11.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przepadłem. Wiedziałem, że długo nie będę w stanie trzymać się od Lily z daleka. Tym bardziej że dziewczyna coraz bardziej do mnie lgnęła. Próbowałem się od niej oddalić, ale to było trudne. Oczywiście przychodziła do mnie w sprawach służbowych. Na szczęście jeszcze nikt w biurze nie zaczął nic podejrzewać, ale to pewnie kwestia czasu. Obawiałem się, że nie będę umiał ukryć swoich uczuć do stażystki. Stała się dla mnie kimś więcej. Postępowałem źle, ale chciałem zaznać odrobiny szczęścia. Krótkie chwile z Lily sprawiały, że w ogóle się uśmiechałem.

Któregoś dnia po południa zostałem w firmie z Lily i zdecydowałem jej się zwierzyć. Uznałem, że nic nie byłem już w stanie zrobić. Poza tym miałem szansę przekonać się, czy naprawdę mogłem jej zaufać. Wiele ryzykowałem. Opowiedziałem dziewczynie o Harper. O tym, jak wykorzystałem ją, żeby dostać się do firmy Greena i że nadal zależało mi, żeby zająć lepsze miejsce. Tyle że teraz wolałbym się go pozbyć. To zataiłem. Nie chciałem, żeby Lily myślała o mnie źle. Po prostu musiałem się uwolnić od szefa i jego córki. Wspomniałem też o tym, jak próbowałem odejść od Harper i że nasz związek istniał tylko, dlatego że mi groziła. Inaczej już dawno bym ją zostawił. Nie kochałem swojej dziewczyny od dawna. Męczyłem się z nią. Podejrzewałem, że jej nasz związek również ciążył. Tyle że Harper chciała mieć nade mną władzę. Lubiła to tak samo, jak jej ojciec. Już sam nie wiedziałem, które z nas było bardziej popieprzone. Przez chwilę zastanawiałem się, jak wyglądało normalne życie.

– Nie mogę od niej odejść. - Spojrzałem na dziewczynę. – Chciałbym.

Próbowałem znaleźć jakiś sposób, ale szło mi strasznie opornie. Dokumentacja w firmie się zgadzała. Spodziewałem się, że znajdę coś niekompletnego albo jakiś dowód na branie łapówek. Wychodziło na to, że Green dokładnie czytał papiery, które podpisywał. Chociaż nie podejrzewałbym go o to. Widocznie nie ufał ludziom, z którymi pracował od lat. Nie miał żadnego romansu. To było pierwsze, co sprawdziłem. W kontaktach z kobietami był ostrożny. Wszystkie trzymał na dystans. Nie dał mi powodu, żeby podejrzewać go o zdradę, mimo że wcześniej go o to podejrzewałem. Chyba obawiał się pozwów o molestowanie, bo w firmie pracowało prawie tyle samo kobiet, co mężczyzn. Powoli zaczynałem się poddawać. Nie mogłem sprawdzić każdego kroku Greena, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Tym bardziej że miałem wrażenie, że to mi ciągle ktoś patrzył na ręce.

– Czemu?

A niby czemu miałem zostać z Harper? Nie czułem do niej już nic poza nienawiścią. Bywały dnie, kiedy myślałem, jak to byłoby zrobić jej krzywdę i zmusić ją do milczenia. Od razu musiałem wybijać to sobie z głowy. To nic nie ułatwi. Zniszczy mnie jeszcze bardziej. Innym razem zastanawiałem się, czy nie zostawić wszystkiego i po prostu wyjechać bez słowa. Zniknąłbym. Ułożyłbym sobie życie w innym mieście, zaczynając od nowa. Na pewno byłoby trudno, ale niczego bym nie żałował. Może właśnie tak powinienem zrobić.

– Nie kocham jej.

– To proste.

Wiedziałem, że Lily mnie nie zrozumie. Niby czemu? Pewnie w jej życiu nikt nie był w takich głupich sytuacjach. Miałem wrażenie, że dziewczyna wiodła proste poukładane życie i nie wyobrażała sobie jak popieprzeni byli ludzie, którzy teraz ją otaczali. Oby tylko nie próbowała się do nich upodobnić ani wpasować. Była od nich lepsza. Wcale nie musiała się zmieniać.

– Nie z Harper. - Zaśmiałem się. – Wpakowałem się w niezłe bagno.

Żałowałem tego. Gdybym mógł cofnąć czas, pewnie moje życie wyglądałoby inaczej. Chociaż obawiałem się, że wtedy postąpiłbym tak samo. Byłem głupim dzieciakiem, gdy związałem się z Harper. Nie myślałem o niczym niż praca w firmie jej ojca i żeby utrzeć nosa wszystkim dzieciakom, które dokuczały mi w szkole. To przysłoniło mi myślenie o przyszłości. Nie przewidziałem, że kiedyś przestanę kochać swoją dziewczynę. Mieliśmy być szczęśliwi. Niestety nie byłem już zdolny, żeby cokolwiek między nami naprawić. Tym bardziej że Harper pokazała swoje prawdziwe oblicze. Nie podejrzewałem jej o to.

– Nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej.

Myliła się. Stracę wszystko, jeśli odejdę od Harper. Oskarży mnie o gwałt. Zniszczy mnie. Nie chciałem pójść do więzienia. Skąd miałbym wziąć pieniądze na adwokata? Nie zarabiałem milionów, a na pewno pierwsze, co zrobi Green, gdy się dowie, to wywali mnie z roboty. Nie starczy mi nawet kasy na pierwszą rozprawę. Poza tym na walkę z nim i jego córką potrzebowałem czegoś więcej. Wiedziałem, że Harper potrafiła być przekonująca, gdy czegoś chciała.

– Zniszczy mnie.

– Nie zrobi tego. - Lily przysunęła się do mnie.

W ogóle nie znała córki Greena. Niby skąd? To, co o niej opowiedziałem to nawet nie połowa. Harper była taka sama jak ojciec. Nie miałaby problemu, żeby zniszczyć kogoś dla własnej przyjemności. Nie kochała mnie. To tania sztuczka, żeby wzbudzić we mnie współczucie. Na siłę chciała zatrzymać mnie przy sobie. Nie wiedziałem tylko dlaczego. Nic nie miałem jej do zaoferowania. To ja czerpałem korzyści z naszego związku. Harper mogła sobie znaleźć faceta, który od zawsze żył na jej poziomie i zabezpieczy ją finansowo, gdy Greenowie nie będą już mogli tego robić.

– Zagroziła, że oskarży mnie o gwałt, gdy odejdę. - Spojrzałem na nią. – Doskonale wiesz, że znajdzie na to dowody.

– Uprawiacie seks? – spytała zaskoczona.

Niestety. Nie potrafiłem się powstrzymać. Jednak ograniczałem nasze zbliżenia do minimum. Nie mogłem na nią patrzeć podczas uprawiania seksu, dlatego brałem ją od tyłu. Jednak podejrzewałem, że nawet to nie powstrzyma Harper. Mogła bzyknąć się z kimkolwiek. Miałbym powód, żeby ją zostawić. Poza tym liczyłem, że wtedy sama zakończyłaby swoje gierki i odeszła. Tylko że nie mogłem czekać na to w nieskończoność. Harper będzie oczekiwała pierścionka i jej rodzice od razu zauważą, że zaczynałem się wymigiwać.

– Tak.

Lily nie powinna mieć z tym żadnego problemu. Nic nas nie łączyło. Jednak zauważyłem, że posmutniała. Wolałbym, żeby się we mnie nie zakochała. Zraniłbym ją. Co mogłem zaoferować takiej dziewczynie jak ona? Nic. Poza tym wcale nie powinienem myśleć, że kiedykolwiek mogłoby nas coś połączyć. Skomplikowałbym jej życie. Nie zasłużyła, żeby mierzyć się z moimi demonami.

– Przestań.

– Jestem facetem – powiedziałem tak, jakby to wszystko wyjaśniało.

Lily nie powinna być zaskoczona moją odpowiedzią. Nie mogłem przestać uprawiać seksu, nie wiadomo ile. Po prostu nie musiałem bzykać się codziennie. Próbowałem zaspokajać się ręką, ale nie zawsze było to satysfakcjonujące. Wtedy właśnie dawałem skusić się Harper, która tylko czekała na ten moment. Gdybym był inny, zapewne znalazłbym sobie kochankę, którą bzykałbym po kątach. To byłoby najlepsze rozwiązanie. Tyle że wtedy moja dziewczyna domyśliłaby się, że coś było nie tak. Odmawianie jej seksu za każdym razem świadczyłoby, że znalazłem sobie kogoś na boku. Harper nie była głupia.

– I nie możesz się powstrzymać? - Patrzyła na mnie.

– To chora sytuacja. - Przetarłem twarz dłońmi.

Tak samo, jak rozmawianie o moim związku ze stażystką. To głupota. Powinienem się bardziej zastanowić, zanim rozpocząłem temat Harper. Niby czemu miało interesować stażystkę, jakie miałem problemy? Nie mogłem przewidzieć, że Lily wyjdzie stąd i od razu nie pobiegnie do swoich znajomych powiedzieć im, jakim durniem był Lincoln Lovers. Zapewne będą mieli ze mnie niezły ubaw, a dziewczyna za jakiś czas zacznie mnie unikać. Nie rozumiałem, czemu miałoby mnie to smucić. Przynajmniej nie musiałbym już trzymać jej na dystans. Tyle że istniała jeszcze obawa, że Panna Carlson opowie o wszystkim szefowi w zamian za awans. Zastanawiałem się, ile była w stanie zrobić, żeby zostać w firmie na zawsze.

– Nie jesteś jej niewolnikiem. - Położyła mi dłoń na ramieniu.

– Nie rozmawiajmy o tym.

Chciałem zakończyć ten temat. Dziewczyna i tak nie była w stanie mi pomóc. Poradzę sobie z Harper. Musiałem. Wierzyłem, że wkrótce znajdę sposób, żeby się od niej uwolnić. Nie zamierzałem się poddać. Miałem zbyt wiele do stracenia. Zwłaszcza wolność. Rodzice nie poświęciliby nic, żeby mnie uratować. Zapewne dołożyliby coś jeszcze, żeby mnie dobić, a co gorsza uwierzyliby w to, że mogłem kogoś skrzywdzić. Na żadne wsparcie z ich strony nie mogłem liczyć, dlatego lepiej, żeby nigdy nie dowiedzieli się o tym, co dzieje się w moim związku.

– A o czym chcesz rozmawiać?

– O tobie. - Spojrzałem na nią.

Nie mogłem cały czas opowiadać o sobie. Moje życie nie było ani trochę ciekawe, a obawiałem się, że wkrótce stanie się tematem do plotek. Wolałbym tego uniknąć, ale nie na wszystko miałem wpływ. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o Lily. Wcześniej o nic jej nie pytałem. Udawałem, że wcale nie byłem zainteresowany jej osobą. Czas najwyższy, żeby dziewczyna powiedziała coś o sobie.

– Prowadzę nudne życie. - Zaśmiała się. – Po pracy wracam do domu i siedzę tam sama.

Niemożliwe. Była młodą dziewczyną, która na pewno korzystała z życia. Poza tym widziałem, jak kilka razy szła po pracy z innymi stażystami do baru. Nie mogło być aż tak źle. Kłamała. Nie rozumiałem, czemu. Myślałem, że wiedziała, że mogła mi zaufać. Powiedziałem jej rzeczy, o których nie wiedział nikt inny. Ryzykowałem. Zaufałem obcej dziewczynie, chociaż cały czas zastanawiałem się, czy nie popełniłem błędu. Jednak wydawało mi się, że Lily zdawała sobie sprawę, że gadając o córce szefa, również ryzykowała.

– Zawsze? - Przyglądałem jej się dokładnie.

– Nie.

Plus za szczerość. Spodziewałem się, że zacznie ściemniać. Wtedy mógłbym wytknąć jej to, że widziałem ją ze znajomymi. Ciężko było nie zauważyć, jak grupką pięciu osób wychodzili z firmy do baru i restauracji naprzeciwko. Z jednej strony bardzo chciałem przyłapać dziewczynę na kłamstwie i zobaczyć jej reakcję. Zapewne byłaby zawstydzona i próbowałaby, jakoś z tego wybrnąć, co mogłoby pogrążyć ją bardziej. Jak bym się wtedy poczuł? Zawiedziony, że Lily, która zaczynała mi się podobać i której zaufałem, okazała się kłamczuchą? Rozczarowany, że była zdolna mnie okłamać? Zaskoczony? Wkurzony?

– Powiedz, jak się tutaj dostałaś? O szkole, o rodzicach. Cokolwiek, Lily. Daj się poznać.

Zastanawiałem się, jak ciężki musiał być proces rekrutacji do firmy Greena. Miałem to szczęście, że ominęła mnie cała procedura. Chociaż teraz wolałbym zacząć wszystko jak inni ludzie przychodzący do naszej firmy. Nie musiałbym nikomu nic zawdzięczać. Poza tym podejrzewałem, że rodzice Lily mieli jakieś znajomości dzięki, których ich córka się tutaj dostała. W ten sposób było łatwiej. Zazwyczaj dzieciaki chwaliły się takimi rzeczami. Sam tak robiłem.

– Czy to naprawdę jest ważne? – spytała lekko poddenerwowana.

Nie rozumiałem, czemu nie chciała rozmawiać o swojej rodzinie. Zazwyczaj ludzie lubili opowiadać, jakim to dobrym facetem był ich ojciec i jak matka dbała o wszystko w domu. Wysłuchałem tysiące takich historii i zazdrościłem, bo u mnie w domu każdy przejmował się tylko własnym losem. Czasami ojciec z matką udawali, że było inaczej. Rodzice Lily na pewno nie byli gorsi od moich. Zresztą wielu rodziców było od nich lepszych. Zależało im na dobrze dziecka, a nie na tym, jak nachlać się do nieprzytomności.

– Moi rodzice są nieodpowiedzialni, ale twoi na pewno poświęcili dużo czasu, żeby cię wychować.

Patrząc na nią, od razu widziało się dziewczynę z dobrego domu. Zadbaną. Ciekawe, ile razy w ciągu dnia matka wydzwaniała do niej zapytać, czy niczego jej nie brakowało. Może Pan Carlson prowadził własną firmę. Czemu, więc córka nie chciała pracować u niego? Jeśli była jedynaczką, odziedziczy interes ojca. Powinna zadbać o niego już teraz. Czekało ją sporo obowiązków. Wcale nie musiała pracować na obcych ludzi, którzy i tak nie doceniali jej starań.

– Tak i dużo kasy, co ciągle wypominają. - Przewróciła oczami. – Głównie dlatego uważają, że nie powinnam mieć życia poza pracą.

No tak. Zapominałem, że w bogatych rodzinach pojawiały się inne problemy. Kasa wcale nie oznaczała, że bogaci ludzie mieli łatwiej. Szczególnie ich dzieci mogły narzekać na inne rzeczy. Tylko odkąd Lily trafiła do firmy Grena, uważałem, że była wychuchanym dzieckiem i wstyd przyznać, ale czasami miałem ją za rozpieszczoną dziewczynę. Wydawało jej się, że świat leżał u jej stóp i mogła każdemu powiedzieć, co myślała. Byłem świadkiem, jaki kilka razy nie powstrzymała się przed głupimi komentarzami. Na szczęście zawsze potrafiła obrócić je w żart. Nie stresowała się takimi sytuacjami.

– A ty na to idziesz?

Wcale nie musiała się podporządkowywać rodzicom. Mogła w każdej chwili spróbować się usamodzielnić. Wychowanie dziecka to ich obowiązek. Jednak nie powinni oczekiwać niczego w zamian, a już na pewno nie tego, że córka zrezygnuje ze swojego życia. Była młoda. Powinna dużo czasu spędzać ze znajomymi, na poznawaniu nowych ludzi, imprezach. Ciekawe, czy kiedyś upiła się do nieprzytomności albo przespała z facetem, z którym nie była w związku, którego nie kochała. Nie powinienem o tym myśleć. Zaprowadzi mnie to nad przepaść.

– Chciałabym oddać im wszystkie pieniądze i ruszyć dalej.

Na pewno sporo się tego uzbierało. Same studia to wielki wydatek. Zaskakujące, że moich rodziców było na to stać. Jednak ojciec uparł się, że edukacja była najważniejsza. Zapewne liczył, że gdy znajdę dobrą pracę, będę wspierał finansowo jego i matkę. Niedoczekanie. Nie chciałem, żeby ktokolwiek wydawał moje pieniądze na alkohol.

– Wiesz, że wcale nie musisz?

– Inaczej się nigdy od nich nie uwolnię. - Westchnęła.

Mówiła tak, bo nie znała życia bez pomocy rodziców. Może, gdy w końcu zamieszka sama zrozumie, ile dla niej robili. Wcale nie musiało to znaczyć urwania kontaktu z nimi. Zapewne wtedy zaczną się lepiej dogadywać.

– Kiedyś możesz tego żałować. Wbrew pozorom nie są źli.

– Jak mam znaleźć sobie faceta? - Patrzyła na mnie. – Nie mam na to czasu. Mąż? Dziecko? Nawet nie mam swojego mieszkania.

To nie były pytania, na które umiałem odpowiedzieć. Lily, chciała zupełnie innych rzeczy niż ja. Już to powinno mnie do niej zniechęcić. Jednak martwiłem się, że tego cholernego etapu zauroczenia nie byłem w stanie przeskoczyć.

– Ale wiesz, że to nie ich wina?

– Nie?

– Lily, w każdej chwili możesz ruszyć naprzód – stanąłem przed nią – zrób to. Powiedz im o swoich planach i poczekaj na reakcję. Jednak wydaje mi się, że obwiniać ich jest ci łatwiej.

Miałem wrażenie, że dziewczyna martwiła się na zapas, a jej rodzice na pewno zaakceptują wybory córki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro