Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Bal w zamku księcia

Dwa dni później...

Pov. Sylwia

Thompson'owi szybko mu się zagoiła ta rana, ale musi nadal siedzieć w domu, ale za to zastępuję go Edward, ale musi się nadal uczyć. Minęło dopiero dwa dni, a już tęsknię za Matt'em. Wiem, ma na głowie królewskie obowiązki, ale na pewno też tęskni za mną. Aktualnie rysuję. Jak? Thompson dał mi rzeczy do rysowania, którymi używają w tych czasach. Bardzo miło z jego strony.

- Sylwia! Thompson! Musicie tu szybko przyjść!

Pobiegłam szybko na dół, bo Juan ma coś. Nawet Edward jest z nami.

- Co się stało?

- Dostaliśmy list od księcia z Anglii.

- Co tam pisze?

Byłam szczęśliwa, że coś do nas napisał. Ciekawi mnie co się stało tam u niego. Juan otwiera kopertę i wyjmuję list z czteroma biletami na jakiś bal.

- Co to są za bilety?

- Tu piszę: "Drodzy przyjaciele, zapraszam was na bal z okazji mojego powrotu na królewski zamek. Macie bilety, żeby wejść do środka mojego zamku. Plus, Sylwia, wszystko jest u mnie okej. Wiem, nie napisałem nic do ciebie, ale wreszcie masz odpowiedź. Bal odbędzie się za trzy dni. Widzimy się w Anglii! Wasz przyjaciel, Książę Matthew."

O mój Boże... To będzie mój pierwszy bal, na którym byłam i to w zamku. Ale zaraz... Ja nie mam żadnej sukienki! Matt na pewno ma jakąś dla mnie. Znam go.

- To zacznijmy się już pakować. Szybko!

- Jasna sprawa detektywie!

Pobiegłam szybko na górę by spakować swoje rzeczy na podróż. Będzie super!

Dwa dni później...

W Anglii

Czyli tak wygląda Wielka Brytania. Edward po drodze mówił, że to jest też i jego dom. To stąd ma te picie herbaty. Przy zamku księcia, straż nie chciała nas wpuścić, ale gdy Matt powiedział, że to jego przyjaciele, to nas wpuścili bez problemu. Gdy weszliśmy do środka zamku normalnie padłam z wrażenia.

- Jest tu przepięknie! Nigdy nie widziałam takiego piękna.

- Prawda. Chodźcie za mną. Pokażę wam wasze komnaty.

Poszliśmy za Matt'em i pokazał nam gdzie śpimy. Ja miałam pięknie. Jak u prawdziwej księżniczki. Zobaczyłam jeszcze piękną sukienkę z niebieskimi i fioletowymi pasemkami i z białą falbanką na samym dole (sukienka z zdjęcia w mediach dop. aut.). Opaska też mi się podoba. Książę wie jak dziewczynę przygotować na bal. Miły z niego przyjaciel. Zobaczyłam, że mam jeszcze widok z balkonu. Od razu wyszłam, żeby zobaczyć królewski ogród. Jest przepiękny. Jak z snów każdej dziewczyny na świecie.

- Chodź Sylwia na obiad!

- Już idę.

Poszłam oczywiście, za Matt'em bo on zna ten zamek lepiej niż ja. Usiadłam przy stole i jadłam bardzo spokojnie posiłek. Nie jest tak zły jak myślałam. Musiałam jeść tak, żeby nie było widać, że jestem inna od reszty.

- Jak tam w Spitbucket?

- Wszystko jest okej. Edward przez jakiś czas zastępuję Thompson'a i mu to nie źle wychodzi jak na pierwszy raz.

- A dobrze się teraz czujesz Thompson?

- Tak. Zagoiło mi się, ale nadal muszę nosić bandaże tak na wszelki wypadek, gdyby coś mi się stało.

Gdy to powiedział to już się trochę nie odzywałam się, ale:

- A już wiesz jak wrócić do swojego wymiaru, Sylwia?

- Nie... próbowaliśmy wszystkich rzeczy jakie znam, ale to nie wychodzi, ale bardzo mi się tutaj podoba i nie chcę stąd iść, tylko podróżować z moimi przyjaciółmi.

Naprawdę nie chcę nawet tam do mojego świata wracać. Nie chcę ich stracić na zawsze.

- A jeśli sam się otworzy portal do twojego świata?

- Nie wejdę tam i tyle. Mój świat jest okropny.

- No dobra. Musicie się teraz dobrze wyspać, a nasi ludzie będą dekorować mój zamek na bal.

- Okej. I tak jestem wykończony po tej podróży.

- Ja też.

Poszliśmy do swoich komnat by pójść spać, ale ja jeszcze poszłam na swój balkon. Ten świat jest o wiele lepszy od mojego świata. Nawet nie chce wrócić do swojego ojca... znowu by się to stanie jak zawsze. Krzyki na mnie bez powodu, bicia i inne rzeczy gorsze. Nie chcę po prostu tam wracać i tyle. Poszłam się ubrać spać i położyć się w łóżku.

Następnego dnia...

Pora wstawać! To ten dzień! Jestem nadal podekscytowana tym balem. Najpierw muszę się ubrać w moje codzienne ubrania. Nie chcę jeszcze sukienki nakładać, bo chcę, żeby była gotowa do przepięknego wieczoru. Ciekawi mnie co ubierze się szeryf. Chyba garnitur i elegancki kapelusz. Wolę bardziej ten, jego codzienny strój. Tak bardziej męsko wygląda. Poszłam na dół by zjeść śniadanie. Widzę, że już wszyscy się obudzili. Usiadłam przy stole i jadłam śniadanie.

- Jak się spało?

- Bardzo wygodne łóżka macie w tym zamku Matt.

- Sylwia ma rację. Moje plecy są rozluźnione.

- Takie królewskie łóżka są.

- To... za ile będzie ten bal?

- Zacznie się o 18:00. Mamy jeszcze czas, bo jest 11:00.

- To ja tak długo spałam?!

- Twój sen chyba był o królewskich łóżkach.

Wszyscy pękliśmy śmiechem. Dobre Edward, ale ja nie miałam takiego snu. To nie było coś, a ktoś... Dobra! Wracaj na ziemię Sylwia.

- Będziemy się ubierać o 17:20, bo tak jest najlepiej.

- Sylwia ma rację. Będziemy przecież długo się ubierać w naszych komnatach.

Później...

Już jestem prawie gotowa. Muszę teraz nałożyć mój naszyjnik i opaskę z kwiatem. Gdy to nałożyłam, przejrzałam się w lustrze i zobaczyłam, że jestem już gotowa na bal. Jeszcze się trochę stresuję bo jeszcze nigdy nie tańczyłam. Może Thompson mnie nauczy jak się tańczy tutaj.

*Puk, puk*

- Sylwia, jesteś już gotowa?

- Tak! Zaraz do was dołączę!

- To czekamy!

Pov. Thompson

Czekam z Edwardem, Juan'em i Matt'em na Sylwię. Ciekawi mnie jak będzie wyglądać.

- Jakoś jej to długo zajmuje te schodzenie.

- Spokojnie. Powiedziała mi, że zaraz schodzi.

- Już idę!

Odwróciłem i zobaczyłem Sylwię. Boże... ona wygląda przepięknie w tej sukience. Przed końcem schodów prawie upadła, ale ja szybko zaaragowałem i szybko złapałem ją. Patrzyliśmy się prosto w oczy i znowu poczułem te uczucie. Podniosłem ją i wziąłem ją za rękę by poszła za mną.

- Wyglądasz cudnie.

- Ty też szeryfie.

Wszyscy goście już byli i wszyscy poszli do tańca. Ja i Sylwia byliśmy jakimś cudem na środku sali. Tańczyliśmy, ale Sylwia chyba wygląda na zestresowaną.

- Nie umiesz tańczyć?

- Trochę umiem, ale boję się, że coś zrobię nie tak czy coś.

- Spokojnie. Rób to samo co inni, okej?

- Okej.

Tym razem tańczyła spokojnie i patrzyła się tylko w moje oczy. Trochę przestaliśmy i poszliśmy na balkon. Na niebie świecił się księżyc razem z gwiazdami.

- Gwiazdy tutaj są przepieknę.

- Nie tam piękne jak ty.

Odwróciła się w moją stronę. Chyba pierwszy raz to słyszy.

- Naprawdę?

- Tak.

Trochę zaczynałem się do niej zbliżać tak, że nasze nosy się stykały ze sobą, aż wreszcie...

______________________________________

1069 słów

Łoł... parę dni mi to zajęło, a tyle słów. Znów pobiłam swój rekord. Myślicie co zrobi szeryf? Zobaczycie to w następnej części!

Na razie ludziska!

Gwiazda już spada🌠

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro