30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Musiałem zmierzyć się z Carlsonami. Lily zostanie przez jakiś czas w szpitalu i będę się z nimi spotykał prawie codziennie. Nie odstąpią córki na krok. Na pewno moje towarzystwo im przeszkadzało. Tym bardziej że Louis wspomniał, że zamieszana w to była Harper, z którą kiedyś chodziłem. Wolałbym, żeby akurat pominął tę informację. Jednak jego lojalność wobec Carlsonów była większa niż wobec mnie. Rozmowa z rodzicami Lily będzie ciężka. Nie zostawię jej. Musiałem wymyślić, jak zapewnić dziewczynie bezpieczeństwo i trzymać z daleka od Harper. Będzie trudno.

– Niszczysz ją – odezwał się ojciec Lily, gdy zauważył mnie przed salą córki.

Jego żona była w środku. Nie byłem pewny, co mężczyzna wiedział na mój temat, ale Louis na pewno mu o mnie wiele powiedział. Wystarczyło wspomnienie o moim powiązaniu z Greenem. To wystarczyło, żeby chcieć więcej informacji. Nie byłem odpowiednim partnerem dla córki Carlsona. Gdyby wiedział, ile razy próbowałem przekonać Lily, żeby dała sobie ze mną spokój. Przestałem, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że ją kocham. Od tamtej pory ciężko było mi trzymać dziewczynę na dystans.

– Przepraszam.

Nic więcej nie byłem w stanie powiedzieć. Tłumaczenie nic nie zmieni. Poza tym Pan Carlson na pewno nie uwierzy w moje słowa. Już wyrobił sobie zdanie na mój temat. Był jak wielu ludzi, którzy robili to na co dzień. Jednak akurat jemu nie zamierzałam nic udowadniać. Liczyłem na to, że Lily nie zmieni zdania o mnie z tego, co powie jej ojciec. Kochałem ją i szukałem sposobu, jak zapewnić dziewczynie bezpieczeństwo i spokój.

– Chciałbym zabronić ci się z nią spotykać.

Tyle że oboje wiedzieliśmy, że Lily na to nie pozwoli. Z tego, co opowiadała, nie chciała dać się kontrolować rodzicom. Robiła to wystarczająco długo. Chyba za bardzo planowali jej życie. Praca u Greena miała sprawić, że się usamodzielni. Właśnie dlatego nie chciała z niej zrezygnować. Żałowałem, że nie potrafiłem znaleźć jakiegoś sposobu, żeby dziewczyna zatrzymała swoją pracę. Przynajmniej jeśli chciała zostać ze mną. Jedyny sposób to nasze rozstanie. Wtedy przestaną spotykać ją przykre rzeczy.

– A ja chciałbym ją chronić.

Zrobię wszystko, żeby Harper odpowiedziała za wypadek, który spowodowała. Bo byłem przekonany, że to jej sprawka. Nie wierzyłem w przypadek. Już nawet skontaktowałem się z policją w tej sprawie. Szkoda, że wcześniej nie zgłosiłem gróźb. Teraz mieliby takie same podejrzenia jak ja. Green i jego popierdolona córeczka nie byli ponad prawem. Odpowiedzą za każdą krzywdę, która spotkała Lily.

– To odejdź.

Chciałem wiele razy. Namawiałem do tego Lily. Zrobiłbym to kolejny raz, gdybym wiedział, że dziewczyna się, chociaż nad tym zastanowi. Jednak Pan Carlson powinien zrozumieć, że byłem zakochany w jego córce. Jeśli chciała ze mną zostać, to nie zamierzałem jej odepchnąć. Potrzebowałem chociaż jednej osoby, która we mnie wierzyła. Inaczej upadłbym już dawno. Skończyłbym jak moja matka alkoholiczka.

– Nie mogę.

– Ona cię nie zostawi, nawet jeśli zrobisz najgorsze świństwo. - Spojrzał na mnie. – Nie powinienem ci tego mówić, ale jeśli ją kochasz, to odejdziesz. Zrób to dla niej.

Nie byłem tego pewny. Bałem się, gdy Harper oskarżyła mnie o gwałt. Odwrócili się ode mnie wszyscy w firmie. Nikt bawet nie zapytał, czy to prawda. Byli zastraszeni przez Greena. Myślałem, że Lily nie uwierzy, że byłem niewinny. Została, ale obawiałem się, że więcej nie zniesie. Ciężko będzie mi się uwolnić od byłej dziewczyny. Zdawałem sobie sprawę z tego, że lepiej byłoby jej beze mnie. Próbowałem.

– Czemu uważa Pan, że inaczej nie możemy być razem?

Facet nawet mnie nie znał. Oceniał mnie jak wszyscy. Wkurzało mnie to. Całe życie próbowałem udowodnić coś obcym ludziom, którzy mieli mnie za śmiecia. Tylko Lily spojrzała na mnie inaczej. Chociaż poznała mnie już, gdy byłem kimś. Jedyną osobą, która dała mi szansę była Harper. Dostrzegła we mnie coś więcej niż dzieciaka z biednego domu. Wiedziała, że moi rodzice nie zajmowali się mną, jak należy. Jednak teraz to nie miało już żadnego znaczenia. Dziewczyna zniszczyła wszystko swoimi oskarżeniami.

– Twoje zatargi z Greenem zagrażają mojej córce! – powiedział wściekły. – Mogła stracić życie! Pomyślałeś o tym?

Wiedziałem o tym. Nie wspomniałem o groźbach. Nie byłem pewny, czy Lily opowiadała im cokolwiek. Z tego, co kiedyś wspominała, nie miała dobrego kontaktu z rodzicami. Mogłem zareagować wcześniej. Tyle że nie podejrzewałem, że Harper była w stanie zrobić komuś krzywdę. Mogła nas szantażować, straszyć, oskarżać, ale nie to.

– Tak.

– Chyba nie bardzo.

Nie wiedziałem, co mogłem mu powiedzieć. Chciałbym pokazać, że mylił się, co do mnie. Kochałem jego córkę. Zadbam o nią. Postaram się, żeby nie musiała cierpieć. Jednak w tym momencie moje słowa nie miały żadnego znaczenia. Potrzebowałem czasu, żeby przekonać do siebie Carlsonów. Oczywiście nie liczyłem na to, że mnie polubią. Wiedziałem, że nie.

– Przykro mi, że poznaliśmy się w takich okolicznościach.

Myślałem, że za jakiś czas, gdy nasze życie trochę się unormuje, zaprosimy rodziców Lily i spróbuję ich do siebie przekonać. Chociaż wcale mi na tym nie zależało. Jednak chciałem, żeby dziewczyna miała dobry kontakt z rodzicami. Nie przewidziałem, że spotkam się z Carlsonami wcześniej. Chociaż spodziewałem się, że mimo okoliczności nie będą darzyć mnie sympatią. Nie byłem dobrą partią. Tym bardziej że wszystko, co do tej pory osiągnąłem, zawdzięczałem Greenowi i jego córce.

– Wolałbym, żebyśmy nigdy się nie poznali. - Odszedł.

No to mogłem być pewny, że rodzice Lily nigdy mnie nie zaakceptują. Nawet nie próbowałem przekonać do siebie Carlsona. Miał rację. Nie byłem odpowiednim facetem dla jego córki. Przeze mnie groziło jej niebezpieczeństwo. Nie wiedziałem, czy przekonywanie dziewczyny, żeby ode mnie odeszła miało jeszcze sens. Kochałem ją. Może to samolubne, ale chciałem, żeby ze mną została.

Z każdym kolejnym dniem Lily dochodziła do siebie. Miło było zobaczyć w końcu jej uśmiech. Cieszyłem się, że nic poważnego się nie stało. Starałem się nie myśleć o Carlsonach, którzy zawsze utrudniali mi kontakt ze swoją córką. Zależało im, żebym nie przychodził do szpitala. Nie zrezygnuję z niej. Zbyt wiele przeszliśmy, żebym teraz się poddał. Dziewczyna mi zaufała. Nie chciałem jej zawieźć.

– Nie chcę, żebyś wracała do firmy. - Spojrzałem na dziewczynę.

Pierwszy raz powiedziałem to głośno. Jednak wolałem, żeby trzymała się z dala od Greena i jego chorej córki. Czas najwyższy podjąć poważne kroki. Nie mieliśmy innego wyboru. Nie chciałem dłużej czekać, aż Harper skrzywdzi Lily. Tym razem nie stało się nic złego, ale dziewczyna mogła nie mieć tyle szczęścia następnym razem. Bałem się. Powinniśmy wyjechać.

– Będę miała zwolnienie.

I co z tego? Kiedyś wróci do firmy. Harper nie odpuści. Przekonywałem się, że groźby jej nie wystarczyły. Chciała skrzywdzić mnie, ale wiedziała, że najlepiej będzie uderzyć w Lily. To zaboli mnie bardziej. Miała rację. Dziewczyna była dla mnie najważniejsza. Zamierzałem porozmawiać z policją. Zastanawiałem się, czy Louis był jeszcze w stanie mi pomóc. Chodziło przecież o córkę Carlsonów.

– Możesz je chociaż przeciągnąć?

– Chyba muszę odpocząć.

Może uda mi się przekonać dziewczynę, że firma Greena nie była jedyną, w której mogła spełniać marzenia. Po wyjeździe z miasta poszukamy mieszkania, a później pracy. Najpierw dla siebie, żebyśmy mieli pieniądze na nowe życie. Znajdę też dla Lily miejsce, w którym wykorzysta swoje dotychczasowe umiejętności i nauczy się o wiele więcej, a do tego będzie miała realne szanse na awans. Przez kontakt ze mną Green nigdy nie da jej lepszego stanowiska. Dziwiłem się, że w ogóle zostawił ją w firmie.

– Tego się trzymajmy.

– Co zamierzasz zrobić?

Chciałbym być facetem, z którym mogła planować przyszłość. Wtedy zastawialibyśmy się nad wymarzonym ślubem i ilością dzieci, których przecież nie chciałem mieć. Jednak zanim to nastąpi czekała nas jeszcze długa droga. Wierzyłem, że będzie warto, że oboje wytrwamy. Chociaż nie będę zły, jeśli Lily zdecyduje się mnie zostawić. Byłoby to dla niej najlepsze.

– Zadbać o ciebie. - Pocałowałem ją.

Nie wiedziałem, jak, ale postaram się, żeby nie musiała się bać. Będę odwozić swoją dziewczynę do pracy i po nią przyjeżdżać. Chciałbym też, żeby w firmie unikała Harper. Chociaż będzie trudno. Dziewczyna na pewno panoszyła się po biurze i kontrolowała każdego pracownika. Tatuś był zadowolony, że szła w jego ślady. Ich relacja była popieprzona. Miałem wrażenie, że Harper za bardzo chciała się upodobnić do ojca. Jakby uznała, że tylko w tej sposób wda się w jego łaski.

– Linc, wtedy nie wiedziałam, że to ona.

Nie! Nie mogła zmienić zeznań. Jeśli to zrobi, nikt nie uwierzy nam w winę Harper. Do tego dziewczyna uzna, że miała przewagę. Nie dopuszczę do tego. Będziemy kłamać. Dla własnego dobra. Kurwa! Zaczynałem się denerwować. Bałem się, co jeszcze usłyszę. Nie chciałem, żeby Lily zaczęła obwiniać siebie. Myślałem, że policja zamknie Harper albo chociaż postraszy ją na tyle, że nam odpuści. Co miałem, do cholery, zrobić?

– Co?

– Dopiero gdy zobaczyłam ją, gdy prosiłam o pomoc. - Przymknęła powieki. – Zaśmiała mi się w twarz, mówiąc, że i tak do niej wrócisz.

Ulżyło mi. Córka Greena spowodowała wypadek. Policja będzie mogła ją ukarać. Miałem nadzieję, że stanie przed sądem. Czekałem na to. W końcu przekona się, że nie mogła pogrywać z każdym. Harper wydawało się, że była w stanie zmusić mnie bym do niej wrócił. Niedoczekanie. Byłoby to ostatnie, co zamierzałem zrobić. Nie rozumiałem, czemu do dziewczyny nie docierało, że jej nie kochałem.

– Nie zrobię tego. - Przytuliłem Lily.

Następnego dnia starałem się unikać Carlsona. Nie miałem ochoty na kolejną rozmowę, która miała wywołać we mnie wyrzuty sumienia. Jego gadanie nie sprawi, że nagle zostawię swoją dziewczynę. Jednak jego żona miała mi coś do powiedzenia. Nie robiłem sobie nadziei, że będzie to coś miłego. Najbardziej jej zależało na tym, żeby trzymać mnie z dala od swojej córki. Rozmawiała nawet na ten temat z lekarzami, ale każdy poinformował ją, że tylko pacjentka mogła decydować kto będzie ją odwiedzać. Szkoda, że kobieta nie potrafiła pogodzić się z decyzją Lily.

– Nie chcę cię tu widzieć. - Kobieta patrzyła na mnie z pogardą.

Nie przepadała za mną, co rozumiałem od razu. Wcale nie zależało mi na tym, żeby mnie lubiła. Jednak, dopóki Lily nie zabroni mi przychodzić w odwiedziny, nie odejdę. Dziewczyna uznałaby, że ją zostawiłem. Nie mogłem tego zrobić. Została ze mną, nie przejmując się konsekwencjami, chociaż to w nią najbardziej uderzały działania Harper. Zrobię coś z tym.

– Nie Pani decyduje.

– Jesteś bezczelny!

W innych okolicznościach starałbym się ją przekonać, że myliła się, co do mnie. Powinna mnie poznać. Kilka rozmów i zrozumiałaby, że kochałem jej córkę. Jednak uznałem, że moje słowa nie sprawią, że Pani Carlson zmieni o mnie zdanie. Nawet nie starała się zrozumieć własnej córki. Podejrzewałem, że właśnie dlatego Lily ograniczyła kontakt z rodzicami. Chcieli dyktować jej, co powinna robić.

– Możliwe.

– Zobaczysz, że Lily zmieni zdanie. Nie pozwolę, żeby zmarnowała sobie z tobą życie! – podniosła głos. – Za to możesz być pewny, że nigdy nie zaakceptuję waszego związku.

Jeśli wszystko się uspokoi, postaram się unikać Carlsonów. Oby Lily nie zmuszała mnie do spędzania czasu ze swoimi rodzicami. Wcale nie potrzebowaliśmy, żeby ktoś wtrącał się w nasz związek. Nie zamierzałem też kontaktować się z własnymi rodzicami. Ci ludzie nic dla mnie nie znaczyli. Harper nie miała okazji ich poznać i chciałbym, żeby z Lily było tak samo. Bałem się, co mogłaby dziewczynie powiedzieć moja matka alkoholiczka. Czy wtedy Lily by ode mnie odeszła? Niemożliwe. Znosiła na co dzień o wiele gorsze rzeczy.

– Nie oczekuję tego.

– Jeśli uważasz, że groźby Greena są straszne, to nawet nie zdajesz sobie sprawy, do czego jestem zdolna ja.

Nie byłem w stanie być poważny. Co niby była w stanie mi zrobić? Zostałem z niczym. Na nowej pracy w ogóle mi nie zależało. Wziąłem ją tylko dlatego, że potrzebowałem pieniędzy, a tylko tam ktoś był w stanie zatrudnić mnie bez wypytywanie o poprzednie stanowisko. Nie chciałem, żeby nowy pracodawca wiedział o moich powiązaniach z Greenem. To należało już do przeszłości, a zamierzałem zacząć od nowa.

– Poważnie? - Zaśmiałem się. – Zamierza mi Pani grozić?

– Zamierzam trzymać cię z dala od mojej córki.

Wkurzało mnie to, że Pani Carlson od początku naszej rozmowy dawała mi do zrozumienia, że nie pasowałem do jej rodziny, bo nie pochodziłem z bogatej rodziny i nie zarabiałem dobrze. Miałem wrażenie, że dla niej liczyły się tylko pieniądze i kontrola. Chyba nie zdawała sobie sprawy, że w życiu były ważniejsze rzeczy. Dobrze, że jej córka taka nie była. Dostrzegała wiele dobrego w innych ludziach. Poznała mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Nie zwątpiła we mnie w najgorszych momentach. Nawet gdy trafiła do szpitala i po groźbach Harper. Właśnie dlatego nie zamierzałem jej zostawić. Zrobiła dla mnie o wiele więcej niż wszyscy ludzie, których poznałem.

– Bo Louis to lepszy wybór? - Patrzyłem na nią. – Bo jest chłopakiem z dobrego domu, któremu nigdy nic nie brakowało.

Wiedziałem o planach Carlsonów względem jego i córki. Niestety nie przewidzieli, że Lily nie będzie chciała związać się z facetem, którego nie kochała. Zapewniłby dziewczynie dobre życie. Jednak ona sama chciała o siebie zadbać. Była niezależna. Chociaż jej rodzice nie chcieli dopuścić do siebie myśli, że im się wymykała. Nie musieli się martwić. Nie zbuntuję jej przeciwko im, będzie się mogła spotykać z rodzicami, kiedy będzie chciała. Chociaż sam nie zamierzałem uczestniczyć w tych spotkaniach. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich.

– Bo nie zniszczyłby Lily życia!

– Tego Pani nie wie. Z czasem ludzie się zmieniają.

Sam nie podejrzewałem, że kiedykolwiek przestanę kochać Harper. Byłem w niej zakochany, mimo że na początku chciałem ją wykorzystać, żeby osiągnąć swój cel. Później uczucie przyszło samo. Może z czasem, gdy dziewczyna poznawała mnie lepiej i przestała zwracać uwagę na moje wady. Miałem być z nią szczęśliwy. Chciałem tworzyć z Harper w przyszłości rodzinę, chociaż do dziś nie myślałem o zostaniu ojcem. Jednak nie przewidziałem, że czas zweryfikuje moje plany i znajdę się w tym miejscu. W życiu niczego nie można być pewnym.

– Nienawidzę cię! - Kobieta prawie się na mnie rzuciła.

– Proszę się uspokoić – odezwała się pielęgniarka, przechodząca obok. – To szpital. Ludzie tutaj potrzebują spokoju i jeśli nie przestaniecie Państwo, zawołam ochronę.

Postanowiłem wyjść. Wrócę później, gdy matka Lily się uspokoi. Zadzwonię do dziewczyny, że zjawię się za jakiś czas. Nie chciałem, żeby wywalono mnie ze szpitala.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro