Dodatek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Albus Dumbledore czekał.

Wiedział, że dane mu będzie stać przed bramą Hogwartu może nawet i kilka godzin, ale był pewny, że warto. W końcu osoba na którą czekał była godna tego poświęcenia. Nie bez powodu wysyłał masę listów prosząc o to spotkanie. Przez ostatnie tygodnie codziennie pojawiał się w gmachu Ministerstwa, aby ciągle być na bieżąco w sprawie zdrajcy Potterów. Nie darzył Korneliusza zbyt dużym zaufaniem po wydarzeniach z przed końca roku szkolnego. Był pewny, że gdyby Minister miał wolną rękę wszystkie jego i jego uczniów starania poszłyby na marne. Dlatego stał dalej przed bramą szkoły i wpatrując się w jakiś punkt na granicy lasu, czekając.

Nagle krzak na który spoglądał kątem oka zaczął szeleścić co było jednoznaczną oznaką przybycia jego gościa.

- Witaj, Syriuszu. - przywitał się uprzejmie, spoglądając z uśmiechem na czarnego, jak smoła psa, który swoim wyglądem do złudzenia przypominał ponuraka. Owe zwierzę spojrzało na czarodzieja swoimi ślepiami, po czym usiadło, a już po kilku sekundach po psie nie było, ani śladu. Zamiast niego przed profesorem stał wysoki, ciemno włosy czarodziej, który z grymasem na twarzy podrapał się za uchem.

- Przeklęte pchły. - warknął mężczyzna. Kiedy dostrzegł spojrzenie dyrektora zmieszał się delikatnie. - Eee... Przepraszam. Miło mi Pana widzieć Dumbledore. Mam nadzieję, że nie czekał Pan za długo. Dotarcie tu zajęło mi kilka dni.

- Ach, tak... Pan Lupin poinformował mnie o tym, że ukrywał się Pan za granicą. - przyznał radośnie się uśmiechając.

Przez chwilę panowała między nimi cisza, aż w końcu Syriusz nie wytrzymał i zapytał starszego czarodzieja.

- Czy to prawda? To co Pan pisał. - spytał ze zniecierpliwieniem. - Dzisiaj będzie rozprawa Petera.

- Zgadza się. - potwierdził jego przypuszczenia. - W związku z brakiem pańskich zeznań nie zostało im nic innego.

- Kiedy odbyło się wstępne przesłuchanie?

- Dwa tygodnie temu. - odpowiedział.

- Szybko... - mruknął cicho Black. - Czekali na mnie, prawda?

- Tak, Minister liczył, że aurorą uda się ciebie namierzyć. Jak widać z marnym skutkiem. - dodał rozbawiony Dumbledore. - Myślę, że to już czas, aby się zbierać.

Młodszy czarodziej niepewnie skinął głową, po czym złapał dyrektora za ramię i już po chwili obaj zniknęli z przed bram Hogwartu.

***

- Dziesiąty lipca, zebranie Wizengamotu... - zagrzmiał głos Knota, który rozglądał się z niezadowoleniem po wciąż dyskutujących urzędnikach i pojedynczych dziennikarzach z różnych gazet. Protokolant, który siedział obok niego zaczął szybko pisać. - ...w sprawie osądzenia Petera Pettigrew, - od tych słów w sali zapanowała całkowita cisza, a każdy słuchał następnych słów mężczyzny. - który to jest odpowiedzialny za zdradzenie Lily i James'a Potterów, a w efekcie ich śmierci w dniu 31 października 1981 roku oraz za spowodowanie śmierci dwunastu mugoli 2 listopada 1981 roku. Oskarżyciele: Korneliusz Oswald Knot, Minister Magii, Amelia Susan Bones, Szefowa Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, Protokolant: Philip Hammond.

Po sali rozległy się głośne skrobania piór o pergamin. Każda gazeta chciała napisać artykuł o tej rozprawie, w końcu temat Potterów był jednym z najbardziej rozchwytywanych w całej Magicznej Brytanii. Wszyscy mieli bzika na tym punkcie od tego pamiętanego dnia. I nic tego nie zmieniło, nawet ucieczka Syriusza Blacka, która jedynie bardziej podsyciła ciekawość czarodziei. Szczególnie, że mężczyzny nie udało się złapać.

Dumbledore patrzył smutnym wzrokiem na czarodzieja siedzącego na środku sali. Owy mężczyzna dygotał ze strachu rozglądając się po pomieszczeniu w nadziei na ucieczkę. Ludzie zdawali się go całkiem ignorować, jakby ten człowiek w ogóle nie istniał.

Dyrektor Hogwartu każdego swojego ucznia przechodzącego na stronę Voldemorta uważał za swoją osobistą porażkę. Czuł wtedy, że zawiódł nie tylko siebie, ale także ich. Nigdy nie wierzył, że wina stoi tylko po jednej stronie, bo niby co takiego przekonało Petera do przyjęcia ideałów Czarnego Pana?Był niedoceniany, bo kiedy on, wielki Albus Dumbledore wychwalał jego przyjaciół, Gryfon stał w cieniu. Czemu nie dostrzegł tego wcześniej? Ta jedna porażka kosztowała go o wiele więcej niż tylko jedno zmarnowane życie. Jego wzrok odruchowo padł na zamaskowanego czarodzieja siedzącego obok niego. Syriusz patrzył na Petera, jakby chciał go zabić, i Albus nie wątpił, że tak właśnie jest. Gdyby nie słowo dane Harremu i Lily, Pettigrew leżał by już kilka metrów pod ziemią.

- W związku z niemożnością przeprowadzenia przesłuchania z wcześniej skazanym Syriuszem Blackiem, wszystko zostanie rozstrzygnięte w dniu dzisiejszym.

Kiedy Knot skończyć wygłaszać swoją przemowę przy mównicy stanęła Madame Bones, która miała poprowadzić dalszą część rozprawy.

- Wzywam na świadka Amosa Diggory'ego. - odezwała się kobieta, a wezwany przez nią mężczyzna wstał ze swojego miejsca i ruszył w stronę specjalnie wyznaczonego miejsca. - Czy obiecuje mówić Pan tylko prawdę, jedynie prawdę?

- Tak, obiecuję. - odparł.

- Pragnę przypomnieć, że jeśli zostanie Pan złapany na kłamstwie zostanie Pan ukarany karą pieniężną oraz zostanie Panu podany eliksir prawdy. Rozumiem, że zdaje Pan sobie sprawę z konsekwencji?

- Tak.

- Dobrze w takim razie przejdźmy do zeznań. - zaczęła. - Czy znał Pan Petera Pettigrew wcześniej, jeszcze przed tragiczną śmiercią Potterów?

- Znamy się jedynie ze szkoły. - przyznał Diggory. - Nie łączą mnie z nim żadne bliższe relacje, nie pamiętam żebyśmy zamienili ze sobą choćby kilka słów.

- Rozumiem. Czy może mi Pan coś powiedzieć na temat jego kontaktów z Potter'ami i poszukiwanym Syriuszem Blackiem?

- Niestety, nie wiele Madame Bones. Mogę powiedzieć Pani tyle co wszyscy z tego rocznika w Hogwarcie. - odpowiedział wyraźnie nie zadowolony ze swojej niewiedzy. - Peter Pettigrew przyjaźnił się z Jamesem Potterem i Syriuszem Blackiem, nie jestem w stanie odpowiedzieć jak sprawa się miała z Lily Potter... a i był jeszcze Remus Lupin, tak. Na pewno było ich czworo. - dodał po chwili. - Trzymali się ze sobą blisko, ale można było łatwo zauważyć, że Pettigrew zawsze stoi w cieniu Blacka i Pottera. Można by uznać, że byli celebrytami w Hogwarcie, obaj z dobrych rodzin czystej krwi znanych w całej Wielkiej Brytanii. A Pettigrew... - zauważył spoglądając na siedzącego nieopodal czarodzieja. - był takim nikim.

- Dobrze, może Pan coś jeszcze dodać? - dopytywała kobieta.

- Nie, to wszystko.

- W takim razie dziękuję. - Diggory z dumą wrócił na swoje wcześniejsze miejsce. Przez chwilę na sali panowała cisza, po czym Madame Bones znowu się odezwała. - Wzywam na świadka Albusa Dumbledore'a.

Starszy czarodziej posłał znaczące spojrzenie Syriuszowi, a następnie po woli udał się na wyznaczone miejsce. Czuł na sobie wzrok wszystkich zebranych w końcu to jego zeznania będą decydujące.

- Wydaję mi się, że nie muszę Pana pouczać, Dumbledore. Chciałabym zaoszczędzić trochę czasu.

- Oczywiście, Madame Bones, możemy od razu przejść do rzeczy. - zgodził się z dobrotliwym uśmiechem.

- Wspaniale. - odparła kobieta patrząc na mężczyznę z nieskrywanym podekscytowaniem. - Jako, że Minister był świadkiem schwytania Petera Pettigrew, nie został Pan przesłuchany. Jednak wszyscy zdają sobie sprawę, że Pan, Dumbledore zawsze wie więcej od innych.

- Nie da się ukryć, że tak właśnie jest. - przyznał rozbawiony dyrektor.

- Ze wstępnego przesłuchania oskarżonego oraz Ministra Korneliusza Knota wiemy, że Pettigrew jest animagiem, co pomogło mu uciec przed laty z pod rąk prawa. Jednak dowiedzieliśmy się, że podobnie sprawa się miała w sytuacji Syriusza Blacka, czy może Pan to potwierdzić?

- Tak, zgadza się. Syriusza Black, Peter Pettigrew, a także James Potter byli niezarejestrowanymi animagami już w czasach szkolnych.

- Czy wiedział Pan o tym już wtedy? - zapytała zdziwiona.

- Nie, dowiedziałem się o tym fakcie całkiem nie dawno.

- Czyli nie wiedział Pan, że po Hogwarcie biegała sobie trójka nieletnich, niezarejestrowanych animagów? - dopytywała z niedowierzaniem.

- Tak właśnie było.

- Ee... Dobrze. - odparła szybko zerkając na kartkę przed nią. - Ze słów Pana Ministra wiemy, że Pettigrew został złapany przez Pana w... Skrzydle szpitalnym? - powiedziała zdziwiona.

- Tak, to również jest prawda.

- Czy mógłby Pan podać jakieś szczegóły?

- Nie za bardzo wiem co powinienem Pani odpowiedzieć, Madame Bones. - przyznał Albus, spoglądając na Ministra i Syriusza, który wydawał się siedzieć jak na szpilkach.

- Prawdę, Dumbledore! Wszyscy chcą poznać prawdę! - zawołała zdenerwowana kobieta. - Co się wydarzyło? Ta sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż przepis na Felix Felicis! Sam potwierdziłeś trzynaście lat temu, że Syriusz Black był Strażnikiem Tajemnicy Potterów, a teraz zdrajcą okazuje się Pettigrew, który notabene miał być martwy. Coś ukrywasz, a brak zeznań Blacka dodatkowo utrudnia mi pracę. Ja wiem, że ty znasz odpowiedź na wszystkie te pytania, więc po prostu odpowiedz!

Każdy na sali, dziennikarz, urzędnik, świadek Minister. Po prostu wszyscy zamarli w szoku. Bo oto po raz pierwszy w historii ktoś wyprowadził Amelie Bones z równowagi. I tą osobą był, stojący przed bardzo rozbawiony Albus Dumbledore.

- Może w takim razie zacznę od początku. - odparł, a zebrani oczekiwali na jego wytłumaczenie z zapartym tchem, włącznie z Ministrem. - Muszę przyznać, że jeszcze kilka tygodni temu byłem przekonany o winie Syriusz Blacka. Nie skłamałem przed laty na temat tego, że Syriusz był Strażnikiem Tajemnicy Potterów, bo po prostu nie wiedziałem o małym przekręcie.

- Przekręcie? - zapytał jeden z urzędników, patrząc na czarodzieja nieprzychylnie. - Miałbyś nie wiedzieć o jakimś przekręcie, przecież ty zawsze wiesz wszystko.

- Z niechęcią, ale całkowitą szczerością, przyznaję, że nie wiem wszystkiego. - dodał rozbawiony. - Jednak wracając do sprawy. Jak wspomniałem już lata temu, zostałem poinformowany, że Potterowie wybrali na swojego Strażnika Blacka. Dla osób, które nie wiedzą, dlaczego w ogóle planowali użyć Zaklęcia Fideliusa. Potterowie byli na celowniku Voldemorta, - na to imię wielu się wzdrygnęło. - jak wiele innych rodzin. Właśnie z tego powodu postanowili się ukryć. Jednak sprawa Strażnika była dla nich dość kłopotliwa...

- Dlaczego? - wyrwało się komuś z tłumu.

- Potterowie podejrzewali, a właściwie byli pewni, że ktoś w ich bliskim otoczeniu jest szpiegiem. - odpowiedział staruszek siadając na wyczarowanym przez siebie krześle, przecież w tym tempie zapuści tu korzenie. - Dlatego sam zaproponowałem, że zostanę ich Strażnikiem, ale James Potter powiedział mi, że już wybrali Syriusza. Okazało się, że to był pomysł Blacka. Wszyscy byli pewni, że to właśnie on jest Strażnikiem, a tak naprawdę został nim Peter Pettigrew.

- Teraz wszystko zaczyna mieć sens. - zauważyła Madame Bones. - Potter i Black byli najbliższymi przyjaciółmi, każdy to wiedział, dlatego Black wydawał się najlogiczniejszym wyborem, więc gdyby ktoś chciałby znaleźć Potterów szukałby jego, a prawdziwy Strażnik i cała rodzina byłaby bezpieczna.

- Niestety źle wybrali. - dodał Dumbledore. - Po ich śmierci, Syriusz Black jako jedyny znał prawdę, dlatego zdając sobie sprawę, że od razu poinformuję władzę o tym co wiem ruszył na poszukiwania Pettigrew. Jak nam wiadomo znalazł go. Peter Pettigrew wrobił Syriusza Blacka w śmierć nie tylko swoich przyjaciół, ale także mugoli po czym sam odciął sobie palec i uciekł w swojej animagicznej formie. Mogę dodać, że ukrywał się przez te wszystkie lata w rodzinie czarodziei jako zwierzątko domowe.

- Haniebne, ale sprytne. - stwierdziła kobieta, patrząc na oskarżonego z obrzydzeniem. - Czy możemy przejść już do momentu aresztowania? Minister nie wdawał się zbytnio w szczegóły.

- Oczywiście, ale jak wspomniałem już wcześniej nie wiem co konkretnie mógłbym Pani powiedzieć. Tak naprawdę miałem bardzo mały udział w złapaniu Pettigrew, a cała sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana niż mogło by się wydawać.

- Mianowicie? - spytała zdziwiona szefowa departamentu.

- Może zacznę od tego, że za złapanie Petera Pettigrew odpowiada trójka trzecioklasistów, jedna pierwszoroczna i kuguhar...

***

Po około godzinie wszyscy całkiem zszokowani i zmęczeni opuścili salę rozpraw. Wszystko zostało wyjaśnione, jednak mimo tego, wciąż pozostawało wiele pytań, na które nikt nie raczy odpowiedzieć.

Rozprawa zakończył się wyrokiem skazującym Petera Pettigrew na Pocałunek Dementora i uniewinnieniem Syriusza Blacka, a oprócz tego przysługiwało mu odszkodowanie pieniężne, gdy tylko raczy się pojawić w Ministerstwie. Właśnie para aurorów wyprowadzał czarodzieja z sali. Ten wierzgał i starała się wyrwać z ich uścisku, jednak nieskutecznie. W pomieszczeniu pozostała tylko czwórka osób.

- Dziękuję, że zgodziłaś się zeznawać Albusie. - odezwał się Minister. - Bez ciebie ta sprawa byłaby ciężka do wyjaśnienia.

- Chciałem jedynie naprawić swoje błędy z przed lat. - wyjaśnił dyrektor, spoglądając przepraszająco na mężczyznę stojącego obok niego.

- A kim jest twój towarzysz? - zapytała Amelia Bones zabierając z mównicy ostatnie dokumenty.

Mężczyźni wymienili się znaczącymi spojrzeniami, po czym jeden z nich uśmiechną się szelmowsko. Wyciągnął z kieszeni różdżkę, machnął nią i kłaniając się teatralnie, spojrzał w zaskoczone twarze Ministra i Madame Bones.

- S... Syriusz Black. - wyjąkał zaskoczony Knot.

- Witam Ministrze Knot, Madame Bones. - przywitał ich wyjątkowo uprzejmie. - Miło mi powitać was jako wolny człowiek.

- Jak rozumiem chce Pan również otrzymać swoje odszkodowanie? - zapytała kobieta.

- I dostęp do moich skrytek rodowych, jeśli łaska.

- Oczywiście. - odparła uśmiechając się delikatnie. - A czy...

Jednak jej wypowiedź przerwało głośne trzaśnięcie drzwiami. Całą czwórką spojrzeli w tamtym kierunku. Przez przejście wbiegła do środka młoda aurorka, która dyszała ze zmęczenia próbując coś wykrztusić.

- Pe-Petti... Pete... Pe-Petti...

- Na Merlina, Tonks wysłów się! - krzyknęła Madame Bones.

- Pe-Pettigrew u-uciekł.

- Co!? - krzyknęli naraz spoglądajac po sobie.

- Jak!? - zapytał wstrząśnięty Minister.

- U-użył kominka w Atrium. Wyrwał się Jackson'owi i uciekł nam. Scrimgeour postawił na nogi całe Biuro Aurorów, a ci z Departamentu Transportu próbują go namierzyć.

- Marne szanse, że go namierzycie. - stwierdził Syriusz. - Na pewno zaraz po wyjściu z sieci się deportował. Może być wszędzie.

- Kontynuujcie poszukiwania! Macie go znaleźć, albo potrące wam wszystkim z pensji! - zawołał wściekły Knot. Tonks skinęła głową i już miała wyjść kiedy zatrzymał ją czyiś głos.

- Tonks, tak? - zapytał Syriusz. Różowowłosa spojrzała na niego, po czym uśmiechnęła się  lekko.

- Zgadza się, Black. O co chodzi?

- Sprawdźcie stare kryjówki śmierciożerców, te najbardziej oczywiste. Najlepiej te na granicy kraju, to powinno wam pomóc. Jeśli go tam nie będzie to opuścił kraj, wtedy starajcie się szukać jakiś informacji o dziwnych zniknięciach i tajemniczych śmierciach mugoli.

- Przekaże Scrimgeour'owi. - odparła.

- I pozdrów Andromedę! - zawołał za nią jak wychodziła, a ta słysząc jego słowa obróciła się i wpadła na drzwi upadając z hukiem na ziemię.

- Nic mi nie jest! - krzyknęła szybko wstając i wybiegając z pomieszczenia.

- Kogo oni przysyłają z tej Akademii Aurorów. - westchnęła cierpiętniczo Madame Bones. - Ale wracając, chciałam zapytać czy moglibyśmy coś jeszcze dla Pana zrobić, Panie Black?

- Nie wydaję mi się, żebym czego... - zamilkł na chwilę, po czym uśmiechnął się lekko. - W sumie mogę mieć prośbę, jedną góra dwie.

*-*-*
Nawiedziła mnie wena, więc wstawiam Wam już dawno obiecany dodatek co do rozdziału jest już naprawdę zaczęty, więc może pojawi się jeszcze przed świętami!

Za błędy przepraszam.

I jak zadowoleni?

Pozdrawiam,
panienka_dumbledore

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro