Nocowanie cz1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy wyszłam z bloku, pierwsze co zauważyłam to to, że jest bardzo mało ludzi na ulicy. Zwykle na chodnikach panuje niesamowity ruch, jednak teraz poza mną szły może dwie osoby. Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale jest to nieco... dziwne. Podeszłam na przystanek autobusowy i znalazłam odpowiednią linię na rozkładzie. Cztery minuty. Nie jest źle. Korzystając z odrobiny czasu, przyjrzałam się dokładnie, czy wszystko na pewno zabrałam. Piżama jest, ubranie na jutro jest, kosmetyczka, telefon - są. Bilety autobusowe też. Wygląda na to, że wyjątkowo niczego nie zapomniałam.

Nadal nie mogę uwierzyć, że idę na nocowanie. Że ktoś mnie zaprosił. Że ktoś chciał ze mną rozmawiać. Na początku nie wydawało mi się dobrym pomysłem, abym tam szła, ale stwierdziłam, że okazja pogadania z kimś z klasy może się nie powtórzyć. Raz się żyje. Na wszelki wypadek wzięłam śpiwór, bo wtedy cała się w nim schowam i nikt się nie skapnie, że no. Że nie mam nogi.

W tak zwanym międzyczasie nadjechał autobus. Inny kierunek niż ten, w którym zwykle jeżdżę, więc przyglądałam się z zaciekawieniem widokom za oknem. Nie jechałam długo, najwyżej trzy minuty.

Po wyjściu z pojazdu, przeczytałam jeszcze raz kartkę z adresem. Trafiłam idealnie.

Drzwi otworzyła mi ta sama dziewczyna, która wręczyła mi wcześnieh zaproszenie.
- Czeeeeść! - zawołała od progu - przyszłaś idealnie, jeszcze nie wszyscy są. Wchodź, wchodź.
W pomieszczeniu siedziało sześć dziewczyn, zupełnie różnych, ale tak samo wpatrujących się we mnie jak w obrazek. Upewniłam się, że nie podwinęła mi się nogawka, ale na szczęście to nie nastąpiło.
- Hej - powiedziała jedna z nich - ty jesteś Ania, prawda?
Pokiwałam głową. Było mi trochę głupio, bo nie znałam imienia żadnej, ale dziewczyna zdawała się czytać mi w myślach.
- Pewnie nie pamiętasz naszych imion, więc przedstawmy się - zaczęła - usiądź z nami.
Dołączyłam do kółeczka i przyjrzałam się każdej z osobna. Wszystkie wydawały się miłe.
- Ja jestem Basia - przedstawiła się ta, która otworzyła mi drzwi. Wyróżniała się spośród innych. Miała długie, blond włosy, prawie całe niebieskie ubranie i niebieską kokardkę narysowaną ( a może wytatuowaną? ) na nadgarstku. Była bardzo ładna.
- To jest Anita - ciągnęła Basia - to jej dom i to ona nas wszystkich zaprosiła, ale jest nieśmiała, prawda Ani?
Anita, drobna blondynka uśmiechnęła się do mnie, nic nie mówiąc. Faktycznie, wyglądała na nieśmiałą.
- Kontynuując - mówiła dalej - obok siedzi Marlenka, z nią od razu się zaprzyjaźnisz, dopóki nie porównasz jej do Marlenki z 'Pingwinów z Madagaskaru'. Później jest Ala, klasowy rysownik, że tak to ujmę. Plus, kocha się w nieh połowa chłopców w klasie.
W duchu, przyznałam Basi rację. Ala wyróżniała się urodą. Miała długie, czarne włosy i ciemną cerę. Miała w sobie coś z Hinduski.
- Obok niej jest Klara, z którą możesz się pokłócić dosłownie o wsz...- tu urwała, bo potężna szatynka, którą jak się domyślam, jest Klara, spiorunowała ją wzrokiem.
- Ze mną się kłócić, tak? - krzyknęła.
- Jejku, już wczoraj to przerabiałyśmy - westchnęła Baśka - Jeśli codziennie będziesz się z nami kłócić, to zaczniemy tak o tobie mówić, no sorry.
Klara wstała i podeszła do dziewczyny. Nie była od niej wyższa, ale na pewno grubsza, przez co wyglądała groźniej.
- Czy wy musicie zawsze coś zrobić? - zdenerwowała się Marlenka - Od pięknej strony się pokazałyście Ani!

Zapowiada się interesujący wieczór...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro