18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie byłem w stanie unikać Greena. Chociaż bardzo chciałem. W końcu dojdzie do naszego rodzinnego obiadu, a wtedy na pewno wypyta mnie, czym się zajmowałem. Poza tym jego sekretarka na pewno zdawała mu raport na temat mojej pracy. Ograniczyłem projekty z Lily. Musiała zacząć uczyć się od kogoś innego. Poza tym inni stażyści zaczęliby być zazdrośni i podejrzliwi, że dziewczyna ciągle siedziała u mnie oraz była faworyzowana. Z zazdrości ludzie byli w stanie rozsiewać plotki. Nie chciałem, żeby to spotkało Lily. Była zdolna i ambitna. Wolałbym, żeby nie musiała się mierzyć ze złośliwościami. Byłem pewny, że ktoś doceni jej starania. Dlatego nie chciałem utrudnić jej życia. Jeśli zostanie w firmie, będzie musiała się ode mnie odciąć.

Harper udawała wielce zadowoloną. Zastanawiałem się, co ją tak ucieszyło, bo na pewno nie mój powrót do domu. Zrozumiałem jej zachowanie, dopiero gdy zauważyłem katalogi ślubne w salonie. Rozłożyła je na stoliku tak, żebym nie przegapił żadnego z nich. Wiedziałem, co dawała mi do zrozumienia. Jednak zamierzałem udawać, że było inaczej. Nie myślałem o ślubie, a już na pewno nie z nią.

– Po co ci to?

Bez sensu pytałem. Wiedziałem, co chciała osiągnąć. Próbowała zmusić mnie do rozmowy o zaręczynach. Zbyt długo to odwlekałem, a ona udawała, że tego nie oczekiwała. Powinienem ją uświadomić, że nie miała, co marzyć o ślubie. Na pewno nie ze mną. Chciałem się rozstać. Nic, co wymyśli Harper, nie zatrzyma mnie przy niej. Odejdę i żadne groźby nie będą miały zdarzenia.

– Tak sobie. - Szykowała się do wyjścia.

Nie. Zaplanowała sobie, że w ten sposób zmusi mnie do oświadczyn. Niedoczekanie. Odejdę, jeszcze zanim Green przekona mnie, że najwyższa pora zainwestować w pierścionek zaręczynowy dla jego córeczki. Nie mogłem pozwolić, żeby zmusili mnie do ślubu. Gdyby do tego doszło, nigdy nie uwolniłbym się od Harper. Nie pozwoliliby mi na to. Nie rozumiałem, czemu dziewczyna chciała zostać z facetem, który jej nie kochał?

– Nieprawda.

– Czemu cię to interesuje? - Spojrzała na mnie.

Bo musiałem jasno dać jej do zrozumienia, że nie planowałem żadnego ślubu. Znoszenie katalogów nic nie zmieni. Nie kochałem jej od dawna. Czekałem tylko na dzień, kiedy w końcu uwolnię się od Harper. On w końcu nadejdzie i nawet jeśli mnie zamkną, w końcu poczuję się wolny. Zachowanie dziewczyny doprowadzało mnie do szału i przestawałem nad sobą panować. Nie byłem tym samym facetem, co kiedyś. Harper zaczęła wyciągać ze mnie wszystko, co najgorsze.

– Nie planuję ślubu.

Prawdę mówiąc, nie byłem pewny, czy chciałem być mężem kogokolwiek. Trudno było mi myśleć o małżeństwie i dzieciach. To chyba wina rodziców, którzy nie dali mi dobrego przykładu. Cały czas obserwowałem, jak się kłócili. Często miałem wrażenie, że wcale nie byłem im potrzebny. Jednak nie zamierzałem rozmawiać na ten temat z Harper. To były problemy, o których ona nie miała pojęcia. Nie potrafiłaby mi współczuć.

– Ja też nie.

– To dobrze. - Wyszedłem.

Uznałem, że poczekam na nią przed autem. Nie mogłem sam pojechać do rodziców swojej dziewczyny. Cały czas musiałem udawać zakochanego. Czasami nawet się nie starałem. Miałem tego dość. Chciałem, żeby Green mnie zdemaskował. Jednak Harper wtedy tłumaczyła mnie gorszym dniem. Zabawne, że sama wymyślała wymówki, żeby jej rodzice dobrze o mnie myśleli. Po co? I tak nie zmieni w ten sposób moich uczuć.

Przez cały obiad u Greena byłem zdenerwowany. Nie mogłem się skupić na rozmowie. Miałem nadzieję, że nikt nie skieruje do mnie żadnego pytania. Obawiałem się, że Harper wspomni coś o zaręczynach. Nie wiedziałem, jak z tego wybrnę. Na szczęście żadne z nich nie wspomniało o ślubie, dzieciach ani pierścionku. Wyszedłem od Greenów spokojny.

W poniedziałek dowiedziałem się, że Lily realizowała swój plan. Miałem nadzieję, że odpuściła. Prosiłem ją o to. Byłem wściekły, że robiła to za moimi plecami. Bałem się, co jej groziło. Zbliżyła się do Greena. Nie powinna. Podejrzewałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Dziewczyna zbyt wiele ryzykowała. Była lekkomyślna. Myślałem, że mnie posłucha. Nie miałem sił, żeby walczyć z Harper i z nią.

– Lily, przestań. - Patrzyłem na nią wkurzony, gdy zostaliśmy sami, a mianowicie, gdy odwiedziłem ją w jej mieszkaniu.

Od razu musiałem do niej przyjechać i wyjaśnić kilka kwestii. Nie podobało mi się, co kombinowała. Miałem nadzieję, że odpuści. Jak do niej przemówić? Nic nie docierało do tej dziewczyny. Sprawiała, że byłem jeszcze bardziej wkurzony niż przez Harper. Nie chciałem, żeby Lily budziła we mnie gniew. Miałem nadzieję, że przy niej będę lepszy. Chyba liczyłem na zbyt wiele. Co, jeśli ona też zamierzała mnie szantażować?

– Nie robię nic złego. - Uśmiechnęła się. – Chcę zaimponować szefowi, bo zależy mi na tej pracy.

Kłamstwo! Do tej pory wykonywała zlecone zadania i się nie wychylała. Robiła, co do niej należało, licząc na pochwałę. Rozumiałem, że zależało jej na pracy w Greena, ale nie do tego stopnia, żeby go podrywać. Będzie miała przerąbane, gdy inni stażyści zauważą, co wyprawiała. Zaczną się plotki. Ci ludzie będą próbowali na każdym krok donieść na Lily, by przestała być pupilkiem szefa.

– Nieprawda. - Kręciłem głową. – Oboje wiemy, co robisz. Nie zgadzam się na to.

Nie chciałem, żeby mi pomagała. Byłem gotowy ją zranić, byle tylko odpuściła. Nie wiedziałem, jak inaczej przemówić do dziewczyny. Lily zachowywała się głupio i nieodpowiedzialnie. W taki sposób mi nie zaimponuje. Powinna odpuścić. Inaczej uznam, że czas najwyższy zakończyć nasz romans, bo nie był niczym dobrym dla niej. Poradzę sobie. Zapanuję nad swoimi uczuciami. Tylko, co wtedy zrobi ona?

– Coś znajdziemy. - Pogłaskała mnie po policzku.

Miałem dość. Ta dziewczyna była uparta. Szkoda, że nie wykorzystywała tego w pracy. Mogła się wykazać w inny sposób, niż podrywając Greena. Jednak nie docierało do niej, co mówiłem. Moje wrzeszczenie nic nie dawało. Denerwowałem się, a ona dalej robiła swoje. Szkoda, że nie zdawała sobie sprawy z tego, że cholernie się o nią bałem. Gdy Green domyśli się, że zamierzała go wykorzystać, wyleci z roboty.

– Nie każ mi się martwić o siebie.

Nienawidziłem się za to, co czułem do Lily. Moje uczucia do niej były zbyt silne. Przerażało mnie to. Chciałem ją chronić, ale byłem bezsilny. Nie mogłem się z nią związać ani uchronić przed piekłem, które rozegra się, gdy w końcu zdecyduję się zostawić Harper. Myślałem tylko o tym. Żadna moja decyzja nie sprawi, że to rozstanie odbędzie się w spokoju. Tym bardziej, gdy moja dziewczyna zaangażuje swojego ojca. Nikt mi nie uwierzy.

– Wycofam się w odpowiednim momencie.

– Czyli kiedy? - Spojrzałem na dziewczynę.

Green nie był głupi. Jeśli czegoś się domyśli, Lily wyleci z firmy. Utrudni jej życie. Nie znajdzie pracy w żadnym biurze w mieście. Będzie musiała wyjechać, a z tego, co wiedziałem, bardzo chciała zostać i dalej pracować dla Greena, gdy ja opuszczę to miejsce. Dziewczyna musiała myśleć o sobie. Inaczej nie przetrwa. Poza tym powinna uważać na ludzi, którymi otaczała się w pracy. Większość z nich chciała ją wykorzystać. Nie znajdzie się nikt, żeby jej pomóc, gdy wpakuje się w tarapaty. Lepiej, żeby to przemyślała. Nie zasłużyła, żeby cierpieć.

– Jak tylko czegoś się dowiem.

Byłem zły, że w ogóle o tym rozmawialiśmy. Próbowałem udawać, że zachowanie Lily mnie nie wkurzało. Niestety nie potrafiłem. Cały czas zastanawiałem się, jak reagował Green na kontakt z nią. Nie chodziło o zazdrość. Podejrzewałem, że szef nie robił nic niestosownego.

– Nie podoba mi się to.

– Wiem. - Pocałowała mnie.

Kolejny raz wykorzystała seks, żeby mnie udobruchać. Dlaczego uznała to za najlepszy pomysł? Bzykanie nie załatwiało żadnego naszego problemu. W sumie to nic nie załatwiało. Sprawiało tylko, że czuliśmy się lepiej. Starałem się nadążać za Lily, ale czasami miałem wrażenie, że nie dam rady.

– Nie rób nic – odezwałem się, gdy położyła głowę na moim ramieniu.

Byłem żałosny, że nadal próbowałem ją przekonać, żeby zrezygnowała uwodzić Greena. W ogóle sam pomysł był głupi, a jego realizacja beznadziejna. Czy będę prosić o coś każdą dziewczynę, z którą się spotykałem?

– Możemy o tym nie rozmawiać? - Przyglądała mi się dokładnie. – Zaraz wyjdziesz. Skupmy się na sobie.

Naprawdę chciałem to zrobić. Niestety bałem się o nią do tego stopnia, że byłem gotowy nagadać szefowi głupot na temat Lily. Cokolwiek byle kazał jej się trzymać od siebie z daleka. Na pewno wystarczyłoby niewiele. Musiałem coś wymyślić, skoro dziewczyna sama nie chciała zrezygnować ze swojego planu. Tyle że nie chciałem niszczyć jej kariery. Nie zasłużyła na to.

– Próbuję, ale ty wszystko komplikujesz. Wcale mi tym nie pomagasz. - Odgarnąłem jej włosy z czoła. – Chciałbym być lepszy.

– Jesteś.

Myliła się. Nie wiedziała, jak traktowałem Harper. Zmieniłem się. Na gorsze. Byłem gotów zranić kobietę, chociaż kiedyś obiecałem sobie, że tego nie zrobię. Tym bardziej że jeszcze rok temu ją kochałem. A może tak mi się wydawało. Codzienne pretensje jednak nie pozwalały mi pozostać obojętnym. Uznałem, że kłótnie zniechęcą do mnie dziewczynę i odejdzie. Niestety.

– Wcale nie. Zdradzam swoją dziewczyn. - Patrzyłem na nią.

Łatwiej byłoby mi, gdybym w końcu się z nią rozstał. Liczyłem, że może do Harper kiedyś dotrze, że krzywdziła bardziej siebie niż mnie. Wtedy przynajmniej Lily wiedziałaby, na czym stoi. Na razie nie mogłem dać jej nic poza seksem i rozmowami. W ogóle nic nie mogła oczekiwać. Doskonale wiedziała o tym, gdy zaczęliśmy swój romans. Jednak nie znaczyło to, że dziewczyna nie mogła mieć nadziei na coś więcej. Poza tym nie miałem pewności, że któregoś dnia Lily nie zagrozi mi powiedzeniem o romansie, gdy na coś się nie zgodzę. Kobiety były zdolne do wielu rzeczy, żeby zdobyć faceta.

– Nie dała ci wyboru.

Dziwne, że próbowała mnie tłumaczyć. Dziewczyny zazwyczaj stawały po swojej stronie. Solidarnie popierały zachowanie innej, nawet jeśli było beznadziejne i niszczyły komuś życie. Wiele kobiet skrytykowałoby mnie za to, jak traktowałem Harper. Pewnie nawet przyznałbym im rację. Jednak sama mnie do tego zmuszała. Prowokowała mnie za każdym razem.

– Nic nie mogę ci obiecać. - Przymknąłem powieki. – Nie wiem, jak to wszystko się skończy.

Dla nas nie było żadnej przyszłości. Bolała mnie ta myśl. Nawet nie wiedziałem, co stanie się za kilka tygodni. Dlatego wolałem nic nie planować. Przyniosłoby nam to tylko rozczarowanie. Oczywiście, chciałbym zostać z Lily, ale to będzie trudne. Padną oskarżenia i skupię się na sobie. Dziewczyna mogła nie wytrzymać brudów, które wyciągnie Harper. A na pewno wymyśli wiele niewiarygodnych historii, żeby mnie pogrążyć. Nie cofnie się przed niczym. A co jeśli Lily uwierzy w jej oskarżenia? Dojdzie do wniosku, że mogłem zrobić jej krzywdę.

– A co jeśli to dopiero początek? - Uśmiechnęła się. – Mamy spore szansę. Uwierz w to.

Nie mogłem. Była naiwna, że tak myślała. Nie mieliśmy żadnych szans. Powinna przestać udawać, że było inaczej. Lepiej, jeśli przyjmie rzeczywistość taką, jaka była. Przynajmniej nie poczuje się oszukana. Właśnie dlatego od zawsze byłem z nią szczery. Nie mogła robić sobie żadnych nadziei. Inaczej będzie zawiedziona. Szkoda, że nie uprzedziłem Lily, żeby rozejrzała się za dobrym gościem, który byłby gotów zrobić dla niej wszystko. Zasłużyła na takiego faceta. Dałby jej stabilność i poczucie bezpieczeństwa. Chyba powinienem się zebrać, żeby zakończyć nasz romans, ale nie chciałem się jeszcze rozstawać z Lily. Chociaż wiedziałem, że później będzie to bardziej bolesne. Na pewno dla mnie.

– Naprawdę w to wierzysz? Lily, chyba nie wiesz, do czego są zdolni.

Myślałem, że przez rok stażu w firmie dowiedziała się wystarczająco dużo o Greenie. Krążyło wiele plotek na jego temat, ale większość była prawdą. Zwłaszcza gadanie, że potrafił zniszczyć ludzi. Widziałem to. Był wtedy z siebie zadowolony. Kiedyś chciałem być taki jak on. Na szczęście w porę się opamiętałem. Dotarło do mnie, że nie czerpałem przyjemności z krzywdzenia ludzi. Nawet teraz przy kłótniach z Harper.

– A jeśli uznają, że nie jesteś wart tej walki?

Chciałbym tego. Mógłbym ruszyć przed siebie. Zmieniłbym prace. To dla mnie żaden problem. Już nie. Tyle że dzięki Greenowi i jego córce wiele osiągnąłem. Bez nich nadal byłbym nikim. Sam nic nie osiągnąłem. I byłem pewny, że mi nie odpuszczą. Znowu sprawią, że będę nikim. Wrócę do punktu wyjścia, ale wcale mnie to nie przerażało.

– I dadzą mi odejść? Zapomnij. Nie znasz Harper. - Kręciłem głową.

– A ty znasz ją bardzo dobrze. - Odwróciła wzrok.

– Tak.

Nie zraniłem Lily świadomie. Powiedziałem prawdę. Przecież doskonale wiedziała, że Harper była moją dziewczyną. Spotykałem się z nią od dzieciaka. Wystarczająco dużo czasu, żeby bardzo dobrze ją poznać i przy okazji przestać kochać. Znałem ją tak dobrze, że wiedziałem, że mi nie odpuści. Uwierzyłem, że spełni swoją groźbę. Udało jej się mnie zastraszyć. Na pewno była z siebie zadowolona.

– Świetnie.

Nie rozumiałem, co tak bardzo zdenerwowało Lily. Do tej pory nie miała żadnego problemu, żeby rozmawiać ze mną na temat Harper, mimo że wcale tego nie chciałem. Dałem się wciągnąć w te rozmowy. Nie przewidziałem, że w którymś momencie dziewczyna będzie zazdrosna. Nie chciałem się z nią kłócić. I tak mieliśmy zbyt mało czasu dla siebie. Nie powinniśmy marnować go na sprzeczki.

– Nie obrażaj się na mnie.

– Nie obrażam. - Wstała. – Powinieneś już iść.

Miała rację. Nie zamierzałem się tłumaczyć. Nasze dzisiejsze spotkanie nie należało do najlepszych. Przez chwilę zacząłem zastanawiać się, czy nie powinniśmy przystopować. Może każde z nas potrzebowało od siebie odpocząć. Wychodząc, pocałowałem ją w czoło. Miałem nadzieję, że nie będzie cierpieć ani płakać. Była mądrą dziewczyną i liczyłem, że rozumiała, że nie chciałem się nią zabawić. Nie chciałem też, by ktokolwiek ją skrzywdził. Niestety nie mogłem tego dopilnować. Musiała na siebie uważać.

Zwlekałem z powrotem do domu. Nie byłem gotowy na kolejną sprzeczkę z Harper. Wolałem, gdy się unikaliśmy. Wtedy mogłem udawać, że wcale nie skomplikowałem sobie życia. Tyle że moja dziewczyna boleśnie o sobie przypominała. Najgorsze, że wiele razy próbowała zaciągnąć mnie do łóżka. Raz dałem się skusić. Nienawidziłem się za to, że okłamywałem Lily, ale opamiętałem się w porę. Nie znalazłem się w Harper nawet na moment. Wymigałem się brakiem prezerwatyw. Jednak dziewczyna mogła zacząć coś podejrzewać. Nie uprawialiśmy, przecież seksu od kilku miesięcy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro