32.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powinienem się spodziewać, że Harper dalej będzie utrudniać nam życie. Szczególnie mi. Od powrotu do miasta nie było dnia, żeby dziewczyna nie wystawała pod moim mieszkaniem. Nie przejmowała się nawet tym, że byłem w towarzystwie Lily. Wymyślała wtedy niestworzone historie, sugerując, że się z nią spotykałem w tajemnicy przed swoją dziewczyną, chociaż to nieprawda. Córka Greena czuła się bezkarna. Nawet wyjazd z miasta nie pomógł. Nie wiedziałem, jakim cudem udało jej się zdobyć mój numer telefonu, na który wysyłała setki SMS-ów oraz swoich nagich zdjęć, które kasowałem od razu. Do Lily też wydzwaniała, znowu jej grożąc. Dziewczyna udawała, że nic się nie działo, ale zauważałem jej nerwy. Nie wiedziałem, co jeszcze wymyśli Harper i to mnie przerażało.

– Ona nigdy nie odpuści.

– Nie wiem już co robić, Lily.

Byłem bezradny. Zgłaszałem nachodzenie mnie przez Harper wiele razy na policję, ale to nic nie dawało. Miałem wrażenie, że była wtedy bardzo zadowolona, bo udało jej się skupić na sobie moją uwagę. Po tym nachodziła Lily. Groziła jej. Znowu. Bałem się, że tym razem skończy się gorzej. Nie byłem w stanie zadbać o bezpieczeństwo dziewczyny. Nie pogodziłbym się z tym, że przeze mnie stało jej się coś złego. Łatwiej będzie od niej odejść, mimo że wcale tego nie chciałem. Miałem nadzieję, że to zrozumie.

– Linc, wyjedźmy. Na dłużej.

Chciałbym, ale do tej pory wydawało mi się, że Lily wcale nie myślała o przeprowadzce. Ani razu nie wspomniała o tym, że chciała odejść z pracy. Do niczego nie chciałem jej zmuszać. Wiedziałem, że podjęłaby tę decyzję tylko ze względu na mnie, a to znaczyło, że za jakiś czas by mnie znienawidziła. Chciała zrezygnować ze swoich marzeń. Nie mogłem na to pozwolić. Nic dobrego nam z tego nie przyjdzie. Wkurzałem się, że nie potrafiłem nic wymyślić. Ucieczka była najlepszym rozwiązaniem dla mnie, ale nie dla Lily.

– Rzucisz pracę? - Spojrzałem na nią.

Wahała się. Właśnie dlatego wiedziałem, że nigdy nie będę dla niej najważniejszy. Zapewne postąpiłbym tak samo, jak ona. Wiele lat pracowała na to, żeby spełnić swoje marzenie. Nie mogłem jej tego odebrać. Wystarczająco dużo złego spotykało dziewczynę z mojego powodu. Gdybym był silniejszy, rozstałbym się z nią, żeby nie musiała dłużej cierpieć. Przynajmniej Harper przestałaby ją nachodzić i skupiłaby się na pracy, na której jej zależało. Green też przestałby patrzeć Lily na ręce. Byłem pewny, że tylko czekał na jej pomyłkę, żeby wywalić ją z firmy i utrudnić zatrudnienie gdzie indziej. Lubił niszczyć ludzi.

– Mam sporo urlopu. Na jakiś czas.

To nic nie zmieni. Już tego próbowaliśmy. Wracaliśmy do punktu wyjścia. Za każdym razem wychodziliśmy na tym gorzej. Obawiałem się, że pod nieobecność Lily, Green i Harper wymyślą coś, żeby straciła pracę. Najprostszy sposób, żeby zaszkodzić dziewczynie. Mogliby jej coś podrzucić albo oskarżyć o straty na rzecz firmy. Nie będzie już miała do czego wracać. Albo w coś ją wrobią. Przecież powiedziała, że po powrocie ze zwolnienia było dziwnie. Nie wiedziałem, co dokładnie miała na myśli.

– Poczekajmy.

Jeszcze kilka dni. Nie wierzyłem, że coś się zmieni, ale potrzebowałem zaplanować, co dalej. Chociaż miałem jedną opcję, żeby zapewnić bezpieczeństwo Lily. Jednak to oznaczałoby zwycięstwo Harper. Musiałbym do niej wrócić, a nie wyobrażałem sobie tego. Nie wiedziałem, co zrobić. W tym przypadku musiałem poświęcić siebie.

– Dobrze.

– Lily, powinnaś to zgłosić.

Może, gdy oboje będziemy zgłaszać nękanie przez Harper, zdziałamy coś więcej. Policja nie mogła tego ignorować. Musieli w końcu coś zrobić. Chociaż to naiwne. Zapewne na komisariacie znali Greena. Nikt nie chciał z nim zadzierać. Zastanawiałem się, gdzie szukać pomocy. Facet nie mógł przekupić wszystkich. Liczyłem, że znajdzie się ktoś uczciwy. Sprawa powinna trafić do Sądu.

– A niby jak mam jej unikać w pracy?

Nie wiedziałem, że Harper pracowała. Jedynie, że odwiedzała ojca i chwilowo ogarniała moje stanowisko. Podobno nikt nie chciał tego zrobić. Chociaż to kłamstwo. Nie sądziłem, że Harper zostanie w firmie ojca na stałe. Do tej pory dziewczyna nie czuła potrzeby zarabiania własnych pieniędzy. Wolała wydawać cudze. Pojawiała się w firmie ojca, żeby gnębić Lily i dowiedzieć się więcej o naszym związku. Chciała być krok przede mną. Do tego przyjemność sprawiało jej nękanie mojej dziewczyny. Myślała, że w ten sposób sprawi, że Lili ode mnie odejdzie.

– Od kiedy tam pracuje?

– Odkąd wróciłam po wypadku.

Zastanawiałem się, czemu Lily to przede mną ukrywała. Przecież wróciła kilka tygodni temu. Wcześniej nawet o tym nie wspomniała. Już rozumiałem, czemu mówiła, że w firmie było dziwnie. Zapewne córka Greena wprowadzała swoje porządki, a on nie miał nic przeciwko. Miała Lily cały czas na oku. Jak miałem o nią zadbać, skoro nie była ze mną szczera? Nie podobało mi się to. Nad niczym nie miałem kontroli, a moja kochana dziewczyna w ogóle mi w tym nie pomagała.

– I nie zamierzałaś mi tego powiedzieć? - Przyglądałem jej się dokładnie.

– Też masz przede mną tajemnice.

Jasne, nie mówiłem jej o wszystkim, ale miałem ku tu powód. Wolałem nie denerwować jej, gadając o spotkaniach z Harper, która ciągle mnie nachodziła. Na początku liczyłem, że w końcu mi odpuści, ale na razie nic na to nie wskazywało. Chociaż nie wiedziałem, co naopowiadała mojej dziewczynie. Może to, że sam nalegałem na te spotkania. Wcale bym się nie zdziwił. Córka Greena wykorzysta każdy sposób, żeby zniszczyć mój związek.

– Chronię cię, do cholery! – podniosłem głos.

– Kiepsko ci idzie!

Jasne, że tak. Byłem beznadziejny i oboje o tym wiedzieliśmy. Powinna związać się z Louisem. Stać by go było na zapewnienie ochrony, która nie pozwoliłaby się zbliżyć do niej Harper. Nie trzeba mi było wytykać, że nie zadbałem odpowiednio o swoją dziewczynę. Od zawsze byłem biedny i chyba powinienem się przyzwyczajać, że tak już pozostanie. Naiwnie wierzyłem, że mogłem stać się lepszy niż moi rodzice.

– Masz rację. Może powinnaś odejść. - Przetarłem twarz dłonią.

Miałem dość. Czułem się coraz gorzej z każdym dniem. Zaczynaliśmy się kłócić. Nie zaznamy spokoju. Obawiałem się, że Lily w końcu nie wytrzyma. Może to najlepszy moment, żeby odeszła. Nie byliśmy jeszcze na poważnym etapie związku. Żadne z nas nie myślało o zaręczynach, bo mieliśmy inne problemy. Nawet nie wiedziałem, czy czekała nas jakakolwiek przyszłość razem. Daliśmy się ponieść chwili i przedłużaliśmy coś, co nie miało prawa istnieć. Nie musieliśmy się ranić.

– Byłoby ci zbyt łatwo.

Naprawdę tak myślała? Nie chciałem się jej pozbyć. Próbowałem znaleźć sposób, żebyśmy zaznali spokoju, ale któreś z nas musiało z czegoś zrezygnować. Lily nie zamierzała. Nie zniechęcałem jej do siebie dla własnej wygody. Chodziło o bezpieczeństwo dziewczyny. Miałem wrażenie, że mnie w ogóle nie rozumiała. Wmówiła sobie, że nie chciałem z nią zostać.

– Lily, o czym ty mówisz? - Patrzyłem na nią.

– Mógłbyś mówić, że wszyscy cię zostawili, ale ja tego nie zrobię.

Tak, bo zawsze byłem zdany tylko na siebie. Przyzwyczaiłem się do tego. Ludzie nie mieli problemu, żeby się ode mnie odwrócić. Czemu z nią miałoby być inaczej? Było jej mnie szkoda. Wcale nie potrzebowałem współczucia. Poradzę sobie. Nie pierwszy raz. Najwyżej znowu wpakuję się w jakąś chorą relację, żeby coś osiągnąć. W ten sposób najbardziej raniłem siebie. Nie chciałem nikogo mieszać w swoje problemy. Tym bardziej że Lily na tym cierpiała. Nie chciałem jej krzywdy.

– Masz rację. - Wstałem. – To dla twojego dobra. Nic cię ze mną nie czeka. Nie chcę patrzeć na twoje rozczarowanie mną.

Na siłę chcieliśmy ratować coś, co być może w przyszłości nie miało sensu. Nie wierzyłem, że za jakiś czas Lily nie będzie miała do mnie pretensji o całą tę sytuację albo że zmęczy ją związek ze mną. Na pewno obwini mnie o swoje niepowodzenia. Na razie nic nie straciła, ale z czasem tak się stanie. Green w końcu pozbędzie się jej z firmy. Dziwiłem się, że jeszcze tego nie zrobił. Zapewne zaplanował inny sposób na utrudnienie życia Lily.

– Nie chcę odejść. - Stanęła przede mną.

– Niszczę cię. - Patrzyłem jej w oczy. – Nie chcę tego.

Czemu nie mogła zrozumieć, że chciałbym zatrzymać ją przy sobie, ale nasz związek przynosił same szkody? Nic dobrego na nią nie czekało. Nawet nie byłem pewien, czy w przyszłości zdecydowałbym się na dzieci. Rodzice sprawili, że nie chciałem zakładać rodziny. Bałem się, że będę kiepskim ojcem. Nie czułem się dobrze, z tym że musiałem się rozstać z Lily. Wcale tego nie chciałem, ale nie było już innego wyboru, żeby zapewnić jej bezpieczeństwo.

– To znajdźmy inny sposób.

– Próbowaliśmy kilka razy. - Odsunąłem się. – Odwlekamy to, co nieuniknione. Im dłużej ciągniemy ten związek, tym trudniej jest nam odejść.

– Pierdolona Harper i Green! – krzyknęła, kierując się w stronę wyjścia. – Nigdy nikogo nie nienawidziłam!

To idealny dowód, że Harper zniszczyła nie tylko mnie. Osiągnęła ogromny sukces i na pewno była z siebie dumna. Coraz bardziej przypominała ojca. Szkolił ją wiele lat. Musiałem ograniczyć szkody. Robiłem to dla dobra swojej dziewczyny. Kiedyś to zrozumie. Lepiej jej będzie beze mnie. Znajdzie faceta, z którym założy rodzinę. Na pewno pragnęła ślubu i dzieci. Każda kobieta tego chciała. Wiele z nich po prostu udawało, żeby nas do siebie nie zniechęcić i osiągnąć swój cel.

Nie zatrzymałem Lily. Wyszła wściekła. Miałem nadzieję, że nie zrobi nic głupiego. Może zadzwoni do rodziców i wyżali się im, wtedy przekonają ją, że nie byłem odpowiednim facetem. Wykorzystają to, bo zależało im, żeby córka miała lepsze życie. Chciałem, żeby dziewczyna przemyślała sobie wszystko w samotności. Liczyłem na to, że wyciągnie takie same wnioski jak ja. Oby, bo nie miałem już siły udawać, że byłem silny.

Unikałem kontaktu z Lily, chociaż miałem ochotę zadzwonić do niej rano kilka razy i przeprosić. Musiałem z tego zrezygnować. Mieszałem jej w głowie. Moje przeprosiny niczego nie zmienią. Może będzie jej łatwiej, gdy przestanę się starać. Pokaże jej swoje wady. Chociaż nie chciałem tracić przez nią opanowania. Spędziłem pół dnia w łóżku. Nic lepszego nie miałem do roboty. Wziąłem kilka dni wolnego w pracy, żeby zdecydować, co dalej.

– Wróciłaś. - Spojrzałem na nią, gdy zjawiła się w salonie.

Sądziłem, że dzisiaj już się nie zobaczymy. Taką miałem nadzieję. Bałem się, że nie wytrzymam w swoim postanowieniu. Zapomniałem, że Lili praktycznie ze mną mieszkała. Pozbyła się swojej kawalerki, więc gdzie miała pójść? Wcale nie zamierzała wrócić do rodziców. Musiałaby słuchać, jak namawiali ją do rozstania ze mną. Nie chciała tego. Byłem głupi, skoro uważałem, że łatwo ją do siebie zniechęcę.

– Tak. - Minęła mnie. – I powiedziałam Harper kilka słów.

Co? Czekałem aż powie, że chciała sprawdzić moją reakcję. Wiele razy powtarzałem jej, żeby nie dawała się sprowokować. Nic dobrego z tego nie wyjdzie. Poza tym bałem się o Lily. Wolałbym, żeby dziewczyny nie miały ze sobą kontaktu. Już raz doszło do wypadku. Oczywiście Harper nie odpowiedziała za jego spowodowanie. Policjanci powiedzieli, że nie było w tym niczyjej winy, ale widziałem, że Green zadbał o to, żeby nie ukarano jego chorej na głowę córeczki. Podsycał jej paranoje.

– Co?

– Nie będę cały czas udawać pokrzywdzonej. - Spojrzała na mnie zdenerwowana. – Nie jestem ofiarą i też mam coś do powiedzenia. Szkoda, że o tym zapominasz.

Sprawiła, że córka Greena poczuła się wygrana. Świetnie. Nie wiedziałem już co robić. Miałem ochotę zniknąć, żeby zaznać odrobinę spokoju. Chętnie zostawiłbym ten cały syf za sobą. Harper udało się sprowokować moją dziewczynę. Nawet nie musiała się starać. Próbowałem tego uniknąć. Lily czasami zachowywała się dziecinnie. Miałem ochotę jej to wytknąć.

– I co ci to da? - Krążyłem po salonie.

– Wiesz, co? Też mogę jej zacząć grozić. Poza tym jestem mądrzejsza. - Wyjęła telefon. – Nagrywam rozmowy z nią. Szkoda, że ty o tym nie pomyślałeś podczas waszych spotkań. - Wcisnęła mi go w dłoń i minęła mnie.

– Nie robię nic złego! – krzyknąłem za nią.

Nie wiedziałem już, czy Lily była zła bardziej na mnie, czy na Harper. Wolałem nie dopytywać. Nie miałem sobie nic do zarzucenia. Córka Greena wiele razy próbowała namówić mnie, żebym do niej wrócił. Na marne. Kompromitowała się za każdym razem. Nie spotykałem się z nią z własnej woli ani w samotności. Nie chciałem dawać jej powodów do ponownego oskarżenia mnie o coś, czego nie zrobiłem. Chociaż nie wiedziałem, co naopowiadała mojej dziewczynie. Zapewne zasugerowała, że mieliśmy romans, co byłoby bez sensu. Nie wierzyłem, że Lily mogłaby w to uwierzyć. Nie była głupia.

Kolejne dnie były beznadziejne. Mijałem się z Lily. Lepiej było, gdy nie rozmawialiśmy, bo to powodowało kłótnie. Dziewczyna wypominała mi każdy błąd w mojej relacji z córką Greena. Jakbym nie wiedział, co robiłem źle. Nie potrzebowałem przypominania mi o tym. Bałem się o Lily. Nie wiedziałem, jak wyglądał jej konflikt z Harper. Wolałbym się w to nie mieszać. Wystarczyło mi kłopotów. Do tego wszystkiego odezwał się do mnie ojciec. Jego telefonu w ogóle się nie spodziewałem.

– Musimy się spotkać – powiedział poważnie.

Chyba sobie ze mnie żartował. Gdzie był, gdy go potrzebowałem? Nigdy nie mogłem liczyć na jego rady. Wiecznie pracował, chociaż nic z tego nie mieliśmy. Może, dlatego że pozwalał swojej żonie przepijać swoje pieniądze. Do tego musiał patrzeć, jak leżała wyruchana przez ćpunów, którzy ją okradali. Brali z naszego domu, co chcieli. Nawet ją, nie przejmując się, że wszystko widziałem.

– Nie mamy po co.

Zapewne znowu chodziło o matkę, która nagle w pijackim amoku przypomniała sobie, że miała dziecko. Nienawidziłem jej za zniszczenie mi życia. Dziecko nie powinno patrzeć na to, jak rodzicielka leżała pijana albo gdy była dosiadana przez obcych facetów. Nie pomyślała nawet przez chwilę, jak ten widok na mnie wpłynie w przyszłości. Ale czego się spodziewałem po kobiecie, która nawet nie przejmowała się tym, że jej syn był nękany w szkole przez inne dzieciaki?

– Nic nie rozumiesz.

– To ty nic nie rozumiesz! – krzyczałem. Byłem wściekły i wyładowałem na nim swoją złość. Nie powinien do mnie dzwonić. – Spieprzyliście mi życie! Nie chcę mieć z wami nic wspólnego. Żegnam. - Rozłączyłem się.

Obwiniałem rodziców za wszystkie swoje niepowodzenia w życiu. Miałem do tego prawo. Zniszczyli mnie. Może właśnie dlatego uważałem, że nie byłem zdolny do miłości na dłużej. Związałem się z Harper, bo uważałem, że ułatwi mi życie. Przez kilka lat tak właśnie było. Miałem wszystko, o czym kiedyś marzyłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro