10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zacząłem zostawać dłużej w pracy. Już nie godzinę, a kilka. Czasami wracałem do domu, gdy wiedziałem, że moja dziewczyna już spała. Mało brakowało, żebym zasypiał na firmowej kanapie. Czasami towarzyszyła mi Lily. Bałem się tego, ale nie byłem w stanie jej wygonić. Coraz bardziej potrzebowałem jej obecności, żeby przetrwać dzień. Inaczej chodziłbym zdenerwowany. Przynajmniej nie dawałem się już za każdym razem wciągać w kłótnie Harper. Ignorowanie jej było trudne, ale wtedy ona się wkurzała. Ta zabawa mnie męczyła, ale nie byłem w stanie jej przerwać. Nie mogłem pozwolić, żeby dziewczyna miała nade mną jeszcze większą przewagę. Wcale nie zamierzałem siedzieć cicho i chodzić na paluszkach, żeby nie zdenerwować Harper. Nie wiedziałem, jak sprowokować ją do tego, żeby dała mi odejść.

– Co ty tutaj robisz? - Spojrzałem na Lily, gdy usiadła przy stole w pomieszczeniu socjalnym.

Na piętrze nie było już nikogo. Szczerze, myślałem, że zostałem tutaj sam. Nie pierwszy raz. Ludzie starali się opuszczać biuro jak najszybciej. Wielu pracujących tutaj facetów od razu wracało do domów, do swoich dziewczyn, które obdarowywali drogimi prezentami, zakupionymi w drodze do nich. Nigdy nie należałem do tych typów. Zazwyczaj wychodziłem z firmy nie wcześniej niż Green. On zostawał dłużej tylko na początku tygodnia. Większość obowiązków robili za niego ludzie, którym płacił. Najważniejsze, żeby pojawiał się na spotkaniach i składał podpisy w odpowiednich miejscach. Musiał być czujny. Podejrzewałem, że wspólnicy też tylko czekami na jego błąd. Każdy z nich chciał przejąć firmę na własność.

– A ty?

– Mam nudne życie. - Wzruszyłem ramionami.

Wolałem przesiadywać w pracy niż w domu. Tam czekała na mnie Harper z kolejnymi pretensjami. Czasami zastanawiałem się, co robiła pod moją nieobecność. Na pewno nie siedziała, czekając na mnie. Nie musiała pracować, bo tatuś poza funduszem powierniczym otworzył dla niej drugie konto, na które co miesiąc przelewał sporo pieniędzy. Harper mogła korzystać z nich do woli. Wiele jej koleżanek nie pracowało. Łaziły na zakupy i robiły sobie zdjęcia w luksusowych miejscach, którymi chwaliły się w mediach społecznościowych. Poza tym spędzały czas na wspólnych wyjściach do kosmetyczek i fryzjerów, gdzie gadały o babskich rzeczach. W porównaniu do innych ludzi nie musiały się martwić o brak pieniędzy. Jeśli rodzice przestaną je utrzymywać, zrobią to ich faceci. Koniecznie musieli to być mężczyźni, którzy dobrze zarabiali. Przecież te dziewczyny nigdy nie nauczą się oszczędzania. Chciały tylko uwagi i wydawać cudze pieniądze każdego dnia.

– Widocznie ja też. - Roześmiała się. – Nie masz przyjaciół?

Nie. Nawet nie byłem pewny, co to znaczyło. Za dzieciaka miałem kilku kolegów, ale bawiłem się z nimi tylko na podwórku. W szkole udawali, że mnie nie znali. Ludzie od zawsze patrzyli na mnie przez pryzmat tego, ile miałem pieniędzy. Nie obchodziło ich nic więcej. W szkole mnie wyśmiewali za to, że pochodziłem z biednej rodziny. Jakby to miało wpływ na to, jakim człowiekiem byłem. Teraz nie chcieli mnie znać, bo utarłem im nosa, zadając się z Greenami. Jednak żałowałem tego. Poszedłem na łatwiznę, zamiast starać się osiągnąć coś samemu. Będę płacił za to do końca życia.

– Nie. Poza Harper nie mam nikogo.

– Czemu?

Nie rozumiałem, czemu ją to interesowało. Lily była młoda. Miała przyjaciół, z którymi spędzała czas wolny. Dopiero zaczynała karierę. Zapewne liczyła na Księcia, z którym będzie cholernie szczęśliwa. Marzyła o przyjaciołach, rodzinie i dzieciach. Przeciwieństwo mnie. Wcale nie miałbym problemu, gdybym nagle został sam. Przynajmniej nie przejmowałbym się, że ktoś chciał mnie zniszczyć.

– Tak było łatwiej. - Wzruszyłem ramionami. – Zresztą większości ludziom chciałem zrobić na złość. Pokazać, że nie skończę jak moja matka.

Prawie całe życie próbowałem udowodnić, że byłem od niej lepszy. Chociaż powoli zaczynałem wątpić, że taki byłem. Niby czemu? Mieliśmy te same geny. Co, jeśli któregoś dnia sięgnę po alkohol, który stanie się dla mnie ważniejszy niż wszystko inne? Nie chciałem tego. Jeszcze na czymś mi zależało. Poza tym próbowałem zniszczyć człowieka, żeby się uwolnić od jego córki. Co, jeśli kiedyś w taki sposób będę postępował z innymi ludźmi? Nie będę miał przed tym żadnych oporów.

– Co jest nie tak z twoją mamą?

Nie chciałem rozmawiać na ten temat. Moi rodzice nie zasłużyli na to, żeby komukolwiek o nich opowiadać. Byłem pewny, że oni też nie wspominali nikomu o synu. Chociaż mogliby się chwalić moimi osiągnięciami. Tylko komu? Pijanym kolesiom, którzy bzykali moją matkę? Wolałbym nie spotkać żadnego z nich. Nie chciałbym, żeby Lily wiedziała, z jakiej rodziny pochodzimy. Ona była dziewczyną z dobrego domu. Nie obchodzili ją ludzie z rodzin takich jak moja.

– Zadajesz dużo pytań.

Wolałem, gdy Lily nie wypytywała mnie o życie prywatne. Nic ciekawego się u mnie nie działo, a nie chciałem opowiadać o Harper. O wiele lepiej było dzielić się ze stażystką wiedzą, którą mogła wykorzystać w pracy. Miała przewagę nad innymi stażystami, bo udzielałem jej rad, jak przetrwać i na czym powinna się skupić. Inni pracownicy tylko wydawali polecenia. Podejrzewałem, że kilku stażystów niedługo nie wytrzyma i zrezygnuje. Z jednej strony chciałbym, żeby Lily została w firmie na stałe. Zasłużyła na to. Każdego dnia znosiła krytykę wspólników Greena. Mogłem nawet powiedzieć, że radziła sobie z nią dobrze. Jednak obawiałem się, że jeśli dziewczyna zostanie w firmie, moje uczucia do niej się zmienią.

– Przepraszam. Nie lubisz rozmawiać o rodzinie.

Nie. Nie darzyłem rodziców żadnymi uczuciami. Wolałem ich unikać. Cieszyłem się, że mogłem się wyprowadzić z domu rodzinnego. Matka z ojcem od zawsze myśleli tylko o sobie. Miałem wrażenie, że wcale nie byłem im potrzebny. Czasami matka sobie o mnie przypomniała, ale tylko w stanie upojenia alkoholowego. Nie cieszyło mnie to. Wolałem, gdy żaden z rodziców się ze mną nie kontaktował. Tak było wygodnie. Niestety ojciec czasami miał potrzebę rozmowy ze mną. Chciał się żalić, jakie trudne życie prowadził i chyba liczył na to, że zacznę mu współczuć. Niedoczekanie.

– Wolę być sam.

To było bezpieczne rozwiązanie. Przynajmniej miałem pewność, że nikt mnie nie skrzywdzi. Poza tym związek z Harper sprawił, że odechciało mi się towarzystwa innych ludzi. Lily była jedyną osobą, z którą rozmawiałem. Starałem się być przy niej sobą, jednak cały czas obawiałem się, że komuś zacznie przeszkadzać, że mieliśmy zbyt dobry kontakt. I że Green również zauważy, że stażystka była dla mnie kimś więcej niż tylko pracownią.

– A mimo to związałeś się z córką szefa. - Przyglądała mi się dokładnie.

Lily nie zrozumiałaby moich zamiarów. Może dlatego, że nie miała problemów z rodzicami, którzy nie przejmowali się jej losem. Podejrzewałem, że Państwo Carlson dbali o córkę. Chcieli dla niej jak najlepiej. Nie pozwoliłby, żeby została sama ze swoimi problemami. Ciekawe czy wiedzieli, gdzie trafiła na staż. Wykorzystałem Harper do osiągnięcia swojego celu. Gdybym teraz powiedział to dziewczynie, siedzącej naprzeciwko mnie, uznałaby, że mógłbym kiedyś to samo zrobić z nią. Nie byłem w stanie zapewnić, że z Lily byłoby inaczej. Przecież jeszcze kilka lat temu kochałem Harper.

– Każdy wybrał swoją drogę. - Spojrzałem na nią.

Zapewne Lily nie musiała się nigdy martwić o kasę ani szukać wsparcia wśród obcych ludzi. Wyobrażałem sobie, że dorastała w domu, gdzie rodzice byli na każde jej zawołanie. Zrobiliby dla niej wszystko. Być może dzięki ich znajomością trafiła do firmy Greena. Nie miałem jej tego za złe. Każde dziecko powinno dorastać w poczuciu, że było kochane i że mogło liczyć na wsparcie rodziców.

– Mam wrażenie, że tego żałujesz.

Dziewczyna wkraczała na niebezpieczne tereny. Nie rozumiałem, czemu chciała się do mnie zbliżyć. Nie miałem jej nic do zaoferowania. Lily mogło się wydawać, że dzięki mnie osiągnie coś więcej w firmie Greena, ale to nieprawda. Wręcz przeciwnie. Nie chciałbym, żeby przez zbyt dobry kontakt ze mną straciła wszystko, na co pracowała przez ostatnie miesiące. Miała przed sobą lepszą przyszłość. Karierę. Chciałbym być z nią szczery i wyjaśnić jej, dlaczego lepiej będzie, jeśli ograniczy, ze mną kontakt. Liczyłem na to, że Lily była na tyle mądra, że sama zrozumie, że zwiastowałem kłopoty.

– Lily, prosiłem cię, żebyś trzymała się ode mnie z daleka.

Nie chciałem jej zaszkodzić. Jeśli częściej będziemy rozmawiać o swoich prywatnych sprawach, zacznie się zacierać między nami linia, która oddzielała nas od pracy. Zapomnę, dlaczego miałem trzymać ją na dystans. Stanę się łatwym celem dla Greena i Harper. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia. Nie wiedziałem, jak jej o tym powiedzieć. Bałem się, że mogłaby donieść na mnie szefowi. Green nigdy nie powinien dowiedzieć się o tym, co planowałem. Znalezienie na niego haka zajmie mi sporo czasu. Do tej pory nie było nawet jednego papierka na jego przekręty albo pomyłkę. Potrzebowałem czegokolwiek. Jeśli znajdę jedną rzecz, będę miał jakiś punkt zaczepienia.

– Twoja dziewczyna bywa zazdrosna? O to chodzi? - Zaśmiała się. – Robi ci w domu afery.

Fajnie, że ją to bawiło, ale nie była w stanie zrozumieć, co działo się w moim związku. Lepiej, żeby nie żartowała na ten temat przy nikim w firmie. Green mógłby się wściec, gdyby usłyszał coś złego o swojej córce. Oczywiście oberwałoby się też mnie, ale to akurat nie przekonałoby Lily. Niby czemu miałaby żałować takiego dupka jak ja? Harper doprowadzała mnie do szału za każdym razem, gdy się odzywała. Nie mogłem na nią patrzeć. Bywały dnie, kiedy podnosiłem na nią głos. Nie wytrzymywałem. Nie miałem później żadnych wyrzutów sumienia. To ona doprowadziła do tego, że stałem się kutasem. Przestałem zwracać uwagę, czy ją raniłem. Ona nie liczyła się z moimi uczuciami, więc czemu miałem przejmować się nią.

– Nie.

– Dajesz jej ku temu powody, wiesz?

Nieprawna. Robiłem wszystko, żeby Harper nie mogła się do mnie przyczepić. Chciałem spokojnie wrócić do domu i odpocząć. Siedzenie w pracy ze stażystką to żadne przewinienie. Nie robiliśmy, przecież nic złego. Na razie. I lepiej, żebym się tego trzymał. Poza tym Green też pracował z wieloma kobietami. Podejrzewałem, że nie miał z tym żadnych problemów u żony. Chociaż jego romans byłby mi na rękę. Łatwo byłoby znaleźć kobietę, która chciałaby narobić mu problemu. Jednak w kontaktach z pracownicami mężczyzna był zdystansowany. Nikt nie miał mu nic do zarzucenia.

– Niby jakie? - Zmarszczyłem brwi.

– Siedzisz tutaj, mimo że nie musisz.

Lily wydawało się, że wiedziała coś na temat mojej relacji z dziewczyną. Niestety nie wiedziała nic i nie miała prawa mówić o mnie i Harper. Wolałbym, żeby skupiła się na sobie. Niech znajdzie sobie chłopaka. Nie będzie miała wtedy czasu na analizowanie mojego zachowania. Podejrzewałem, że była sama. Inaczej nie zostawałaby w firmie po godzinach. Żaden facet nie byłby zadowolony z tego, że jego dziewczyna wolała pracę niż spędzanie z nim czasu. Chyba że był takim samym dupkiem jak ja i również uciekał przed swoją kobietą. Wtedy Lily powinna go rzucić. Nie wierzyłem, że się tym przejmowałem. Nie interesowało mnie, czy była w związku. Nie podobało mi się, że skupiałem swoje myśli na Lily.

– Nie znasz mnie. - Wstałem i skierowałem się do wyjścia.

Była jak wielu ludzi ze szkoły, którym wydawała się, że wiedzieli o mnie wszystko. Niestety to nieprawda. Nikt nie był w stanie poznać mnie lepiej. Kiedyś uważałem, że Harper będzie dziewczyną, której opowiem o sobie wszystko. Chciałem jej się zwierzyć ze wszystkich swoich problemów. Chociaż podejrzewałem, że nie zrozumiałaby, czemu nie lubiłem swoich rodziców albo brzydziłaby się nimi. Właśnie dlatego nigdy ich nie poznała. Zapewne z Lily byłoby tak samo. Jej rodzina na pewno była na poziomie Greenów. Nikt z ulicy się tutaj nie dostawał. Poza mną, ale to tylko dzięki temu, że bzykałem córeczkę szefa. To żadne osiągnięcie, a i tak przysporzyło mi więcej strat niż korzyści.

Długo zbierałem się do domu. Nie chciałem tam wracać. Głównie przez Harper. Zapewne czekała na mnie. Nawet nie zastanawiałem się, co wymyśliła tym razem. Kilka dni temu powitała mnie nago i od razu klęknęła przede mną i zaczęła dobierać się do mojego kutasa. Pozwoliłem jej na to. Byłem sfrustrowany. I brakowało mi seksu. Wchodziłem w jej usta brutalnie. Chwilami aż się dusiła, ale nie zwracałem na nią uwagi. Gdy moja sperma spływała po jej twarzy, zostawiłem ją na kolanach i po prostu wyszedłem. Nie mogłem na nią patrzeć. Na seks nie miała co liczyć. Obawiałem się, że podstępem wpakuje mnie w dziecko. Wtedy nigdy bym się od niej nie uwolnił. Nikt nie zasłużył, żeby zmarnować mu życie. Małżeństwo z Harper również nie wchodziło w grę.

Wychodząc z firmy, nie spodziewałem się, że spotkam Lily. Miałem nadzieję, że opuściła budynek dużo wcześniej. Co takiego niby robiła, że potrzebowała zostać do wieczora? Powstrzymywałem się, żeby ją o to zapytać. Miałaby nade mną przewagę. Sprawiłbym, że wiedziałaby, że o niej myślałem. Wolałem zachować to dla siebie. Chroniłem ją. Oby kiedyś doceniła, co dla niej robiłem.

– Zasiedziałam się. - Zaśmiała się na mój widok.

Zazdrościłem jej, że zawsze była zadowolona. Nie przypominałem sobie, żebym kiedyś widział ją smutną albo zdenerwowaną. Chyba dobrze maskowała swoje emocje. Nikt nie potrafił wiecznie być szczęśliwy. Nawet Lily miewała gorsze dnie, bo w to, że była idealna, nie wierzyłem. Jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Oby nic nie sprawiło, że dziewczyna zmieni nastawienie do świata.

– Za to nikt ci nie zapłaci. - Patrzyłem na nią.

Stażyści nie mieli płacone za nadgodziny. Nawet nie byłem pewny, czy ktoś doceniał to, że zostawali dłużej w pracy. Jeśli Lily chciała się wykazać, musiała znaleźć inny sposób. Mogłem ją pochwalić przed którymś ze wspólników. Chyba nie było w tym nic złego. Jednak wcześniej powinienem się dowiedzieć, co myśleli o pracy innych stażystów. Musiałem mówić o Lily w takich sposób, żeby nikt nie podejrzewał, że łączyło mnie z nią coś więcej albo że mieliśmy romans. Zniszczyłbym tym jej karierę w firmie. Poza tym miałem nadzieję, że nie opowiadała o naszych rozmowach innym stażystom. Powinna wiedzieć, że nie każdemu tutaj mogła ufać.

– Wiem. Do zobaczenia. - Pomachała mi i odeszła.

Ta dziewczyna sprowadzi mnie na złą drogę. Chociaż przez chwilę myślałem, że była w stanie mnie uratować. Co, gdybym zaryzykował? Powiedziałbym jej o swoich rodzicach. Na początek, żeby wybadać teren. Później dowiedziałaby się, dlaczego nadal tkwiłem w związku z Harper. Gdyby nie groźba oskarżenia mnie o gwałt już dawno szukałbym innej pracy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro