To nie może być ona

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

‚,Jesteśmy swoimi własnymi diabłami i zrobiliśmy ten świat naszym piekłem,,

Byłam pewna, że przejechaliśmy dużą część Florydy. Moje miasteczko znajdowało się kilkadziesiąt kilometrów od oceanu, natomiast teraz jechałam czarnym Jeepem, zza okna mogąc podziwiać rozległe plaże, oświetlone ulicznymi lampami i ledami z okolicznych restauracji. Oh tak, tutaj nawet jeśli nie było juz wielkich upałów, ludzie nie przestawali imprezować.

- Zaraz będziemy - mruknął mój kierowca a ja z uwagą przyglądałam się mijanym drzewom. Wjechaliśmy bowiem w dosyć gęsty las,  widziałam tabliczki mówiące o tym, że  wyjeżdżamy z miasta. Zmrużyłam oczy i starałam się zapamiętać jak najwiecej szczegółów. Moim planem było jedynie usunięcie problemów w postaci wilkołaków a potem miałam zamiar schować się po raz kolejny. Wszystko wydawało się proste, tym bardziej, że mój niepozorny wygląd w tym przypadku mógł dużo pomóc. Czułam jednak, że słabnę a wraz z tym przestawałam maskować zapach. Nie mogłam dopuścić do tak dużego błędu, dlatego miałam nadzieję, że pozwolą mi chwilę odpocząć, kiedy dojedziemy na miejsce. I wreszcie powinnam zapolować.

Samochód zatrzymał się a kierowca wysiadł z chwilowym zawahaniem. Wzięłam głęboki oddech a na moje usta wkradł się głupi uśmieszek, który doskonale wyćwiczyłam przez ostatnie lata.

Dobra Stormi, muszą myśleć, że jesteś głupią ludzką dziewczyną i niczego od nich nie chcesz.

- Gdzie idziemy? - pisnęłam, czując na swojej skórze poranne powietrze. Zza drzew powoli pojawiały się pierwsze promienie słońca a wokół głośno śpiewały ptaki. Ruszyliśmy asfaltowym podjazdem w stronę masywnej, czarnej bramy. Jeden z facetów wpisał kod a chwilę później wejście otworzyło się. Minęłam kilku strażników, jednak żaden z nich nawet nie odwrócił głowy w moją stronę. Coż, czyli taki widok musiał być niczym nowym.

Wstrzymałam oddech, gdy zobaczyłam budowlę w stronę, której się zbliżaliśmy. Wielka czarna, przypominająca budową zamek, willa aż świeciła bogactwem. Nie mogłam oderwać od niej wzroku, kiedy powoli zaczęliśmy wspinać się po marmurowych schodach. Gdy znaleźliśmy się trochę wyżej mogłam zobaczyć, że wokół wielkiego domu stoją mniejsze, również wyglądające jak wyjęte z innej epoki. Mimo wszystko nie mogłam wyjść z podziwu jak pięknie i nietypowo były zbudowane.

Widziałam także część wysokiej bramy, która znikała mi z oczu, ciągnąć się jeszcze gdzieś daleko w dal.

Wstrzymałam powietrze, gdy zbliżyliśmy się do szarych drzwi, przy których oczywiście stali kolejni strażnicy. Mimo zmęczenia, które czułam, musiałam się maksymalnie skupić. Doskonale wiedziałam, że właśnie wchodzę do domu głównego wilkołaków a gdzieś niedaleko znajduje się sam Alfa. W głowie cały czas myślałam o tym, jak bardzo wilkołaki nie znoszą wampirów, więc jeśli chciałam, żeby mnie wypuścili, nie mogłam się zdradzić.

- Nowa zabawka Alfy? - zarechotał jeden z strażników, kiedy nas zobaczył. Wzdrygnęłam sie nieznacznie i przełknęłam ślinę. Wilkołaki nigdy nie miały szacunku do kobiet, każdy z nich bezwstydnie to pokazywał. Minęło tyle wieków a to nadal się nie zmieniło.

- Och, zamknij się Alan - warknął inny wilkołak - to jest więzień.

Zmarszczyłam brwi, słysząc te słowa, ale nie skomentowałam ich. Przeszliśmy przez próg domu a moim oczom ukazał się wielki hol. Oczywiście znowu byłam w szoku jak bogato jest zdobiony i stwierdziłam, że Alfa musi być znacznie potężniejszy niż myślałam. W środku panowała cisza, nigdzie nie widziałam żadnego wilkołaka. Przy mnie zresztą został już tylko jeden z nich. Spojrzał na mnie i westchnął.

- Muszę cię przeszukać - ziewnął a ja doskonale widziałam jego podkrążone oczy - ale chyba nie jesteś żadnym zabójcą, co nie ślicznotko?

- Zabójcą? - znowu wydałam z sobie dźwięk podobny do pisku a potem przełknęłam ślinę - miałam porozmawiać z waszym szefem a potem wrócić do domu!

- Cicho - warknął a ja znów przybiłam sobie mentalną piątkę. Najwyraźniej był bardzo naiwnym facetem, albo nigdy nie miał do czynienia z prawdziwą kobietą - obudzisz wszystkich.

- Jestem strasznie zmęczona - jęknęłam i z chwilowym zawahaniem podniosłam dłoń, którą oparłam na jego klatce - może pozwolisz mi się gdzieś przespać. Z waszym szefem nie będę na pewno rozmawiała tak wcześnie, prawda?

Czułam jak mężczyzna cały się spiął a ja spojrzałam na niego najbardziej niewinnym i proszący wzrokiem na jaki mnie było stać. Wilkołak zapatrzył się w moje oczy, mogłam usłyszeć jak jego oddech i bicie serca przyśpiesza.

- Jesteś gościem - mruknął po chwili, otrząsając się z szoku - a my traktujemy ich z należytym szacunkiem.

Uśmiechnęłam się nieznacznie, gdy poprowadził mnie w stronę schodów. Wszędzie były zgaszone światła, jednak i tak byłam w stanie zobaczyć ogromny salon, czarną skórzana kanapę i połyskującą lakierem marmurową podłogę. Z sufitu nad schodami zwisały masywne lampy, które dawały delikatne światło na fragment drugiego piętra. Zdążyłam zauważył jedynie kilka zamkniętych drzwi, zapewne od sypialni, bo wilkołak przede mną otworzył jedne z nich i wpuścił mnie do środka.

- Zostań tutaj grzecznie do rana - pokiwałam ochoczo głową a on przymknął drzwi.

- Dziękuję! - mruknęłam jeszcze zanim zostałam w pokoju sama. Momentalnie przybrałam normalny wyraz twarzy, zamiast tego głupiego uśmiechu. Odetchnęłam nieznacznie i rozejrzałam się. Pokój był bardzo klasycznie urządzony, ale nadal widać było w nim eleganckie i drogie elementy. Poczułam radość, widząc duże łóżko na środku, obok stała biała komoda a w tle mogłam zobaczyć kolejne drzwi do łazienki. Ruszyłam w tamtym kierunku i nacisnęłam delikatnie na klamkę. Od razu doskoczyłam do dużego lustra i umywalki. Przemyłam twarz wodą i westchnęłam. Kolejny raz znalazłam się w jakimś gównie. Zbyt dobrze znałam scenariusz mojego pobytu tutaj. Nie wiadomo przez jak długi czas będę musiała męczyć się z tymi kundlami a ich Alfa okaże się kolejnym frajerem, który w kilka sekund będzie ślinił się na mój widok. Zawsze tak było. Alfą stanowił najsilniejszego wojownika w stadzie a potrafił sie złamać pod jednym uwodzicielskim spojrzeniem. Do tego jednak zostałam stworzona, miałam uzależniać a potem zabijać bez żadnych skrupułów.

Zamknęłam drzwi do łazienki i usiadłam w rogu, tuż obok wanny. Musiałam na chwilę przestać maskować swój zapach, bo inaczej padłaby z wycieńczenia. Czasami George kazał mi używać tych zdolności dniami i nocami, mimo tego, że mdlałam i potrafiłam byłam nieprzytomna przez kilka dni. Do tego nie
mogła teraz dopuścić.

Oparłam głowę o zimne kafelki za moim plecami. Przymknęłam oczy a niespokojny sen przyszedł szybciej niż bym tego chciała.

ASHTON POV:

Dzisiejszy dzień zapowiadał się okropnie od samego początku. Miałem zaplanowane spotkanie z Alfą, który przyleciał tutaj aż z Hiszpanii. Pochodziłem z tamtych stron, dlatego chciałem mieć tam jak najwięcej swoich łączników. Problemem była postawa tego wilkołaka, bo był jednym słowem nieznośny. Niewiele straszy ode mnie facet, który potrafił wkurwić do granic możliwości i cudem powstrzymywałem się, żeby go nie rozszarpać. Serdecznie współczułem jego mate, bo gość był porządnie narwany.

Wstałem totalnie niewyspany i rozdrażniony. Pół nocy nie mogłem spać, więc pracowałem a potem pogrążyłem się w myślach o moim popieprzonym bracie. Starałem się o tym zapomnieć i zdecydowałem, jedynie że chyba będę musiał zaangażować w to ojca. A odkąd zostałem Alfą miałem z nim zerowy kontakt. Chciał żebym się usamodzielnił, więc teraz go już nie potrzebowałem. Niech sobie wypoczywa na przymusowej emeryturze, kiedy jego drugi syn biega po świcie i morduje niewinne istoty.

Przetarłem twarz i założyłem na siebie czarną, satynową koszule, odpinając dwa pierwsze guziki. Dzisiejsza pogoda zapowiadała się całkiem znośnie, mimo że była dopiero 7 rano. Wsunąłem na rękę złoty zegarek, roztrzepałem swoje prawie czarne włosy i z westchnieniem wyszedłem z sypialni. Wszystkie materiały na spotkanie zostały przygotowane i czekały już w moim samochodzie. Ruszyłem pustym korytarzem, wyjmując przy okazji telefon z kieszeni. Wybrałem numer mojej asystentki, która obecnie była w innej części stanu.

Jako Alfa tej watachy miałem pod swoją opieką wielkie tereny na całej Florydzie i jeszcze więcej wilkołaków do ogarnięcia. Do tej pory zdarzyły się wyjątkowe przypadki buntowników, jednak odkąd mój brat stanął na ich czele, musiałem użerać sie z wieloma problemami. Wokół domu głównego stacjonowały mniejsze mieszkania czy budynki, gdzie wraz z rodzinami mieszkali moi najwierniejsi ludzie. Nie chciałem narazie zwoływać więcej wojowników ani wprowadzać stanu wojny, ale wiedziałem, że prędzej czy później konflikt z banitami się zaostrzy.

Wyszedłem z mojej prywatnej części domu, gdzie nikt nie miał wstępu i dopiero wtedy poczułem, że coś jest nie tak. Doskonale potrafiłem wyczuć napięcie w powietrzu a dodatkowo do mojego nosa dotarł nieznany mi zapach.

- Jak to jest tutaj?! Czemu nie zamknąłeś jej w celi? - głośny szept dotarł do moich uszy. Nadal byłem otępiały nowym zapachem, jednak przesunąłem się bliżej barierki i spojrzałem na dwie rozmawiające cicho Delty. Ich zadaniem było utrzymywanie domu w porządku, wśród nich zresztą dostrzegłem moją gosposię, która teraz wydawała się maksymalnie czymś przejęta.

- Alfą odpoczywał, nie chciałem go budzić - mruknął w odpowiedzi chłopak - zresztą to nie może być ona. Proszę was, ona jest człowiekiem w stu procentach. Zobaczysz ją na żywo i sama zwątpisz w te teorie. Alfa się myli, szukamy nie tej osoby.

Zacisnąłem pięści i ruszyłem po schodach na dół. Dopiero po chwili Delty zauważyły moją obecność i na ich twarzach pojawiło się zdziwienie. Bywałem surowy i brutalny, ale stado znało mnie i wiedzieli, że oczekuję należytego szacunku oraz wierności. Wobec zdrajców nie miałem litości.

- Alfo - mruknęła kobieta i skłoniła się nieznacznie. Spojrzałem na mężczyznę obok a ten także schylił głowę. Poczułem jak moje mięśnie napinają się, więc wziąłem głęboki oddech, aby się uspokoić. Jedynym uczuciem, nad którym nie mogłem panować była wściekłość. Wtedy traciłem kontakt z rzeczywistością i stawałem się nieobliczalny.

- O czym rozmawialiście? - mruknąłem i najpierw zwróciłem się do kobiety - możesz odejść Ruth.

Uśmiechnęła się nieznacznie i ruszyła w stronę salonu. Ja natomiast spojrzałem na wilkołaka, który tym razem podniósł wzrok i patrzył mi prosto w oczy.

- Przyprowadziłem dziewczynę - mruknął, dumnie wypinając pierś w przód - oczekuje nagrody, Alfo.

Poczułem jak krew zaczyna buzować w moich żyłach a mój wilk, aż prosi, żebym go wypuścił.
Gwałtownym ruchem złapałem go za koszulkę i popchnąłem na ścianę za jego plecami.

- Gdzie ona jest? - warknąłem, a mój głos wydawał się mniej ludzki. Doskonale wiedział, że używam głosu Alfy, tylko gdy jestem maksymalnie wkurzony a mimo to nie pokazywał chociaż trochę uległości.

- W pokoju gościnnym - mruknął, nie spuszczając ze mnie wzroku - przyjechaliśmy nad ranem.

- Czy wiesz na co naraziłeś stado?! - w jego szeroko otwarty tęczówka odbiły się moje czerwone oczy - zabiła kurwa 2 wilkołaki bez żadnego wysiłku a ty zostawiasz ją samą w domu głównym? Gdzie, do kurwy nędzy, śpią bezbronne dzieci i kobiety!

- Ale Alfo...

- Mogła nas wszyskich zabić. Powybijać we śnie, nawet byśmy się nie zorientowali - warknąłem, widząc jak jego twarz blednie - twoim zadaniem jest chronić stado i właśnie naraziłeś je na zagładę.

- Mylisz się Alfo - powiedział szybko - jeszcze jej nie widziałeś, a wyciągasz pochopne wnioski. Jestem pewien, że to tylko zwykła, ludzka dziewczyna.

- Co tu się dzieje? - do salonu wszedł Ryan i zeskanował mnie wzrokiem. Potem przeniósł spojrzenie na Deltę i zmarszczył brwi.

- Ten idiota zostawił na całą noc podejrzaną w pokoju - syknąłem - idę tam kurwa i jak jej nie będzie, odpowiesz za to przed Radą.

- Iść z tobą? - spytał Ryan a ja jedynie odepchnąłem od siebie Deltę i ruszyłem szybkim krótkiem po schodach na górę.

- Zostań tutaj - mruknąłem. Bicie mojego serca przyspieszyło, czułem jak żyły na mojej szyji uwidaczniają się a każdy mięsień jest do granic możliwości napięty.

Kopnąłem drzwi od pokoju i nawet nie zastanawiając się wiele wszedłem do środka. Zamarłem, gdy wewnątrz nie zastałem żadnej żywej duszy. Uciekła do cholery. Walnąłem pięścią w ścianę obok i wtedy znowu poczułem ten zapach. Tym razem jednak uderzył we mnie dwa razy mocniej a ja przez chwilę straciłem kontakt ze światem. Obezwładniająca woń miodu i mięty dostała się do moich nozdrzy, sprawiając, że ugięły się pode mną kolana.

Nie do końca pamiętałem jak znalazłem się przy drzwiach łazienki. Nacisnąłem na klamkę, czując pod skórą jak mój wilk wyje z radości i chce się wydostać na zewnątrz. Nie wróżyło to niczego dobrego.

Popchnąłem drewniane drzwi i z wahaniem wszedłem do środka. Dopiero teraz odzyskałem chociaż trzeźwy umysł, ale nadal czułem jak moje ciało ogarnięte jest euforią.

Na ziemi, w kącie łazienki, siedziała drobna blondynka. W zasadzie jej włosy były dziwnie szare a oczy miała zamknięte. Kiedy jednak postawiłem pierwszy krok, gwałtownie podniosła głowę i spojrzała na mnie prawie białymi oczami. Miałem wrażenie, że przede mną znajduje się istota nie z tej ziemi. Dziewczyna wyglądała jak anioł, jedynie jej zaczerwienione usta wyróżniały się na tle bladej skóry. Zsunąłem wzrok na jej opięte czarnym strojem ciało i przełknąłem ślinę.

Właśnie spotkałem swoją mate.

I kurwa totalnie nie wiedziałem, co zrobić. Stałem więc jak ostatni idiota i nie mogłem odwrócić wzroku od jej osoby. Wydawała się krucha jak lalka a w jej oczach mogłem dostrzec jakoś dziwną nieobecność oraz nieufność. I wszędzie unosił się jej uzależniający zapach, który działał na mnie jak afrodyzjak.

Była człowiekiem, chociaż coś w niej nie pasowało do ludzkiej rasy. Kolejny raz myślałem, że patrzę na mistyczną postać, wyrwaną z nieba. Bo jej wygląd naprawdę nie pasował do tego świata.

- Kim ty jesteś? - powiedziała a ja poczułem jak moje serce przyśpiesza, słysząc jej głos.

- Jesteś moja - mruknąłem, a raczej ciche warknięcie mojego wilka opuściło moje usta.

A wtedy to wszystko zniknęło. Żaden słodki zapach nie docierał już do moich nozdrzy, a ja odzyskałem całkowitą kontrolę nad swoimi myślami. Mój odrętwiały umysł powoli rejestrował wszystkie dźwięki i kroki nadchodzących wilkołaków. Wiedziałam wtedy jedno - nie była zwykłym człowiekiem.

Cholera, znalazłem swoją matę.

..........

STORMI POV:

Na krawędzi snu regenerowałam swoje ciało i umysł. Kolejna rzeczą, którą potrafiłam, było celowe wpadanie w stan podobny do tracenia nieprzytomności, aby szybciej wrócić do formy. Wampiry uczono tego nawet w szkołach, więc dla mojej rasy nie stanowiło to niczego dziwnego. Od kilku miesięcy jednak nie mogłam nawet myśleć o spokojnym śnie. Każde zamknięcie oczu wiązało się z uruchomieniem innych zmysłów, tak aby nawet na moment nie stracić czujności. Dzisiaj natomiast, mimo że znajdowałam się dosłownie w jaskini wroga, czułam ogarniający mnie spokój. Otaczał mnie kojący zapach lasu i męskich perfum, a ta mieszkanka w nieznany mi dotąd sposób całkowicie mnie obezwładniła.

Usłyszałam przytłumioną rozmowę, głośny huk, ale nadal się nie poruszyłam. Dopiero gdy drzwi od łazienki się otworzyły, uchyliłam powieki.

I zatraciłam się w prawie czarnych oczach, wypatrujących się w moją osobę z takim samym szokiem. Nie mogłam oderwać wzroku od mężczyzny, który stanął w miejscu jak wryty w ziemię. Czułam przepływające przez moje ciało ciepło, jakby nagle ktoś rozpalił ogień wewnątrz mnie.  Przede mną stał Alfa, doskonale to wyczułam, zresztą aura, którą wokół roztaczał, była pełna dominacji i władzy. Mężczyzna przede mną wyglądał jak trudny do pokonania wojownik, mierzył nie całe 2 metry a spod jego kusząco rozpiętej koszuli widziałam zarysowane mięśnie. Zresztą rękawy materiału także opinały się na jego ramionach i barkach. Przeniosłam spojrzenie na blade, ale pełne usta, roztrzepane włosy - czarne jak smoła i jeszcze ciemniejsze oczy. Chłonęłam widok jego twarzy, zaostrzonych kości policzkowych i nozdrzy, które unosiły się i opadały niespokojnie. Poczułam się jakbym właśnie stała przed jakimś bóstwem. Całkowicie zapomniałam, że stoi przede mną potężny wilkołak, który porwał mnie i z nie wiadomych powodów chciał rozmawiać. Nie obchodziło mnie to, że właśnie mogły tutaj zjawić się po mnie hordy wampirów a on bez wahania zmiażdżyłby moja szyję i oddał mnie im żywą lub martwą.

O miłości widziałam niewiele. Jedyne wspomnienia związane z tym uczuciem pochodziły z mojej dalekiej przeszłości i nie do końca wiedziałam czy na pewno były prawdziwe. W moim życiu nie było miejsca na ukochanych i bliskich. Każda ważna dla ciebie osoba automatycznie stawała się twoim słabym punktem. A miałam być niezniszczalna.

I słyszałam o tym, że wilkołaki miały przeznaczone dla siebie osoby. Księżyc łączył ich nierozerwalną miłością aż do końca dni. W przypadku Alf było to jeszcze bardziej ważne i intensywne. Luna bowiem miała stanowić dla stada oparcie i siłę a bez niej wilkołaki miały marne szanse na przeżycie. Wampiry także miały coś na kształt swojej bratniej duszy, jednak wyglądało to podobniej do miłości u ludzi. Trzeba było to po prostu poczuć i najczęściej było to zaledwie moment. Zresztą nie zawsze takie związki potrafiły przetrwać trudne chwile.

- Kim ty jesteś? - powiedziałam powoli, sama dziwiąc się jak słaby jest mój głos.

- Jesteś moja - zamarłam, słysząc te słowa. Dosłownie poczułam jak moje serce przestaje bić. Wzięłam głęboki oddech a cała moja chwila słabości momentalnie minęła.

Co do...?

Otrząsnęłam się i zamaskowałam dokładniej swój zapach. Zobaczyłam w jego oczach zdziwienie, zapewne stałam się dla niego teraz totalnie neutralna.

Chciałam, żeby to wszystko było tylko głupim snem.

.....

Nie wiecie nawet jak się cieszę, że już prawie przebrnęliśmy przez te pierwsze rozdziały! Do następnego🤍 czekam na wasze komentarze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro