48. Saki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Patrzyłem, się jak odchodzi, trochę chwiejnym krokiem. Miałem ogromną ochotę pobiec za nim, jednak Mia złapała mnie za rękę.
-Saki, co się dzieje?-
-Martwię się o niego- wypaliłem, gdy chłopak zniknął za zakrętem.
-To zrozumiałe- uśmiechnęła się lekko- Jesteście blisko, kochasz go-
-Rano dziwnie się zachowywał...- wziąłem głęboki oddech i zwiesiłem głowę. -A jak coś mu jest?-
- Pogadaj z nim- odparła przyjaciółka, patrząc na mnie z powagą
-Nie chce ze mną rozmawiać... On nic mi nie mówi. On...-
-Cały czas mówi, że jest w porządku?- dokończyła za mnie.
- dokładnie- zagryzłem wargę- Czy.... Mogłabyś z nim pogadać?-
-Na pewno chcesz, bym ja to zrobiła?- zapytała, a ja wyczułem w jej głosie troskę.
-Mia, jasne. Ufam ci-
-Jutro przy śniadaniu- wypaliła
-Co?- zdziwiłem się lekko.
-Jutro przy śniadaniu. Zostawisz nas na chwilę. Postaram się z nim pogadać-
-Dzięki, jesteś najlepsza- uśmiechnąłem się.
- Wiem- odwzajemniła gest i odwróciła się, by odejść do swojego pokoju, tym samym pokazując, że to już koniec rozmowy.

Gdy wróciłem do pokoju, Kou już spał. Nawet nie wszedł pod kołdrę, po prostu wywalił się na łóżko i zasnął. Musiał być wyczerpany. To był ciężki dzień.
Wziąłem głęboki oddech.
- Przeziębisz się i co wtedy?- mruknąłem pod nosem. Odgarnąłem kołdrę po swojej stronie, delikatnie go podniosłem i położyłem na łóżku- Eh... Kiedyś będę miał przez ciebie zawał...- przykryłem go szczelnie i poprawiłem włosy, które opadły mu na oczy -Dobranoc, śpiąca królewno- zgasiłem światło. Złapałem za swoje rzeczy i wyszedłem z pokoju.

Gorące źródła były znajome i przyciągały wspomnienia, które leżały już pokryte kurzem.

Noc była przejrzysta, gwiazdy świeciły jaśniej, niż kiedykolwiek, jednak ta, co lśniła najjaśniej, siedziała obok mnie i może dziś, nie pamiętam jego twarzy, głosu i imienia, jednak wiem, że dla mnie, jaśniała najbardziej na całym świecie. Nigdy tego nie zapomnę. Uczucia ciepła, które mnie pochodziło od źródeł, lecz serca. Gdy się śmiał, rozpierało mnie szczęście, którego nie da się opisać słowami.

Zanurzyłem się w gorącą taflę wody, było to wyjątkowo przyjemne uczucie, rozchodziło się po całym ciele. Zamknąłem oczy
-Mmm, miło- powiedziałem sam do siebie.

W pokoju byłem grubo po północy, jednak specjalnie się tym nie przejąłem (sorka ciszo nocna). Umyłem jeszcze zęby i położyłem się obok mojego crusha. Widziałem, jak lekko się trzęsie. Z zimna? Wyciągnąłem rękę, ale ją cofnąłem. Chłopak mocniej zacisnął powieki. Serce zabiło mi szybciej.
-Ej, Kou?- szepnąłem i delikatnie szturchnąłem przyjaciela -Hej?- powtórzyłem gest.
Chłopak gwałtownie otworzył oczy, krzyknął i prawie spadł z łóżka.
-Jezu, przepraszam- powiedziałem cicho. -Wszystko ok?-
-To... Tylko koszmar- odparł, starając się powstrzymać drżenie.
-Oh...- przyciągnąłem go do siebie i przytuliłem mocno. Czułem, jak się trzęsie. -To musiało być coś okropnego- powiedziałem smutno.  Zacząłem głaskać go po głowie. O dziwko poczułem, jak się wtula. Uśmiechnąłem się lekko.

Ciężko jest pomóc komuś, jak ten ktoś, tego nie chce...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro