Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Był piątkowy poranek, kiedy Louis się obudził dzięki okropnemu dźwiękowi 'Marimby'. Otworzył jedno oko, by znaleźć źródło dźwięku i szybko zlokalizował swój telefon na stoliku nocnym. Nie mógł sobie wyobrazić dlaczego grał 'Marimbę' o siódmej rano, ale nie był w nastroju na zadawanie trudnych pytań.

- Halo - wychrypiał, odbierając.

- Cholera, nie jesteś Harrym. - Usłyszał zaskoczony irlandzki głos, zbyt głośny jak na tą godzinę.

Louis zmarszczył brwi, wciąż zagubiony w rzeczywistości.

- Nie? - Powiedział z pytaniem w swoim głosie.

- Cóż, kimkolwiek jesteś, lepiej żeby z Harrym było wszystko w porządku, słyszysz mnie? - Mówił zbyt głośno, Louis aż musiał odsunąć telefon od swojego ucha. - Ponieważ od wczorajszego popołudnia nie odpowiada na moje wiadomości i się martwię. - Louis otworzył prawidłowo swoje oczy i spojrzał na urządzenie w swojej dłoni. To nie był jego telefon. - Ale jeśli coś mu się stało to cię znajdę, rozumiesz?

- Niall? - Louis w końcu rozpoznał głos.

To sprawiło, że mężczyzna przestał mówić.

- Tak, a ty jesteś? - Zapytał powoli.

- Tu Louis - odpowiedział prosto. - Jest w porządku, śpi.

- Czekaj! Louis? - Niall ponownie zaczął krzyczeć. - Louis Tomlinson? Jasna cholera!

Jeśli Niall zawsze będzie tak reagował na Louisa to mogą mieć problem.

- Tak, przepraszam. Odebrałem telefon, myśląc że to mój - wyjaśnił szatyn, ziewając.

- To się zdarza - powiedział Niall. - Więc jesteś teraz z Harrym?

- Tak, śpi. Mogę przybliżyć telefon, żebyś usłyszał jak chrapie.

- Nie, dzięki, to nie będzie konieczne - odpowiedział szybko mężczyzna. - To po prostu... interesujące.

Ta odpowiedź zmartwiłaby Louisa, gdyby tak bardzo nie chciał powrócić do spania.

- Tak, cóż - ponownie ziewnął. - Powiem mu, że dzwoniłeś. Pa.

Rozłączył się i ponownie położył, wtulając się w środek Harry'ego. Młodszy mężczyzna mruknął i poruszył swoimi nogami, zarzucając je na Louisa. Miał podczas spania lodowate stopy, ale Louis i tak kochał spanie z nim. Szybko wrócił do spania, myśląc o wczorajszym popołudniu. O kawie z Harrym, która doprowadziła do tego, że wrócili razem do biura szatyna i żartowali o tym jak to brunet będzie mu ssał pod biurkiem. Jednak potem zdali sobie sprawę z tego, że biurko Louisa ma w połowie otwarty front i każdy by widział co robi. Dlatego też Harry czekał aż szatyn zakończy swoją ostatnią rozmowę video i pójdą na zakupy spożywcze. Wszystko dlatego, by Harry chciał mu coś ugotować. I tak zrobił. To było wspaniałe. A potem wymienili się leniwym obciąganiem na kanapie, oglądając telewizję. Było miło, nawet jeśli Harry zasnął śliniąc się na ramię Louisa.

Za drugim razem Louis obudził się, ponieważ Harry ssał jego penisa.

- Kochanie - jęknął, jego głos wciąż był szorstki od snu.

To był trzeci raz, kiedy Harry został na noc po ich randce, która miała miejsce w niedzielę dwa tygodnie temu. I po raz drugi w jego życiu ktoś obudził go lodem. Za każdym razem to był Harry. Za pierwszym razem to był bałagan. Nie był przyzwyczajony do tego typu pobudki i na początku spanikował, ponieważ Harry był całkowicie zakryty pościelą. Louis prawie kopnął go w jaja, jeśli można wierzyć perspektywie bruneta.

- Wczoraj nie byłem w stanie tego zrobić - wymamrotał Harry, wypuszczając główkę Louisa i uśmiechając się śpiąco.

- Nie musiałeś... - Louis zadrżał na ostatnim słowie, ponieważ Harry polizał jego jądra. - Niczego robić. Mieliśmy kochany wieczór i gotowałeś.

- A ty mi pomagałeś. - Uśmiechnął się, zostawiając kocie liźnięcia na jego główce i machając nogami w powietrzu.

Wraz z porannym słońcem Harry przypominał Louisowi to jak Nabokov opisywał Lolitę. Pożądanie, czysty opis żądzy. Następnie szatyn porównał siebie do Humberta, który był naiwnym zboczeńcem i musiał przestać czytać cały czas na nową tą książkę. Jeśli już, Harry był jego Lolitą, ponieważ czuł się naiwnie, wierząc że to może przetrwać. Że Harry mógłby być jego. Louis musiał również przestać za bardzo wczytywać się w pewne rzeczy.

- Byłem bezużyteczny. - Chichot Louisa zamienił się w jęk, kiedy Harry zassał delikatnie jego wrażliwą skórę.

- Chcesz blowjoba, aby pomóc mi gotować czy nie? - Zachichotał mężczyzna, mrugając swoimi oczami.

Louis nie mógł odwrócić wzroku od Harry'ego i jego różowych warg.

- Cóż, pokroiłem warzywa. - Przygryzł swoją wargę.

- Szacun. - Harry uśmiechnął się głupio i zassał go jednym ruchem.

Jeśli tak wygląda budzenie się przy Harrym to Louis zdecydowanie musi go zatrzymać. Potrafił też gotować. Był zabawny i inteligentny. Był tylko jeden problem.

Myli swoje zęby obok siebie, robiąc głupie twarze do lustra, kiedy Louis czuł chęć, aby zapytać.

- Co dzisiaj robisz?

Harry nie pracował przez te dwa tygodnie. Nie powiedział Louisowi, że nie zamierza pracować, a Louis próbował być subtelny, pytając o to. A Harry odpowiadał, mówiąc coś o odpoczywaniu i wysypianiu się dla urody oraz o spotkaniach z przyjaciółmi. Cóż, najwyraźniej nie dzisiaj.

- Mam plany na wieczór i spotkanie za kilka godzin. Chcesz wyjść na lunch?

Miał nadzieję, że wyraz jego twarzy był nie do odczytania, ponieważ wewnętrznie wariował.

- Pewnie. - Wzruszył ramionami, by wypluć pastę.

Poszedł do kuchni, by wstawić wodę w czajniku i by być wystarczająco daleko od Harry'ego, aby jego rozczarowanie mogło wsiąknąć. Nie rozmawiali o tym co robią i Louis bał się, że było to dla Harry'ego coś zwyczajnego. Jednak wciąż, było wystarczające jasne, że on nie uważał tego za coś zwyczajnego i teraz co? Powinien być w porządku z tym, że Harry robi to co robi, ponieważ ma prawo do robienia tego czego chce?

Opuścił swoją głowę na ladę, mając nadzieję, że dźwięk gotującej się wody przyćmił hałas. To był właściwy problem. Nie powie Harry'emu co robić. To byłoby po prostu niesprawiedliwe. Musieli porozmawiać, Louis musiał wyznać, że nie byłby osobą, która miałaby się dobrze z dzieleniem się z Harrym. Ponownie uderzył swoją głowę. Harry był własną osobą, jak Louis w ogóle mógł myśleć innymi terminami?

- Wszystko w porządku? - Doszedł do niego głęboki głos z tyłu.

Louis powoli wstał i chciał napełnić dwa kubki.

- Tak, po prostu próbowałem się obudzić.

- Nie pomogłem?

Mógł usłyszeć uśmiech na jego wargach, nim go zobaczył. Uzupełnił dwa kubki herbatą, nim zapytał Harry'ego co chce na śniadanie.

- Emmm, właściwie to wychodzę po tym jak to wypiję - uniósł lekko swój kubek. - Muszę pojechać do domu i się przebrać, nim spotkam się z Niallem i pójdziemy na spotkanie. - Uśmiechnął się. - Muszę wyglądać reprezentacyjnie.

Louis będzie chory.

Pili swoją herbatę, stojąc po przeciwnych stronach kuchni. Harry rzucał spojrzenia na Louisa, a Louis nie patrzył na niego, próbując panować nad swoją histerią. Na szczęście zadzwonił telefon Harry'ego i ten odebrał go, pokazując Louisowi, że to jego siostra. Uśmiechał się teraz bardzo szeroko.

Ostatnimi czasami Gemma dzwoniła do niego coraz częściej. Louis to zauważył, ponieważ Harry nie przestawał o tym mówić. Codziennie mówił coś nowego o swoim siostrzeńcu Ronaldzie. Harry poszedł do salonu, by zadzwonić, a Louis cały czas patrzył przed siebie i pił swoją parzącą herbatę aż brunet wrócił.

- Dzisiaj rano zaśmiał się po raz pierwszy! - Zadeklarował, wchodząc do kuchni i zostawiając swój kubek przy zlewie. - Możesz w to uwierzyć, Lou? Czuje jakby to było wczoraj, kiedy myślałem, że jesteś szalony, sugerując żebym wziął twojego kierowcę do szpitala, a teraz on się śmieje i je i krzyczy jakby go mordowali każdej nocy. - Brzmiał na tak szczęśliwego, że Louis nie mógł powstrzymać swojego własnego uśmiechu.

- Właśnie sobie przypomniałem - odłożył swój własny kubek obok zlewu i zatrzymał się obok Harry'ego. - Niall wcześniej dzwonił, spałeś, a ja odebrałem, ponieważ myślałem, że to mój telefon - wyjaśnił, kiedy Harry zaczął marszczyć brwi. - Martwił się, że nie odpowiadałeś na jego wiadomości czy coś.

- Co mu powiedziałeś? - Zapytał powoli Harry, wciąż marszcząc brwi.

- Że byłeś ze mną - odpowiedział prosto Louis. - Chociaż brzmiał na dziwnie zaskoczonego. - To uświadomiło go jak zaskoczony był Niall. - Czy ty... mówiłeś mu cokolwiek o mnie?

Harry odwrócił wzrok w chwili, w której zadał pytanie. Wciąż marszczył brwi, a jego wyraz twarzy był nie do odczytania.

- Nie mówiłem - przyznał. - Chociaż teraz będę musiał coś powiedzieć.

- Dlaczego? - Zapytał szybko Louis.

- Żeby nie pomyślał, że jesteś moim klientem. - Pokręcił głową, przejeżdżając dłonią po swoich lokach. Jego po części zapięta koszula ukazywała jego obojczyki, a Louis widział tam znak, zaledwie godzinę temu.

Mógł być 'czymś więcej niż klientem'? Prawdopodobnie nie.

- Co zamierzasz mu powiedzieć?

Nie chciał wiedzieć. Jednak musiał.

- Że wpadłem na ciebie albo coś. Muszę mu wyjaśnić skąd się znamy, ale mogę powiedzieć mu prawdę, co nie? - Odwrócił się, by spojrzeć na Louisa niemal błagalnym wzrokiem.

Louis nie był pewien dlaczego go o to pytał. - Oczywiście, powiedz mu cokolwiek z czym czujesz się komfortowo. Nie mam nic przeciwko.

- Naprawdę? - Zapytał Harry ponownie marszcząc brwi, ale teraz lekko się uśmiechnął.

- Tak. - Louis skinął głową. 'Równie dobrze możesz powiedzieć coś mi' pomyślał.

Po tym Harry wyszedł, całując Louisa w policzek i obiecując mu, że napisze do niego później i spotkają się na lunchu. Louis przeżywał swoją histerię w ciszy, kiedy przygotowywał się do pracy. To był ich wielki dzień, w którym mieli podpisać umowę z nowym autem, miał także wielką kolację z niektórymi sponsorami.

- Znowu masz ten wkurzony wyraz twarzy - powiedział Zayn, kiedy wszedł do swojego biura. - Czy Harry coś zrobił i teraz my będziemy ofiarami?

Jeśli myślał, że to było zabawne, to po zdaniu zostało mu udowodnione na odwrót, ponieważ Louis nagrodził go płaskim wyrazem twarzy oraz plikiem papierów do przejrzenia i podpisania przed ich porannym spotkaniem. Wydawał się mieć masakrycznie dużo wolnego czasu, aby żartować z Louisa.

Właśnie wtedy, kiedy podpisali kontrakt jego telefon zawibrował z nową wiadomością od Harry'ego.

'Spóźnię się na lunch. Zajmij mi miejsce! xxxx'

- Co jest z twarzą, partnerze? Dostali złego szampana?

Tak bardzo jak irytujący w tej chwili był Zayn, Louis był zagubiony w tym co robił. Zacisnął swoją szczękę, myśląc o tym przez chwilę, a potem odsunął swój telefon.

- To Harry. Nie sądzę, że jest poważny co do nas. - Wziął łyka, by przełknąć gorzkość tych słów.

- Co masz na myśli? Mężczyzna jest tutaj jak w zegarku! - Wyszeptał, podążając za Louisem do kserokopiarki. - Przyniósł kawę Kate i Lizie w poniedziałek, już znając ich zamówienie. Ja nie wiem jaką kawę pije Kate.

Louis ukazał swoją najlepszą niewzruszoną twarz. - Kolego, naprawdę powinieneś, pracuje z tobą od roku.

- Przynoszę jej ciasteczka! - Zayn próbował się bronić.

- Dałeś jej te wegańskie krakersy, które Gigi ci spakowała jako przekąskę.

- Hej! - Szybko się rozejrzał.- W każdym razie, dlaczego z nim o tym nie porozmawiasz?

- Cóż, ponieważ... - pomyślał o tym przez chwilę, a potem westchnął sfrustrowany. - Co jeśli to by go przestraszyło?

Zayn przygryzł swoją wargę w zamyśleniu. - Mogłoby, ale nawet jeśli, to czy to nie dobra rzecz? To by oznaczało, że obydwoje szukacie czegoś innego i lepiej wam osobno.

To sprawiło, że Louis przewrócił oczami. - Albo może w końcu zda sobie sprawę z tego, że jestem przynętą i powinien mnie zatrzymać, a potem rujnując to, robiąc z tego wielką sprawę.

- To też jest prawdopodobne.

Zayn wzruszył ramionami, biorąc kolejnego łyka.

- Nie masz pojęcia jaką dać radę, prawda?

- Myślałem, że zabawnie będzie spróbować.

Louis kończy swój napój jednym płynnym ruchem. Po jakimś czasie idzie do swojego biura i opada na kanapę, mając nadzieję, że odpowiedzi znajdą go teraz, kiedy jest sam.

Tak się nie dzieje.

Zdał sobie sprawę z tego, że jest za wcześnie, aby wariować na temat tego, że Harry nie podchodzi do tego poważnie. Jednak Louis również był tykającą bombą, ponieważ nie wiedział jak długo zajmie mu zamienienie się w zazdrosnego kutasa i zrujnuje wszystko dobre co może się wydarzyć. A Harry miał dzisiaj 'spotkanie', dokładnie w tym momencie. Ta myśl sprawiła, że wyobrażał sobie bruneta z innym mężczyzną, a potem sam zaczął robić kółka po pokoju.

Nie mógł tego zrobić. Jeśli Harry chce zatrzymać pracę, to Louis usuwa się z obrazka. I to nie ma żadnego związku z Harrym, chodzi o to jaki on jest. Jest przekonany, że jest masa ludzi, którym by to odpowiadało. On po prostu nie jest jednym z nich.

Razem z tą myślą złapał za swój płaszcz i udał się do kawiarni. Była zatłoczona tak jak zwykle, ale Louis wybrał długi stolik w rogu i zdecydował, że kawa mogła nie być najlepszym pomysłem, biorąc pod uwagę jak trzęsły mu się dłonie. Zamówił więc dla siebie herbatę i czarną kawę dla Harry'ego, czekając na młodszego mężczyznę. Dokładnie siedem minut później brunet niemal wpadł do środka. Zauważył Louisa niemal od razu, a jego twarz przeciął szeroki uśmiech.

- Przepraszam za spóźnienie - powiedział, pochylając się do twarzy Louisa, by cmoknąć go w usta i sprawiając, że wnętrzności szatyna zrobiły fikołka. - Zdecydowałem się podejść do Nialla na rozmowę, zanim tu przyszedłem.

Racja, więc chociaż to było jasne. Będzie mniej niezręcznie podczas dzisiejszej kolacji, pomyślał sam do siebie Louis.

- Och i jak poszło? - Zapytał, by przedłużyć prosty moment ich rozmowy.

- Powiedziałem mu, że się spotykamy - było tym co opuściło wargi Harry'ego.

- Co? - Zapytał Louis, nie zdając sobie sprawy z tego do czego jego głos był zdolny.

- Nie denerwuj się. - Harry szybko usiadł i złapał dłoń Louisa. Jej wnętrze nieco się pociło. - Myślałem o tym co powiedziałeś dzisiejszego poranka o tym, że według ciebie mogę mu powiedzieć co tylko chcę. I chciałem powiedzieć mu od tygodni - mówił teraz naprawdę szybko. - I wiem, dlaczego to może być dla ciebie złe, zważając na moją 'renomę' i fakt, że pracujesz z Ethanem i w ogóle, ale potem zdałem sobie sprawę z tego, że Ethan nic nie wie, więc powinno być w porządku - wydawał się być podekscytowany, zdając sobie sprawę z tego. - Więc poszedłem do Nialla i powiedziałem, że się spotykamy i świetnie było...

- A tak jest? - Louis był zaskoczony, słysząc swój własny głos, jednak słowa z niego wyskoczyły.

Harry efektywnie się zatrzymał i uniósł swój wzrok, by spojrzeć na Louisa z ewidentnym zmieszaniem.

- Co? - Teraz nadeszła kolej na pytanie Harry'ego.

- Nie rozmawialiśmy o tym i...

- Cóż, w takim razie sądzisz, że co się dzieje? - Bronił się Harry, szybko zabierając swoją dłoń od Louisa i patrząc na niego w szoku. - Myślałeś, że ze względu na swoją przeszłość nie wezmę tego na poważnie czy co? Myślałeś, że możesz mnie po prostu odrzucić w chwili, kiedy przestanę dostarczać ci rozrywki?

- Nie, Harry, słuchaj, to nie...

- Kurwa - głośność jego ton sprawiła, że kilka osób spojrzała się w ich stronę. - Nie mogę uwierzyć w to, że byłem tak głupi - wstał i szybkim krokiem wyszedł, a Louis podążył tuż za nim.

- Harry, czekaj!

Jednak mężczyzna już przechodził przez ulicę, bardzo denerwując kilku kierowców i wbiegając na stację metra. Louis był gotowy iść za nim, ale przypomniał sobie o swoim płaszczu i o swoim telefonie, który zostawił na stole. Pobiegł z powrotem, dzwoniąc do Harry'ego.

- Pieprz się! - Usłyszał na linii, a potem nastąpił koniec połączenia. Świetnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro