Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Długo nie trzeba było czekać by zobaczyć trzech zdrajców Sunagakure. Najciekawsze było to, że nawet się specjalnie nie ukrywali. Aura pewności siebie wylewała się z nich po pachy. Dumnie uniesione głowy i wypięte piersi świadczyły o ich wybujałym ego. Co chwile o coś się kłócili i rywalizowali kto jest lepszy. Nawet o to kto ile zabił osób. Zaczęły się nawet zamieszki, jednak długo one nie trwały. W końcu zdali sobie sprawę, że może ich ktoś zaraz wyśledzić.

Za późno.

Nie zdawali sobie sprawy, że od długiego czasu są obserwowani. Oczywiście Nero pod przykrywką kilka razy do nich podlatywał by zraz uciekać z kawałkiem mięsa. Chcieli go zabić, co oczywiście się nie udawało. Wyzwiska leciały w jego stronę i to tyle co potrafili zdziałać. Przy czym doprowadzili do nakarmienia kurka. 

W tym czasie Karasu siedziała w koronie wysokich drzew i obserwowała. Musiała co jakiś czas odpuszczać. Nie chciała ryzykować by w końcu mieli ją odnaleźć i zdać sobie sprawy z jej obecności. Nie była aż takim ignorantem. Lubiła kpić z swoich przeciwników tylko po tym by ich sprowokować do błędu i kiedy zaczynali się gubić by zraz paść pokonany na zimie. Sama była kamieniem kiedy ktoś na nią stosował jawną prowokację, była już na to odporna. 

Trójka z wioski piasku rozbiła się między wysokimi wzgórzami w mało widocznym miejscu. Jako iż było jeszcze widno, to nie rozpalali ogniska. Odpoczywali i z tego co zdołała podsłuchać chcieli udać się do Amegakure następnego ranka. Do czego nie dojdzie o czym dowiedzą się za jakiś czas. 

Typowe osoby, uważająca się za kogoś ważnego i ekstremalnie cudownego. Nuda. 
Szukali walk i bójek, nie podobał im się stan pokoju. Chcieli by jak kiedyś powróciły czasu wojny i śmierci, chodź w tedy byli dzieciakami, którzy z przestrachem patrzyli przez okno czy zaraz ktoś nieproszony nie wpadnie do jego domku z drewna. A teraz woleli opuścić wioskę i żyć na własny rachunek. Karasu chciała zacząć działać, jednak usłyszała jedno słowa. "Akatsuki". Cóż kiedyś przez przypadek od tym usłyszała i nawet nie miała wyrzutów sumienia kiedy wkradła się do bardzo zabezpieczonego miejsca i przeczytała większość tam zapisków o dawnych dziejach wioski i tych na skalę światową. Oczywistym było faktem, że nadziała się na temat piekielnie silnych poszukiwanych w tedy ninija. Do dziś pamięta jaka była zaskoczona faktem, że Orochimaru do nich należał. Znała węża... z interesów. Przykuła ją też uwaga na temat Itachiego Uchihy, jednak o nim prawie nic nie było za dużo. Chciała znaleźć cokolwiek ale czas się skończył i nie chciała ryzykować złapania. Do dziś nikt się nie skapnął, że jakiekolwiek włamanie było.  Mimo to, bardzo dobrze zna informacje z nimi związane. Ninja o niesamowitych zdolnościach, dziś niektórych już zakazanych. Tak strasznie chciała się jeszcze przekopać do jeszcze bardziej strzeżonych zapisków, ale w tedy bez wątpienia się od razu zorientują. Pragnęła wiedzy, to wszystko. Wiedziała, że kiedyś ją zgubi poszukiwanie takich informacji, ale nie mogła przestać. Zapisy historyczne i dawne wymazane, okrutne dzieje, które specjalnie zostały zamazane... 

Pragnienia związane z zdobyciem każdej najmniejszej informacji z całego świata. Tylko raz przeczytane zostaną u niej w głowie do zasranej śmierci. Kurwesko chciała zdobyć wszystko i wykorzystać to w najciekawszy sposób! Mogła nawet dokonać zbrodni...

Nie! O czym ona myślała? Nie mogła nigdy do tego dopuścić. To była chwila słabości, bo w tedy miała dyżur... To, że drzwi były strasznie słabo zabezpieczone, to nie jej wina... Nie mogła myśleć o swoich egoistycznych pobudkach, musiała uważać o czym myśli, bo bała się, ze te myśli już nie będą taką odległą iluzją, a namacalną prawdą. Dlatego kiedy Hokage proponował lżejsze misje w postaci patroli na około wioski lub przy ważnych budynkach, od razu odpowiadała za drużynę, że nie ma mowy. Zdążono już się do tego przyzwyczaić, dlatego nikt nie zadawał tego pytania, "dlaczego"? W duchu za to dziękowała. Musiała być jak najdalej od takich miejsc, bo w tedy czuła, że coś szeptało jej do ucha by kilka zasad złamać. Zawiodła by tyko czcigodnego nanadaime. Zrobiła by się wielka zawierucha i każdy by wiedział przez co była by w kółku zainteresowań, czego chciała uniknąć. 

-To była by tylko chwila... W końcu by przebaczył. - Głos podsunął wniosek. - Może i było by mniejsze zaufanie, ale by przebaczył, czyż nie? - Głos zaśmiał się pusto.

Zaufania też potrzebowała. To było bardzo słabe zakończenie. Odsunęli by ją od większości spraw na bardzo długo. Nie zniosła by tego tym bardziej. Co jej po przebaczeniu, skoro i tak by zawaliła? Gówno się opłacało. Musiała by w tedy nie patrzeć na żadne konsekwencję.

Pokręciła głową. Za bardzo zatopiła się w własnych myślach. Ostrożnie poderwała się na równe nogi i spojrzała poza gałęzie na jej ofiary. Odetchnęła kiedy zobaczyła, że nie ruszali się nigdzie i ani jednego nie brakowało. Mruknęła sobie cos pod nosem i nagle jej oczy zmętniały. Odchyliła głowę to tyłu. Tułów poleciał wraz za głową. Spadała, aż w końcu wylądowała na ugiętych nogach. Chciała to jak najszybciej zakończyć tą walkę tak jak planowała. Jej czakra stała się już wyśmienicie wyczuwalna dla ofiar. Spięli się i od razu zaczęli rozglądać się na boki, aż nie zobaczyli jej.

Powolnym krokiem, dziewczyna w masce kruka szła w ich kierunku. Aura, którą wydzielała nie znaczyła nic dobrego. Kruki zaczynały nad nią latać. Ona sama szła przed siebie i ewidentnie chciała coś od nich. Od razu rozpoznali strój ANBU. Wstali pośpiesznie. Ustawili się i czekali na dalszy ruch. Westchnęła zawiedziona. Myślała, że bardziej ją zabawią na początku. Karasu osobiście uważała, że kto zaczyna, wykonuję pierwszy ruch zawsze ma większe szanse na zwycięstwo. Chodź tutaj to byłoby tylko i wyłącznie złudna nadzieja, to chociaż by miała kogo sprowokować i patrzeć jak kopię sobie dołek.

Młoda Uchiha od razu chciała pokazać jaka jest różnica między ich siłami. Przegryzła kciuk do krwi, a samą ciecz wylewającą się z palca, rozsmarowała na wewnętrznej części dłoni. Przykucnęła. Wykonała kilka pieczęci.

-Kuchiyose no Jutsu. - Przyłożyła dłoń do ziemi. Na około nich pojawiła się wielka chmura dymu. Ku przerażeniu całej trójki zza dumy pojawił się wielki i ogromny czerwono czarny wąż. - Prawda, że dostałam cudowny prezent? - Uśmiechnęła się kpiąco, chodź tego nie widzieli. To były ostatnie słowa jakie usłyszeli.

***

Ciała położyła obok siebie by zraz zdjąć ich emblematy wioski. Szybko za pomocą jej przyzwańca wykopała dół, do którego ofiary trafiły i zaraz pozostawały zakopane. Otrzepała dłonie z ziemi i spojrzała na wielkiego węża.

-Jesteś wolny. - Kiwnął sporym łbem po czym zniknął w chmurze dymu.

Ochraniacze schowała do kabury. Oddaliła się od miejsca walki, gdzie było widoczne, że jakich huragan tam przeszedł. Mimo, tak jak Karasu się spodziewała i oczekiwała za dużo. Teraz tylko musiała udać się do Sunagakure do Kazegake. Ostatni raz spojrzała na kopiec czy nic nie wystaje z pod ziemi. Upewniona już więcej nie patrzyła w tył tylko skierowała się prosto na pustynie. 

Było już grubo po południu. Kiedy będzie szła w odpowiednim tempie to znajdzie się w wiosce rano. Chwyciła jeden zwój, który rozwinęła, wykonała pieczęć, a z dymu spadł długi po same kostki czarny płaszcz z kapturem. Założyła odzież. Była dobra na upały z rana i zimno za nocy. Nie widziało jej się ignorować matkę naturę. Była nieprzewidywalna, w szczególności na pustyniach. Jeszcze ją zajdzie burza piaskowa i co?

-Ruszamy Nero. - Mruknęła do ptaka. Kruk wskoczył pod odzież i tam się schował. - Nawet jeszcze nie przekroczyliśmy granicy... - Usłyszała tylko stłumione krakanie. - Mhm.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro