49. Kou

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Serce Sakiego biło tak miło, jego dotyk był tak delikatny, że od razu poczułem się bezpieczny i na nowo zacząłem być senny.  To naprawdę miłe. Chciałbym, by był przy mnie już zawsze... Niczego bardziej nie pragnę, tylko by już nigdy świat nas nie rozłączył.

Nie wiem kiedy to się stało, ale zasnąłem. W śnie byłem w starym domu. Siedziałem na łóżku, a Saki rozpłaszczył się na dywanie.
-Wiesz co Saki?- zacząłem i skierowałem wzrok na niego.
-No...- mruknął.
- boje się-
-Czego?-
-Skąd mamy pewność, że mrok zupełnie nas nie pochłonie? No wiesz, że już nic nam nie zostanie-
-To niemożliwe głuptasie-
-Dlaczego?- zapytałem z powątpiewaniem.
-Ponieważ po nocy, zawsze wychodzi słońce. Nie ważne, gdzie będziesz, nie ma mroku, bez światła. Nawet jeśli. Kou. Zawsze będę obok. Odgonię twój mrok, rozumiesz?- łzy spłynęły mi po policzkach. 

Siedząc przy śniadaniu, opowiadałem Mii ten sen. Saki gdzieś zniknął, jakieś pięć minut temu i ślad po nim zaginął.
-... To nie był sen. Tylko... Wspomnienie. Zanim poznałem Sakiego, każdy mój dzień wyglądał tak samo. Okrywał mnie mrok, od którego nie umiałem uciec. Bałem się. Wszystko było... Przerażające. Myślałem, że wschód nigdy się nie pojawi. Jednak wtedy go poznałem...-
-Więc czego się boisz?- serce zabiło mi mocniej.
- Boję się tego, że go stracę, lub zranię. Znowu-
-Kou, on się o ciebie martwi... Musisz mu powiedzieć, co się z tobą dzieje-
-Nie mogę- pokręciłem głową.
-Gość zwariuje przez ciebie-
- Wiem- posmutniałem
-Ale ty przez niego też... Nieźle się dobraliście- zaśmiała się. -Spokojnie Kou.- wzięła moje dłonie w swoje- Weź głęboki oddech i idź z nim pogadać. Nie ja jestem od tego.- uśmiechnąłem się.
-Dzięki Mia-
-Wrócił do pokoju, jak coś- puściła mi oczko.
- Dzięki, serio- poderwałem się i wybiegłem ze stołówki.

Otworzyłem drzwi z zamachem i wpadając do pokoju, krzyknąłem.
-Po prostu boje się, że cię stracę, Saki!- zatrzymałem się w połowie ruchu i zarumieniłem się
- Ja....- wziąłem głęboki oddech- Jak cię poznałem, od razu wydałeś się taki niesamowity. Otaczała cię masa wspaniałych ludzi, widać było, że jesteś dla nich ważny, a ja... Nie miałem nikogo- oczy zaszły mi łzami - Światło, które od ciebie biło, było tak ciepłe... Zapragnąłem, chociaż przez chwilę stać w twoim blasku. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego się ze mną zadajesz. Dlaczego robi to Mia, Hagi czy Suki. Byłem tak cholernie samotny. Miałem wrażenie, że do was nie pasuje. Byliście jak rodzeństwo, najbliższa rodzina. Tak świetnie się dogadywaliście. A ja? Kim jestem ja? Pojawiłem się znikąd, wtrącając się w wasze życie. Cały czas zadaje sobie pytanie, dlaczego w ogóle się do mnie odzywacie. To... Boli- schowałem twarz w dłoniach. Zapadła cisza.
-Kou, ja....- zaczął Saki- Nie miałem pojęcia, że tak to widzisz.
Poczułem, jak mnie przytula, nawet nie wiedziałem, kiedy do mnie podszedł. - Tak strasznie mi przykro... Posłuchaj- puścił mnie i wziął moje dłonie w swoje- Kou, spójrz na mnie- podniosłem wzrok. Uśmiechał się tak ciepło.. - Spadłeś nam z nieba. Mam wrażenie, że jesteś z nami od zawsze. Czasami myślę... To może głupie, ale wydaje mi się, że znałem cię dawno temu- jestem pewny, że serce stanęło mi na chwilę.  - Nie bój się Kou, ja zawsze ochronie cię przed mrokiem, nie pozwolę cię skrzywdzić. Przecież jesteś moim najlepszym przyjacielem. Tylko nie możesz Wszystkiego przede mną ukrywać-
- Wiem- głos mi zadrżał- przepraszam, ja... Już nie będę- kocham cię, Saki. Zagryzłem wargę. Jezu, ale się gorąco zrobiło. Czy gdybym to teraz powiedział, mógłbym zepsuć wszystko? Jest tak blisko.... Czuje jego oddech na policzku. Wydaje mi się, że nawet, coraz bliżej. Dzielą nas milimetry. Pragnę go.

Jednak wtedy rozległ się okropny trzask na korytarzu. Otrząsnąłem się i odsunąłem od chłopaka zażenowany. Saki odwrócił wzrok i odchrząknął.
-Co to było?-
-Nie mam pojęcia- Jezu jak mi głupio, serce zaraz wyskoczy mi z piersi. 
-Chcesz sprawdzić?-
-Ch...chyba sobie daruję- zaśmiałem się może trochę zbyt nerwowo.
Mój telefon zadzwonił, ogłaszając wszem wobec, że Mia napisała. Zerknąłem na SmS
-Hm... Chce, byśmy poszli z nią do sklepu-
-Idziemy?-
-No ba- uśmiechnąłem się i opuściłem pokój.

Rany... Uczucia są naprawdę skomplikowane.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro