51.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Postanowiłem spotkać się z Carlsonami. Z nimi też musiałem porozmawiać. Czas najwyższy. Chociaż wiedziałem, że to nie będzie miła wizyta. Na pewno nie dla nich. Najlepiej wymazaliby mnie ze swojego życia i życia córki. Rodzice Lily nadal nie darzyli mnie sympatią i nic nie zapowiadało, żeby to się zmieniło. Nawet nie znalazłem sposobu, żeby wkupić się w ich łaski. Za to dostawali kolejne powody, żeby mnie nienawidzić. Przecież zamierzałem wyjechać z córką Carlsonów, przez co stracą z nią kontakt. Powinienem jednak im wszystko wyjaśnić. Może spróbują mnie trochę zrozumieć. Jednak nie liczyłem na to. Niech wiedzą, że nie byłem tchórzem. Nic już nie miałem do stracenia. Tym bardziej że planowałem wyjazd z Lily, o czym jej rodzice już wiedzieli. Dziewczyna przedstawiła im swoje plany, gdy siedziałem na sali sądowej. Przynajmniej miałem pewność, że się tam nie zjawi.

– Przykro mi, że to się tak kończy. - Spojrzałem na nich.

Gdybyśmy mieli szanse na spokojne życie w mieście, na pewno bym został. Nie zmuszałem swojej dziewczyny do wyjazdu. Dałem jej wystarczająco dużo czasu na podjęcie decyzji. To był jej wybór i naprawdę miałem nadzieję, że nie robiła tego tylko dla mnie. Chciałem, żebyśmy w końcu byli szczęśliwi, żebyśmy mogli zaznać życia bez strachu. Wiedziałem, że Green nie da nam spokoju. Nawet z więzienia będzie próbował uprzykrzyć nam życie. Znajdzie jakiś sposób. Nawet Louis nie miał co do tego wątpliwości. Głównie to jego słowa sprawiły, że moja dziewczyna zdecydowała się na wyjazd. Inaczej chyba nie byłaby w stanie wybrać. Zapewne nawet chciałaby zostać w firmie Greena po tym, jak przejmą ją jego wspólnicy. Akurat na to bym jej nie pozwolił. Musieliśmy się odciąć od niego na dobre. To jedyny sposób, żeby zaznać szczęścia. Poza tym naprawdę chciałem zacząć wszystko od nowa z dala od tego syfu.

– Wiesz, że to twoja wina – powiedziała z wyrzutem Pani Carlson.

Oczywiście, że tak. Miała prawo mnie obwiniać. Po raz pierwszy się z nią nie sprzeciwiałem. Cierpiała, ale chyba powinna docenić to, że ważniejsze było dla mnie życie jej córki. Zdawałem sobie sprawę, że gdyby nie moje problemy, moglibyśmy wynająć mieszkanie w centrum miasta i skupić się na sobie. Wiedlibyśmy spokojne życie, a moim jedynym problemem byliby przyszli teściowie, którzy mnie nie akceptowali. Zapewne Lily próbowałaby ich do mnie przekonać. Z czasem może nasza relacja by się polepszyła. To tylko wyobrażenia tego, co moglibyśmy mieć, gdyby nie moje powiązania z Greenem. Jednak zamierzałem zacząć nowe życie z Lily z dala od tego miejsca. Za jakiś czas na pewno będzie lepiej. Przywykniemy do nowej rzeczywistości. Odnajdziemy się w nowym mieście, jak wielu innych ludzi, którzy również musieli podjąć decyzję o przeprowadzce. Wierzyłem, że Lily szybko odnajdzie się w obcym mieście. Miała na to większe szanse niż ja. Firmy na pewno docenią jej zaangażowanie i będzie mogła przebierać w ofertach pracy. Jeszcze dotrze do niej, że u Greena nie mogła spełnić marzeń.

– Tak.

Nie było sensu się z nimi kłócić. Straciliśmy na to wystarczająco czasu. Przyszedłem tutaj, żeby im wszystko wytłumaczyć. Chociaż wcale nie musiałem. Nie każdemu facetowi zależałoby, żeby przekonać do siebie rodziców swojej narzeczonej. Nawet cieszyliby się, że mogli się od nich odciąć. Mnie jednak zależało na tym, żeby Lily miała dobry kontakt z rodzicami. Nawet jeśli na razie musiała się z nimi pożegnać na dłuższy czas. Chciałem, żeby Carlsonowie znali nasze plany. Kiedyś mogli zechcieć odwiedzić córkę. Nie mogłem im tego zabronić. Musieli tylko wiedzieć, jakie ryzyko wiązało się z ich próbami kontaktu z Lily w najbliższym czasie. Nie wiedziałem, czego spodziewać się po Greenie, ale obawiałem się, że nadal mógł wpływać na ludzi. Nie mogłem pozwolić, żeby nas znalazł. Poza tym nie było pewności, że za swoje czyny spędzi w więzieniu więcej niż kilka lat. Czasami zapominałem, że system był wadliwy, a przestępcy nadal chodzili na wolności. Właśnie dlatego nie chciałem zrezygnować z wyjazdu. Musiałem chronić siebie i Lily. Dla mnie to zawsze był jedyny możliwy sposób. Carlsonowie nie mogli dbać o córkę w nieskończoność. Sam nie miałem wystarczająco pieniędzy, żeby to kontynuować.

– Jak ty w ogóle sobie to wyobrażasz? – dopytywał Pan Carlson.

Zapewne był ciekaw, co wymyśliłem. Miał zamiar mnie skrytykować? Możliwe. Przecież każdy powód był dobry, żeby udowodnić mi, że nie miałem racji i nie byłem odpowiednim facetem dla jego córki. Pani Carlson uważnie przysłuchiwała się moim słowom. Przedstawiłem im swój plan. Żadnych szczegółów. Sami przecież nie wiedzieliśmy jeszcze, gdzie osiądziemy na stałe. Nie sądziłem, że Louis pomoże zorganizować mi wyjazd i potrzebne papiery. Potrzebowaliśmy fałszywych paszportów, żeby Green nie miał możliwości namierzyć naszego lotu. Wszystko mieliśmy dopracowane. Tak nam się wydawało. Wiedziałem, że zostając w mieście, nie uwolnię się od Greena. Jego nienawiść do mnie wzrosła podczas rozprawy, gdy przedstawiono dowody na jego winę. Toczyło się wobec niego osobne postępowanie. W firmie odcięli go od wszystkich przywilejów i myśleli, że wkrótce się go pozbędą.
Tym bardziej chciał się na mnie zemścić. Skończy w więzieniu, ale na to potrzeba czasu, którego ja i Lily nie mieliśmy.

– Lily nam o tym mówiła, ale to szalone. - Kobieta kręciła głową.

Mogło się tak wydawać. Żadne z nas nie potrafiło przewidzieć, jak będą wyglądały nasze pierwsze dni po wyjeździe z miasta. Tego nie mogliśmy dokładnie zaplanować. Jednak nie zamierzaliśmy rezygnować. Już nie było miejsca na strach. Straciliśmy na niego zbyt wiele czasu. Gdy tylko przekroczymy granice miasta, przeanalizujemy dokładnie każdy dalszy krok. Musieliśmy być ostrożni. Zatrzymamy się w Miami tylko na kilka dni. Później ruszymy do innego miejsca, gdzie zostaniemy na trochę dłużej, a stamtąd wyjedziemy w dalszą podróż. Wybrałem już miasto, ale musiałem porozmawiać na ten temat jeszcze z Lily. Chciałem, żeby powiedziała mi, gdzie pragnęła zamieszkać. Byłem w stanie spełnić tę jedną zachciankę. Być może jedną z wielu, która sprawi, że dziewczyna w końcu będzie szczęśliwa. Chciałbym, żeby zapomniała o wszystkich złych rzeczach, które nas tutaj spotkały. Wiedziałem, że było potrzeba na to czasu, ale miałem nadzieję, że się uda. Zdobędziemy nowe wspomnienia. O wiele lepsze niż do tej pory. Już nie mogłem doczekać się, jak będzie wyglądało nasze nowe życie.

– Wcale nie.

– Macie wiele luk w swoim planie – odezwał się Pan Carlson. – Musimy go dopracować.

Tego się nie spodziewałem. Próbowałem ukryć zaskoczenie słowami mężczyzny. Może powinienem odwiedzić ich wcześniej. Chociaż nie sądziłem, że spróbują mnie wysłuchać. Zawsze widzieli we mnie zło. Wiedziałem, że rodzice Lily za mną nie przepadali. Po wypadku dziewczyny jasno dali mi do zrozumienia, że chcieli, żebym zniknął z jej życia. Właśnie dlatego nie prosiłem ich wcześniej o pomoc. Zrobiliby wszystko, żeby zatrzymać córkę przy sobie. Bałem się, że mogłoby im się to udać. Musiałbym sam opuścić miasto, a na to nie byłem gotowy. Zwlekałem, narażając dalej siebie i Lily. Pan Carlson uprzedził mnie, na czym powinniśmy się skupić po dotarciu do Miami. Zapomniałem o kilku rzeczach. Od razu musieliśmy załatwić sobie fałszywe dokumenty. Będzie ciężko ze względu na to, że nie wiedziałem, czy uda nam się na nich gdziekolwiek wyjechać. Jednak musieliśmy zaryzykować. Opóźnimy chwilowo Greenowi znalezienie nas. Miałem nadzieję, że nikt z jego ludzi nas nie śledził.

– Powierzamy ci naszą córkę. - Pani Carlson na mnie. – To wiele mnie kosztuje.

Zdawałem sobie sprawę z tego, że było im trudno. Lily była ich jedyną córką. Od zawsze chcieli ją chronić. Gdyby nie ja miałaby lepsze życie. Postąpiłbym inaczej, gdybym wiedział, że było inne wyjście. Jednak przekonałem się, że nie było. Nie mogłem dłużej nas narażać. Carlsonowie musieli wiedzieć, że nie miałem wyboru. Zadbam o Lily. Może miałem mniejszy budżet niż oni, ale to nie znaczyło, że nie mogłem zapewnić dziewczynie bezpieczeństwa. Cholernie mi na niej zależało. Wiązałem z nią swoją przyszłość. Inaczej już dawno zostawiłbym wszystko za sobą. Lily była jedynym powodem, dla którego walczyłem. Ta miłość była prawdziwa. Może byłem naiwny, ale wierzyłem, że za kilka lat będziemy w końcu szczęśliwi do tego stopnia, że stworzymy rodzinę. Chociaż kilka lat wydawało się zbyt odległe. Musiałem mieć tylko pewność, że byłem gotowy na dziecko. Nie mogłem pozwolić, żeby chociaż przez chwilę poczuło się niekochane. W żadnym wypadku nie chciałem dla niego dzieciństwa, które sam miałem. Dlatego to musiała być dobrze przemyślana decyzja.

– Obiecuję, że nie nawalę.

– Musimy ci zaufać – powiedział mężczyzna, obejmując żonę ramieniem.

Zazdrościłem Lily rodziny. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak ogromne szczęście miała. Może za jakiś czas w końcu to zrozumie. Nie wszystkie dzieciaki wychowywały się w takiej rodzinie jak ona. Rodzice o nią dbali. Nieważne, że czasami nie liczyli się z jej uczuciami i decyzjami. To był ich sposób na okazanie jej miłości. Chcieli dla niej jak najlepiej. Wydawało im się, że postępowali słusznie. Niestety czasami nie doceniamy rzeczy, które robią dla nas najbliżsi, dopóki nie doświadczymy braku zainteresowania z ich strony.

Miałem do nich jedną prośbę. Chociaż długo zastanawiałem się, czy miałem w ogóle prawo prosić o cokolwiek tych ludzi. Przecież utwierdzę ich w przekonaniu, że nie pasowałem do ich córki, że już dawno powinna mnie pogonić. Chociaż nikt nie miał prawa oceniać mnie przez pryzmat moich rodziców. Nie zawsze rodzina, z jakiej pochodziliśmy, miała wpływ na naszą przyszłość. Już teraz to wiedziałem, chociaż były momenty, kiedy myślałem, że przez rodziców byłem od zawsze spisany na porażki.
Nie wiedziałem, jak Carlsonowie zareagują, ale musiałem spróbować, gdy dowiedzą się, o co chciałem ich prosić. Było coś, co nie dawało mi spokoju. Chociaż próbowałem to zignorować. Myślałem, że mi się uda. Chciałem swoje uczucia zgonić na szok, jaki przeżyłem, gdy zobaczyłem matkę na wózku inwalidzkim. Bo niby co innego? Nie współczułem jej ani trochę. Widocznie nie odziedziczyłem obojętności w genach po swoich rodzicach. A szkoda. Byłoby mi łatwiej w życiu z tą cechą. Ale to utwierdzało mnie w przekonaniu, że miałem jeszcze szanse stać się lepszym człowiekiem.

– Dopilnujecie sprawy mojej matki? - Spojrzałem na nich.

Nie mogłem tego tak zostawić. Chociaż bardzo chciałem. Zasłużyła na to. Zniszczyła mi dzieciństwo. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak jej alkoholizm odbijał się na mnie. Czy wiedziała, że widziałem, jak naćpaną bzykali ją obcy faceci? Na pewno nie, przecież była w takim stanie, że nie wiedziała, co się wokół niej działo. Jak kogoś mógł podniecać taki obraz kobiety? Czułem obrzydzenie, gdy sobie o tym przypominałem. Na pewno matka obwini mnie, że pozwalałem obcym ludziom wtrącać się w nasze sprawy, ale po wyjeździe z miasta będzie mi wszystko jedno. Nigdy nie skontaktuję się z rodzicami. Będą szczęśliwi, że w końcu zniknąłem z ich życia. Jednak zeznania mojej matki na temat Harper mogły jeszcze bardziej obciążyć Greena. Chciałem tego, ale nie mogłem o nic prosić swojej rodzicielki. Postąpiłaby zupełnie inaczej i zrzuciłaby winę na mnie. Poza tym nie potrafiłem zignorować rodziców, niezależnie od tego, jak bardzo bym chciał. Nie sądziłem, że będzie tak trudno.

– Musisz powiedzieć nam coś więcej.

Wiedziałem, że bez tego mi nie pomogą. Nie było już miejsca na tajemnice. Chociaż bałem się, że wtedy zwątpią, czy dobrze zrobili, powierzając mi życie swojej córki. Jednak postanowiłem zaryzykować. Lily przecież nie zmieni zdania. Wyjedzie ze mną. Opowiedziałem Carlsonom wszystko o swoich rodzicach. Nawet najgorsze momenty. Czy zdawali sobie sprawę, że nie wszyscy rodzice dbali o swoje dzieci? Niektóre były zdane same na siebie od zawsze. Wtedy najczęściej popełniały błędy. Starałem się mówić jak najszybciej. Czekała na mnie Lily i przyszłość. Zresztą nas też czekała jeszcze poważna rozmowa. A później wyruszymy w podróż w nieznane.

– Zobaczymy, co da się zrobić – powiedział w końcu mężczyzna.

Pani Carlson nie odezwała się słowem, odkąd zacząłem swoją historię o rodzicach. Wtedy uznałem, że nie chciała mi przeszkadzać, co kazało mi myśleć, że mnie szanowała. Teraz poczułem się dziwnie, jakby mnie oceniała. Czy rodzice mojej dziewczyny byli w szoku po tym, co usłyszeli? Ciężko było mi to stwierdzić. Ich miny nic nie zdradzały. Może to najlepszy moment, żeby w końcu stąd uciekać. Powiedziałem wystarczająco dużo. Poza tym nawet nie wiedziałem, czy naprawdę spróbują mi pomóc. Może po prostu nie chcieli powiedzieć, że beznadziejny ze mnie typ i nie miałem szans na szczęśliwe życie. Do tego uważali, że zmarnuję życie ich córce. Jeszcze im udowodnię, że się myli. Wystarczyło, że Lily we mnie wierzyła. Na tym musiałem się skupić. Inaczej zwariuję. Chyba za dużo rozmyślałem.

– Muszę już iść. - Wstałem. – Dziękuję.

Spędziłem tutaj zbyt dużo czasu. I tak nie spodziewałem się, że spotkanie z Carlsonami przebiegnie spokojnie. Byłem gotowy na krzyki i to, że mnie wygonią. Zaskoczyli mnie. Jednak musiało im bardzo zależeć na córce, skoro byli w stanie pogodzić się z jej wyjazdem. Lily zapewne też to przeżywała, tylko starała się mi tego nie okazywać. Przykro mi, że musiała stanąć przed wyborem. Nigdy nie chciałem, żeby przeze mnie straciła kontakt z rodzicami. Może kiedyś uda mi się to naprawić.

Musiałem wrócić do Lily. Zapewne próbowała się ze mną skontaktować. Nie wiedziałem, bo zostawiłem telefon w aucie. Mie chciałem, żeby ktokolwiek mi przeszkadzał. Tylko bym się rozpraszał dzwoniącym telefonem. Nie wspomniałem swojej dziewczynie o wizycie u jej rodziców, bo chciałaby przyjść ze mną. Sam chciałem odbyć tę rozmowę. Miałem jeszcze do przejrzenia rzeczy, które zamierzałem zabrać ze sobą w nowe miejsce. Najlepszy moment, żeby zrobić z nimi porządek. Żadnych pamiątek. Chociaż miałem ich tylko kilka. Żadne nie były osobiste. Pare książek. Chciałem tylko te pamiątki, które zgromadzę z Lily. One będą najważniejsze. Chociaż wcześniej nie chciałem nic. Niesamowite jak wiele rzeczy mogło ulec zmianie. Miałem tylko nadzieję, że to zakochanie się będzie trwało w nieskończoność.

– Pilnuj jej. - Pan Carlson poklepał mnie po plecach.

Rozumiałem, ile to dla niego znaczyło. Lily była jedynaczką, a oni przez cały czas dbali o jej dobro. Nawet nie zdawali sobie sprawy, że mogłaby się kiedyś zakochać w chłopaku, który namiesza w jej życiu, że sprowadzi na nią niebezpieczeństwo. Niestety nawet najlepsi rodzice nie byli w stanie ochronić dzieci przed miłością. Nawet tą, która potrafiła zniszczyć. Chyba to był kolejny powód, czemu bałem się rodzicielstwa. Ojciec dziewczyny miał jeszcze cały tydzień na nacieszenie się córką. Chciałem, żeby przez ten czas Lily spędziła dni z rodzicami. Szybko się nie zobaczą. Na pewno nie tylko oni będą tęsknić. Miałem jednak nadzieję, że wszyscy jakoś sobie z tym poradzimy. Gdy skarzą Greena, może pomyślimy o skontaktowaniu się z Carlsonami. Chociaż nie wiedziałem, jak to miałoby wyglądać.

Po powrocie do domu dowiedziałem się, że Lily rozmawiała z Louisem. Kolejny raz zrobiła to za moimi plecami. Co mieli do ukrycia? Nie miałem już siły się o to złościć. On też niedługo przestanie być moim problemem. Podobno dziewczyna chciała się tylko pożegnać, ale przecież nie powiedziała mi prawdy. Nawet nie wspomniała, o czym rozmawiali. Powinienem odpuścić. To nieważne. Lily zdecydowała się na życie ze mną. Na tym powinienem się skupić. Chociaż ciężko było mi udawać, że nie byłem zazdrosny.

– Nie powiesz nic więcej? - Patrzyłem na nią.

Po co w ogóle próbowałem? Wiedziałem, jak to się skończy. Nasze rozmowy często bywały dla dziewczyny niewygodne. Lily miała swoje sposoby, żeby odwrócić moją uwagę. Jak dureń jej na to pozwalałem. Jednak tym razem nie miałem problemu, żebyśmy znaleźli się w łóżku. Chciałem pokazać Lily, jak bardzo ją kochałem. Chyba powinienem zacząć ją rozbierać, zamiast czekać na jej ruch. Chociaż zastanawiałem się, czy spróbuje się tłumaczyć. Może lepiej byłoby poczekać. Jeszcze chwilę. Na seks mieliśmy jeszcze czas.

– Ty nie powiedziałeś o spotkaniu z moimi rodzicami. - Objęła mnie w pasie i uniosła głowę, żeby patrzeć mi w oczy.

Nawet nie byłem zdziwiony, że dziewczyna się o tym dowiedziała. Lily potrafiła mnie zaskoczyć wiele razy. Jednak teraz jej się nie udało. Wiedziałem, kto za tym stał. Mogłem się tego spodziewać. Kobieta mimo wszystko musiała, przecież spróbować przekonać córkę, że popełniała błąd. Czemu uznałem, że mi zaufa? Nawet nie byłem pewny czy mi współczuła. Spróbuje znaleźć potwierdzenie historii o moich rodzicach, czy bez tego uznała, że kłamałem? Pani Carlson wydawało się, że w jakiś sposób próbowałem wytłumaczyć swoje zachowanie. Nie miałem takiego zamiaru. Zaczynałem żałować, że poznała prawdę o mojej rodzinie.

– Matka do ciebie zadzwoniła. - Rozbawiony uniosłem brew.

– Zaskoczyłeś ich. Czemu nie mogłam tam być z tobą?

Gdybym zabrał ze sobą Lily, nie potrafiłbym być szczery z jej rodzicami. I na pewno nie powiedziałbym o tym, jak Harper znalazła się w moim domu rodzinnym, zabrała zdjęcia i zepchnęła moją matkę ze schodów. Akurat to chciałem ukryć przed swoją dziewczyną. Miałem nadzieję, że mi się uda. Chociaż nie wiedziałem, ile córce powiedziała Pani Carlson. A może uznała, że Lily już znała tę historię i nic nie wspomniała. Oby.

– Bo nie usłyszeliby tego, co naprawdę do ciebie czuję. - Pocałowałem ją, licząc, że nie będzie pytać o więcej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro