Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Yuuji przez całe dwa dni nie wyszedł z pokoju Gojo. Chodził w jego ubraniach i używał jego rzeczy. Ciągle oglądał romanse na jego laptopie i wyjadł wszystkie słodycze z szafki w kuchni. Jego oczy były zaczerwienione. Płakał cały ten czas i obwiniał się, że pokłócił się z Gojo, mimo że ciągle ze sobą pisali. Tęsknił tak bardzo, że nie było sekundy, w której by o nim nie myślał. Kojarzył go ze wszystkim. Nawet paprykowe czipsy mu o nim przypominały. Leniwe wieczory, kiedy zajadali się nimi, oglądając najgłupsze filmy, jakie tylko znaleźli. Byli wtedy jeszcze tylko przyjaciółmi, ale co z tego, skoro już wtedy żywił do niego miłosne uczucia. I on do niego też.
Zawinął się w koc i przeturlał się po łóżku, jęcząc sam do siebie. Tęsknota była nie do wytrzymania. Cholerny Gojo Satoru i jego sława. Sam już gubił się w swoich emocjach. Był zły? Smutny? Ten cały mętlik w jego głowie był przez Satoru i wielką miłość, jaką go darzył.

- Boże! - wrzasnął i schował twarz w poduszce.

Nagle drzwi od pokoju otworzyły się. W progu stanął Gojo w garniturze, który od razu rzucił swoją walizkę na ziemię. Yuuji wydał z siebie dźwięk podobny do pisku i zatkał usta dłonią. Nie miał pojęcia co jego ukochany robił w Seattle.

- Satoru?! - wrzasnął nagle i podniósł się z łóżka.

- Yuuji!

Siwowłosy skupił uwagę na ukochanym. Nie spodziewał się, że Itaddori faktycznie cały ten czas przebywał w jego pokoju.

- Satoru! - krzyknął jeszcze raz i wpadł w ramiona ukochanego.

Gojo mocno go objął jakby nie wierzył, że znów są razem. Otworzył szeroko oczy, a jego oddech zrobił się ciężki. Przejechał dłońmi po całym drżącym ciele swojego chłopca i mocno ujął jego policzki. W przeciągu chwili ich usta wylądowały na sobie. Pocałunek był namiętny i chaotyczny, jakby widzieli się ostatni raz. Nie potrafili się sobą nacieszyć. Yuuji przyciskał mocno jego głowę do siebie, a Satoru napierał na niego całym ciałem.

- Co ty tu robisz? - Itadori powiedział w jego usta i oparł ich czoła o siebie. Ich oddechy były głośne i niespokojne.

- Udało nam się szybko nakręcić odcinek, więc... Jestem. - przymknął błękitne oczy i przejechał wargami po jego policzku.

- Tęskniłem... - mocno zacisnął dłonie na jego marynarce.

- Ale już jestem.

Gojo znów złączył ich usta. Wpadli na ścianę. Przycisnęli do siebie swoje biodra i otarli się kroczami. Oboje westchnęli z rozkoszy.

- Satoru, wejdź we mnie... - wyszeptał Yuuji, przejeżdżając zmysłowo dłonią po jego torsie.

- Tak po prostu?

- Mhm... - mruknął i w pośpiechu zaczął rozpinać pasek od spodni wyższego.

Gojo pocałował go mocno po raz kolejny. Złapał go za biodra i zsunął z nich szare dresiki wraz ze słodkimi majteczkami we wzór różowych donatów. Itadori w tym czasie wyjął członka Satoru z jego bielizny i napluł na swoją dłoń. Zaczął rozsmarować ślinę po jego męskości. Nie było czasu, żeby użyć lubrykantu. Nie chciał odchodzić od niego nawet na krok. Musiał go poczuć.

- Nóżka do góry, skarbie... - wyszeptał siwowłosy, łapiąc go pod udo. Uniósł jego nogę i od razu zbliżył biodra do jego miejsc intymnych.

Yuuji czuł, jak jego wejście pulsuje z podniecenia. Nieświadomie wypchnął biodra w jego stronę, dając mu do siebie lepszy dostęp. Gojo przyłożył penisa do jego pośladków i płynnie wszedł w niego, przyciskając go mocniej do ściany. Itadori krzyknął głośno i wbił paznokcie w kark wyższego, odchylając głowę do tyłu. Bolało, ale ten ból był kojący dla jego serca. Gojo tu był. Właśnie zaczynało to do niego docierać.

- Miażdżysz mnie, skarbie... - wystękał siwowłosy. - Rozluźnij się... Jeszcze połowa nie weszła.

- Dobrze... - pokiwał szybko głową i całym sobą starał się zrelaksować.

Satoru pchnął w niego stanowczo, a Yuuji znów krzyknął, czując jak cała długość ukochanego się w nim zatapia. Złapał go za siwe włosy i mocno złączył ich wargi. Gojo od razu zaczął się w nim poruszać. Namiętność kompletnie zawładnęła jego ciałem. Nie zważał nawet na to, czy był delikatny. Miał swojego chłopca przed sobą i tylko tyle się liczyło. Czuł go. Był blisko. Jego dusza została uleczona z jednym dotykiem ukochanego.

- Kotku, tak tęskniłem... - wyszeptał między pocałunkami.

- A-ah! Satoru! - krzyknął i pociągnął go za włosy. - Oh, kurwa! Tutaj!

Itadori odchodził od zmysłów. Rozmiar Satoru był duży, a każdy jego ruch odcinał go na chwilę od rzeczywistości. Chwilami nie wiedział co się dzieje. Czuł tylko przyjemność, pomieszaną z coraz mniejszym bólem i kojące ramiona oplecione wokół jego talii. Wargi Satoru nawet na moment nie przestawały go pieścić. Całował zachłannie jego usta i spijał każdy najmniejszy jęk. Delektował się jego ciałem, za którym tak bardzo tęsknił. Nie mógł nawet na chwilę się od niego oderwać.

- Satoru... - westchnął Młodszy, przymykając oczy z rozkoszy. - Tak mi dobrze...

- Yuuji, kurwa... - zamruczał i wbił się w niego mocniej, otrzymując w odpowiedzi na ruch głośny jęk.

- Jesteś głęboko... - powiedział i mocno zacisnął dłonie na ramionach wyższego.

- Boli?

- Jest wspaniale... Szybciej, proszę, Satoru.

Gojo zamruczał z przyjemności i przyspieszył ruchy swoich bioder. Ciasnota ukochanego z każdym ich zbliżeniem sprawiała mu coraz więcej rozkoszy. Nie mógł uwierzyć, że Itadori tak po prostu oddawał mu swoje ciało. Obiecał sobie, że będzie pieścić go w najlepszy możliwy sposób.
Yuuji na oślep rozwiązał jego krawat. Rzucił go na podłogę i od razu zaczął rozpinać jego koszulę. Przejechał dłońmi po nagim torsie Gojo, ciesząc się jego ciepłem. Mimo tylu odczuć i emocji potrzebował upewnić się, że wrócił. Wyczuł rytm bicia jego serca. Z jego oczu popłynęły łzy, sam już nie wiedział dlaczego, czy to przez członka Satoru, który zagłębiał się w jego najwrażliwszym miejscu, czy przez czystą radość, którą czuł.
Siwowłosy złapał za jego penisa i zaczął masować go w rytm ruchu swoich bioder. Oboje byli już na skraju wytrzymałości. Stosunek był tak intensywny, a ich podniecenie wręcz nieznośne, że nie mogli dłużej wytrzymać.

- Yuuji... - wyszeptał siwowłosy, czując jak upragnione spełnienie powoli się, zbliża. - Kocham cię.

- Kocham cię, Satoru. - odpowiedział bez zawahania, mimo że głośno dyszał przez wysiłek.

Znów złączyli swoje usta w głębokim pocałunku, po czym oboje osiągnęli orgazm. Gojo rozlał się we wnętrzu chłopaka i mocno docisnął biodra bo jego pośladków. Yuuji, czując nagłe i tak silne pchnięcie, wytrysnął w dłoń Gojo, która jeszcze go masowała. Wtulili się w siebie mocno i jeszcze chwilę stali przy zimnej ścianie. Nogi Itadoriego drżały tak bardzo, że musiał podtrzymać się swojego mężczyzny, aby nie upaść. Oparli swoje czoła o siebie. Spojrzeli sobie w oczy nadal ciężko dysząc. Błękit Gojo nadal szaleńczo świecił czystym pożądaniem i miłością. Yuuji czuł się, jakby był na innej planecie. Wszystko wokół było zamglone i był w stanie widzieć tylko swojego ukochanego.
Uspokoili się i runęli na łóżko, ciągle się przytulając. Siwowłosy poprawił ich bieliznę po czym nakrył ich miękkim kocem.

- Yuuji... - powiedział cicho, gładząc ramię młodszego. - Będę musiał dzisiaj wyskoczyć na parę godzin.

- Dlaczego?

- Odbieram Megumiego z lotniska.

- Wrócił sam? - zdziwił się.

- Tak, ale nie wiem dlaczego. Powie nam kiedy się spotkamy. - skłamał, zgodnie z obietnicą.

- Okej. - kiwnął głową. - Mogę też jechać?

- Oczywiście, że tak. - uśmiechnął się i pogłaskał jego policzek. - Megumi się ucieszy.

- Stęskniłem się za nim. Ostatnio mało gadamy... Cieszę się, że dogaduje się z moim bratem, ale brakuje mi go.

- Może wyskoczymy gdzieś w trójkę? Może bar z shishą? Albo jakąś fajna restauracja jesz ile chcesz?

- Jestem za. - pocałował go w nosek. - Zobaczymy na co będzie miał ochotę Megumi.

- Okej. Znając życie mała maruda będzie głodna.

- Pewnie tak.

Yuuji uśmiechnął się delikatnie i spojrzał w dół. Przejechał opuszkami po obojczyku Gojo i lekko zagryzł dolną wargę.

- Jeszcze raz? - zapytał nieśmiało i przejechał nosem po jego szyi.

- Zdecydowanie tak. - uśmiechnął się, pokazując swoje zęby. - Ale tym razem użyjemy lubrykantu. Nie chcę żebyś miał otarcia.

- Nie byłeś tak brutalny żebym je miał. - zaśmiał się uroczo. - Ale okej... Użyjemy lubrykantu.

- To... - Gojo uniósł się na łokciach i spojrzał na niego wymownie. - Skoczę do łazienki. Truskawkowy?

- Tak.

*

Megumi przez cały lot nie mógł powstrzymać łez. Nie chciał wyjeżdżać i zostawiać Sukuny. Chciał wszystko z nim wyjaśnić. Znów go przytulić. Pocałować. Jedyne na co go było stać to mała karteczka zostawiona w kuchni z napisem 'Wracam do domu. Od teraz jesteś tylko bratem mojego najlepszego przyjaciela.'. Nie miał pojęcia czy Ryomen do niego pisał, czy dzwonił. Nie potrafił wyłączyć trybu samolotowego w telefonie. Gojo miał odebrać go z lotniska o umówionej godzinie. Mieli spotkać się pod automatami z przekąskami, więc nie musiał dodatkowo się z nim kontaktować.
Kiedy odebrał bagaże, przejrzał się w małym lusterku, które zawsze nosił w podręcznej torbie. Jego oczy i nos były zaczerwienione. Nie chciał wyjść na słabego przed Gojo, choć wiedział, że jedyne co mógł zrobić to mocno go przytulić. Był dobrym opiekunem... Bratem, ojcem. Czymkolwiek. Był jego rodziną i mimo że go piekielnie denerwował, kochał go.
Ruszył w stronę umówionego miejsca. Gojo już na niego czekał. Właśnie kończył jeść czekoladowego batonika. Wyrzucił papierek do kosza i w tym momencie podeszła do niego jeszcze jedna osoba. Yuuji. Megumi otworzył szeroko oczy i przyspieszył kroku. Naprawdę cieszył się, że widzi ich oboje.

- Megumi! - krzyknął nagle Itadori, kiedy go zobaczył. Podbiegł do niego i mocno go uściskał. - Stęskniłem się!

- Ja też. - pogładził go po plecach.

- Wyglądasz słabo... Jesteś chory? - odsunął się i spojrzał na jego buzię.

- Coś w ten deseń. - odwrócił wzrok i westchnął.

- Megumi, pewnie jesteś bardzo głodny! - Satoru podszedł do nich i włączył się do rozmowy. Celowo zmienił temat. Nie chciał, aby Megumi musiał tłumaczyć się ze swojego wczesnego powrotu.

Fushiguro posłał mu wdzięczne spojrzenie i tylko pokiwał głową.

- Restauracja? - zapytał Yuuji. - Na co masz ochotę?

- Może być nawet jakiś... Fastfood. - wzruszył ramionami.

- Okej. Zajedziemy gdzieś po drodze. - Gojo posłał mu uśmiech i wziął od niego walizkę. Objął go za ramię i pogłaskał je w czuły sposób. - Chodźmy. - powiedział i zaczął prowadzić go w stronę auta.

Yuuji złapał Megumiego pod rękę z drugiej strony. Sam nie wiedział dlaczego, ale czuł, że coś jest nie tak. Chciał go pocieszyć. Znając temperament swojego brata mogło dojść między nimi do kłótni. Czuł, że jego przyjaciel potrzebuje teraz bliskości i miał zamiar mu ją zapewnić.

Wyszli z wielkiej hali na parking i dotarli do auta Gojo. Spakowali bagaże i ruszyli w drogę powrotną. Yuuji zajął tylnie miejsce obok smutnego Fushiguro, a Satoru prowadził. Ostrożnie wyjechał z terenu lotniska i wjechał na prostą drogę.

- Jadłeś paryskie bagietki, Megumi? - zapytał Yuuji, patrząc na niego z podekscytowaniem.

- Tak... Twój brat dbał, abym spróbował wszystkiego co najlepsze. - kiwnął głową.

- Czyli byliście na Wieży Eiffla?! Wieczorem?! - podekscytował się.

- Tak. - przygryzł dolną wargę, przypominając sobie wszystkie pocałunki i zabawy poza domem z Sukuną. - Wieczorne spacery były... - nagle przestał, a w jego głowie pojawił się natłok myśli.

Nie potrafił okłamywać Yuujiego. Z każdym jego słowem serce krwawiło coraz bardziej. Itadori był dobrą osobą do szpiku kości. Nie zasługiwał na kłamstwa. Poza tym... Wiedział, że go zrozumie.

- Były? - dopytywał przyjaciel.

- Yuuji, muszę powiedzieć ci prawdę.

- O kurwa. - wymknęło się Gojo.

- Co? O co chodzi? - podrapał się po głowie.

- Ja i twój brat... Byliśmy w związku. Bez zobowiązań.

- By... Byliście? - otworzył szeroko oczy. - Co...?

- Zakochałem się w nim i skończyłem ten związek. Sukuna nie chciał nic więcej. Dlatego wróciłem wcześniej. - zamknął oczy i mocno zagryzł dolną wargę. - Wiem, że będziesz zły... Przepraszam.

- Megumi... Jak mógłbym być zły? - spojrzał na niego w czuły sposób, robiąc smutną minę. - Nie mogę się złościć na nikogo za miłość. Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?

- Bo to twój brat. Bałem się, że będziesz zły.

- No co ty... Megumi... - uśmiechnął się smutno. Przygryzł policzek od środka. Widząc cierpienie swojego przyjaciela też zebrało mu się na płacz. Jego oczy zaszkliły się, a serce rozerwało się na pół.

- Przepraszam... - powiedział cicho i zacisnął mocno dłonie na swoich spodniach.

- Satoru, zmiana planów! - zarządził nagle Itadori, zmieniając całkowicie swój ton głosu.

- Co? - siwowłosy zmarszczył brwi.

- Jedziemy do Mcdonlanda i do monopolowego po lody czekoladowe. Zjadłem cały zapas z domu. No i wino! - nastawił się bojowo.

- Jak sobie życzysz, skarbie. - zaśmiał się, widząc urocze zaangażowanie swojego chłopaka. - Na wynos?

- Na wynos!

Megumi spojrzał na niego w niezrozumiały sposób. Nie docierało do niego, jak Yuuji tak po prostu zaakceptował fakt, że spotykał się z jego bratem. Nie mógł uwierzyć, że miał tak wspaniałego przyjaciela.

Itadori nagle objął mocno Fushiguro. Ułożył głowę na jego ramieniu i wtulił się w niego, jak w pluszowego misia. Chciał go wspierać całym sobą.
Megumi rozkleił się w przeciągu krótkiej chwili. Również wtulił się w przyjaciela i schował twarz w jego koszulce. Cicho płakał. Yuuji doskonale go rozumiał. Wiedział, jak problemy sercowe bywają bolesne.

Gojo siedział cicho. Po prostu jechał do wyznaczonego przez jego chłopca miejsca. Był wściekły. Wiedział, że sprawa jest skomplikowana. W końcu brat jego miłości życia okazał się dupkiem. Megumi płakał tylko w wyjątkowych sytuacjach. W zasadzie tylko wtedy, kiedy chodziło o rodzinę, a to oznaczało, że Sukuna był dla niego naprawdę ważny.

- Misiaki, zaraz będziemy w Mcdonlandzie. Co zamawiać? - zagadał Gojo, patrząc na dwójkę przez przednie lusterko.

- Wszystko co największe. - odparł Yuuji.

- I nuggetsy.

- Dużo nuggetsów.

*

Megumi siedział pomiędzy Satoru i Yuujim, a raczej... Był wciśnięty między nich. Siedzieli na łóżku i objadali się fastfoodami, a przy tym bardzo mocno go przytulali. Oglądali romans na laptopie Gojo i mimo że to Fushiguro powinien w tym momencie płakać, to wspierająca go dwójka właśnie wylewała łzy przez wzruszający seans. Popijali wino z butelki na zmianę z colą z papierowego kubeczka ze słomką i chyba każdy z nich był już dość mocno pijany. Kończyli już trzecią butelkę alkoholu, a góra cheseburgerów i nuggetsów robiła się coraz mniejsza.

- Gorąco mi. - stwierdził Megumi, ale w odpowiedzi dostał tylko szczelniejszy uścisk ze strony Gojo.

- Cicho, zaraz będą się całować!

- Czy od razu pójdą się kochać? - zapytał ciekawy Yuuji. Jego głowa ułożona była na kolanach przyjaciela. W emocjonujących momentach mocno ściskał nogawkę od jego spodni i co jakiś czas częstował się frytkami.

- Naprawdę chcesz gorących spoilerów, Yuuji? - zaśmiał się Satoru.

- Dobra, nie chcę. To trzymające napięcie jest fajniejsze.

- No właśnie!

- Teraz to wy gadacie. - zauważył Fushiguro i odpakował z papieru kolejnego cheseburgera.

Satoru schylił się i ugryzł kawałek jego kanapki, jak gdyby to była najnormalniejsza rzecz na świecie, po czym kontynuował oglądanie. Naprawdę był pijany. Nigdy nie miał głowy do alkoholu, dlatego pił rzadko. Megumi parsknął cicho i wziął się za jedzenie. Oparł głowę o ramię Gojo i westchnął widząc, jak główny bohater filmu delikatnie dotyka swoją ukochaną. Starał się nie myśleć o Sukunie, ale wszystko mu o nim przypominało. Bohaterowie zaczęli się kochać, a serce Fushiguro zabolało go jeszcze bardziej. A więc tak wyglądał seks z miłości.

- Sukuna nigdy mnie tak nie dotykał... Nie tak delikatnie. - wyznał i wziął dużego łyka wina, oddając po tym butelkę Yuujiemu.

- Jak to? - zapytał Itadori.

- Uprawialiśmy dużo ostrego seksu. Połamaliśmy łóżko w jego mieszkaniu i musieliśmy przenieść się do jego apartamentu. - powiedział, jak gdyby to był normalny temat rozmowy.

- Był aż tak brutalny? - zdziwił się Gojo.

- Dbał o mnie. Zawsze pytał czy może posunąć się do różnych rzeczy... Nigdy nie sprawił, żebym czuł się niekomfortowo. Teraz jak o tym myślę nasz seks wcale nie był taki intymny.

- Co masz na myśli, Megumi? - Yuuji odwrócił się przodem do przyjaciela, zamieniając się w słuch. Cieszył się, że w końcu postanowił się otworzyć i wyrzucić z siebie wszystkie negatywne emocje.

- Cóż... Używał na mnie zabawek. Raz nawet podczas spaceru. Bawił się mną. Pozwalałem mu na to wszystko przez uczucia.

- Jeżeli też tego chciałeś to nie jest nic złego. Też kiedyś z Yuujim sięgniemy po zabawki, jak zawieje nudą w łóżku. - wytłumaczył Gojo, gładząc delikatnie jego ramię.

- Nie wiem czy tego chciałem. Było fajnie, ale nie tego oczekiwałem. Chyba zawsze pragnąłem spotkać zwyczajną, nudną osobę i po prostu się w niej zakochać.

- Może Sukuna nie był tym jedynym. Fajnie by było gdybyś był moim szwagrem, ale może to lekcja od życia.

- Jeżeli tak, to... Nie wiem czego się nauczyłem.

- Jak uprawiać dobry seks. - powiedział bez zawahania Satoru.

- Na pewno twoja pewność siebie i samoocena też wzrosły. - dodał Itadori.

- No właśnie. Nigdy nie wierzyłeś w to, że jesteś ślicznym chłopcem. Dziewczyny w szkole zawsze za tobą ganiały. Miałeś nawet swój fanklub, pamiętasz?

- Fanklub był dziwny. Śledziły mnie w szkole. Nie mogłem nawet zjeść śniadania w spokoju.

- Ludzie do ciebie lgną. Kiedy poradzisz sobie z tym uczuciem na pewno znajdziesz kogoś kto nie tylko odwzajemni, ale podwoji twoja miłość, Megumi. - Gojo pogłaskał go po głowie i odgarnął jego włosy do tyłu.

- Zastanawia mnie... Mój brat też na początku mnie odtrącał. Dopiero po czasie mnie zaakceptował. Czy... Jesteś pewien, że nic do ciebie nie czuje? - zapytał Yuuji, drapiąc się po głowie.

- Powiedział mi jasno, że nie chce ze mną prawdziwego związku. Chyba nie mamy czego się doszukiwać...

- Na pewno widziałeś jakieś sygnały.

- Tak... I to dużo. Sukuna był dla mnie kochany. Ciągle powtarzał mi, że jestem piękny. Dbał o mnie... Zawsze spełniał moje zachcianki. Ciągle pilnował żebym zdrowo i dużo jadł. Zapoznał mnie nawet ze swoim przyjacielem, ale mówił po francusku i nic nie rozumiałem. - uśmiechnął się lekko na te wspomnienia. - Ale... Koniec końców mnie odrzucił. Odebrałem to wszystko źle.

- Musicie pogadać, kiedy wróci. - stwierdził Yuuji. - Wyjaśnijcie sobie wszystko jeszcze raz.

- Nie wiem czy chcę.

- Nie pisze do ciebie? Nie dzwoni?

- Mam ciągle włączony tryb samolotowy w telefonie.

- Sprawdź to.

- Co?

- Teraz!

Megumi westchnął. Naprawdę nie chciał tego robić. Serce bolało jeszcze za mocno. Mimo wszystko posłuchał przyjaciół. Wyjął telefon z kieszeni i zmienił wyłączył tryb samolotowy. Powiadomienia zaczęły przychodzić. Poczuł dziwny przypływ nadziei, widząc ponad trzydzieści nieodebranych połączeń do Ryomena. Zaczął przeglądać esemesy. Było ich mnóstwo. Podobnie jak wiadomości na messengerze.

Sukuna: Megumi kurwa co to ma znaczyć?

Sukuna: Gdzie jesteś? Przyjadę po ciebie.

Sukuna: Przestań obrażać się, jak mała dziewczynka i odbierz pierdolony telefon.

Sukuna: Megumi nie wkurwiaj mnie.

Sukuna: Megumi wiesz, że jesteś dla mnie ważny, więc nie odpierdalaj.

Sukuna: Chcę pogadać, laleczko.

Sukuna: Nie jestem zły, przysięgam, tylko odbierz ten jebany telefon.

Sukuna: Martwię się.

Sukuna: Jak dostanę zawału, to opłata za szpital idzie z twojej kieszeni.

Sukuna: Albo tego debila, z którym mieszkasz.

Sukuna: Megumi, mieliśmy dzisiaj rezerwację w restauracji, a mój manager chce poznać moją inspiracje. Gdzie ty kurwa jesteś do cholery.

Sukuna: Nie pierdol, że naprawdę wracasz do domu.

Sukuna: ndndjsnxjskdjwdkkxkw

Sukuna: Kurwa!!!!!!!!!!!!!!

Sukuna: Kicia, pogadajmy, okej?

Sukuna: I odbierz pierdolony telefon, skąd mam wiedzieć, że nic ci nie jest.

Sukuna: Pierdole to. Obrażaj się.

Sukuna: Za dwa dni wracam, więc szykuj dupe na ostre lanie. Nie toleruje twojego gówniarskiego zachowania.

Sukuna: Laleczko odbierz. Teraz.

Sukuna: Proszę cię, kurwa.

Sukuna: Moje śliczności, naprawdę jestem rozpierdolony przez naszą kłótnię.

Sukuna: Nie chcę cię tracić, rozumiesz kurwa?

Sukuna: Mam to wszystko w chuju.

Megumi rozkleił się, czytając wszystko co napisał Ryomen. Bez słowa podał telefon przyjaciołom, aby przeczytali o wszystkim co pisał. Wtulił się w ramię Gojo i znów zaczął płakać. Nie chciał już nigdy więcej mieć złamanego serca. Nie spodziewał się, że to boli tak bardzo. Nie poznawał sam siebie. Nie rozumiał swoich uczuć. Chciał, aby to wszystko się nie wydarzyło, mimo że... Z Sukuną przeżył najlepsze chwile swojego życia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro