40. Saki.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Spaliłem buraka.
- Duży lubi Kjoje!- powiedziała zadowolona dziewczynka. Nie słuchałem jej. Przyłożyłem dłoń do policzka. Trochę nie docierało do mnie to, co się stało. Po chwili ogarnąłem się, uśmiechnąłem i spojrzałem na siostrę.
-Tak, lubię Koye- wziąłem ją za rękę i wyszedłem z domu.
Myślałem o tym i doszedłem do wniosku, że w ten sposób mi podziękował. To trochę pasowało do zachowania Kou, a raczej do jego wyglądu. Dziewczyny często tak robią, to było miłe i mega urocze, ale nic nieznaczące. Mimo wszytko zdarzyło się naprawdę. No może, że to sen. Wtedy załamie się kompletnie. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu...
Wyobraziłem sobie Koye w damskim mundurku i znowu spaliłem buraka. W sumie pasowałby mu.

Potknąłem się o walizkę.
-Ja pierdole, kto to tu położył!- wrzasnąłem, zwijając się z bólu, na podłodze.
-Pierdoło jedna, trzeba było się wczoraj spakować!- wściekła Suki pojawiła się w drzwiach swojego pokoju- Autokar odjeżdża za godzinę, a ty tarzasz się po ziemi.-
-No nie moja wina- jęknąłem, po czym oberwałem czymś ciężkim w twarz. Jęknąłem z bólu- Dlaczego zawsze jesteś taka agresywna? Halo, opieka społeczna, moja siostra się nade mną znęca-
-Powinieneś mi podziękować, że spakowałam ci kosmetyczkę- podeszła do mnie i wyciągnęła rękę- Wstawaj, leć się ubierać, a ja skończę cię pakować.
Wybiegłem z domu i ruszyłem przez miasto. Do odjazdu zostało dziesięć minut, ale jakimś cudem zdążyłem.
Potaknąłem się i wywaliłem prosto pod czyjeś nogi.
- Zawsze musisz zrobić swoje wielkie wejście, co?- zaśmiał się znajomy żeński głos, jak zawsze nabijający się ze mnie.
-Nic ci nie jest?- odezwał się drugi, łagodny, którego ciepło od razu podniosło nie na duchu. Usiadłem. Nachylał się i wyciągał do mnie dłoń. Uśmiechał się lekko. Wyjątkowo miał na sobie kraciastą koszulę, co bardzo pasowało do jego pośpiesznie spiętych włosów.
- Dzięki- uśmiechnąłem się i skorzystałem z pomocy. Spojrzałem na przyjaciół. Mia stała lekko zła, co było jasne. Dalej gniewała się na Hagiego za to, że nie jedzie na wycieczkę. Kou wyglądał.... W sumie jak zawsze. Chociaż coś było inaczej. Nie wiedziałem jeszcze, tylko co.
-Wsiadamy?- zapytałem, wskazując na autokar. Pokiwali głowami i wsiedliśmy do środka.
Kou usiadł obok okna, ja obok niego, a w rzędzie obok Mia, kładąc torbę na miejscu obok, by mieć większe szanse, by siedzieć sama.

Po długich wyjaśnieniach co wolno, a czego nie, co będziemy robić i kiedy robimy przerwę, wreszcie ruszyliśmy. Wyjąłem książkę i zacząłem czytać. Czas przyśpieszył, jak zawsze gdy zanurzam się w lekturze. Gdy zatrzymaliśmy się na przerwę, odłożyłem książkę i się przeciągnąłem.
-Hej, Kou, wysiadamy?- zapytałem- Kou?- usłyszałem śmiech Mii, spojrzałem się na nią, a potem na swojego towarzysza. Uśmiechnąłem się lekko.
-Ktoś chyba miał ciężką noc- Zażartowała Mia. Ściągnąłem bluzę i go przykryłem.
-Chodźmy kupić coś do jedzenia- wstałem po to, by wrócić na swoje miejsce pół godziny później.
Kou spał tak, jak go zostawiliśmy. Pogładziłem go po policzku i delikatnie popchnąłem tak, że teraz zamiast o zimną szybę, opierał się o moje ramię.
-Lubisz go, prawda?-
-Co?- zapytałem zdziwiony.
-No... lubisz Kou... Ale wiesz, tak lubisz, lubisz- zarumieniałem się mocno.
-Ja, jak? Nie... Znaczy...- Zwiesiłem głowę i westchnąłem- Aż tak bardzo to widać?-
-Ja cię po prostu bardzo dobrze znam- zaśmiała się i wzięła telefon
- Od kiedy?-
-Od nocowania-
-Nie mów, że....-
-Nie, nie powiedziała mi. Sama się domyśliłam- uśmiechnęła się lekko.

Poczułem się strasznie głupio, wziąłem swój telefon i zacząłem przeglądać Instagrama. Potem sam poczułem się zmęczony, zamknąłem oczy i postanowiłem przespać resztę drogi.


Zapomniałam dodać, że bardzo dziękuję _Terumi_ za inspirację i miłe słowa ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro