików.

Żegnasz się z córką Kapelusznika, a gdy już masz nacisnąć klamkę, słyszysz jej piskliwy, rozbawiony głosik:

– Ładna piżama...

Cóż, zemsta na siostrze będzie słodka. Po powrocie do domu zabierasz się za jej planowanie.

No, może nie od razu.

Najpierw należy ci się iście kocia drzemka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro