31.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Postanowiłem się spotkać z Harper. Zdawałem sobie sprawę, że policja nie była w stanie jej znaleźć. Przecież wystarczyło odwiedzić dziewczynę w domu rodziców albo firmie Greena, ale mężczyzna pewnie zadbał, żeby utrudnić doprowadzenie rozpieszczonej córeczki. Nikt nawet nie brał pod uwagę, że Harper celowo spowodowała wypadek. Zapewne odegrała pokrzywdzoną i wszyscy jej uwierzyli. Szczególnie tatuś. Była przekonująca, gdy na czymś bardzo jej zależało. Chciałem, żeby przyznała się do winy i dała mi spokój. Musiała odpowiedzieć za to, co zrobiła Lily. Dziewczyna mogła stracić życie.

– Wiem, co zrobiłaś. - Patrzyłem na Harper.

Nie mogłem uwierzyć, że kiedyś ją kochałem. Kiedy się zmieniła? Czemu nie zauważyłem wcześniej, do czego była zdolna? Wydawała się dziewczyną, która nie była w stanie nikogo skrzywdzić. Chociaż to złudzenie. Wystarczyło dowiedzieć się, czyją córką była. Green nie miał żadnego problemu, żeby kogoś zniszczył. Robił to na co dzień. Dzięki temu jego firma odnosiła coraz większe sukcesy. Harper szła w ślady ojca i była z tego dumna.

– Nie masz żadnego dowodu na moją winę.

Nawet nie udawała skruchy. Miałem wrażenie, że była z siebie zadowolona. Policja nic jej nie udowodniła, bo pozbyła się samochodu, o czym poinformowano mnie na komisariacie. Podobno wszystko było dla niej szokiem. Nie zawiadomiła nikogo o wypadku i uciekła z miejsca zdarzenia. Szkoda, że nikt jej nie zbadał. Może rozmowa z psychologiem dałaby jakiś efekt. Od dawna zdawałem sobie sprawę z problemów z głową Harper. Jej zachowanie nie było normalne.

– Zgłosiłem sprawę na policję.

– I co? - Zaśmiała się. – Do tej pory nie mają sprawcy. Nic mi nie udowodniono, Linc.

Green na pewno o to zadbał. Zawsze myślał tylko o tym, jak ratować swój interes. Zastanawiałem się, czy wiedział, co wyprawiała jego córeczka. Na pewno nie. Nie był aż tak głupi, by pozwolić jej na igranie z prawem. Nie każdego dało się kupić, a on wiele ryzykował. Ucierpiałaby jego firma. Wtedy wspólnicy na pewno by się od niego odwrócili. Tylko czekali, aż popełni błąd.

– Jak udało ci się wyjść z tego cało? - Przyglądałem jej się dokładnie.

Nie wyglądała na osobę, która kilka dni temu brała udział w wypadku samochodowym. Powinna mieć jakieś obrażenia. Nawet nie starała się udawać, że coś się stało. Czemu, więc policja nic nie zauważyła? Na pewno wypadek był zaplanowany dużo wcześniej. Harper nie mogła sobie pozwolić na przypadek. Przygotowała wszystko. Uśpiła czujność Lily. Dziewczyna nie spodziewała się, że córka Greena zaczai się na jej życie, a przecież mierzyła się z groźbami Harper. Oboje powinniśmy być ostrożniejsi. Byłem zły na siebie.

– Wróć do mnie, a wszystko ci opowiem.

Nawet nie brałem takiej opcji pod uwagę. Byłbym idiotą. Nic już nie sprawi, że wrócę do Harper. Doskonale o tym wiedziała. Jej próby były bez sensu. Dziwne, że jeszcze nie płakała. Już kiedyś próbowała wziąć mnie na litość. Kompromitowała się bardziej niż ja, gdy prosiłem, żeby pozwoliła mi odejść. Niestety nie udało jej się. Nie mogła zatrzymać mnie przy sobie siłą. Kiedy w końcu to do niej dotrze?

– Nie jestem aż tak ciekawy.

– Jestem zdolna do wszystkiego. - Uśmiechnęła się chytrze. – Chyba nie zaryzykujesz życia Lily, co?

Jej groźby nie robiły już na mnie żadnego wrażenia. Starałem się nie dać po sobie poznać, że mnie denerwowała. Zadbam, żeby nie znalazła się w pobliżu mojej dziewczyny. Wyjedziemy na jakiś czas. Może akurat policji uda się ustalić coś więcej. Liczyłem, że uda mi się przekonać Lily do odejścia z firmy Greena. Nie chciałem, żeby dłużej dla niego pracowała. Przebywanie blisko jego córki było niebezpiecznie, a nie wiedzieć, czemu Harper zdecydowała się zatrudnić u ojca. Nie brakowało jej pieniędzy. Nikomu nic nie musiała udowadniać.

– Odwal się od niej.

– Straci pracę. Będzie miała do ciebie o to żal. Zniszczysz wasz związek. Nie bądź głupi.

Może to będzie najlepsze, co zrobi dla niej Green. Ułatwi nam sprawę odejścia z firmy. Przynajmniej oboje uwolnimy się w końcu od tej szalonej rodziny. Chciałem, żeby tak się stało. Wyjedziemy i zaczniemy spokojne życie. Może wtedy uda mi się zadbać o Lily. Byłem bezradny. Denerwowała mnie ta cholerna bezsilność. Nie chciałem przyczyniać się do cierpienia dziewczyny.

– Znajdzie lepszą.

– Poważnie? Ta robota to jej marzenie. Nie wiesz, ile była w stanie zrobić, żeby zostać.

Nie ruszały mnie jej słowa. Nie znała Lily. Kłamała. Chciała mnie wkurzyć. Wykorzysta każdy sposób. Starałem się być opanowany, chociaż miałem ochotę wygarnąć Harper wiele rzeczy. Nienawidziłem jej. Żałowałem każdej razem spędzonej chwili, mimo że jeszcze kilka miesięcy temu dobrze wspominałem nasz związek. Zniszczyła wszystko. Sprawiła, że nigdy nie przypomnę sobie już lepszych momentów naszego wspólnego życia, chociaż było ich wiele.

Nie dyskutowałem z nią. To bez sensu. Harper miała jeden cel. Odzyskać mnie, a ja nie zamierzałem jej ulec. Przed wyjazdem z miasta miałem jeszcze wiele spraw do załatwienia. Zamierzałem wykorzystać cały urlop w pracy. Chociaż nawet nie wiedziałem, czy do niej wrócę. Postanowiłem też odwiedzić rodziców. Być może to ostatni raz, kiedy się z nimi spotkam.

Matka akurat dzisiaj była w takim stanie, że nawet nie przeszkadzały jej moje odwiedziny. Zapewne nie zdawała sobie sprawy z tego, że przyszedłem. Za to ojciec obwiniał mnie o jej stan. Musiałem wysłuchać, jakim to niewdzięcznym dzieciakiem się okazałem i że przyniosłem im wstyd. Jakbym kiedykolwiek coś dla nich znaczył. Upewniłem się tylko dzięki temu, że się nie zmienili. Nie żałowałem swojej decyzji o odcięciu się od rodziców raz na zawsze. Żadne z nas nie będzie z tego powodu smutne.

Lily dzisiaj wychodziła ze szpitala. Miałem ją odebrać, zanim pojawią się Carlsonowie. Niestety nie udało mi się to. Zjawiłem się w chwili, gdy matka dziewczyny namawiała ją do zmiany zdania. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie poczekać na zewnątrz. Nie chciałem brać udział w tej rozmowie. Doskonale wiedziałem, co usłyszę. Matka Lily chciała, żebym dał spokój jej córce. Nie pasowałem do ich rodziny.

– To jego wina – powiedziała, gdy mnie zauważyła.

Oczywiście. Mogła obwiniać mnie o wszystko. Nie zamierzałem wyprowadzać jej z błędu. To nic nie da. Jednak nie zmieni to moich uczuć do Lily. Kochałem ją. Nie zostawię dziewczyny, tylko, dlatego że jej matka mnie nie lubiła. Kiedyś będzie musiała pogodzić się z wyborem córki. Wierzyłem, że za jakiś czas wszystko się uspokoi. Przecież Harper w końcu odpuści. Nie mogła ciągnąć tej swojej chorej gry w nieskończoność. Może wtedy Carlsonowie dadzą mi szansę. Chociaż może to naiwne myślenie. Cały czas będą obwiniali mnie za to, co spotkało ich córkę. Nie powinno mnie to wcale dziwić.

– Mamo, przestań – odezwała się.

– Lily, on cię zniszczy. - Złapała ją za ramiona. – Nie chcesz tego.

Kobieta nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że czekałem aż jej córka ze mnie zrezygnuje. Dałem jej ku temu wiele okazji. Mogła wrócić z matką do domu. Przynajmniej wiedziałbym, że była bezpieczna. Carlsonowie zadbaliby o nią lepiej niż ja. Jednak Lily uparła się zostać ze mną. Co niby miałem zrobić? Odepchnąć ją? Może to był najlepszy sposób, ale nie potrafiłem. Mimo wszystko potrzebowałem jej, żeby przetrwać. Skoro chciała zostać, nie namawiałem jej do zmiany zdania.

– Chcę z nim stąd wyjść. - Spojrzała na nią, stając obok mnie. – Pozwól nam na to, mamo.

Kobieta odpuściła, chociaż zdawałem sobie sprawę, że to chwilowe. Nie chciała robić afery przy ludziach. Opuściliśmy szpital razem. Pani Carlson nie była zadowolona, ale nie mogła zmusić córki do zostania. Za jakiś czas na pewno ze sobą porozmawiają. Nie chciałem poróżnić Lily z rodzicami. Będzie potrzebowała ich wsparcia. Nie wiedziałem, co nas czekało. Jednak dziewczyna nie poradzi sobie sama.

– Lily, jeśli chcesz wrócić – spojrzałem na nią, gdy siedzieliśmy w samochodzie – nie będę zły. Rodzice zajmą się tobą lepiej.

Mogła zmienić zdanie w każdej chwili. Chodziło o jej bezpieczeństwo. Zrozumiałbym to. Nie było w tym nic złego. Jej powrót do domu rodzinnego wcale nie musiał oznaczać naszego rozstania. To tylko chwilowe rozwiązanie. Nadal pozostalibyśmy w kontakcie. Ograniczylibyśmy tylko spotkania, żeby Harper się uspokoiła. Uznałaby, że nie było warto nas dłużej nękać, tym bardziej że ktoś więcej mógł wiedzieć o tym, co wyprawiała.

– Nie pozbędziesz się mnie – powiedziała wkurzona.

Wcale nie o to mi chodziło. Czemu nie mogła zrozumieć, że chodziło o jej dobro? Zaczynało mnie denerwować zachowanie dziewczyny. Nie byłem w stanie nic jej zapewnić. Lily doskonale o tym wiedziała. Nie wiedziałem, co aż tak bardzo trzymało ją przy mnie. Związek ze mną przynosił jej jak na razie same straty. Aż dziwne, że nadal pracowała w firmie Greena, ale podejrzewałem, że w tym akurat swoją korzyść miała jego córka.

– Nie zamierzam, ale chcą dla ciebie dobrze.

Byłbym w stanie dogadać się z Carlsonami, gdybym miał pewność, że przekonają córkę, że byłem złym wyborem. Pomógłbym im w tym. Tyle że obawiałem się, że wcale nie uwierzyliby mi, że chciałem w ten sposób zadbać o Lily. Uznaliby mnie za kutasa, który ją porzucił. Już i tak byłem u nich spalony. Nie chciałem nagrabić sobie bardziej. Żadne rozwiązanie nie było idealne.

– A ty nie?

Nie rozumiałem, czemu dziewczyna uważała, że byłem w stanie cokolwiek zmienić. Znała mnie przecież. Nigdy nic przed nią nie ukrywałem. Tkwiliśmy w miejscu. Nawet nie mogłem sprawić, żeby Harper trzymała się od nas z daleka. Związek ze mną sprawiał, że Lily nigdy nie będzie mogła czuć się ze mną bezpiecznie. Powinna zdać sobie z tego sprawę. Dlaczego nie chciała uniknąć zagrożenia?

– Chcę. Właśnie dlatego łatwiej byłoby mi, gdybyś została z nimi.

– Chyba zapomniałeś, że w naszym związku nic nie było łatwe i nie będzie. - Spojrzała przed siebie. – Jeźdź już.

Była dziewczyna nie dawała mi spokoju. Zaczynałem tracić cierpliwość. Obawiałem się, że już nigdy się od niej nie uwolnię. Przypominała o sobie dzień przed moim wyjazdem. Wybrała sobie najgorszy moment. Wszystko zaplanowałem. Miałem pojechać do swojej dziewczyny i zabrać ją w podróż. Kilka tygodni poza Chicago dobrze nam zrobi. Nikt nie będzie nas szukać. Mieliśmy szansę zapomnieć o wszystkim i skupić się tylko na sobie.

– Wróć. - Harper stanęła przede mną. – Dam ci wszystko, czego potrzebujesz. Wiesz, że ze mną będzie ci dobrze. Linc, nie bądź głupi.

– Zgłoszę nękanie na policję.

Już dawno powinienem to zrobić. Szkoda, że od razu nie zadziałałem. Może wtedy policja miałaby ją na oku. Łatwiej byłoby załatwić zakaz zbliżania. W tej sytuacji będzie ciężko. Tym bardziej że zostałem oskarżony o gwałt. Nic mi nie udowodniono, ale to nie znaczyło, że byłem godny zaufania. Harper cały czas mogła odgrywać pokrzywdzoną. Przecież nawet nie odpowiedziała za wypadek.

– Nic mi nie zrobią. - Zaśmiała się. – Za to znajdę wiele rzeczy na ciebie. Znowu cię zamkną. Naprawdę tego chcesz? Chyba nie.

Na pewno będzie próbowała. Tego byłem pewien. Nie wiedziałem tylko, co jeszcze wymyśli, żeby mnie pogrążyć. Nie spotykałem się z nią. Ona cały czas mnie nachodziła. Miałem nadzieję, że znajdzie się chociaż jedna osoba z otoczenia, która słyszała którąś z naszych rozmów. Poza Lily nie miałem już nic do stracenia. Nie zależało mi za bardzo na nowej pracy ani na pozostaniu w mieście.

– Niby za co?

– Gwałt.

Ta sprawa była stara. Nie miałem z Harper żadnego zbliżenia od tamtej pory. Niby co jeszcze chciała pokazać? Nie miała nic, co mogłoby rzucić na mnie podejrzenia. Chyba że z kimś sypiała, ale w ten sposób utrudni życie kolejnej osobie. Policja sprawdzi, z kim się spotykała. Nie mogłem uwierzyć, że dziewczyna marnowała na mnie swój czas. Przecież według jej ojca byłem nikim. Czemu nie myślała tak samo? Wykorzystałem ją, żeby coś osiągnąć, a chciała zniszczyć mnie tylko, dlatego że jej nie kochałem. To chore.

– Nic mi nie udowodniono.

– Nękanie mnie, przekonanie, żebym do ciebie wróciła. Bicie. Mam wymieniać dalej? - Patrzyła na mnie zadowolona. – Wymyślę wiele rzeczy, żeby utrudnić ci życie. Pytanie tylko, ile jesteś w stanie znieść?

To nienormalne. Niewiarygodne, że dopiero teraz przekonałem się, jaka naprawdę była. Chociaż już wcześniej zdawałem sobie sprawę z tego, że coś było nie tak z jej głową. Mogłem przewidzieć, że Harper spróbuje wszystko przekręcić na swoją stronę. Nie wiedziałem już, jak wytłumaczyć jej, żeby dała mi spokój. Czemu nie mogła się odczepić? Wielu ludzi na co dzień się rozstawało i nikt z nich nie robił takich cyrków. Rozchodzili się i skupiali na własnym życiu. Czemu ona nie mogła postąpić tak samo?

– Jesteś chora. - Kręciłem głową.

– Zakochana.

To nie tłumaczyło jej zachowania. Powinna przestać o mnie myśleć. Inaczej tylko się nakręcała. Musiała pogodzić się z tym, że już jej nie kochałem. Oboje zasłużyliśmy na to, żeby ułożyć sobie życie z kimś innym. Wierzyłem, że za jakiś czas i ona to zrozumie. Chciałem, żeby spotkała kogoś, z kim będzie szczęśliwa, bo to sprawi, że w końcu o mnie zapomni. Tylko wtedy da mi spokój.

– Nie możesz mnie do niczego zmusić. - Patrzyłem na nią. – Zrozum to.

– To się jeszcze okaże.

Dobrze, że na jakiś czas będę miał ją z głowy. Nie wyjedzie za mną. Aż tak szalona nie była. Nie zamierzałem przejmować się Harper. Przynajmniej do czasu powrotu do miasta. Potrzebowałem odpoczynku z dala stąd. Z Lily u boku będzie mi dobrze. Poudajemy, że mieliśmy normalne życie. Zastanowimy się poważnie, co dalej z naszym związkiem. Nie mogliśmy pozwolić, że córka Greena ciągle mieszała nam w życiu. Czas najwyższy raz na zawsze załatwić tę sprawę, nawet jeśli któreś z naszej trójki będzie musiało z tego powodu cierpieć. Nie było już innego sposobu.

– Odpuść. O nic więcej cię nie proszę.

– Żebyś układał sobie życie z tą dziwką? - Zakpiła. – Zapomnij. Nie dam wam spokoju, a ty w końcu zrozumiesz, że popełniłeś błąd. - Odeszła.

Miałem ochotę wrzeszczeć z bezradności. Wyjazd był ucieczką, ale nic nie zmieni. Wmawiałem sobie, że będzie inaczej. Harper nie odpuści. Czasami miałem dość swojego życia. Nie byłem lepszy od rodziców. Coraz bardziej bałem się, że skończę jak moja matka. Dlaczego nie potrafiłem odejść? Wyjechać bez słowa i zostawić wszystko za sobą. To powinno być łatwe. Ułatwiłbym swoim zniknięciem życie bliskim. Nikogo bym nie krzywdził. Rodzice w końcu poczuliby ulgę. Przecież od zawsze przynosiłem im wstyd. Lily byłaby bezpieczna, a ja uwolniłbym się od Harper.

Musiałem wziąć się w garść, pozbierać, zanim pojadę do mieszkania. Dziewczyna nie mogła zobaczyć mnie w takim stanie. Zawsze bardziej martwiła się o mnie niż o siebie. Miałem sprawić, że będzie szczęśliwa, zapewnić jej odrobinę spokoju. Właśnie dlatego musieliśmy wyjechać na jakiś czas.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro