52.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Green nie odpuścił. Wiedziałem, że tak będzie. Na pewno planował się na mnie zemścić. Nie wiedziałem, co wymyśli. Miał ogromne możliwości i ludzi, którzy nadal z nim współpracowali. Po rozprawie go wypuścili, co mnie zaskoczyło. Adwokat zapłacił za niego kaucję. Byłem pewny, że zgromadzono wystarczająco dużo dowodów przeciwko niemu. Niestety. Do kolejnej rozprawy będzie wolny. My za to nie mogliśmy czuć się bezpiecznie. Groził mnie i Lily już kilka razy. Na razie były to tylko maile i SMS-y. Przecież mogłem zgłosić sprawę na policję. Dokładał sobie problemów, ale w ogóle się tym nie przejmował. Byłem przekonany, że na samych groźbach się nie skończy. Wiedziałem, że nie mieliśmy innego wyjścia, jak wyjechać. Chociaż i tak to planowałem. Jednak musieliśmy to przyspieszyć. Nie chciałem zostać w mieście dłużej. Już i tak załatwiłem wszystko. Kupimy nowe bilety. To o wiele lepsze niż czekać, aż Green zaatakuje, a na pewno to zrobi. Nie odpuści mi.

– Co mam spakować? - Dziewczyna patrzyła na mnie zdezorientowana.

Lily w końcu się zgodziła ze mną wyjechać. Podjęła decyzję jeszcze przed pierwszą rozprawą. Nie miała wyjścia. Cieszyłem się, że będzie ze mną. Nie chciałem jej zostawić. Już nie wyobrażałem sobie, żebyśmy byli osobno. Miałem nadzieję, że dziewczyna w nas nie zwątpi albo że za jakiś czas uzna, że nie było warto się ze mną męczyć. W mieście nie miała już szans na dobrą pracę. Green o to zadbał. Mogła jedynie podjąć zatrudnienie u rodziców, czego nie chciała. Poza tym nie moglibyśmy być razem tutaj, bo musiałem uciekać. Walka z Greenem mogła trwać latami, a i tak byłem przekonany, że bym przegrał. Louis w końcu by się poddał i przestałby mnie reprezentować. Dziewczyna chyba zrozumiała, że z Greenem nie było żartów. Był zdolny do gorszych czynów niż jego córka. Najgorsze, że mógł zatuszować każde swoje przestępstwo. Wiedział komu zapłacić. Carlsonowie nie byli zadowoleni z naszego wyjazdu, ale Louis przedstawił im wszystko dokładnie. Sam tego próbowałem. Rodzice dziewczyny zdecydowali się nam pomóc. Dali pieniądze, chociaż wcale tego nie oczekiwałem. Dzięki nim będzie nam nieco łatwiej zacząć życie w nowym miejscu.

– Tylko potrzebne rzeczy.

Zaczniemy wszystko od nowa. Nie mogłem się tego doczekać, mimo że obawiałem się, jak damy sobie radę. Wyruszymy w nieznane. Musieliśmy liczyć tylko na siebie. Na pewno czekało na nas wiele rozczarowań, ale wierzyłem, że razem damy sobie radę. Przetrwamy. Nie mieliśmy nic, czego nie mogliśmy kupić na miejscu. Nie zabiorę żadnych pamiątek, chociaż wcale ich nie miałem, ale jeśli Lily miała coś, co chciała zabrać, to proszę bardzo. Nie będę zły. W porównaniu do mnie lubiła gromadzić pamiątki, zdjęcia rodzinne. Miała ich całkiem sporo. Może za jakiś czas poproszę ją, żeby opowiedziała o swoich wspomnieniach z dzieciństwa. Czasami wydawało mi się, że wcale nie znałem swojej dziewczyny. Była przy mnie w najgorszych chwilach, znała prawie każdą moją tajemnicę, ale o sobie opowiadała niewiele. Przecież po takim czasie na pewno wiedziała, że mogła mi zaufać.

– Masz rację. Resztę przywiozą rodzice.

Carlsonowie zostaną tutaj do czasu ukarania Greena. Byli jedynymi osobami, które mogły poinformować nas o tym, że mężczyzna skończy w więzieniu. Właśnie na taki wyrok liczyłem. Jednak to mogło potrwać latami. W tym czasie będę układał sobie życie z Lily. Może zdecydujemy się na założenie rodziny. Chociaż w tej chwili uważałem to za szaleństwo. Rodzice mojej dziewczyny podobno znaleźli kogoś, kto spróbuje nakłonić sekretarkę Greena do złożenia zeznań. Oby to się udało. Kobieta nie mogła go dłużej kryć, jeśli nie chciała spędzić kilku lat w więzieniu. Jej też zostaną postawione zarzuty. Wcale nie musiała przyznawać się do winy, chociaż właśnie tego oczekiwał jej szef. Poza tym policja szukała dziecka. Jednak były marne szanse na odnalezienie go. Minęło kilka lat, a i tak nikt nie miał pewności, czy jeszcze żyło. Nie byłem tylko pewny, czy Carlsonowie dopilnują sprawy z moją matką. Była dla nich obcą kobietą, a mnie nie byli nic winni. Nie powinienem się tym przejmować. Przecież rodzicielka nigdy nie interesowała się moim losem. Czemu miałem jej współczuć albo próbować pomóc? Musiałem zapomnieć o swojej rodzinie na zawsze. Na pewno uda mi się, to gdy już skupię się na swoim związku.

– Nie wierzę, że się na to zgodzili. - Kręciła głową.

Nigdy nie podejrzewałbym, że Carlsonowie, chociaż rozważą przeprowadzkę. Przecież mieli tutaj swój biznes, bliskich ludzi. Nie musieli poświęcić niczego, ale obstawiałem, że córka była dla nich najważniejsza. Nie mogli pogodzić się z myślą, że mogli ją stracić. Gdy do nich poszedłem, myślałem, że się wściekną, gdy powiem im, co planowałem. Przecież w ogóle nie chcieli, żebym związał się z ich córką. Próbowali wielu sposobów, żeby nas rozdzielić. Nie spodziewałem się, że ojciec Lily zdecyduje się mi pomóc. Dopracowaliśmy plan wyjazdu. Przelali dziewczynie pieniądze, żebyśmy mieli łatwiej na początek. Byłem z nimi szczery. Poza tym wydawało mi się, że ruszyła ich historia o mojej rodzinie. Chociaż nie sprawiali takiego wrażenia. Mogli wszystko sprawdzić. Wcale nie kłamałem. Nie miałem po co. Miałem tylko nadzieję, że nie powiedzieli o moich rodzicach Lily. Ona jeszcze nie wiedziała, w jakiej popieprzonej rodzinie się wychowywałem. Wolałem jej tego oszczędzić.

– Ja też nie. - Pocałowałem ją.

– Może będzie im lepiej.

Wcale nie. Inaczej nie zostawiliby tutaj wszystkiego, żeby za jakiś czas wyjechać za nami, mimo że żadne z nas nie wiedziało, gdzie i kiedy się znowu zobaczymy. Będą musieli się jakoś z nami skontaktować, ale mieliśmy na to sposób. Wierzyłem, że się uda. Lily chyba nie chciała przyznać, że rodzice byli gotowi ruszyć za nią, bo im na niej zależało. Nie dostrzegała ich troski. Dziewczynie wydawało się, że chcieli ją kontrolować. Nie zamierzałem tego tłumaczyć. Ludziom z dobrych domów ciężko było zrozumieć wiele rzeczy i nie zawsze doceniali to, co mieli. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, że ludzie tacy, jak ja marzyli o normalnych rodzicach, którzy by się zainteresowali ich losem. Nawet nadmiernie. W kwestiach rodzinnych byłem kiepski. Nie powinienem nikomu udzielać żadnych rad. Może ojcem będę lepszym. Niesamowite, że udało mi się o tym pomyśleć bez strachu. Chyba po raz pierwszy. Wcześniej w ogóle nie chciałem mieć dziecka. Bałem się, że skażę je na okropne dzieciństwo. Z Harper właśnie tak by było. Jednak z Lily mogło być inaczej. Lepiej. Nie pozwoliłem sobie jednak myśleć o dzieciach zbyt długo. Na razie miałem wiele innych ważniejszych rzeczy na głowie. W tym wszystkim jeszcze nie było miejsca na potomstwo.

– Kochają cię. - Chwyciłem jej twarz w dłonie. – Chcą wyjechać, żeby nie stracić z tobą kontaktu. Lily, nie lekceważ tego.

Ona nie musiała odcinać się od swoich rodziców. Nie miała żadnego powodu, żeby to robić. Za jakiś czas zrozumie, jak wiele dla niej zrobili. Do pewnych sytuacji po prostu musieliśmy dojrzeć. Carlsonowie byli w stanie mnie tolerować, a to na pewno wiele ich kosztowało. Tym bardziej że zabierałem ich córkę w nieznane. Może nie wiedzieli, w jaki sposób o nią zadbać, dlatego próbowali zaplanować jej życie. W ten sposób uniknęłaby problemów, które miała przeze mnie. Przy Louisie miałaby spokojne życie. Przecież był ustawiony. Zadbałby o dziewczynę. Na brak pieniędzy nie narzekał i na pewno zadbałby o bezpieczeństwo Lily. Ze mną czekała ją jedna wielka niewiadoma, a jednak zdecydowała się zaryzykować. Miałem nadzieję, że nie pożałuje tego za jakiś czas. Przecież żadne z nas nie wiedziało, z jakim problemami przyjdzie nam się mierzyć.

– Odwiedzisz rodziców?

Nie powiedziałem Lily o tym, co zrobiła Harper. Na początku sam nie mogłem w to uwierzyć. Jednak dotarło do mnie, że dziewczyna była zdolna do wszystkiego i nie miałaby żadnego problemu z tym, żeby skrzywdzić moich rodziców. Powinno mi ulżyć. Zrobiła coś, do czego sam nigdy nie byłem zdolny, ale moja nienawiść do rodziców kończyła się na pretensjach i żalu. Mimo tego, że wiele razy życzyłem im źle, sam nie chciałem ich skrzywdzić. Nie chciałem też, żeby zrobiła to córka Greena. O nic jej nie prosiłem ani nie oczekiwałem, że również ich znienawidzi. Miała ich nie poznać. Chciałem, żeby Carlsonowie zachowani w tajemnicy naszą rozmowę. Poza tym miałem już wizytę w domu rodzinnym za sobą. Cokolwiek się stanie, nie wrócę tam. Musiałem pogodzić się z tym, że moi rodzice nigdy się nie zmienią. Dla nich nic nie znaczyłem. Wyświadczyłem im przysługę.

– Nie. Już się z nimi pożegnałem.

– Przykro mi.

Nie chciałem jej współczucia. Przecież ci ludzie od lat mnie ignorowali, zaniedbywali. Szkoda, że nikt się tym nie zainteresował. W szkole byłem niewidzialny. Przez nauczycieli, bo dzieciaki nie miały problemu, żeby mi dokuczać. Robiły to, bo byłem od nich biedniejszy. Jakby to było coś, na co jako dzieciak miałem wpływ. Nie opowiedziałem dziewczynie wcześniej, jak wyglądało moje życie w domu rodzinnym. Głównie, dlatego że nie chciałem wracać do tych wspomnień. Może czas najwyższy, żebym w końcu wyjaśnił to Lily. Dzięki temu przestanie dopytywać o moich rodziców, bo podejrzewałem, że za jakiś czas znowu o nich zapyta. Zamknę ten temat raz na zawsze. Lepiej zrobić to teraz, niż gdy wyjedziemy.

– Lily, oni byli okropnymi rodzicami. - Patrzyłem jej w oczy. – Nigdy o mnie nie dbali. Chyba, że gdy miałem kilka lat. Niestety nie pamiętam tego. Matka staczała się każdego dnia, a ojciec nie zrobił nic, żeby jej pomóc. Za to miał pretensje do mnie. Do dziś mam przed oczami widok, jak obcy facet rżnął moją naćpaną matkę. - Pokręciłem głową. – Żadne z nich nie przejmowało się, że tam byłem. - Musiałem to w końcu z siebie wyrzucić. – Matka obwiniała mnie o wszystko. Czasami sobie przypominała o mnie, a później znowu wyrzucała mnie ze swojego życia. Najgorsze, że byłem w stanie jej pomóc. Kilka razy nawet zapłaciłem karę za nieuzasadnione wezwanie pomocy, za co mamusia podziękowała mi wyzwiskami. Nigdy więcej tego nie zrobię.

Wcale nie poczułem się lepiej, gdy wyrzuciłem to z siebie. Byłem naiwny, że uznałem, że powiedzenie komuś o swojej rodzinie sprawi, że poczuję się lepiej. Przynajmniej nie miałem już przed Lily żadnej tajemnicy. Może to sprawi, że ona też w końcu mi zaufa. Chciałem wiedzieć o niej wszystko. Czasami nadal miałem wrażenie, że nie znałem zbyt dobrze swojej dziewczyny. Chyba nie powinno tak być. Bałem się, że to nas kiedyś poróżni. Lily musiała wiedzieć, że związek to nie tylko seks. Jasne, nie powinienem narzekać, ale miałem wrażenie, że w ten sposób dziewczyna odwracała moją uwagę od czegoś ważnego. Naprawdę wolałbym z nią porozmawiać. Musiałem uzbroić się w cierpliwość. Jeszcze przez jakiś czas. Zamierzałem wyjaśnić Lily, jak bardzo ważna była dla mnie szczerość. Tylko jej brak mógł nas poróżnić. Miałem nadzieję, że w końcu to zrozumie. Przecież przeszliśmy wiele złego i na pewno nie zostawiłbym jej po tym, czego bym się o niej dowiedział. Ona była przy mnie zawsze. Nawet gdy zostawiłem ją, żeby wrócić do Harper.

Nadal miałem żal do ojca, że nie zrobił nic, żeby pomóc żonie. Może chociaż jego by posłuchała. Przecież mógł, przynajmniej spróbować, zamiast udawać, że w naszym domu nie działo się nic złego. Tolerował jej wariactwa, zdrady i alkoholizm, jednocześnie obwiniając mnie za to, że nie robiłem tego samego, co on. Przecież jego zachowanie nie było normalne. Nasza rodzina potrzebowała pomocy. Niestety nikt nawet się tym nie zainteresował. Poza tym matka wcale nie była lepsza. Nawet nie przejmowała się, że obserwowałem jej upadek. Każdego dnia. Jak miałem wierzyć, że mogło czekać mnie coś lepszego? Aż dziwne, że nie skończyłem jak ona. Chyba patrzenie na stan matki sprawił, że próbowałem coś osiągnąć.

– Mama chciała, żebym wyszła za Louisa – odezwała się – dałaby mi wszystko. Uznałam to za wariactwo. Sama chciałam decydować o swoim życiu, ale do niej w ogóle to nie docierało. Odebrała mi wolność. Dlatego zaczęłam pracę u Greena. To opóźniło jej plan... Nie chciałam, żeby decydowała za mnie. W ten sposób sprawiła, że go znienawidziłam. Chociaż nie zrobił nic złego. Był tylko pionkiem w grze mojej matki, ale stracił na tym.

– Czułaś coś do niego?

Zastanawiałem się, czy Carlsonowie, chociaż wzięli pod uwagę uczucia córki. Skoro chodziło im o jej dobro, powinni liczyć się z tym, co czuła. Dlaczego wytypowali akurat Louisa? Musieli chyba wiedzieć, że miał dobry kontakt z dziewczyną. Zapewne spędzali razem dużo czasu, zanim Pani Carlson zaczęła mieszać. Może rodzicom Lily wystarczyło tylko to, że Louis miał kasę i był zakochany w ich córce. Zrobiłby dla niej wszystko. W to akurat nie wątpiłem. Mężczyzna nie pomógłby mi, gdyby nie był w niej zakochany. Byłem pewny, że wiele razy liczył, że dziewczyna się opamięta i mnie pogoni. Bardzo szybko zająłby moje miejsce. Czy ich rozmowy dotyczyły mnie? Mojego związku z Lily? Zapewne tak. Nie umiałem pozbyć się zazdrości. Przecież ten facet bywał bliżej Lily niż ja i to w momentach, kiedy naprawdę potrzebowała wsparcia. Przez Carlsonów i Harper nie mogłem być przy niej. Chociaż bardzo chciałem. Jednak wtedy naraziłbym dziewczynę na jeszcze większe niebezpieczeństwo.

– Nie. - Kręciła głową. – Przyjaźniliśmy się tylko przez jakiś czas. Może gdyby rodzice nie namieszali. Nie wiem. - Wzruszyła ramionami. – Ale to bez znaczenia

Nie chciałem dłużej myśleć o relacji Lily z Louisem. Przez to tylko się denerwowałem. Były momenty, gdy wyobrażałem sobie, że byli razem, gdy odszedłem do Harper. Przecież dziewczyna miała prawo ułożyć sobie wtedy życie beze mnie. Próbowałem o tym zapomnieć. Wyjedziemy, a mężczyzna zostanie tutaj. Z dala od nas. Nie będę musiał czuć się o niego zazdrosny. Dziewczyna nie będzie mogła się z nim kontaktować ze względu na nasze bezpieczeństwo. Miałem nadzieję, że o tym wiedziała. Przecież nie narazi się dla kontaktu z Louisem. Wtedy zacząłbym podejrzewać, że jednak łączyło ich coś więcej. Oszalałbym, bo to znaczyłoby, że Lily oszukiwała mnie przez cały czas.

– Jesteś gotowa zostawić to wszystko za sobą?

Chciałem się upewnić, że nie zmieniła zdania. Nie było już czasu na zwątpienie. Chociaż to i tak już nic by nie zmieniło. Wszystko było załatwione. Byłbym rozczarowany, gdyby dziewczyna zostawiła mnie w ostatniej chwili. Musieliśmy tylko za kilka godzin wejść do samolotu i ruszyć w podróż życia, mimo że mogło to być dla Lily przerażające. Ja już się nie bałem. Widziałem dla nas dobrą przyszłość. Tutaj już nic na nas nie czekało. Próbowałem się uśmiechnąć. Chciałem w jakiś sposób zapewnić swoją dziewczynę, że naprawdę będzie dobrze.

– Tak.

Noc była dla mnie bezsenna. Długo nie mogłem zmrużyć oka. Czekałem aż w końcu będę zmęczony na tyle, żeby zasnąć. Niestety. Kręciłem się z boku na bok przez długi czas, starając się nie obudzić Lily. Dziewczyna była zmęczona, a czekała nas długa podróż. Poza tym nie chciałem, żeby się zadręczała. Jakoś sobie poradzę. Po trzeciej nad ranem zrezygnowany w końcu wstałem. Wiedziałem, że już nie zasnę. Bez sensu było się męczyć. Mogłem wykorzystać ten czas inaczej. Od razu zaparzyłem dzbanek kawy. Będzie mi potrzebna duża dawka kofeiny na przetrwanie dnia. Musieliśmy wstać z samego rana, żeby zdążyć na samolot. Mieliśmy jeszcze tylko kilka godzin. Przygotowałem śniadanie, dzięki czemu moja dziewczyna mogła pospać dłużej, a ja zająłem czymś myśli. Zaczynałem zastanawiać się nad wieloma rzeczami. Głównie nad przyszłością z Lily, na co wcześniej w ogóle sobie nie pozwalałem.

– Lily – próbowałem ją obudzić – musimy się zbierać.

I tak pozwoliłem jej pospać dłużej. Miałem nadzieję, że to doceni. Chociaż na razie w ogóle nie zamierzała wstać. Zasnęła po pierwszej w nocy, mimo że wiele razy powtarzałem, że powinna już dawno spać. Wiedziałem, że była zmęczona. Jednak zamierzała dotrzymać mi towarzystwa. Wcale nie musiała. Nawet seks nie sprawił, że dziewczyna postanowiła zasnąć wcześniej. Byłem bezradny. Musiałem się poddać i czekać, co wymyśli. Rozmawialiśmy o głupotach. Nie zawsze mogliśmy sobie pozwolić na śmiechy, ale wczoraj udawaliśmy, że wszystko było dobrze. Czułem się inaczej. Miałem wrażenie, że wiele się zmieniło. Mogliśmy być razem.

– Naprawdę nie mamy jeszcze chwili? - Spojrzała na mnie zaspanym wzrokiem.

Chciałbym dać jej spać dalej, ale nie mogliśmy się spóźnić. Spieprzylibyśmy cały plan, co dałoby przewagę Greenowi. Miałem nadzieję, że nikt od niego nie zamierzał nas śledzić. Właśnie dlatego ostatnią noc spędziliśmy w hotelu z dala od swojego dotychczasowego mieszkania. Podejrzewałem, że Lily rozbudzi się w chwili, gdy dotrzemy na lotnisko. Wtedy wróci stres i strach. Czekała nas długa podróż. Oby tylko obyło się bez żadnych problemów. Liczyłem na spokojny lot i szybkie odnalezienie się na miejscu. Chociaż w naszym przypadku mogło być różnie. Starałem się być przygotowany na wszystko.

– Niestety. - Pocałowałem ją.

Udało mi się wyciągnąć Lily z łóżka przed szóstą. Nawet wspólny prysznic nie zajął nam dużo czasu. Uśmiechałem się do dziewczyny prawie przez cały czas, licząc, że w ten sposób, chociaż trochę się uspokoi. Chciałem, żeby zachowywała się normalnie, jakby czekała nas wymarzona wycieczka. Mogliśmy przecież udawać, że tak właśnie było. Gdy Lily jadła śniadanie, zapakowałem nasze bagaże do wypożyczonego samochodu. Rozejrzałem się dookoła, ale nie zauważyłem nic podejrzanego. Spakowaliśmy swoje życie w kilka walizek. Niesamowite, jak mało rzeczy nas tutaj trzymało. Czemu więc tak trudno było podjąć decyzję o wyjeździe rok temu? Wtedy też mieliśmy niewiele.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro