17.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Długo zastanawiałem się z Lily, co mogliśmy znaleźć na Greena. Burza mózgów nic nie dała. Podejrzewałem go o łapówki, fałszowanie dokumentacji służbowej, romans. Nic nie znalazło potwierdzenia w papierach firmowych. Wyglądał tak, jakby nigdy nie popełnił ani jednego błędu. To niemożliwe. Byłem pewny, że wszystko zatuszował. Jednak nie miałem na to żadnego dowodu. O nic nie mogłem go oskarżyć. Traciłem nadzieję, że cokolwiek znajdę. Powinienem pogodzić się, że trafię za kratki za fałszywe oskarżenie Harper o gwałcie. Mogą minąć lata, zanim znajdę adwokata, który pomoże udowodnić mi prawdę. Tym bardziej że Green mógłby zacząć mieszać, żeby mnie zniszczyć. Nie miałem wyjścia. Na razie musiałem zostać z Harper.

– Co, jeśli zdradza żonę?

Lily próbowała mi pomóc, ale wolałbym, żeby się w to nie mieszała. Mogła narobić sobie problemów. Nie chciałem jej narażać. Powinna trzymać się z dala od tego, co kombinowałem. Najlepiej, gdyby odcięła się ode mnie, gdy tylko rozpętam piekło z Greenem i jego córką. Nie będę zły, gdy Lily zdecyduje się stanąć przeciwko mnie. Przynajmniej o nią nie musiałbym się martwić.

– Nie mam na to dowodu.

To byłoby zbyt proste. Green na pewno nie zdradzał żony. Już dawno coś bym o tym wiedział. Nie ukryłby tego. Poza tym w firmie żadna kobieta się nie skarżyła, a on trzymał je na dystans. Poza sekretarką, ale pracowali ze sobą wiele lat. Znała jego rodzinę. Zapewne nawet wiedziała wiele o Harper. Chociaż nigdy nie wypytywałem swojej dziewczyny o jej kontakt z sekretarką.

– Spróbuję się do niego zbliżyć. - Zaproponowała Lily.

To głupi pomysł. Nie wiedziałem, czemu uznała, że jej na to pozwolę. Musiałem jakoś wybić dziewczynie ten plan z głowy. Chyba oszalała, jeśli myślała, że zbliży się do Greena i zaryzykuje swoją karierę. Szef niczego nie mógł się domyślić. Inaczej Lily będzie skończona. Wcale mi w ten sposób nie pomoże. Nie mogła się narażać dla mnie. Myślałem, że nie będę musiał jej tego tłumaczyć.

– Zapomnij – powiedziałem ostro.

Nie mogłem na to pozwolić. Byłbym idiotą, gdybym nie zareagował. To najgłupszy pomysł. Green nie był głupi. Inaczej już dawno dałby się złapać. Od razu się zorientuje, co kombinowała Lily. Zniszczy ją. Nie chciałem nawet myśleć, w jaki sposób pozbędzie się jej z firmy. Dziewczyna nie będzie miała szansy na pracę w branży. Każdy dowie się o jej wybryku.

– Nie bądź zazdrosny. - Pogłaskała mnie po policzku.

Wcale nie o to chodziło. Green był niebezpieczny. Poza tym bałem się, że zrobiłby Lily krzywdę. Co, jeśli jednak dałby się skusić? Chociaż łatwiej było uwierzyć mi w to, że nie pozwoli jej się do siebie zbliżyć. Stażyści nie prowadzali się z szefostwem. Mało kto dostawał szansę poznać Greena albo jego wspólników bliżej. Gdyby nie związek z Harper sam nawet nie miałbym szans, żeby dostać się do firmy.

– Nie jestem. Znaczy, nie o to chodzi. - Pokręciłem głową.

– Spróbujmy.

Była bardzo zadowolona ze swojego pomysłu i próbowała mnie przekonać, że to dobry plan. Miałem co do tego inne zdanie. Wyjdę, jeśli nie obieca, że odpuści. Nie wiedziałem, jak inaczej wybić jej to z głowy. Lily wydawało się, że mi pomagała. Jednak to nieprawda. Najlepiej byłoby, gdyby sobie odpuściła. Właśnie dlatego chciałem trzymać się od niej z daleka. Namieszałem jej w głowie.

– Nie, Lily – powiedziałem stanowczo.

Byłem gotów się na nią obrazić. Nie miała prawa nic robić. Rozumiałem, że chciała mi pomóc, ale lepiej, jeśli nie będzie się mieszać. Zaszkodzi sobie. Miała zbyt wiele do stracenia, a ja nie byłem wart, żeby ryzykować dla mnie cokolwiek. Musiała myśleć o sobie. Tylko w taki sposób przetrwa. Dzięki temu łatwiej też będzie mi znaleźć sposób, żeby nie dać się Harper.

– Czemu?

Nie zamierzałem jej tego tłumaczyć. Powinniśmy zakończyć rozmowy na ten temat. Inaczej Lily nie przestanie. Podsycałem jej nienawiść do Greena i jego córki. Przeze mnie dziewczyna mogła narobić sobie ogromnych problemów. W ogóle nie powinienem rozmawiać z nią o swoim związku. Następnym razem zapamiętam. Znajdziemy sobie inne tematy do rozmów.

– Odpuść. - Wstałem. – Nie możesz tego zrobić.

– Masz lepszy pomysł?

Nie. Nie wiedziałem, co zrobić. Jednak nie potrzebowałem jej pomocy. To był mój problem. Lily powinna siedzieć cicho i nie przeszkadzać. Tylko tyle od niej chciałem. Poza tym będzie musiała się ode mnie odciąć, gdy padną oskarżenia. Ludzie zniszczą ją, gdy zdecyduje się ze mną zostać. Wolałbym nie musieć patrzeć na nią, gdy zrujnuję jej świat. Lily doskonale poradzi sobie, gdy uda, że nic nas nie łączyło. Będzie musiał.

– Tak, wiele innych – burknąłem.

Nie narażę Panny Carlson. Byłem gotowy przestać się z nią spotykać, jeśli mnie nie posłucha. Miałem ją chronić. Nie będę w stanie walczyć o siebie i o nią. Musiała zrozumieć, że najbardziej pomoże mi, gdy nie będzie się mieszać. Oby tylko nie uznała mojego odejścia, jako zdradę i uwolnienie się od niej. Wiele dla mnie znaczyła. Przerażało mnie to uczucie, bo obiecałem sobie, że nie wpakuję się w kolejny związek. Nie byłem pewny, czy za jakiś czas znowu nie porzucę następnej dziewczyny. Nie chciałbym przechodzić z Lily przez to samo, co z Harper.

– Wcale nie.

Nie podobało mi się, dokąd zmierzała ta rozmowa. Dziewczyna chyba nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo denerwowała mnie myśl, że mogłaby stać jej się krzywda. Nie wierzyłem, że musiałem jej to tłumaczyć. Tym bardziej że przestawałem nad sobą panować. Powinienem wyjść, zanim powiem coś, czego oboje pożałujemy. Nie chciałem ranić Lily.

– Chcesz się kłócić? - Spojrzałem na nią wkurzony. – Nie zgodzę się na to.

– Nie musisz.

Byłem wściekły. Ona w ogóle mnie nie słuchała. Miałem ochotę nią potrząsnąć i uświadomić, że to, co chciała zrobić, nie było zabawą. Zachowywała się jak dziecko, które nie zdawało sobie sprawy z zagrożenia, jakie na nią czyhało. Nie zamierzałam pozwolić, żeby zbliżyła się do Greena. Wystarczyło, że musiała dla niego pracować, mimo że nadal nie miała zapewnione, że dostanie umowę na stałe.

– Przestań! – podniosłem głos.

Powinienem wyjść, zanim powiem coś, czego pożałuję. Byłem wściekły. Musiałem zostać sam. Tak będzie lepiej dla każdego z nas. Zauważyłem, że Lily była zaskoczona moim zachowaniem. Nie znała mnie z tej strony. Nigdy przy niej nie straciłem nad sobą panowania. Bywałem nerwowy, ale to wszystko przez mój związek, z którego nie mogłem się wyrwać. Wcześniej nie miałem problemu z nerwami. Nawet rodzice nie potrafili wyprowadzić mnie z równowagi. Niestety wszystko się zmieniło i bywały dnie, kiedy sam na siebie byłem zły.

– Dobrze – wyszeptała.

Wcale nie chciałem jej zranić. Doceniałem, co była gotowa dla mnie zrobić. Jednak musiała zrozumieć, że nie zamierzałem jej narażać. Tym bardziej że nie byłem w stanie jej ochronić. Niby co miałbym zrobić, gdy trafię do więzienia, a Green wykorzysta każdy sposób, żeby ją zniszczyć? Nawet nie miałem kogo poprosić, żeby się nią zaopiekował. Zapewne będę miał na głowie jeszcze rodziców, którzy dołożą swoje oskarżenia, żeby mnie pogrążyć. Jakby przez wszystkie lata nie poniżyli mnie za bardzo.

– Lily, naprawdę. Nie mieszaj się w to. - Chwyciłem jej twarz w dłonie i głaskałem kciukami po policzkach. – Proszę.

Cholernie mi na niej zależało. Nie spodziewałem się, że jeszcze kogoś pokocham. Jednak nie zamierzałem się teraz do tego przyznać. Okazałbym swoją słabość. Lily nie potrzebowała takiego faceta. Zastanawiałem się, kiedy zda sobie sprawę z tego, że byłem beznadziejny. Poza tym bałem się, że za jakiś czas moje uczucia wygasną. Może nie byłem zdolny, żeby kochać kogoś dłużej. To pewnie zasługa moich rodziców, od których nie nauczyłem się, czym jest prawdziwa miłość.

– Chciałam pomóc.

Wiedziałem, ale musiała siedzieć cicho. Inaczej zaszkodzi nam obojgu. Nie potrzebowaliśmy więcej problemów. Mogliśmy wykorzystać wspólny czas, skupiając się tylko na sobie. Chciałem na kilka godzin zapomnieć o Harper, jej ojcu i tym, co mnie czekało. Przy Lily mogłem udawać, że byłem lepszym człowiekiem. Tylko przy niej czułem się dobrze. Chciałbym zostać na dłużej.

– Nie musisz. - Pocałowałem ją.

Liczyłem, że odpuści. Tak byłoby dobrze. Znajdę sposób, żeby uwolnić się od Harper. Dziewczyna nie mogła myśleć, że zostanę z nią na zawsze. Odejdę. Tyle że zajmie mi to jeszcze trochę czasu. Lily pewnie wolałaby, żeby stało się to szybciej. Niestety nic nie mogłem jej obiecać. Wiedziała o tym od samego początku. Miałem nadzieję, że wpakowała się w ten romans świadomie i zdawała sobie sprawę, że nie czekała na nas żadna przyszłość.

– Chcę mieć cię dla siebie. - Spojrzała na mnie ze łzami w oczach. – To chyba niewiele?

Tego właśnie się obawiałem. Nie mogłem jej nic zapewnić. Nawet nie wiedziałem, co się stanie za tydzień i czy nadal będziemy się spotykać. Chciałbym, ale dopóki nie uwolnię się od Harper, niewiele mogłem zrobić. Poza tym nie byłem w stanie przewidzieć, co wymyśli moja nawiedzona dziewczyna. Kiedy dotrze do niej, że ją zdradzałem? Czy kobiety były w stanie wyczuć coś takiego? Czemu do tej pory Harper niczego się nie domyśliła? Nie byłem dobrym kłamcą. Może udawała. Tylko po co?

– Lily, nie utrudniaj mi tego. - Oparłem czoło o jej czoło.

Czasami żałowałem, że zacząłem nasz romans. Mogłem poczekać, aż zakończę związek z Harper, ale bałem się, że to nigdy nie nadejdzie. Chociaż przez chwilę chciałem coś poczuć. Nie przewidziałem, że stażystka zawróci mi w głowie. Długo trzymałem ją na dystans. Lily nie była idiotką. Obserwowałem ją przy pracy. Starała się, bo zależało jej na karierze. Czemu, więc zaczęła się ze mną spotykać? W firmie Greena nic nie znaczyłem. Moje zdanie w ogóle się nie liczyło. Jeśli dziewczyna uważała, że dzięki mnie dostanie pracę na stałe, to mogła o tym zapomnieć. Nasz romans ją zniszczy.

– Nie chcę – wyszeptała.

– Postaraj się to przetrwać. - Pocałowałem ją.

Ciężko było mi się rozstać z Lily. Za każdym razem bałem się, że widzieliśmy się ostatni raz. Niczego nie mogłem być pewny. Nienawidziłem siebie za to, że mieszałem w głowie kolejnej dziewczynie. Czułem się okropnie. Niestety nic już nie mogłem zmienić. Musiałem liczyć, że dziewczyna nie ucierpi na moich decyzjach.

Przez kolejne dni nie mogłem skupić się na pracy. Denerwowałem się. Myśl o Lily mnie rozpraszała. Nie wiedziałem, czy mnie posłuchała. Oby. Musiałem przestać o niej myśleć. Inaczej oszaleję. Poza tym mogłem popełnić ogromny błąd. Niewiarygodnie, że kolejny raz pozwoliłem dziewczynie zawładnąć swoim życiem. Co, do cholery, było ze mną nie tak?

– Masz spotkanie z Morrisem.

Sekretarka Greena od początku za mną nie przepadała. Doskonale wiedziała, w jaki sposób dostałem się do firmy. Nie podobało jej się to. Tyle że nie miała wpływu na decyzję szefa. Czasami musiała usługiwać również mnie. Nie chciałem tego. Sam byłem w stanie zapamiętać o swoich spotkaniach. Zresztą firmę było stać na zatrudnienie nowej sekretarki. Tylko że mogła nie być już tak lojalna w stosunku do szefa, jak Margaret.

– Za chwilę.

Musiałem pozbierać dokumenty. Nie mogłem iść nieprzygotowany. Morrison uznałby, że marnowałem jego czas. Wcale tak nie było. Chętnie się czegoś od niego nauczę. Zależało mi, żeby mieć go po swojej stronie. Ze wszystkich wspólników on nienawidził Greena najbardziej. Zapewne nie wyciągnie do niego ręki, gdy ktoś go skompromituje. Jeszcze wypomni mu, że zatrudnił w firmie gwałciciela i pozwolił mu spotykać się z córką.

– Nie możesz się spóźnić.

Wiedziałem o tym. Po trochu zaczynałem zbliżać się do każdego ze współpracowników. Na razie tylko Morrison dał mi szansę. Musiałem sprawić, żeby tego nie pożałował. Chociaż obstawiałem, że będzie układał mi kłody pod nogi, a na zaufanie sobie nie zasłużę. Nie miałem nic do zaoferowania, a do tego spotykałem się z córką Greena. Już samo to sprawiało, że powinienem być lojalny wobec niego.

– Dobrze.

Sekretarce na pewno nie zależało na tym, czy pojawię się na spotkaniu. Byłaby zadowolona, gdyby Green w końcu mnie skrytykował. Najlepiej przy innych pracownikach. Do tej pory byłem jego pupilkiem. Podejrzewałem, że ktoś mógł mieć z tym problem. Przywykłem. Od zawsze musiałem użerać się z nienawiścią innych. W szkole wyśmiewano mnie, bo byłem biedny. Jakby dzieciak miał wybór, z jakiej rodziny pochodził. Uznano mnie za gorszego, chociaż nikt nie chciał mnie nawet poznać. Nikt poza Harper nie dał mi szansy. Właśnie dlatego chciałem rozstać się w zgodzie. Niestety dziewczyna nie zamierzała mi odpuścić.

Morrison był słabo zorganizowanym gościem, dlatego pozwolił prowadzić mi rozmowy z klientami. Radziłem sobie dobrze. Jednak mężczyzna dokładnie mnie obserwował. Zastanawiałem się, co próbował dostrzec. Moje nieprzygotowanie? Zapewne od razu wytknąłby mi błędy. Byłem przygotowany. Czy podejrzewał mnie o węszenie na zlecenie Greena? Na pewno. Przecież wcześniej wcale nie przejmowałem się spotkaniami wspólników.

– Dobrze ci poszło. - Morrison poklepał mnie po plecach.

– Dziękuję.

Byłem podejrzliwy, bo wcześniej nikt w firmie mnie nie chwalił. Poza szefem. Nie mogłem przestać być czujny. Zbyt wiele miałem do stracenia. Byłem pewny, że mężczyzna to wyczuwał. Może nawet czekał, jak powiem coś o Greenie coś, co sprawiłoby, że doniósłby na mój brak lojalności. Byłem przewrażliwiony na punkcie tego, że każdy chciał mi utrudnić życie. Od zawsze miałem pod górę. Wszystko przez rodziców, którym na mnie nie zależało.

– Możesz przyjść na następne spotkanie.

Z miłą chęcią. To sprawi, że się do niego zbliżę. Zależało mi, żeby zrozumiał, że nie byłem szpiegiem. Wręcz przeciwnie. Chciałem zniszczyć Greena. Mógłbym mu o tym powiedzieć, ale zapewne by mnie wyśmiał, a później powiedział wszystko szefowi. Miałem inny plan. Podpatrzę, jak pracował Morrison. Może on miał dostęp do innych dokumentów, które obciążyłyby Greena. Tyle że wtedy na pewno już by je wykorzystał, ale mi wystarczyła byle głupota zagrażająca jego karierze, żeby uwolnić się od Harper.

– Dobrze.

Oczywiście byłem zadowolony, że Morrison dał mi kolejną szansę. Na pewno dobrze ją wykorzystam. Ciekawe, czy szef już wiedział o moim dzisiejszym dniu. Zazwyczaj w pracy nic mu nie umykało. Później w ogóle nie przejmował się swoimi pracownikami. Podczas rodzinnych obiadów u siebie w domu wypytywał mnie o pracę i chwalił tylko, dlatego że chciał zadowolić swoją córeczkę. Wcale mi na tym nie zależało, ale to bezpieczny temat. Wolałem rozmawiać o pracy niż planach na przyszłość z Harper, których w ogóle nie miałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro