~ Nikt nie wydał rozkazu ~
Szłam w stronę biblioteki i wyjątkowo tym razem nie było ze mną Marty.
Inna sprawa, że na jej miejscu pojawił się Alphart i Abraxas.
- Czego chcecie? - warknęłam.
Chłopcy zadrżeli. Ale nic nie mogłam na to poradzić. Byłam zła. Naprawdę wściekła. Kiedy pierwszy raz podszedł do mnie Cygnus z Zevim i zaczął miłą rozmowę, pomyślałam, że to tylko zbieg okoliczności. Wtedy to nawet cieszyłam się, że do mnie przyszli, bo przynajmniej Marta się odczepiła.
Potem kiedy spotkałam Walpurgię i Cassidy, zaczęłam coś podejrzewać, ponieważ nie utrzymywałam z nimi tak bliskich kontaktów, jak z Zevim czy Cygnusem. Jednakowoż tłumaczyłam to sobie tym, że po prostu chcą zabłysnąć przed Tomem, czy coś w tym stylu. Nadal byłam zadowolona, ponieważ Marta trzymała się z daleka.
Jednak jest to już trzeci przypadek, gdzie kompletnie nieplanowanie spotykam jakiegoś Rycerza Toma, który nagle chce spędzać ze mną cały dzień.
Szczerze to byłam tym wykończona. Dlatego teraz szłam w ciszy, strzelając piorunami z oczu, kiedy tylko któryś chciał się do mnie odezwać.
Oczywiście od czasu do czasu przerywałam to i pytałam się ich, po co naprawdę tu są. Używałam wtedy tonu typu ,,wkurzony Tom, który za złą odpowiedź może zabić". Jednak będąc od nich niższa o głowę, nie byłam widocznie tak straszna, jak powinnam.
Tak więc obecnie skończyłam na siedzeniu pomiędzy nimi w bibliotece. Przy stole centralnie obok bibliotekarki. Nienawidziłam tego miejsca, ale chłopcy uparli się, że właśnie tam muszą usiąść.
Niechętnie zgodziłam się i rozpoczęłam naukę na historię magii. Abraxas pisał jakieś wypracowanie, a Alphart robił wszystko inne: uderzał głową o stół, robił samolociki z urywek pergaminu Malfoy'a, bawił się włosami itp. Widać było, że mu się nudzi. Co chwila też przeczesywał sobie włosy, doprowadzając mnie tym do szału.
- Skoro tak nie lubisz biblioteki, to po co tu przyszedłeś? - syknęłam, nie odrywając wzroku od książki.
Obaj spojrzeli na mnie zszokowani, że się do nich odezwałam.
- Żeby dotrzymać wam towarzystwa - odpowiedział chłopak.
- Ugh.- Spojrzałam morderczo w jego stronę. - Kiedy, na Rovenę, nauczycie się mówić ,,nie wolno mi powiedzieć",zamiast okłamywać mnie?
Abraxas spuścił wzrok, a Black zaczął coś jąkać.
- Tom ci kazał, prawda? - syknęłam cicho.
- Nie - odpowiedział szybko, czerwieniąc się. Niestety Alphart jako jedyny z Blacków oraz ogólnie ze Ślizgonów nie umiał kłamać.
- Nie? - mruknęłam, przechylając głowę. - W takim razie pójdę do niego i poskarżę się, że mnie prześladujecie.
- Nie prześladujemy cię - zaprzeczył twardo Malfoy, wybawiając tym samym bladego Blacka.
- Przecież wiem - wywarczałam, wstając. - Tom wam kazał mnie pilnować za tą awanturę na śniadaniu.
- Czemu tak sądzisz? - zapytał blondyn. - Nie, żebym się z tobą zgadzał. To nie ma z tym nic wspólnego - zapewniał mnie tym swoim znudzonym, sennym głosem.
- Nie ma? - zapytałam, uspokajając się.
- Nic, a nic - zgodził się Abraxas.
- Nic, a nic - powtórzyłam powoli. - W takim razie, skoro Tom nic mi nie rozkazał, to mogę sobie robić, co chcę, tak?
- No... Teoretycznie to...
- Świetnie - powiedziałam z uśmiechem na ustach. - A wy mimo to się nie odczepicie?
- Err...
- Więc poróbmy coś, co ja chcę, a nie Tom. - Schowałam swoje książki. - No, chyba że to on kazał wam mnie pilnować, hmm...?
- Nie to, że kazał, ale... - starał się bronić.
- W takim razie pobawimy się w ganianego. - Zarzuciłam sobie torbę na ramię i pstryknęłam Abraxasa w ucho, szepcząc: - Gonisz...
I zanim którykolwiek mógłby zareagować, wybiegłam z biblioteki.
Usłyszałam, jak chłopcy klną i zrywają się na równe nogi.
A potem wybiegli i ruszyli za mną.
Zabawa się zaczęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro