29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Louis specjalnie przyjechał, żeby powiedzieć mi o wypadku Lily. Nie do końca dotarły do mnie jego słowa. Wydawały się nierealne. Rozmawiałem z nią rano. Przez chwilę czekałem, aż facet się zaśmieje i powie, że żartował. Przywaliłbym mu, ale ulżyłoby mi, że z dziewczyną było wszystko dobrze. Niestety nic takiego się nie stało. Milczał, czekając na moją reakcję.

– To nie jest żart? - Przerażony spojrzałem na mężczyznę przede mną.

Skontaktował się ze mną godzinę temu. Jednak wtedy nie powiedział, co się stało. Zapowiedział tylko, że musimy się spotkać i to jak najszybciej. Nawet nie podejrzewałem, co miał mi do przekazania. Wolałbym, żeby powiedział, że moja sprawa z Greenem była przegrana albo że nie będzie mnie dłużej reprezentował. Pogodziłbym się z tym. Przynajmniej nie martwiłbym się o stan zdrowia Lily.

– Człowieku, trafiła do szpitala. Z jej samochodu nic nie zostało! – wrzeszczał wściekły.

Wiedziałem, kto za tym stał, jeszcze zanim Louis to powiedział. Harper na pewno celowo spowodowała wypadek. Tylko jej zależało, żeby mnie skrzywdzić. Już dawno groziła Lily. Nie sądziłem tylko, że posunie się tak daleko. Inaczej nie pozwoliłbym dziewczynie samej wracać i jeździć do pracy. Nie zadbałem o nią. To najlepszy dowód na to, że powinna się trzymać ode mnie z daleka. Gdybyśmy się nie spotykali, nic by się nie stało. To moja wina.

– A co z Harper?

Musiałem wiedzieć, gdzie była. Dopadnę ją i miałem gdzieś, co się później ze mną stanie. Nienawidziłem jej. Skrzywdziła niewinną osobę, żeby odegrać się na mnie. Miałem nadzieję, że odpowie za spowodowanie wypadku. Chociaż liczyłem, że sama ucierpiała. Nie byłoby mi jej żal. W końcu by się doigrała. Greenowi nie uda się kryć córki na każdym kroku. Zaczynała popadać w konflikty z prawem.

– Naprawdę martwisz się teraz o nią?! - Patrzył na mnie wkurzony.

Wcale nie zależało mi na Harper. Nie zamierzałem jednak tłumaczyć, co planowałem. Powinienem pojechać do Lily, ale najpierw musiałem dowiedzieć się, jak najwięcej o wypadku. Pozwoli mi to działać. Chociaż to, co chciałem zrobić, było niezgodne z prawem. Nie wspomniałem o tym Louisowi, bo pewnie próbowałby mnie powstrzymać. Cokolwiek myślał o mnie i córce Greena musiał przestrzegać prawa. Nie wciągnę go w nic. Nawet nie liczyłem, że pomoże mi uniknąć kary. Nie zależało mi na tym. Chciałem, tylko żeby Lily była bezpieczna. Zaryzykuję dla niej wszystko. Kolejny raz. Jako jedyna wierzyła we mnie cały czas. Zależało mi na niej i musiałem zrobić coś, żeby więcej nie cierpiała.

– Pytam, czy ją złapali?

Wcale nie interesowała mnie Harper. Nic dla mnie nie znaczyła. Chciałem tylko wiedzieć, czy odpowie za swoje czyny. Miałem gdzieś, co się z nią stało. Oby również ucierpiała. Zapewne tym razem tatuś jej nie pomoże. Liczyłem na to, że pieniądze nie były w stanie załatwić wszystkiego. Udowodnię, że Harper próbowała skrzywdzić Lily. Mogła ją zabić! Nawet nie chciałem o tym myśleć, bo czułem jeszcze większą złość. Obym w najbliższym czasie nie natknął się na Harper, bo bałem się, że nie zapanuję nad sobą, gdy ją zobaczę.

– Nic nie wiem. - Nerwowo chodził po moim salonie. – Od razu pojechałem do szpitala zobaczyć, co z Lily. Chciałem zobaczyć, w jakim jest stanie.

Jego przynajmniej ktoś poinformował. Wkurzało mnie, że obcy facet wiedział więcej na temat mojej dziewczyn, ale nie miałem zamiaru się teraz o to wykłócać. Gdyby nie Louis pewnie nikt by się ze mną nie skontaktował w tej sprawie. Carlsonowie nawet nie wiedzieli, z kim spotykała się ich córka. Martwiłbym się, dopiero, gdyby do wieczora Lily nie zjawiła się u mnie, bo ostatnio spędzaliśmy razem każdy dzień. Miałem nadzieję, że wypadek był niegroźny i dziewczyna z tego wyjdzie.

– Żyje?

– Żyje.

Ulżyło mi. Bałem się, w jakim stanie była Lily. Nie wiedziałem, jakiego widoku powinienem się spodziewać po dotarciu do szpitala. Chciałem znaleźć się przy dziewczynie i ją pocieszyć tak, jak ona wiele razy pocieszała mnie. Żałowałem, że utrudniłem jej życie. Nie mogłem sprawiać, że będzie cierpiała. Nie byłem pewny, co zrobić. Odszedłbym, gdyby to zapewniło Lily bezpieczeństwo. Tyle że nie potrafiłem trzymać się od niej z daleka. Próbowałem. Inaczej nie wpakowałbym się w romans. Nasza sytuacja była trudna, ale Harper nie mogła wiecznie komplikować nam życia.

– Jadę tam. - Zbierałem się do wyjścia.

Nie zamierzałem marnować więcej czasu. Musiałem jechać do szpitala. Lily zapewne była przerażona. Nie mogłem pozwolić, żeby myślała, że zostawiłem ją w takiej chwili. Zamierzałem wspierać swoją dziewczynę i zapewnić ją, że wszystkim się zajmę. Potrzebowała teraz spokoju i odpoczynku. Poza tym musiałem sprawdzić jakie obrażenia poniosła. Z rozmowy z Louisem niewiele się dowiedziałem.

– Carlsonowie są w szpitalu. - Spojrzał na mnie. – Nie będą zadowoleni z twojej wizyty.

Nie obchodziło mnie to. Dopóki Lily mnie nie wygoni, ich zdanie się nie liczyło. Na pewno za mną nie przepadali. Tym bardziej że nie uda mi się ukryć swojego powiązania z Greenami. Miałem to gdzieś. Musiałem zobaczyć się z Lily. Nic więcej się nie liczyło. Chciałem z nią porozmawiać. Dowiedzieć się dokładnie, co się stało. Miałem nadzieję, że dziewczyna mnie nie okłamie. Wniesiemy oskarżenia. Harper odpowie za to, co zrobiła. Tym razem nie zamierzałem odpuścić. Zbyt długo ją lekceważyliśmy, inaczej nie doszłoby do wypadku. Dziewczyna była nieobliczalna i stwarzała zagrożenie. Nie tylko dla nas. Jeśli jej nie powstrzymamy, następnym razem posunie się do czegoś gorszego. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać, co jeszcze była w stanie wymyślić, żeby zwrócić na siebie moją uwagę i sprawić, że do niej wrócę. Na razie wszystko, co robiła, powodowało, że nienawidziłem jej coraz bardziej i zaczynałem nabierać ochoty, żeby ją zniszczyć.

– Wpuszczą mnie?

Nie mogli mnie odciąć od córki. Lily nie byłaby z tego zadowolona. Miałem nadzieję, że chciała się ze mną zobaczyć. Nie wiedziałem, jakbym się poczuł, gdyby było inaczej. Carlsonowie na pewno okażą mi swoje niezadowolenie. Przecież naraziłem ich dziecko na niebezpieczeństwo. Gdyby nie moja była dziewczyna, Lily nic złego by się nie stało.

– Jest przytomna. Sama może zadecydować.

– Dobrze.

Oczywiście Louis miał rację. Gdy zjawiłem się w szpitalu, od razu musiałem zmierzyć się z Carsonalmi. Rodzice mojej dziewczyny nie byli zadowoleni, gdy mnie zauważyli. Rozumiałem ich. Przeze mnie Lily tutaj trafiła. Nie potrafiłem zapewnić jej bezpieczeństwa. Nie przewidziałem, co się stanie. Jednak to nie znaczyło, że mi na niej nie zależało. Uznałem, że przekonają się o tym za jakiś czas.

– Czemu go tutaj przywiozłeś? - Pani Carlson wskazała na mnie palcem.

Szkoda, że nie mieliśmy szansy poznać się wcześniej, w lepszych okolicznościach. Może wtedy zrozumiałaby, że kochałem jej córkę. To nie najlepszy moment, żeby się przedstawić. Chciałem tylko zobaczyć Lily. Musiałem upewnić się, że nic jej nie groziło. W drodze tutaj Louis wyjaśnił mi, że obrażenia dziewczyny nie były groźne, chociaż podejrzewano u niej wstrząs mózgu. Nie byłem pewny czego spodziewać się po dotarciu do szpitala. Liczyłem, że na jej ciele nie będą widoczne obrażenia, jakich doznała. Nie wyobrażałem sobie posiniaczonej Lily.

– Bo Lily tego chciała.

Nie przejmowałem się gadaniem Carlsonów. Chociaż powinienem. Jednak dziewczyna była dla mnie ważniejsza niż dyskusja z jej rodzicami. Wszedłem do sali. Nikt nie mógł mnie powstrzymać. Starałem się zadbać o ich córkę, ale wiedziałem, że mi w to nie uwierzą. Jak na razie przekonywali się, że lepiej byłoby, gdyby dziewczyna trzymała się ode mnie z daleka.

– Lily – od razu do niej podszedłem – przepraszam.

Przeze mnie tutaj była. Nie byłem w stanie jej chronić. Nie chciałem, żeby coś jej się stało. Powinna posłuchać rodziców. Przy moim boku nie czekało ją nic dobrego. Nie mogłem zapewnić, że Harper jej nie zagrażała. Spróbuję. Dopilnuję, żeby córka Greena nie zbliżyła się do Lily. Nie byłem pewny, jak tego dokonam, ale się postaram. Musiałem coś zrobić.

– Nic mi nie jest – odezwała się cicho.

Wyglądała źle. Miała zabandażowaną głowę, siny policzek i usztywnioną prawą nogę. Przeraziło mnie to. Nawet nie wyobrażałem sobie, jaki musiała czuć ból. Miałem nadzieję, że lekarze podali jej silne leki przeciwbólowe. Miałem zamiar iść ich o to zapytać. Jednak najpierw chciałem dowiedzieć się od Lily, co dokładnie wydarzyło się na miejscu wypadku.

– Nieprawda. - Kręciłem głowa.

Mogło stać się coś o wiele gorszego. To moja wina. W drodze do szpitala myślałem tylko o Lily. Zastanawiałem się, w jakim stanie ją zobaczę. Nie byłem przygotowany na widok jej zranionego ciała. Liczyłem, że Louis mnie okłamał, żeby wybadać moją reakcję i sprawdzić, czy zależało mi na dziewczynie. Chciałbym zostać oszukanym akurat w tej sprawie.

– Kocham cię.

– Ja ciebie też. - Pocałowałem ją delikatnie. – Dopilnuję, żeby za to odpowiedziała.

– Chcę, żeby to się skończyło – wyszeptała, patrząc mi w oczy.

Też tego chciałem. Musiałem się bardziej postarać. Planowałem na jakiś czas wyjechać z Lily za miasto, gdy tylko wyjdzie ze szpitala. Odpoczynek dobrze jej zrobi. Na pewno dostanie zwolnienie. W pracy poradzą sobie bez niej. Lepiej, gdy będzie trzymała się teraz z dala od Greena i jego chorej córki. Byli największym zagrożeniem. Chciałbym trzymać swoją dziewczynę z dala od tej chorej rodziny. Jednak nie mogłem, dopóki ona sama nie zdecyduje o odejściu z firmy.

– Zrobię, co mogę, Lily. - Oparłem swojej czoło o jej czoło. – Nie będę cię więcej narażać.

Miałem nadzieję, że opowie mi dokładnie, co się stało i powtórzy to na policji. Musiała złożyć zeznania. To najważniejsze. Nie chciałem, żeby kłamała. Harper nie ujdzie to na sucho. Chociaż miałem wątpliwości co do wymiaru sprawiedliwości. Green uważał, że pieniądze mogły załatwić wszystko. Zapewne spróbuje przekupić policjantów. Nie miałby z tym żadnego problemu. Byłem przekonany, że nie byłby to jego pierwszy raz.

– To nie twoja wina, Linc.

Nieprawda. Wszystkie przykrości spotykały ją przeze mnie. Dlaczego nie była mądrzejsza i nie zostawiła mnie samego? Wtedy nie spotkałoby ją nic złego. Powinienem trzymać Lily na dystans. Moje uczucia się nie liczyły. Byłem starszy. Wiedziałem, do czego zdolna była Harper, chociaż do rej pory nie podejrzewałem, że zrobi coś poza grożeniem dziewczynie. Widocznie nie udało mi się poznać jej dobrze przez kilka lat związku. Na pewno, gdybym wcześniej wiedział, do czego była zdolna, bardziej przemyślałbym związanie się z nią.

– Musisz mi opowiedzieć o wypadku. - Odgarnąłem dziewczynie włosy z czoła.

Chciałem dowiedzieć się, jak najwięcej, zanim za kilka dni zapomni o szczegółach wypadku. Wszystko było ważne. Gdzie jechała? Pewnie do pracy. Czy rozmawiała wcześniej z Harper? Zastanawiałem się, skąd córka Greena miała samochód. Wcześniej wolała jeździć z kierowcą ojca. Nawet był moment, że podejrzewałem ją o brak prawa jazdy. Ukradła samochód ojca? Bardzo możliwe. Nie wierzyłem w przypadek. Harper to zaplanowała, bo zauważyła, że jej groźby nie działały. Lily się nie bała. Przynajmniej do dnia wypadku.

– Jutro. - Ziewnęła.

– Jutro – powtórzyłem.

Oby nie próbowała mnie zbyć. Nie odpuszczę. Miałem nadzieję, że wcześniej ktoś już z nią rozmawiał. Może policja albo Louis, który zgłosił całą sprawę. Powiedział, że nie mógł tego zignorować. I bardzo dobrze. Chciałem, żeby dorwali Harper. Zasłużyła na karę. Miałem ochotę sam ją dorwać i udusić. Ledwo się powstrzymywałem, żeby do niej nie pojechać. Narobiłbym sobie więcej problemów, a ona byłaby zadowolona, że udało jej się zwrócić moją uwagę. Potrzebowałem dużo cierpliwości.

– Cieszę się, że przy mnie jesteś.

Nie wyobrażałem sobie zostawić ją teraz. Potrzebowała mnie. W tej chwili oboje udowadnialiśmy sobie, kto był dla nas najważniejszy. Nie chciałem być nigdzie indziej. Gdyby Lily nie pojawiła się u mnie, zacząłbym coś podejrzewać. Kontaktowałbym się z nią. Byłbym gotowy wypytywać o nią Carlsonów. Dobrze, że Louis nie okazał się totalnym dupkiem i od razu poinformował mnie o wypadku.

– Nigdzie się nie wybieram. - Uśmiechnąłem się lekko.

Miałem nadzieję, że rodzice Lily nie spróbują wygonić mnie ze szpitala siła, bo inaczej się stąd nie ruszę. Będę przy dziewczynie cały czas. Załatwiłem sobie w pracy kilka dni wolnego, a o resztę zadbam później. Jeśli wyjedziemy, nie będę się niczym przejmować. Może wtedy uda mi się ją namówić do zostawienia wszystkiego za sobą. Chociaż wątpiłem, że mi się to uda. Nie chciałem, żeby Lily rezygnowała z czegoś tylko ze względu na mnie. Znienawidzi mnie za jakiś czas, że zmusiłem ją do dokonania wyboru. Jednak narażaliśmy się na niebezpieczeństwo każdego dnia. Musiałem coś zrobić. Cokolwiek, co sprawi, że uwolnimy się od Greenów.

– Dobrze. - Przymknęła powieki.

– Śpij. - Pocałowałem ją w czoło.

Nie wiedziałem, czy zostać, gdy upewniłem się, że dziewczyna zasnęła. Zapewne zostałbym wygoniony przez lekarzy. Obawiałem się konfrontacji z rodzicami Lily. Byłem przekonany, że nadal siedzieli na korytarzu i tym razem wściekali się, że teraz ja dostałem zgodę na spędzenie z ich córką czasu. Na pewno chcieliby z nią porozmawiać. Mogli to zrobić, zanim przyjechałem do szpitala. Mieli dużo czasu.

Nie wróciłem do domu na noc. Nie mogłem. Wyszedłem z sali, dopiero gdy upewniłem się, że Carlsonów nie było już w szpitalu. Widocznie po rozmowie z lekarzami uznali, że spokojnie wrócą jutro. Na pewno nie przekonało ich, że moja obecność była dla Lily bardzo ważna i że zostanę z nią do rana. Może kiedyś pogodzą się z wyborem córki, mimo że nie był najlepszy.

– Długo tam siedziałeś. - Louis przyglądał mi się dokładnie.

Nie spodziewałem się, że zostanie. Czemu nie pojechał do domu? Nie był nikim z rodziny. Wkurzał mnie, bo chciał być przy mojej dziewczynie, na moim miejscu. Carlsonowie go akceptowali. Nie potrzebowałem, żeby czekał nie wiadomo na co. Lily zasnęła, więc z nią nie porozmawia.

– Przeszkadza ci to?

Miałem wrażenie, że próbował mnie wyprowadzić z równowagi. Starałem się opanować. Lepiej, jeśli nie dam mu więcej dowodów na to, że nie byłem dobrym facetem dla Lily.

– Zważając na okoliczności, tak.

– To twój problem. - Podszedłem do automatu z kawą, starając się go ignorować.

Musiałem się na czymś skupić. Liczyłem, że Louis wyjdzie i to szybko. Chciałem w spokoju pomyśleć nad swoimi działaniami. Moim celem był dopilnować, żeby policja złapała Harper i żeby odpowiedziała za spowodowanie wypadku. Na niczym w tej chwili nie zależało mi bardziej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro