28. Saki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Łapie go i przyciągam do siebie, by nie upadł.
-Nic ci się nie stało? W porządku?- pytam, patrząc na niego, ale w dalszym ciągu go nie puszczając.
-T... Tak, przepraszam-
-Nie masz za co przepraszać. To ten baran zahamował tak gwałtownie. Ciekawe co się stało... Chodźmy sprawdzić- łapie go za rękę i automatycznie tracę zainteresowanie pociągiem. Jego dłoń jest lodowata i czuję, że palce ma lekko sztywnieją. Odwracam się do niego i patrzę głęboko w jego zabójczo fioletowe oczy.
-A jednak jest ci zimno- mówię, a on jak zawsze gdy unika odpowiedzi, zwiesza głowę.
Przytulam go do siebie, mocno obejmując. Czuje, jak mimo wszytko lekko się we mnie wtula, trzęsie się i chyba doszedł do wniosku, że dalsze stawianie oporu nie ma sensu.
- Tak- mówi ledwie słyszalnie.
-No widzisz? Takie to trudne?- tym razem zdejmuję, duży, puchaty szalik i mu go podaje- jeżeli nie chcesz kurtki, to weź chociaż to- z satysfakcją patrzę, jak się nim obwiązuje- oddasz jutro, no i masz być ciepło ubrany, nie chce, byś był chory- wzdycham i patrzę przez okno. Ze zdziwieniem stwierdzam, że znowu jedziemy.
-Nawet nie wiem kiedy ruszyliśmy- śmieje się.
- ja też- chłopak uśmiecha się, co jest dobrym znakiem.
Resztę drogi rozmawiamy o wszystkim i o niczym, co jest bardzo miłe. Widzę, że robi się przy mnie coraz bardziej swobodny i częściej się uśmiecha. Na pożegnanie macham do niego i uśmiecham szeroko.

Wchodzę do domu i już mam zamknąć drzwi, ale coś je blokuje.
-No ała - słyszę oburzony głos. odwracam się zdziwiony.
-O, hej- patrzę na oburzoną siostrę i uśmiecham się przepraszająco. Gdy wchodzi,i zamykam drzwi. Przez cały czas czuje na sobie jej wzrok. -No co?!- krzyczę i patrzę na nią. Uśmiecha się złośliwie.
-Gdzie twój szalik Romeo?- mówi wreszcie.
-O co ci...- rumienie się. - Widziałaś nas?!-
-Tam, gdzie Otp, tam yaoistka-
-O ty- krzyczę zmieszany- jakie znowu otp, odbiło ci?-  podchodzi do mnie bliżej i mówi mi na ucho:
-Pasujecie do siebie- po czym znika w odmętach domu. Dopiero gdy wychodzę z ciężkiego szoku, zdejmuję buty i wchodzę za nią do mieszania. Nie wiem, o co jej chodzi... Przecież Kou to tylko mój przyjaciel.
Tak
Dokładnie
-To tylko PRZYJACIEL!- ostatnie krzyczę, a po chwili w odpowiedzi słyszę- Aha, przyjaciel, Hagiemu też oddajesz szalik i molestujesz go w miejscach publicznych?-
-Wcale go nie molestowałem!-
- Ah tak?  Moim zdaniem tak właśnie było!-
-Prawie się wywalił, więc go złapałem!-
-Tłumacz się tłumacz i tak ci nie wierzę!-
-Nienawidzę cię!-
-Dzięki, ja ciebie też-
Odpowiada, po czym słyszę trzask zamykających się drzwi. Wkurzony ruszam do swojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro