~~2~~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Koleny raz przemierzałem ten sam znajomy las w poszukiwaniu jakiejś małej biednej duszyczki, którą mógłbym bez problemu wykończyć psychicznie, czy choćby fizycznie.
-No, gdzie się podziewacie potworki? -Zapytałem ze śmiechem w głosie, ale nikt nie odpowiedział.
-No chodźcie do mnie... -Powiedziałem nieco głośniej z lekką złością w głosie.
-Dust... -Powiedział czyiś znajomy głos na co odwróciłem się do tyłu i zobaczyłem mojego brata.
-Po co tu przylazłeś? -Zapytałem wywracając oczami po czym w mojej ręce pojawiła się ostra fioletowa kość.
-Zabiłeś wszystkich... Nikogo tutaj już nie ma... -Powiedział spokojnie Papyrus lecący za mną, ale ja nie zatrzymałem się i nadal szedłem do przodu.
-Kłamiesz! -Krzyknąłem zatrzymując się i patrząc na ziemię ze złością.-Ty kłamiesz!! - Upadłem na ziemię wbijając kość do ziemi i mocno zamykając oczy.
-Dust... Ja mówię prawdę... Posłuchaj się mnie przynajmniej raz... I przy kolejnym resecie nie zabij nikogo... -Szepnął spokojnie i usiadł przede mną spoglądając na mnie ze spokojem.
-Co mi to da...?-Zapytałem cicho po czym delikatnie podniosłem wzrok na mojego brata.
-Będziesz szczęśliwy... -Gdy usłyszałem jego słowa wstałem po czym moje oczy zaiskrzyły złością i poszedłem w kierunku lasu zostawiając brata w tyle.
Gdy wszedłem do lasu zacząłem krążyć po nim bez celu, aż w końcu usiadłem na pniu drzewa i oparłem ręce na nogach i spojrzałem na spaloną trawę pod moimi nogami.
Po kilku minutach zamknąłem oczy i oparłem głowę na rękach po czym kaptur zsunął mi się na głowę zakrywając kawałek twarzy i ręce.
- Ja nigdy nie będę "szczęśliwy"... Jestem tylko mordercą który zabija wszystko i wszystkich... -Powiedziałem do siebie spokojnie po czym ściągnąłem kaptur z głowy poprawiając go lekko i wstałem z pnia otwierając powoli oczy po czym spokojnym krokiem ruszyłem przed siebie dając ręce do kieszeni.
Po około 20 minutach chodzenia po lesie postanowiłem, że zobaczę co robią ciekawego inne "Sansy" w różnych Alternatywnych Uniwersach inaczej mówiąc "AU".
-Uhhh... Jest ich tak wiele... Gdzieby udać się najpierw... Do Reapertale...? Nie... Reaper będzie chciał mnie zapewne zabić swoim "Boskim Dotykiem Śmierci"...-Zatrzymałem się na chwilę w miejscu i skrzyżowałem ręce po czym z kieszeni wyjąłem mały notes, w którym zapisywałem wszytkie AU.
-Oo... Może Horrortale?... Nie... Ostatnio przecież tam byłem i o mało co by Horror ręki mi nie odgryzł... -Lekko się zdenerwowałem i zacząłem przewracać kartki na inne strony.
-Underlust... Stanowcze nie! O tym miejscu nawet nie warto myśleć... Uhh... To miejsce wywołuje u mnie dreszcze...-Lekko speszony zacząłem szukać najlepszego AU, które mógłbym odwiedzić.
-A może by tak odwiedzić Cattale?... W sumie to nie taki głupi pomysł... -Dumny z tego, że odnalazłem genialne miejsce schowałem notatnik do kieszeni i machnięciem ręki stworzyłem portal do Cattale.
Powolnym krokiem wszedłem do niego i pojawiłem się w Snowdin , w którym zamiast zwyczajnych potworów, były małe kotki.
Nagle podszedł do mnie kot przypominający Papyrusa, który był biały , chudy i miał średniej długości szalik na szyi.
-WITAJ W SNOWDIN! JESTEM NIESAMOWITY PAPYRUS I ZAPRASZAM CIĘ DO TEGO KOCIOCYJNEGO MIEJSCA!! -Powiedział z radością w głosie po czym chwycił mnie swoimi zębami za kość u nogi i pociągnął mnie w stronę swojego domu.
Byłem lekko zdezorientowany i przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje, lecz gdy odzyskałem świadomość chwyciłem ręką koto-Papyrusa i podniosłem go na wysokość swojej twarzy.
- Czy ty wiesz co zaraz się z tobą stanie futrzasty? -Warknąłem ze złością w głosie po czym zacisnąłem rękę na szyi Papyrusa, tak, że po chwili zaczął ruszać łapami, próbując wyrwać się z mojego uścisku.
Nagle koto-Papyrus przestał machać łapami i stracił przytomność, na co zaśmiałem się i puściłem jego bezwładne ciało na ziemię, w które po chwili wbiłem ostrą fioletową kość i jego kocie ciało zmieniło się w pył pozostawiając jedynie swój szalik.
-Papyrus !!-Krzyknął po chwili czyiś głos i z domu wybiegł mniejszy kot o lekko niebieskawym futrze z i białymi plamkami w kształcie kości.
-Ty... Ty go.. Ty go zabiłeś... -Powiedział cicho koto-Sans podchodząc powoli do szalika Papyrusa, po czym zatrzymał się i popatrzył na mnie, a w jego oku pojawiła się lekko niebieska magia.
-Hah... I zaraz to samo zrobię z tobą... -Zaśmiałem się po czym podniosłem rękę do góry i dookoła koto Sansa pojawiło się kilkanascie fioletowych ostrych kości.
-Nie masz szans żeby ze mną wygrać !-Warknął Sans po czym zwinnie przeszedł między kośćmi i rzucił się na mnie wbijając kły do mojej kosci u nogi, na co syknąłem z bólu i drugą noga odepchnąłem od siebie kota.
-Jeszcze zobaczysz... Zamienie to AU w pył! -Powiedziałem z psychicznym śmiechem w głosie po czym szybkim ruchem ręki stworzyłem portal do "domu" i rzuciłem swoim kościstym ciałem na łóżko i po kilku minutach odpłynąłem do krainy snów i koszmarów...

*(Mam nadzieję, ze dobrze się zapowiada :3)*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro